High Fighter „Scars&
Crosses”
(Svart Records/ Napalm
Records)
No i masz babo placek. Naprawdę,
świetnie przyprawiony, treściwy, momentami bardzo ostry, świetnie
doprawiony pikantnymi dodatkami. A tak naprawdę mówimy o płycie
debiutanckiej kapeli z Hamburga, High Figher.
Heavy Stoner Bluescore z
damą na wokalu. „You looking for some heavy tunes, look no
further, High Fighter brings it!!” – Powiedział o nich John
Garcia wokalista Kyuss, czym prędzej więc trzeba zadurzyć si w tej
premierowej pozycji
Tym bardziej, że za dosłownie chwilę
może być o nich głośno. Wszystko zaczęło się przed dwoma laty
i wydaniu EP-ki „The Goat Ritual”, ale wówczas o kapeli nawet
nie śniłem. Jak większość z Was.
Dziś oto – 10 czerwca oficjalnie do
naszych rąk trafia (ja znam od dokładnie tygodnia) pierwszy
długogrający materiał zamknięty w tytule „Scars& Crosses”.
Mona
Miluski ( w przerwach product menager w firmie, która dystrybuuje
ten album :) ) - liderka formacji nie tylko śpiewa wyśmienicie, ale
też na scenie jest prawdziwą petardą. Tak mówią i piszą Ci,
którzy widzieli ją choć raz.
Southernowy
groove, brzmienie zespawane z metalami w stronę doom i trash,
momentami wyjątkowo ciężkie, a do tego melodie, które ruszą
największych sztywniaków.
W
ogóle uważam, że Mona to dla kapeli skarb, potrafi agresywnie
ugryźć, wydrzeć się, tak, że Doro jest przy niej zwykłą
sprzedawczynią w supermarkecie, naprawdę. Ciary zasuwają po
plecach od pierwszej niezwykłej kompozycji „A Silver Heart” i
tak już jest do końca.
Open
track jest w ogóle niezwykłą kompozycją. Zmiana tempa, pokręcone
riffy, styl nieco nawiązujący do psychodelii. Nie wiem jak Wam, ale
mnie nad High Fighter jakoś świeci się szufladka z napisem Blues
Pills.
Potem
jest absolutna miazga- podszyty dynamicznym wstępem „Darkest
Days”, kończy się dźwiękami rodem z horroru z okolic „Czarnobyl
– reaktor strachu” i jest baaardzo, bardzo dobrze.
„The
Gatekeeper” to klasyczny koncertowy wymiatacz a prawdziwą metalową
jazdę bez trzymanki zespół serwuje za sprawą „Blinders”.
Niezwykle melodyjny acz agresywny numer, wgniecie Was w podłogę.
Nawet nie spostrzegliśmy a już druga połowa płyty...przed nami.
Otwiera
ją zakręcony i introwertyczny nieco „Portrait Mind”, rozwija
„Gods”, który znowu pięknie dotyka sedna psychodelii w muzyce
lat sześdziesiątych i początku siedemdziesiątych ubieglego wieku.
Na
deser zostały nam dwie perełki - „Down To The Sky” nawiązujący
nieco do „A Silver Heart” i absolutnie niszczący song tytułowy,
który udowadnia teorię, że o tej formacji za chwilę będzie
wyjątkowo głośno. '”Scars& Crosses” płynnie zamyka
dzieło, powodując uczucie głębokiego niedosytu. Głodu muzyki, do
której szybko trzeba powrócić by ponownie zanurzyć się w
przygotowanych dźwiękach.
Absolutne
odkrycie tego roku- fantastyczny debiut – High Figher. Polecam.
Zapamiętajcie
skład i pochodzenie muzyków:
Ingwer Boysen : Gitara |
ex-Buffalo Hump
|
Christian "Shi" Pappas : Gitara |
ex-A Million Miles
|
Mona Miluski : Wokal |
ex-A Million Miles
|
Constantin Wüst : Gitara Basowa |
ex-Buffalo Hump
|
Thomas Wildelau : Perkusja |
ex-
Pyogenesis |
Dziś
kapela rozpoczyna tournée promocyjne od koncertu w rodzimym
Hamburgu. Ech, gdybym tam właśnie był...
Prześlij komentarz