Forest Zero to projekt artystyczny
utworzony w 2019 roku na fundamentach nieco zapomnianego zespołu
Rainforest. Tomasz Bednarek (gitara), Michał Szprynger (bas), Adam
Zapał (perkusja) i Marzena Horyza (flet), czyli grupa przyjaciół,
którzy przed laty razem występowali, oraz pomagali w organizacji
Slot Art Festivalu, postanowiła ponownie zjednoczyć siły twórcze
i nagrać zupełnie nowy materiał. Mieli doświadczenie,
umiejętności i mnóstwo świeżych pomysłów na to, by połączyć
znane z lat 90 alternatywno - rockowe brzmienia z nowoczesnymi
tropami dźwiękowymi. Jedynym brakującym elementem w tej układance
był nowy wokalista i autor tekstów.
Sieć połączeń
zaprowadziła ich do aktywisty i niezależnego rockmana z
Minneapolis, Sama Ericksona. Gdy okazało się, że mimo różnicy
kultur i lat, artyści świetnie się uzupełniają, zespół zaczął
regularną współpracę na zupełnie nowych zasadach, korzystając z
możliwości stwarzanych przez nowoczesną technologię. Muzycy
wymieniali się plikami, by pracować nad swoimi partiami w domowym
zaciszu. Rozwijali pomysły krok po kroku, wersja po wersji… Wiele
kilometrów od siebie, w zupełnie innych pomieszczeniach, powstawała
wizja nowego albumu.
Utwory Forest Zero są jak dobrze ułożona
playlista – zabierają w podróż przez muzyczne epoki, style i
nastroje. Jednocześnie każda kompozycja ma swój wyrazisty
charakter, raz o jego sile stanowią mocne, gitarowe riffy, raz
zaznacza go świetnie poprowadzona sekcja dęta, a innym razem
brzmienia harfy. Tym, co łączy kompozycje w spójną całość są
historie, przypominające etiudy filmowe. Niekiedy bawią, czasem
smucą, zawsze jednak skłaniają do refleksji. Ich bohaterowie
bywają zaskakująco różni – od Robina WIlliamsa, przez Billie
Eilish, po F. Scotta Fitzgeralda, a a nawet… Świętego Augustyna.
Całość zaś jest jak solidna antologia esejów filozoficzno –
socjologicznych skłaniających do zadumy nad istotą świata i
naturą człowieczeństwa. Bez obaw – mimo wszystko nadal można do
tych piosenek tańczyć!
Michał Szprynger:
Wszystko
zaczęło się od spotkania na żywo, gdy po raz pierwszy poznaliśmy
się z Samem. Po bardzo owocnej dyskusji rozjechaliśmy się do
swoich spraw, ale pomysły już kiełkowały w głowach. Sam wysłał
swoje wokale, ja dogrywałem do nich instrumenty - odsyłałem mu- on
coś zmieniał, proponował dodanie albo usunięcie czegoś i tak
opracowaliśmy cały materiał na płytę.
Dopiero w tym
momencie pojechałem z tym do Tomka Bednarka, który dograł gitarę,
potem swoje partie dograł Adam, Marzena i tak powoli rozbudowywała
się aranżacja. Wszystko w warunkach pracy zdalnej. Dlatego, gdy
wybuchła pandemia, my byliśmy już wprawieni w zdalnym nagrywaniu
muzyki.
Staramy się rozmawiać, a nasze piosenki to
efekt rozmów, nasze piosenki to kompromis w dialogu na argumenty.
Nigdy nie było tak, że “jeśli coś ci się nie podoba, to
trudno, musisz to zaakceptować”, tylko zawsze dążyliśmy do
tego, by z tych odmiennych wizji stworzyć coś, z czego będziemy
zadowoleni i co nam się podoba.
Jeśli dajesz otwartość
drugiej osobie, by wzięła twoje pomysły i je przepracowała,
tworząc coś innego, to jest to interakcja, powstaje nowa wartość
i to jest klucz do tego, żeby w ogóle działac z innymi ludźmi.
Możesz znaleźć fajne rzeczy w pomysłach, które nie wypływają
bezpośrednio od Ciebie.
Sam Ericson:
Lubię
powtarzać, że nasza muzyka jest jak internet. Po prostu w naszych
piosenkach jest wszystko, a kazda jest nieco inna. Jako syn pastora i
samozwańczy kaznodzieja - gawędziarz traktuję muzykę jak formę
publicystyki. Dlatego właśnie w piosenkach Forest Zero jest tyle
różnych ważnych problemów poruszanych w niekiedy mocno poetycki
sposób. Chcę, żeby ludzie mogli zatrzymać się i zastanowić nad
natura świata, żeby każdy, kto zechce nucić albo tańczyć do
naszej muzyki, w pewnym momencie też wsłuchując się w słowa
zadumał nad naturą świata, nad granicą między karą i
wybaczeniem, nad fałszywymi autorytetami… albo po prostu nad tym,
czym dziś jest miłość lub co to znaczy być współcześnie
człowiekiem samotnym.
Prześlij komentarz