Właśnie dowiedziałem się, że nawet młode i znane zespoły mają swoje cover bandy. I do tego robi się wokół tego wiele szumu. W specjalnej notce czytamy:
Warszawa to już nie jedyne - i nie pierwsze - miejsce w Polsce, gdzie w 2012 r. można będzie na żywo posłuchać muzyki Coldplay. Na zakończenie wakacji, w niedzielę 26 sierpnia w krakowskim klubie Studio z jedynym koncertem w Polsce wystąpi brytyjska formacja Coldplace - oficjalnie zaakceptowany przez Coldplay tribute band tego zespołu!
Skład powstałej w 2003 r. grupy przedstawia się następująco: Shane Crofts jako Chris Martin, Dean Stewart jako Johnny Buckland, Asa Crofts jako Guy Berriman i Wayne Birch jako Will Champion. Poziom wykonawczy i 9-letnie doświadczenie sceniczne (kilkaset koncertów zagranych w kilkunastu krajach) dają Coldplace szerzącą się lotem błyskawicy światową renomę najlepszego i najbardziej autentycznego tribute bandu Coldplay.
I wcale nie dlatego, że lubię Coldplay, nie dlatego, że mam bilet na warszawski koncert na Stadionie Narodowym, nawet przez myśl mi nie przejdzie by posłuchać żywej repliki Chrisa Martina. Rozumiem to co robił RPWL na początku swojej kariery (cover band Pink Floyd), rozumiem ideę The Australian Pink Floyd Show- wiem, jakie znaczenie dla fanów ma odtwarzanie klasycznych płyt Genesis przez The Watch. Wskrzeszamy historię, odtwarzamy ją z dbałością o najdrobniejszy szczegół, nie zmieniamy nic co może wpłynąć w najdrobniejszy sposób na pewnego rodzaju odstępstwo od normy. Wracamy do tego, czego nie ma i pewnie nie będzie.
Ale grać numery, które możemy usłyszeć w oryginale- równocześnie? Nie można skończyć na jednym, dwóch coverach? Tylko od razu cały zespół - na zasadzie Coldplay 2?
Martin i spółka reklamy nie potrzebują.
Chyba, że ktoś nie ma pomysłu na swój repertuar a nie chce grać po weselach.
Ja jednak mówię głośno- NIE!
Warszawa to już nie jedyne - i nie pierwsze - miejsce w Polsce, gdzie w 2012 r. można będzie na żywo posłuchać muzyki Coldplay. Na zakończenie wakacji, w niedzielę 26 sierpnia w krakowskim klubie Studio z jedynym koncertem w Polsce wystąpi brytyjska formacja Coldplace - oficjalnie zaakceptowany przez Coldplay tribute band tego zespołu!
Skład powstałej w 2003 r. grupy przedstawia się następująco: Shane Crofts jako Chris Martin, Dean Stewart jako Johnny Buckland, Asa Crofts jako Guy Berriman i Wayne Birch jako Will Champion. Poziom wykonawczy i 9-letnie doświadczenie sceniczne (kilkaset koncertów zagranych w kilkunastu krajach) dają Coldplace szerzącą się lotem błyskawicy światową renomę najlepszego i najbardziej autentycznego tribute bandu Coldplay.
I wcale nie dlatego, że lubię Coldplay, nie dlatego, że mam bilet na warszawski koncert na Stadionie Narodowym, nawet przez myśl mi nie przejdzie by posłuchać żywej repliki Chrisa Martina. Rozumiem to co robił RPWL na początku swojej kariery (cover band Pink Floyd), rozumiem ideę The Australian Pink Floyd Show- wiem, jakie znaczenie dla fanów ma odtwarzanie klasycznych płyt Genesis przez The Watch. Wskrzeszamy historię, odtwarzamy ją z dbałością o najdrobniejszy szczegół, nie zmieniamy nic co może wpłynąć w najdrobniejszy sposób na pewnego rodzaju odstępstwo od normy. Wracamy do tego, czego nie ma i pewnie nie będzie.
Ale grać numery, które możemy usłyszeć w oryginale- równocześnie? Nie można skończyć na jednym, dwóch coverach? Tylko od razu cały zespół - na zasadzie Coldplay 2?
Martin i spółka reklamy nie potrzebują.
Chyba, że ktoś nie ma pomysłu na swój repertuar a nie chce grać po weselach.
Ja jednak mówię głośno- NIE!
Prześlij komentarz