Zmarł Paco de Lucia, światowej sławy hiszpański gitarzysta flamenco - poinformowały władze Algeciras, jego rodzinnego miasta w Andaluzji na południu Hiszpanii. Artysta miał 66 lat. Zmarł w Meksyku na atak serca.
O śmierci światowej sławy hiszpańskiwgo gitarzysty flamenco
poinformowały dziś władze Algeciras, jego rodzinnego miasta w Andaluzji na
południu Hiszpanii. Paco de Lucia de Lucia nie żyje. Zmarł w Meksyku na atak
serca.
"Tytan w świecie flamenco", jak nazwał go w swojej
książce Eric Clapton,
zadebiutował na scenie jako jedenastolatek. W swoją pierwszą trasę wyruszył,
mając lat czternaście. Akompaniował wtedy tancerzowi i choreografowi flamenco
Jose Greco. W końcu jako osiemnastolatek wydał swoją debiutancką płytę.
Już na początku swojej kariery de Lucia odważnie, narażając się na krytykę muzycznych konserwatystów, wykraczał poza flamenco, szukał własnego stylu, chętnie do swojej muzyki włączał saksofon, perkusję, bas, łączył flamenco z jazzem. Talent, otwartość i bajeczna technika gry sprawiły, że gitarzysta zapraszany był do współpracy z gigantami jazzu, popu, rocka.
Już na początku swojej kariery de Lucia odważnie, narażając się na krytykę muzycznych konserwatystów, wykraczał poza flamenco, szukał własnego stylu, chętnie do swojej muzyki włączał saksofon, perkusję, bas, łączył flamenco z jazzem. Talent, otwartość i bajeczna technika gry sprawiły, że gitarzysta zapraszany był do współpracy z gigantami jazzu, popu, rocka.
Nagrywał m.in. z Chickiem Coreą czy
Bryanem Adamsem. Z dwójką innych gitarzystów - Johnem McLaughlinem i Al DiMeolą
- stworzył niesłychanie popularne trio. Wspólnie nagrali m.in. płytę "Live
in San Franciso", powszechnie uważaną za jeden z najlepszych akustycznych
koncertowych albumów w historii. Bo choć de Lucia uwielbiał nagrywać płyty
studyjne (robił to nieczęsto, tylko wtedy, gdy był w pełni przekonany do tego,
co ma zarejestrować), to właśnie koncerty były jego żywiołem.
Prześlij komentarz