Nie żyje ikona muzyki soul


W sobotę w Nowym Jorku po długiej chorobie zmarł Charles Bradley. Zwany "Krzyczącym Orłem Soulu" wokalista miał 68 lat. Niezwykłą karierę, rozpoczął - uwaga -  po pięćdziesiątce.

Informację o śmierci Charlesa Bradleya podał jego menedżer. Od 2016 r. artysta zmagał się z rakiem żołądka. W tym miesiącu z powodu nawrotu choroby musiał odwołać kilkadziesiąt koncertów zaplanowanych do końca roku. Zmarł wczoraj (23 września), żegnany przez rodzinę i przyjaciół.

 Bradley, człowiek nie tylko na scenie do bólu szczery i pełny emocji, przez wiele lat śpiewał w zespołach grających utwory innych wykonawców. Dopiero w 2002 r. podpisał kontrakt z soulową wytwórnią Daptone. Występował m.in. przed gwiazdą tej firmy Sharon Jones, artystką, która zmarła w zeszłym roku, również po długiej walce z rakiem.

 Pierwszy album Bradleya „No Time For Dreaming” ukazał się w 2011 r. Przeszywające ballady i pełne wigoru radosne funkowe utwory oczarowały publiczność i dziennikarzy. Na liście płyt roku magazynu "Rolling Stone" album zajął 48. miejsce.

Artysta wydał później jeszcze dwie płyty, ostatnia, „Changes”, ukazała się w zeszłym roku. Występował z zespołami Menahan Street Band, His Extraordinaires, Budos Band oraz Jimmy Hill Allstarz. Porównywano go do mistrzów soulu: Otisa Reddinga i Gila Scotta-Herona. Jednak najważniejszym wzorem był dla niego ktoś inny. James Brown.
Bradley urodził się na Florydzie, później za matką i rodzeństwem przeniósł się do Nowego Jorku. Uciekł z domu jako nastolatek. W dzień się włóczył, nocami spał w wagonach nowojorskiego metra. Przez wiele lat imał się różnych zajęć, był kucharzem i pakowaczem, a śpiewanie traktował jak zabawę. Odkąd w wieku 14 lat zobaczył na scenie legendę soulu Jamesa Browna, próbował go naśladować. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku w Nowym Jorku zarabiał w ten sposób na życie pod pseudonimem Black Velvet.

 Historię Bradleya świat poznał dzięki późniejszemu o rok filmowi dokumentalnemu „Charles Bradley: Dusza Ameryki”. W Polsce pokazywała go TVP Kultura. W kręconym jeszcze przed premierą debiutanckiego albumu filmie widać, jak Bradley pomaga chorej matce (był najmłodszym z ośmiorga dzieci), próbuje spłacać kredyt czy... odrabia lekcje.

Odszedł niezwykły człowiek, wspaniały wokalista, w szczytowym momencie swojej kariery.

W najbliższej "Nocy z Jedynką" z 30 września na 1 października, na pewno powrócę do jego nagrań 

Komentarze

Nowsza Starsza