Andy Anderson, były perkusista brytyjskiego zespołu The Cure, walczy o
życie. Muzyk poinformował dwa dni temu swoich fanów na Facebooku, że zmaga się z
nieuleczalną formą nowotworu. Stan 68-letniego artysty jest krytyczny. -
Choroba zżera mój organizm od środka - pisał Anderson.
U Andersona zdiagnozowano czwarte stadium raka. To nieuleczalna forma nowotworu. Jest wyjątkowo złośliwy. Nowotwory w tym stopniu mają rozsiewają się w organizmie bardzo szybko. Artysta na Facebooku zdradził, że jego stan jest bardzo zły.
U Andersona zdiagnozowano czwarte stadium raka. To nieuleczalna forma nowotworu. Jest wyjątkowo złośliwy. Nowotwory w tym stopniu mają rozsiewają się w organizmie bardzo szybko. Artysta na Facebooku zdradził, że jego stan jest bardzo zły.
"Mam czwarte stadium raka, którego nie da się wyleczyć. Rozprzestrzenia
się po całym ciele. Jestem w pełni świadomy sytuacji i zdecydowałem, że
nie zgadzam się na resuscytację, bo nie chcę, żeby rodzina patrzyła na
mnie jak na warzywo. Resuscytacja mogłaby uszkodzić moje żebra i mózg, a
nie chciałbym ich tym obciążać. Przedyskutujemy chemioterapię i
radioterapię, mam nadzieję, że za kilka dni będę mógł poinformować o
efektach. Proszę, nie opłakujcie mnie, bądźcie pozytywni, dla mnie to
kolejne życiowe doświadczenie i jeszcze kolejna decyzja w życiu.
Zachowajcie spokój. Ja jestem spokojny i nastawiony pozytywnie" - pisał w niedzielę 24 lutego muzyk.
Członek The Cure w latach 1983-1984,
Anderson grał na perkusji na piątym albumie zespołu, „The Top”,
oraz na kolejnej płycie koncertowej „Live: The Cure Live”. Brał
również udział w The Glove, krótkotrwałym projekcie pobocznym
Roberta Smitha i Siouxsie Sioux oraz Stevena Severina z Banshees, a
także współpracował z Iggy Popem, Glenem Pistlock'em z Sex
Pistols i Sham 69 Jimmy'm Pursey'em.
Andy zmarł 26 lutego mając 68 lat
Prześlij komentarz