24 album King Gizzard & The Lizard Wizard- niebawem

 

 

 


 

 

 Grupa King Gizzard & The Lizard Wizard ogłasza premierę nowego albumu. Krążek zatytułowany „PetroDragonic Apocalypse; or, Dawn of Eternal Night: An Annihilation of Planet Earth and the Beginning of Merciless Damnation” ukaże się 16 czerwca, a już teraz można posłuchać pierwszego singla – „Gila Monster”.

Na „PetroDragonic Apocalypse…”, 24. albumie King Gizzard, Księżyc pojawia się w pełni, a kontrolę ponownie przejmują niebezpieczne, wilkołacze wcielenia. To drugie pełnometrażowe podejście grupy do thrashu – po wydanym w 2019 „Infest The Rats’ Nest” – choć, jak można się spodziewać po tak kreatywnej ekipie, „PetroDragonic Apocalypse…” w żadnym wypadku nie jest odcinaniem horrorowych kuponów od „Rat’s Nest”, a raczej pełnym krokiem naprzód.

Jeśli rock jest martwy, King Gizzard & the Lizard Wizard nie dostało tej wiadomości – Los Angeles Times

Kolejny czynnik, który nieustannie powiększa bazę fanów King Gizzard: ich koncerty organizowane na swoich zasadach, zawsze nieprzewidywalne 
– Wall Street Journal

Z obserwowania poczynań tego zespołu nauczyłem się jednego: to tylko kwestia czasu, aż staniesz się ich zagorzałym wyznawcą – Bandcamp

King Gizzard & The Lizard Wizard stopniowo rozwijali swoje Gizzwersum przez ponad dekadę. Wzrost ich popularności to sprawa wyjątkowa i organiczna – Relix

Kalifornijska pustynia, amfiteatr wykuty w skałach Gór Skalistych czy korty tenisowe w dzielnicy Queens – bez względu na to, gdzie zobaczysz australijski zespół, wszędzie zrobią oni piorunujące wrażenie – SPIN

Wiodący singiel, „Gila Monster”, to pierwsze spojrzenie na thrashowe wcielenie z „PetroDragonic Apocalypse…”. Wideo do kawałka wyreżyserował SPOD, który wyjaśnia: – Chciałem stworzyć „Władcę Pierścieni 4”, ale jednocześnie zrobić grę wideo, więc pomieszałem dwa rodzaje mediów i wyszła mi majestatyczna podróż w poszukiwaniu prawdy oraz władzy w przeklętym świecie. Połączyłem animację 3d, modelowanie i ujęcia koncertowe w programie do tworzenia gier 3D, by stworzyć przygody człowieka i bestii. Przyjaciel czy wróg?

W 2019 wiecznie poszukujący muzycy z King Gizzard & The Lizard Wizard wyważyli drzwi do świata thrash-metalowej nirwany za sprawą albumu „The Rats’ Nest”. Krążek pozwolił grupie na uwolnienie wewnętrznych metalheadów, skomunikować się ze swoimi nastoletnimi „ja”. Improwizowany eksperyment stał się jedną z najbardziej docenianych płyt w bogatym dorobku zespołu. Utwory z krążka do dziś stanowią highlight koncertowych setlist, wywołując kocioł pod sceną w każdy wieczór. Coś, co miało być jednorazowym wybrykiem, stało się początkiem podróży w nieznane. Gizzardzi postanowili odpowiedzieć na wołanie metalu.

Stu Mackenzie wyjaśnia: – „Rat’s Nest” było eksperymentem. Trochę na zasadzie muzyki, na której część z nas się wychowała, ale nie mieliśmy odwagi, by samodzielnie taką stworzyć. Postanowiliśmy spróbować i zobaczyć, co się wydarzy. I gdy się wydarzyło, jednogłośnie stwierdziliśmy: k****, czemu tak z tym zwlekaliśmy? Świetnie bawimy się, grając taką muzykę, rewelacyjnie sprawdza się na koncertach. Dlatego zawsze z tyłu głowy mieliśmy pragnienie, by znowu nagrać metalowy album.

Grupa chciała jednak za wszelką cenę uniknąć powtórzenia tego, co wydarzyło się w 2019 roku. Dlatego najwięksi fani metalu spośród Gizzardów – Stu Mackenzie, Joey Walker i perkusista Michael „Cavs” Cavanagh” – podeszli do tego projektu w radykalnie inny sposób. – Pracowaliśmy nad nim tak samo, jak w ubiegłym roku rozpoczęliśmy proces nagrywania „Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava”. Pisaliśmy jeden utwór dziennie i szliśmy z nim do sali prób bez riffów, dźwięków, pomysłów i zaczynaliśmy od zera. Jammowaliśmy i nagrywaliśmy wszystko, by następnie z tych elementów poskładać utwór. Szkicowałem historie, jakie miały zawrzeć się w piosenkach i podzieliłem je na siedem tytułów, każdy opatrzony krótkim akapitem, co ma się dziać w danym utworze. W pewnym sensie zrobiliśmy tę płytę od tyłu – opowiada Stu.

„PetroDragonic Apocalypse…”, jak sugeruje tytuł, zawdzięcza wiele gatunkowi fantasy. – Chcieliśmy zacząć historię w prawdziwym świecie, a następnie wysłać ją do piekła – śmieje się Mackenzie. – To opowieść o ludzkości i planecie Ziemi, ale też o wiedźmach, smokach i innych takich.

W warstwie tekstowej nowy album King Gizzard z pozoru wydaje się pełen humoru, jednak wystarczy odrobinę się zagłębić, by przekonać się o złożoności historii. Teksty inspirowane Biblią i Szekspirem przeplatają się z czarnym humorem oraz przygnębiającymi destrukcyjnymi motywami. Dramaturgii dodaje głos pojawiający się w każdym utworze, który wydaje się brzmieć jak słowa, które wypowiedziano 500 lub 2000 lat temu.

Muzycznie „PetroDragonic Apocalypse…” zawiera najlepsze thrashowe riffy w dotychczasowym dorobku zespołu. Ostry jak brzytwa, mocno zainspirowany progiem z końcówki lat 80. Klimat, jest nie tylko złożony, ale i ku***sko brutalny

Dla osób, które regularnie śledzą poczynania King Gizzard, nie będzie niespodzianką, że zespół prawie zakończył pracę nad swoim następnym albumem, ponownie 7-utworową kolekcją, na którą pomysł narodził się mniej więcej w tym samym czasie, co „PetroDragonic Apocalypse…”. Również tam muzycy postanowili skorzystać z improwizacji przy pracy. – Nie jestem umęczonym artystą, raczej opisałbym się jako szalonego naukowca – przyznaje Mackenzie. – Po kilku płytach, które narodziły się z jamowania, jesteśmy gotowi, by wrócić do bardziej tradycyjnej metody pisania piosenek nim wejdziemy do studia, jak tylko zakończymy te dwa nowe albumy.

„PETRODRAGONIC APOCALYPSE; OR, DAWN OF ETERNAL NIGHT: AN ANNIHILATION OF PLANET EARTH AND THE BEGINNING OF MERCILESS DAMNATION” – tracklista:

1. Motor Spirit - 8:33

2. Supercell - 5:06

3. Converge - 6:16

4. Witchcraft - 5:04

5. Gila Monster - 4:36

6. Dragon - 9:45

7. Flamethrower - 9:21

8. Dawn of Eternal Night feat. Leah Senior (Audiobook, VINYL EXCLUSIVE) - 14:22

 

 


 

Komentarze

Nowsza Starsza