Andrzej Jaworski - tenor, który jest fanem Deep Purple i Led Zeppelin.

 

 

Andrzej Jaworski - światowej sławy tenor. W ubiegłym roku wydał album "Canto y Guitarra". Na płycie w interpretacjach Andrzeja Jaworskiego znajdziemy m.in. kompozycje Velazqueza „Besame mucho”, Di Lazzaro „Chitarra romana”, „Złote sny” Stanisława Moniuszko, „Yesterday” samego Paula McCartney'a ale i kompozycje Giordaniego, Mozarta, Giulaniego czy Fryderyka Chopina

O karierze, koncertach, marzeniach a także wspomnianym wydawnictwie, nie tak dawno sobie porozmawialiśmy.



 

Odpowiednia trema jest potrzebna. Przed spektaklem czy koncertem mobilizuje do skupienia a w czasie spektaklu musi zniknąć”.



Adam Dobrzyński: Jest Pan absolwentem Wydziału Wokalnego Akademii Muzycznej w Warszawie w klasie prof. Jadwigi Gadulanki. Co spowodowało, ze zdecydował się Pan śpiewać


Andrzej Jaworski: Zawsze chciałem być blisko muzyki. Przed startem na studia w grę wchodziły trzy scenariusze: Wydział wokalny w Wyższej Szkole Muzycznej, Muzykologia na Uniwersytecie i Wydział Reżyserii Dzwięku. Zwyciężył pierwszy wybór…Mama pięknie śpiewała, choć amatorsko, dzisiaj nie żałuję tej drogi artystycznej.


Adam Dobrzyński: Jak wyglądały Pańskie początki?


Andrzej Jaworski: Muzyka u mnie jest obecna od dziecka, różna muzyka. Na początku były te dźwięki zza ściany, gdy jako czterolatek siedząc na kanapie słuchałem jak moja sąsiadka pani Sabina grała Mozarta i Chopina – bardzo polubiłem tę muzykę zza sciany. Później w Liceum był zespół blues-rockowy, w którym graliśmy muzykę wspaniałych lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Następnie mocno zainteresowałem się klasyką i operą więc stąd wynikły studia w warszawskiej Wyższej Szkole Muzycznej.



Adam Dobrzyński: Po ukończeniu studiów został Pan solistą Teatru Wielkiego w Warszawie a od 1980 roku solistą Warszawskiej Opery Kameralnej, w której debiutował rolą Almavivy w „Cyruliku sewilskim”. Jak wspomina Pan swoje początki ?


Andrzej Jaworski: Moje początki w Operze Kameralnej były bardzo intensywne, wiele się działo. Pamiętam, że chodziłem z sześcioma wyciągami czyli uczyłem się sześciu oper i dobrze bo wokalista w wieku 30-tu lat powinien intensywnie i mądrze poszerzać swój repertuar. Debiutowałem w Cyruliku Paisiella w Teatrze Królewskim w Wersalu czyli pierwsze spektakle w Operze Kameralnej śpiewałem…we Francji.


Adam Dobrzyński: Jako młodzian występować na najlepszych deskach koncertowych w kraju, nobilitowało, było spełnieniem marzeń, może deprymowało?

Andrzej Jaworski: Oczywiście, że nobilitowało i było spełnieniem marzeń z czasem z coraz większą odpowiedzialnością za artystyczny poziom.

 

Adam Dobrzyński: Trema w życiu śpiewaka operowego. Jaką zajmuje rolę


Andrzej Jaworski: Odpowiednia trema jest potrzebna. Przed spektaklem czy koncertem mobilizuje do skupienia a w czasie spektaklu musi zniknąć.


Adam Dobrzyński: Były sytuacje, że z powodu niedyspozycji wokalnej ktoś inny musiał Pana zastępować ?



Andrzej Jaworski: Przez kilkanaście lat w ramach Festiwalu Mozartowskiego w Warszawie śpiewałem wiele oper Mozarta w pojedynczej obsadzie czyli nie było dublerów, gdyby któryś głównych wykonawców był niedysponowany, spektakl po prostu zostałby odwołany, strata artystyczna dla publiczności i finansowa dla śpiewaków i orkiestry. Nie mogłem pozwolić sobie na taki scenariusz, trzeba było się pilnować.


Adam Dobrzyński: Czy każda rola była Pańską wymarzoną, czy były też takie, do których przekonywał się Pan podczas kolejnych występów?


Andrzej Jaworski: Ooo, nie każda była wymarzona, wpływa na to wiele czynników, a najważniejszy to tessitura danej roli czyli skala głosu. Oczywiście oprócz tego ważna jest, że tak określę „zawartość emocjonalna” roli.



Adam Dobrzyński: Jak wygląda dzień Tenora… gdy jest w środku sezonu. Co musi przestrzegać, jak żyć by utrzymać swój głos w najwyższej formie.


Andrzej Jaworski: Dzień tenora? – każdy ma swoje rytuały. Najważniejsze, aby profesjonalnie podejść do wykonania muzyki, jedni nie piją napojów prosto z lodówki czy nawet mało mówią. Kiedyś miałem śpiewać w „Cyruliku sewilskim” właśnie w Sewilli, niestety dopadła mnie jakaś infekcja ale pomyślałem – o nieee- nie zaśpiewać Cyrulika sewilskiego w Sewilli ?

Prawie nie mówiłem a spektakl zaśpiewałem z powodzeniem. Gdy to opowiadam u laryngologa to lekarz jest mocno zdziwiony „jak to Pan nie mówił a Pan śpiewał” – przecież śpiew jest przedłużeniem mowy – ot technika wokalna! Oczywiście wykonanie bardzo „wysokiej”partii nie byłoby możliwe.

Pavarotti podobno przyzwyczaił gardło do zimnych napojów ale często jest pewne ryzyko. Placido Domingo z kolei mawiał „nie biorę zbyt długich urlopów bo mi głos rdzewieje” a więc potrzebny jest systematyczny trening wokalny.




Adam Dobrzyński: Która z ról przyniosła Panu najwięcej satysfakcji


Andrzej Jaworski: To przede wszystkim role mozartowskie, rola w operze „Apollo i Hiacynt”, którą śpiewałem na polskiej prapremierze i przez wiele lat w ramach Festiwali Mozartowskich, gdzie po raz pierwszy w historii Opery wystawiono wszystkie dzieła sceniczne W.A. Mozarta. Drugą fascynującą rolą był Don Ottavio w operze „Don Giovanni” – wspaniała dramma giocoso czyli dramat i komedia razem.



Adam Dobrzyński: W szerokim Pańskim repertuarze miejsce szczególne zajmują dzieła W. A. Mozarta. Dlaczego ?



Andrzej Jaworski: Tak jak wspomniałem to dzieła Mozarta królowały w Operze Kameralnej. Na festiwalach śpiewałem aż jedną trzecią wiodących partii mozartowskich a w operze „Czarodziejski flet”, która zjeździła pół świata, jak ktoś obliczył wystąpiłem około 400 razy.


Adam Dobrzyński: Występował Pan po wielokroć na deskach światowych scen Oper i Teatrów. Najważniejsze z nich w Pańskim dorobku to ?


Andrzej Jaworski: Theater an der Wien – czyli udział w prezentacji oper Mozarta w Wiedniu, spektakle opery „Apollo i Hiacynt” w Hiszpanii i Holandii oraz „Don Giovanni” tournee po Francji. Ważny był też udział w wykonaniu opery Haydna „Aptekarz” we włoskim Merano pod patronatem mediolańskiej La Scali. Wystąpiłem też w kilku realizacjach „Wesela Figara” m.in. w Japonii.



Adam Dobrzyński: „Canto y Guitarra- pieśni i serenady” to płyta, która niejako wieńczy Pańskie dokonania. Ukazała się w ubiegłym roku. Co na nią się składa.



Andrzej Jaworski: Płyta „Canto y Guitarra” zawiera pieśni, arie i serenady na tenor z akompaniamentem gitary klasycznej i mandoliny. Przyznam, iż moje ulubione brzmienia to dzwięki gitar klasycznych i akustycznych (T.Emmanuel !!!) więc stąd to nagranie, które obejmuje muzykę od renesansu do McCartney’a. Jest klasyka czyli Mozart, serenady z oper „Cyrulik Sewilski”, premiery pieśni Chopina i Moniuszki z akompaniamentem gitary słynne Aranjuez tym razem w wersji wokalnej, medley pieśni neapolitańskich oraz na deser popularne pieśni i piosenki takie jak: „Besame mucho”, „Maria Elena” czy „Yesterday” a na zakończenie tango „Chitarra romana”, którego finałowa fraza brzmi:

o chitarra romana accompagnami tu”. Jest to pierwsza taka płyta w polskiej fonografii.



Adam Dobrzyński: W szerokim repertuarze pochylił się Pan na niej również nad muzyką … nazwijmy to- rozrywkową. Dlaczego ?



Andrzej Jaworski: Pomimo, że mam „klasyczne” wykształcenie muzyczne, to zajmowałem się również innymi gatunkami muzyki, gdyż uważam, że jest dużo znakomitej muzyki rozrywkowej i rocka. Jest wspaniały Bach i Mozart są też znakomite zespoły rockowe jak Deep Purple czy Led Zeppelin – absolutnie tu nie chodzi o porównania. Kiedyś ktoś zauważył „co to za facet, który rozmawiał z Pavarottim i był na koncercie Deep Purple”…a jednak możliwe.

Adam Dobrzyński: Wiem, że prywatnie jest Pan kolekcjonerem płyt. Nie stroni też od chodzenia na koncerty. Pańscy faworyci to?


Andrzej Jaworski: Jeżeli chodzi o płyty, których jest cała ściana to klasyki jest 60% (w tym jedna z największych w Polsce kolekcji płyt na głos i gitarę) a rozrywki 40% . Koncerty, na które lubię chodzić, to z klasycznych koncertów największym przeżyciem był dla mnie oczywiście recital Luciano Pavarottiego w 1995 roku w Sali Kongresowej, po którym rozmawiałem z Mistrzem, a z koncertów nazwijmy to rozrywkowych niezapomniany koncert Paula McCartney’a w 2013 roku na Stadionie Narodowym. Siedziałem blisko więc nie było problemów z akustyką



Adam Dobrzyński: A jakie ma Pan marzenie, kogo chciałby Pan oklaskiwać na żywo ?



Andrzej Jaworski: Chciałbym być na recitalu znakomitego tenora niemieckiego Jonasa Kaufmanna i może wybiorę się na koncert zespołu Deep Purple w katowickim Spodku jesienią tego roku.


Adam Dobrzyński: Czego Panu życzę dziękując za rozmowę



Andrzej Jaworski: Dziękuje również, życzmy sobie wielu nowych i ciekawych inspiracji muzycznych oraz miłego słuchania „Canto y Guitarra”.


Pan Andrzej Jaworski odwiedził studio Polskiego Radia Dzieciom i gościł w mojej audycji "Co nam w duszy gra"


Komentarze

Nowsza Starsza