Odszedł niezapomniany głos, odeszła artystka kompletna jaką była Marianne Faithfull.

 

 

Wczoraj kilka minut po tym jak BBC podało tę smutną informację, zegnałem ją na antenie Polski.FM, prowadząc audycję „Dookoła południa”. To było pierwsze moje wejście po wiadomościach po 20;00 w Polsce, w Chicago po 1 pm. Dzisiaj pora na wspomnienie wielkiej postaci jaką była, a której biografię śledziłem bardzo uważnie – od „The Seven Deadly Sins” opery autorstwa Kurta Weilla. Wczoraj jednak zagrałem jej cudny „As Tears Go By”, od którego wszystko tak naprawdę się zaczęło. O historii tej pięknej piosenki i o samej Marianne, poniżej.

 

  Marianne Evelyn Gabriel Faithfull, wybitna postać brytyjskiego świata muzyki i filmu umarła. Informację o jej odejściu przekazał 30 stycznia rzecznik prasowy w rozmowie z BBC. Miała 78 lat. Jej życie było równie barwne, jak jej kariera – od arystokratycznych korzeni, przez burzliwe lata 60., aż po triumfalny powrót na scenę muzyczną.

 

Była angielską piosenkarką i aktorką. Popularność zyskała w latach 60. dzięki wydaniu singla „As Tears Go By”, który znajdował się na liście pięciu najpopularniejszych brytyjskich przebojów i stała się jedną z czołowych artystek podczas brytyjskiej inwazji na Stany Zjednoczone.

 

Urodzona w Hampstead w Londynie Faithfull rozpoczęła karierę w 1964 roku po wzięciu udziału w imprezie dla The Rolling Stones, gdzie odkrył ją Andrew Loog Oldham. Jej debiutancki album studyjny „Marianne Faithfull” (1965, wydany równolegle z albumem studyjnym „Come My Way”) odniósł ogromny sukces, po czym ukazało się kilka płyt w wytwórni Decca Records.

W latach 1966–1970 miała bardzo nagłośniony związek z Mickiem Jaggerem. Jej popularność wzmocniły role filmowe, takie jak w „Nigdy nie zapomnę, jak się nazywa” (1967), „Dziewczyna na motocyklu” (1968) i „Hamlet” (1969). Jednak jej popularność została przyćmiona problemami osobistymi w latach 70. W tym czasie popadła w anoreksję, była bezdomna i uzależniona od heroiny.

 

 „As Tears Go By” to piosenka napisana przez Micka Jaggera, Keitha Richardsa i menadżera The Rolling Stones, Andrew Looga Oldhama. Marianne Faithfull nagrała i wydała go jako singiel w Wielkiej Brytanii w 1964 roku. Jej piosenka zajęła dziewiąte miejsce na brytyjskich i irlandzkich listach przebojów singli. Później The Rolling Stones nagrali własną wersję, która znalazła się na amerykańskiej płycie „Georgia's Children (And Each's)”. London Records wydało go jako singiel, który osiągnął szóste miejsce na liście przebojów Billboard Hot 100 singli.

 „As Tears Go By” to jedna z wczesnych kompozycji Jaggera i Richardsa; wcześniej The Rolling Stones wykonywali głównie amerykańskie utwory bluesowe i R&B. Według jednej relacji menadżer Rolling Stones, Andrew Loog Oldham, zamknął Jaggera i Richardsa w kuchni, aby zmusić ich do wspólnego napisania piosenki, sugerując nawet, jakiego rodzaju piosenki chce:

„Chcę piosenkę otoczoną ceglanymi ścianami, wysokimi oknami i żadnego seksu”. Rezultatem był początkowo nazwany song „As Time Goes By”, tytuł piosenki, którą Dooley Wilson śpiewa w filmie Casablanca. To Oldham zastąpił „Czas” „Łzami”.

 

 Faithfull była znana ze swojego charakterystycznego głosu; jej melodyjny i wysoko zarejestrowany wokal dominował w jej karierze w latach 60., ale został on zmieniony przez ciężkie zapalenie krtani w połączeniu z ciągłym nadużywaniem narkotyków w latach 70., co spowodowało, że jej głos był trwale chrapliwy, łamliwy i niższy. To nowe brzmienie było chwalone przez niektórych krytyków jako „nasączone whisky” i postrzegane jako pomocne w uchwyceniu surowych emocji wyrażanych w muzyce Faithfull.

 

Po długiej nieobecności Faithfull powróciła na muzyczny rynek wydając w 1979 roku swój pozytywnie przyjęty przez krytyków siódmy album studyjny „Broken English”. Album odniósł komercyjny sukces i oznaczał odrodzenie jej kariery muzycznej. „Broken English” przyniosło Faithfull nominację do nagrody Grammy w kategorii „Najlepszy kobiecy rockowy występ wokalny” i często jest uważane za jej „ostateczne najważniejsze nagranie”. Następnie wydała serię albumów studyjnych, w tym „Dangerous Acquaintances” (1981), „A Child's Adventure” (1983) i „Strange Weather” (1987). Faithfull napisała o swoim życiu trzy książki: „Faithfull: An Autobiography” (1994), „Memories, Dreams & Reflections” (2007) i „Marianne Faithfull: A Life on Record” (2014).

 

 Ostatnia płyta długogrająca ukazała się w 2021 roku z tytułem „She Walks In Beauty”. To był jej dwudziesty pierwszy LP.

 

 

Marianne Faithfull, wspomnienie wielkiej artystki

Urodziła się 29 grudnia 1946 roku w Hampstead, w północnym Londynie, jako córka Evy von Sacher-Masoch i Roberta Glynna Faithfull. Matka pochodziła z rodziny spokrewnionej z Habsburgami, była tancerką w teatrze Maxa Reincharda. Ojciec był językoznawcą oraz agentem brytyjskiego wywiadu. Przez pewien czas cała rodzina mieszkała w komunie, ale kiedy Marianne miała kilkanaście lat, jej rodzice rozwiedli się i dziewczynkę posłano do katolickiej szkoły przyklasztornej w Reading, gdzie po rozwodzie przeprowadziła się z matka i babką. Uczęszczała również na zajęcia w teatrze amatorskim.

"Chciałam palić gauloisy, pić czarną kawę, z niemoralnymi kobietami i tragicznymi młodzieńcami rozmawiać o absurdzie życia i nowościach w makijażu" - wspominała po latach.

W Reading zaczęła występować w klubach muzycznych, śpiewała piosenki folkowe i piosenki Joan Baez, The Animals. W 1964 roku poznała swego późniejszego męża Johna Dunbara. To on zabrał ją na imprezę, gdzie poznała managera Rolling Stonesów - Andrew Loog Oldhama, który, zachwyciwszy się piękną blondynka, postanowił uczynić ją gwiazdą. Karierę muzyczną rozpoczęła od przeboju napisanego przez Micka Jaggera i Keitha Richardsa "As the tears go by". Śpiewała ją czysto i niewinne, tak samo jak inne ówczesne przeboje, m.in. singiel "Come and Stay With Me", który w 1965 roku dotarł na 4. miejsce listy przebojów. W 1965 r. ukazała się jej pierwsza płyta "Come my way". W latach 60. repertuar Faithfull obejmował m.in. takie przeboje jak "This little bird", "Summer night", a także piosenki folkowe i covery. Wkrótce stanie się symbolem swych czasów.

Małżeństwo z Johnem Dunbarem, pierwszym mężem trwało krótko, Marianne, po urodzeniu swojego jedynego dziecka, Nicholasa, związała się na kilka lat z Mickiem Jaggerem, przestała nagrywać. "Wyprowadziłam się od męża i zostałam dziewczyną Stonesów. Przespałam się z trzema i wybrałam Micka Jaggera. Był najlepszy" - wspominała po latach dziennikarzowi "New Musical Express". Zaczęła też brać narkotyki. Podczas wyjazdu do Australii, gdzie z Jaggerem miała wziąć udział w filmie "Ned Kelly", zapadła w kilkudniową śpiączkę wskutek przedawkowania środków uspokajających. W 1967 roku ukazuje się jej płyta "Love in the mist". Kolejny album ukaże się dopiero po 10 latach i będzie się nazywać "Dreaming My Dreams".

W lata 70. wkroczyła jako kobieta samotna, a narkotyki doprowadziły ją na dno - mieszkała w zrujnowanych domach w Soho z bezdomnymi, przyjaciele odwrócili się od niej. W autobiografii wspomina po latach na przykład taki wieczór:

 
"Przyniosłam cały zapas heroiny. Niesamowicie mocnej, silnie stężonej. Podgrzałam ją na łyżeczce i wstrzyknęłam. Poczułam, że tym razem naprawdę przeholowałam. Trafiło mnie prosto w serce. Jak tylko zrozumiałam, że umieram, zapragnęłam żyć - odezwał się pewnie mój instynkt samozachowawczy. Pomyślałam: 'Cholera, przesadziłam. Lepiej wezmę trochę koksu!'. Spróbowałam wstać i przejść przez pokój, ale nie udało mi się. Upadłam i złamałam sobie szczękę. Moje serce przestało bić. To był Ten Wielki Moment. W niczym nieporównywalny do historii z tabletkami, chociaż wtedy zapadłam w śpiączkę, to jednak mój organizm funkcjonował. A tym razem byłam, no tak, martwa".

Po dwóch latach znajomy producent odnalazł ją w squatach londyńskiego Soho i siłą zabrał na odwyk.

Nie wspominała tego czasu z goryczą, podkreślała, że nawet na ulicy spotkała życzliwych ludzi i prawdziwych przyjaciół. Świat show-biznesu okazał się wyrachowany i obłudny, na ulicy wszystko zdawało się proste. Ale i w świecie muzyki znalazło się parę osób, które o niej pamiętały i pomogły wrócić do śpiewania. Jej powrót na scenę okazał się możliwy dopiero pod koniec lat 70. W 1977 roku nagrała album "Dreaming My Dreams" wspólnie z The Grease Band. Płyta doczekała się dobrego przyjęcia, ale na prawdziwy powrót na szczyt Faithfull musiała poczekać jeszcze dwa lata.

"Myślałam, że umrę, a to ostatnia szansa, by nagrać płytę. Chciałam pokazać tym dupkom, kim jestem" – powiedziała o nagraniu przełomowej w jej karierze płyty "Broken English" z 1979 roku.

 


To był jej wielki powrót. Odcięła się od wizerunku "kociaka lat 60.". Teraz nosiła punkowe ciuchy, prowokowała, jej głos stał się niski, po anielskiej urodzie nie zostało śladu. Album okazał się jednak wielkim sukcesem i punktem zwrotnym w karierze Faithfull. Dowiódł, że jest artystyczną osobowością, inną niż ta, którą chciał dotąd widzieć świat. Piosenki na "Broken English" były mocne, bezkompromisowe, do bólu szczere. Dzięki nim stworzyła na scenie nową Marianne Faithfull, która powiedziała wtedy:

 "Czterdziestka to dopiero wiek by zacząć śpiewać. Siedemnastolatki nie mają o czym".

Nie od razu jej życie wróciło do normy - przyszły zatrzymania przez policję, procesy o posiadanie narkotyków, anoreksja, powtarzające się depresje, toksyczne związki jak ten z Oliverem Muskerem.

"Kochałam go, ale czułam przed nim strach. Muszę przyznać, że go prowokowałam; wiem, że potrafię doprowadzać ludzi do białej gorączki. W mojej miłości było coś masochistycznego, z kolei w jego uczuciu odrobina sadyzmu".

Inny romans - z Howardem Tose - zakończył się jego samobójczą śmiercią. Chory psychicznie i uzależniony od narkotyków mężczyzna wyskoczył z okna mieszkania na czternastym piętrze, które wspólnie dzielili.

Marianne Faithfull grywała też w filmach. Podobno to ona jako pierwsza w dziejach kina wypowiedziała na ekranie słowo "fuck" grając u boku Orsona Wellesa w "I'll Never Forget What's'isname". Występowała też w teatrze, zagrała m.in. Irinę w "Trzech siostrach" Czechowa, Julię w "Romeo i Julii" Shakespeare'a. Nie dostała jednak roli Desdemony w "Otellu", bo od początku wyglądała na topielicę. "Na próbę przyszłam naćpana i runęłam na podłogę. Do sceny śmierci byłoby to odpowiednie, ale przynajmniej w pierwszej części tej sztuki potrzebowali kogoś bardziej przytomnego". Już po pięćdziesiątce zagrała z powodzeniem w takich filmach, jak "Intymność" Patrice’a Chéreau (2001) i "Maria Antonina" Sofii Coppoli (2006). Jednym z największych jej sukcesów aktorskich okazała się jednak rola główna w docenionej na Berlinale 2007 "Irinie Palm" w reżyserii Sama Garbarskiego. Faithfull gra w nim starzejącą się gospodynię domową z angielskich przedmieść, która pragnąc zdobyć pieniądze na operację wnuka, w desperacji trafia do agencji towarzyskiej.

Współpracowała z najróżniejszymi artystami, m.in. Nickiem Cave’em, Angelo Badalamentim, Jarvisem Cockerem, Tomem Waitsem, Rogerem Watersem. Najbardziej zaskakująca okazała się jednak być może jej kooperacja z grupą Metallica. Występując w teledysku do piosenki "Memory Remains" miała trupio blady makijaż, jarmarczny kapelusz na głowie i grała na starej, tandetnej katarynce. Trudno było się zorientować, czy jest kobietą czy mężczyzną. Ale najważniejsze było to, jak śpiewała.

"Jej pijany i zniszczony głos genialnie pasował do melancholijnego utworu upadłej gwiazdy" – powiedział Lars Ulrich, perkusista Metalliki.

Udział Marianne Faithfull sprawił, że teledysk miał osobliwy mrok i przerażał. Wypowiadane w finale przez Faithfull słowa "Say yes – at least say hello", były inwencją samej artystki i okazały się strzałem w dziesiątkę. Powodowały, że słuchacza przechodziły ciarki.

Kolejne płyty Faithfull nie powtórzyły sukcesu "Broken English" - w 1981 roku ukazała się "Dangerous Acquaintances" a dwa lata później "A child'a adventure" . Po nagraniu tej ostatniej Marianne Faithfull wyprowadziła się z Anglii - najpierw do Stanów Zjednoczonych, gdzie w Bostonie poddała się długotrwałej kuracji odwykowej, a następnie do Irlandii, gdzie mieszkała wiele lat. W 1987 ukazała się "Strange weather" - płyta z coverami piosenek min. Toma Waitsa, Nico, Boba Dylana. Kolejne jej płyty to m.in. "A secret life" (1995), "20th century blues" (1996).

 


Nagrany w 2018 roku album "Negative Capability" miał być gorzką medytacją nad starzeniem się, samotnością, umieraniem. Marianne wspominała w nim swoją przyjaciółkę i wieloletnią partnerkę Keitha Richardsa Anitę Pallenberg, która odeszła w 2017 roku. Album zawierał współczesne nagranie piosenki "As the Tears Go By" i jest po trosze nostalgiczną podróżą w czasie. Ale Marianne Fathfull już dawno wtedy odcięła się od czasów, kiedy była jedną z ikonicznych postaci świata artystycznej bohemy lat 60. Zdjęcie, na którym śpiewa z Jaggerem, trzymając go za rękę powiesiła w toalecie. "To najlepsze dla niego miejsce" – żartowała.

Po przebyciu Covid-19 miała problemy z płucami, pamięcią i głosem. Spędziła trzy tygodnie w szpitalu, choroba wyrządziła straszliwe spustoszenia w jej organizmie. Nawet lekarze byli przekonani, że tym razem nie zdoła pokonać choroby, choć przeżyła już uzależnienie od heroiny, próby samobójcze, życie w bezdomności, raka piersi i żółtaczkę typu C. Jak mówi, moment zakażenia koronawirusem zupełnie zatarł się w jej pamięci. "Wiem tylko, że znalazłam się w bardzo ciemnym miejscu – prawdopodobnie była to śmierć" – opowiadała w wywiadzie dla "Guardiana".

A jednak wydała jeszcze jedną płytę, 21. solowy album "She Walks in Beauty". Marianne, która przez chorobę częściowo utraciła pamięć i głos, nie była już w stanie śpiewać, ale zachowała swoją niepowtarzalną artystyczną osobowość. "Nie wierzyłam, że uda się nam to zrobić" – mówiła w wywiadzie udzielonym wspólnie z multiinstrumentalistę i kompozytorem Warrenem Ellisem. Skoro nie mogła już zaśpiewać, na tamtej płycie Marianne melorecytowała wiersze swoich ukochanych poetów XIX-wiecznych. Jak wspominała:

 "Niewiele osób o tym wie, ale miałam w szkole wspaniałą nauczycielkę angielskiego – panią Simpson. Wprowadziła mnie w świat poezji Shelleya, Wordswortha, Byrona i Keatsa. Miałam wkrótce pójść na uniwersytet i wierzyłam, że te wiersze opowiadają o mnie".

Na ostatniej płycie Faithfull recytuje piękną, nienaganną angielszczyzną, ale w jej zniszczonym, zmęczonym głosie słychać silne, chwilami nieobliczalne emocje. 

"Teraz, kiedy czytam te wiersze, widzę wieczność. Są jak rzeka albo góra. Są piękne i kojące. Zrozumiałam – że wcale nie są o mnie" – opowiadała dziennikarzowi "Guardiana".

Jak podaje BBC, artystka odeszła w czwartek 30 stycznia 2025 roku w Londynie, w otoczeniu rodziny.

 

Komentarze

Nowsza Starsza