Tytułowa "Brzydka siostra" uwodzi. Recenzja filmu.

 Czas biegnie niebywale szybko. Można z tym walczyć, stanąć w opozycji – nic to nie da, lepiej  zaakceptować i zwyczajnie się pogodzić. I nie dać się zatracić. A jednak od obejrzenia filmu „Brzydka siostra” w reżyserii Emilie Blichfeldt mija dzisiaj równo tydzień. Tydzień gdy po nocnym seansie od razu powiedziałem na głos wychodząc z kinowej sali - muszę o tym napisać ! Zatem niniejszym to czynię.

Horror i komedia w jednym. To jakiś żart? Uwierzy w to ten kto przekona się na własnej skórze. A w zasadzie na własne oczy. A w przypadku tego filmu, koniecznie warto !!!

Któż nie zna bajki o „Kopciuszku”. A kto z Was zna oryginalną wersję braci Grimm ? Nie Disneyowskiego słodziaka, rzewną opowieść z happy endem ? W filmie nawet happy end jawi się groteskowym zestawieniem głównych bohaterów, ucieczką z domu wariatów donikąd, serio.

Ten film jest żywą alegorią ludzkiej głupoty, bezsensownym dążeniem do wyidealizowanego piękna, absolutu czy też zaspokojenia swoich urojonych pragnień.

"Brzydka siostra" przedstawia historię Elwiry, która żyje w cieniu swojej pięknej przyrodniej siostry Agnes. Bohaterka marzy o tym, by zdobyć serce przystojnego księcia na nadchodzącym balu królewskim. Wraz z pomocą matki postanawia zrobić wszystko, by osiągnąć swój cel.

Postawienie przez reżyserkę Blichfeldt w centrum historii przyrodniej siostry tytułowej bohaterki, okazało się wyjątkowo udanym zabiegiem narracyjnym, bo dzięki temu film, który jest połączeniem body horroru z baśniową estetyką, tylko mocniej skłania podczas seansu do refleksji nad tym, jak postrzegamy piękno.

A może powinienem napisać - tyranię piękna.

W tym aspekcie "Brzydka siostra" w pewnym sensie odnosi się do znakomitej "Substancji".

Oba te filmy są niejako feministycznym horrorem, które w krzywym zwierciadle ukazują, czym kończy się pogoń za obowiązującymi wzorcami urody. Bo poświęcenie, na jakie godzi się Elwira, by wyglądać lepiej, jest dla niej i  w założeniu nas czyli widzów, bolesnym doświadczeniem.

 Weźmy na to scenę z uderzeniem narzędzia oraz dźwiękiem, jaki się po chwili wydobywa - to jeden z wielu momentów w filmie, o których długo będziecie pamiętać. Albo na przykład decyzja Elwiry o zażyciu środka odchudzającego- cudownego leku, który spowoduje, że ochota na jedzenie nie minie a schudniesz w oczach. Baaa, i to jak schudniesz !!! Dźwięki te czy bardziej odgłosy (nic więcej nie napiszę) wciąż brzmią mi w uszach, oj tak.   

Parokrotnie oglądamy gnijące ciało ojca Agnes, który umiera na samym początku. To jak czytanie „Agaj Hana” Zygmunta Krasińskiego, w której to lekturze zakochałem się bez reszty- serio- studiując Polonistykę. Turpizm w żywej postaci, piękny, dosadny, konkretny. Można zakochać się w brzydocie, rozkładającym się ludzkim ciele, kolorach i wyobrazić sobie ten roztaczający się smród? Można, oj można – a ta scena gdy Agnes opiera głowę przy truchle ojca- leżącego na stole… poezja turpistycznych uniesień. Pisałem na ten temat licencjat- wiem coś o tym.

Dodam jeszcze bardzo ważne informacje, które krzepią i cieszą zarazem. Że tak dobre kino jest z naszym konkretnym, polskim udziałem. Otóż koproducentem dzieła jest Mariusz Włodarski z Lava Films, a wśród twórców znaleźli się: Klaudia Klimka-Bartczak (scenograf), Luiza Skrzek (kierownictwo produkcji), Marzena Wojciechowska (kostiumy), a w drugoplanowych rolach polskie gwiazdy Katarzyna Herman oraz Agnieszka Żulewska. Na deser dodam jeszcze, że wszystkie zdjęcia do filmu powstały na terytorium Polski. Mowa m.in. o terenie na Zamku w Gołuchowie, Akademii Muzycznej w Łodzi czy Klasztorze Cystersów w Lubiążu. Są sceny gdy nawet usłyszycie język polski w filmie !!!

„Brzydka siostra” to film w duchu naszych czasów, w historycznym ujęciu dotyka aktualnych kwestii dzięki którym staje się dziełem ponadczasowym.

Koniecznie obejrzyjcie. I na pewno nie z popcornem w rękach i świeżo po obiedzie. 

Komentarze

Nowsza Starsza