To co dziś wydarzyło się za Oceanem szokuje, odbiera wiarę w człowieczeństwo, podcina skrzydła, które wciąż łopotały na wietrze fałszu, intryg, politycznych sporów oraz błędnego przeświadczenia... dobro nad złem zwycięży.
Chory umysłowo nieczłowiek, kreatura nonsensu i piewca cudzego NieBoga - gdyby bowiem istniał, nigdy by na to nie pozwolił, strzelał do niewinnych ludzi, po raz kolejny wykorzystując radość ze wspólnoty, współprzebywania i wspólnej zabawy na muzycznym show. Były koncerty Eagles Of Death Metal, Ariany Grande, przyszła kolej na chyba najbardziej neutralną muzykę - pochwalającą życie, miłość, rodzinę, dobrą zabawę i świadome postrzegania świata - festiwal Muzyki Country w Las Vegas- podczas Route 91 Harvest Festival. A wszystko wydarzyło się w trakcie koncertu jednej z największych gwiazd młodego pokolenia rodem z Nashville, Jasona Aldeana.
55 zabitych, 515 rannych - to bilans na ten moment - czegoś takiego nie odnotowano nigdy przedtem. I oby potem...
Kolejna druzgocąca wiadomość właśnie przed chwilą do mnie dotarła, ze strony internetowego wydania tygodnika Billboard. W wieku 66 lat zmarł jeden z moich najukochańszych artystów, Tom Petty!!!
Jeszcze w ubiegłym tygodniu wspólnie z Heartbreakers celebrował na trasie koncertowej 40 lecie istnienia formacji. Jak podaje tygodnik, wczoraj wieczorem Petty doznał rozległego zawału serca... będąc w swoim domu.
Legendarnego rockmana do szpitala w Santa Monica zabrała karetka pogotowia. Na miejscu lekarze stwierdzili brak aktywności mózgu artysty, a dziś muzyka odłączono od aparatury podtrzymującej życie. Informację o śmierci muzyka potwierdziły m.in. CBS News i Reuters.
Tom Petty and The Heartbreakers wydali swój debiutancki album w 1976 roku. Od tamtej pory sprzedali ponad 60 milionów płyt. W międzyczasie Petty był 18 razy nominowany a dwukrotnie otrzymał nagrodę Grammy. Został ponadto uhonorowany wprowadzeniem do Rock’N’Roll Hall of Fame oraz nagrodami Billboard’s Century i MTV Video Vanguard.
- Jeśli poświęca się całe swoje życie czemuś, co bardzo się kocha, to jest to naprawdę wspaniała sprawa - wyznał Tom Petty serwisowi Parade.com. - To właśnie próbuje przekazać swoim dzieciom. Rób to, co kochasz, będziesz wtedy szczęśliwą osobą. Choć słowa te brzmią banalnie, Tom od początku nie miał wątpliwości, co do własnej przyszłości. Decyzję o tym, że chce zostać muzykiem podjął już na początku 1964 roku, mając zaledwie trzynaście lat. Wraz z całą Ameryką zasiadł wtedy przed telewizorem i obejrzał występ The Beatles w The Ed Sullivan Show. Jednak to nie liverpoolczycy odpowiedzialni byli za wprowadzenie go w świat dźwięków. Wszystko zaczęło się latem 1961 roku. Wujek Toma, pracował wówczas na planie filmu "Follow That Dream" z Elvisem Presleyem w roli głównej i umożliwił chłopakowi podejrzenia króla rock and rolla w pracy. - Byłem wtedy bardzo młody i wrażliwy - wspominał Tom w rozmowie z magazynem "Esquire". - To było dla mnie niemalże transcendentalne przeżycie, wręcz nie mogłem w to uwierzyć, że stał przede mną. Od Elvisa i Beatlesów się zaczęło, następnie przyszedł czas na kolejnych idoli m.in. Boba Dylana czy The Byrds. Szybko też zapragnął nauczyć się gry na jakimś instrumencie - na pierwszy ogień poszła gitara. Wśród wczesnych nauczycieli przyszłego artysty, znalazł się Don Felder, który niewiele później zasilił skład The Eagles.
Prawdziwym przełomem w karierze okazał się trzeci album, który nie tylko zebrał doskonałe recenzje w prasie (po latach magazyn "Rolling Stone" umieścił go na 313. miejscu listy najlepszych albumów wszech czasów), ale także okazał się ogromnym sukcesem komercyjnym. Dzieło dotarło do 2. pozycji zestawienia "Billboardu", na której spędziło siedem tygodni - w drodze na szczyt przeszkodziła Tomowi grupa Pink Floyd z przełomowym "The Wall". Na albumie znalazł się też pierwszy wielki przebój grupy, "Don't Do Me Like That". Nie wszystko wyglądało jednak różowo, bo podczas prac nad czwartym longplayem "Hard Promises", pojawiły się problemy z wytwórnią (ówczesnym wydawcą kapeli był Backstreet). Label chciał sprzedawać nowe dzieło formacji za 9,98 dolara, co było dosyć wysoką ceną jak na tamte czasy (standardowa ceny była o dolara niższa). Petty sprzeciwiał się takiemu posunięciu, o czym nie zapomniał poinformować fanów. Zagroził nawet wstrzymaniem wydania płyty, a także, że specjalnie zmieni jej tytuł na "Eight Ninety-Eight". Ostatecznie, firma zgodziła się na niższą cenę, przez co Tom przez długi czas był ulubieńcem kolekcjonerów płyt. Nic dziwnego też, że album (pojawił się w 1981 roku) okazał się wielkim sukcesem komercyjnym i pokrył się w USA platyną.
W latach 80. kapela z powodzeniem kontynuowała działalność i wydała kolejne ciepło przyjęte longplaye: "Long After Dark" (1982), "Southern Accents" (1985) "Let Me Up (I've Had Enough)" (1987). W lipcu 1985 roku pojawiła się w Filadelfii na John F. Kennedy Stadium w ramach legendarnych już dziś koncertów Live Aid.
W 1988 roku Tom wszedł w skład supergrupy Traveling Wilburys, którą obok niego tworzyli jeszcze George Harrison, Jeff Lynne, Roy Orbison i Bob Dylan. W maju tego roku muzycy zamknęli się w studiu, gdzie zarejestrowali materiał na debiutancki album, który ukazał się kilka miesięcy później pod tytułem "Traveling Wilburys Vol. 1". Krążek został bardzo ciepło przyjęty, przyniósł zespołowi także statuetkę Grammy. Niestety, w grudniu 1988 roku na zawał serca zmarł Orbison, w przededniu kręcenia teledysku do utworu "End of the Line". Po jego odejściu formacja zrealizowała jeszcze jeden longplay, celowo zatytułowany "Traveling Wilburys Vol. 3". W trakcie krótkiego żywota bandu, artystom nie udało się nigdy wyruszyć w trasę koncertową. - Myślę, że mogłoby to wypalić, gdybyśmy chcieli - wspominał Tom po latach. - Wiele razy o tym rozmawialiśmy, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas myślał o tym na poważnie. Pomiędzy ukazaniem się albumów Traveling Wilburys, Petty zrealizował także pierwszy autorski krążek "Full Moon Fever", który okazał się jego największym przebojem w karierze - tylko w Stanach wykupiono pięć milionów egzemplarzy. Producentem płyty był kolega z Travelling Wilburys, Jeff Lynne.
W 1991 roku Tom Petty and the Heartbreakers powrócili z ósmym studyjnym krążkiem, "Into the Great Wide Open". Moim ukochanym w dyskografii artysty. Płyta przyniosła dwa duże przeboje w postaci utwory tytułowego oraz "Learning To Fly". Co ciekawe, w teledysku do "Into the Great Wide Open" wystąpił wschodzący wówczas gwiazdor kina, Johnny Depp. Nie był to jedyny raz, kiedy w klipie kapeli skorzystano z talentu hollywoodzkiej gwiazdy. W obrazku do utworu "Mary Jane's Last Dance" (promował wydaną w 1993 roku składankę "Greatest Hits") zagrała Kim Basinger.
W 1994 roku Petty zadebiutował pod skrzydłami wytwórni Warner Bros. drugim solowym krążkiem, "Wildflowers", którego współproducentem został Rick Rubin. Dwa lata później wraz z zespołem nagrał ścieżkę dźwiękową do filmu "She's the One" z Jennifer Aniston i Cameron Diaz w rolach głównych. Świat kina na tyle mu się spodobał, że w 1997 roku zagrał w obrazie Kevina Costnera "Wysłannik przyszłości" (nie był to jednak pierwszy raz, kiedy pojawił się na ekranie, już w 1978 roku dostał małą rolę w filmie "FM").
Warto odnotować również dwie płyty wydane przed Petty'ego z formacją Mudcrutch - w 2008 roku album "Mudcrutch" a przed rokiem "2"
Muzyczny świat stracił genialnego wokalistę, kompozytora i autora tekstów, multiinstrumentalistę, który najbardziej upodobał sobie grę na gitarze, artystę o wyjątkowym i niezwykle rozpoznawalnym głosie.
Prześlij komentarz