Rozmowa z Martą Weroniką Bedełek- "piękniejszą od muzyki jest tylko cisza"

 

 

 


 

 



Wiele rzeczy widzę od razu, ufam sobie, pracuję nad zdolnościami zdalnego postrzegania”.



Adam Dobrzyński: Marto- śledząc Twoją biografię okazuje się, że w tak młodym wieku możesz pochwalić się naprawdę wielkim doświadczeniem i ciekawymi dokonaniami. Skąd czerpiesz do tego energię?



Marta Weronika Bedełek: To jest dobre pytanie. Chyba równie dobrą odpowiedzią na nie jest to, że energia podąża za uwagą. Dlatego też biorę odpowiedzialność za to, czemu poświęcam uwagę. Od dziecięcych lat czuję w sercu, że mam jakąś wielką misję tu na Ziemi, że chciałabym coś po sobie zostawić.

Oczywiście nie zawsze mam dostęp do tej energii i właśnie wtedy szukam przyczyny w sobie, a nie na zewnątrz świata. Wiem, że poprzez ciało wpływamy na nasze emocje, a poprzez emocje na ciało. Dlatego też mój wymiar realizacji duchowej ma swoje przełożenie w sporcie. Wyznaczam sobie określone cele i plan treningów, by móc pokonywać swoje wcześniejsze możliwości, a to samoistnie przekłada się na inne elementy życia.



Adam Dobrzynski: Jesteś Terapeutką, Hipnoterapeutką. Opowiedz proszę czym dokładnie się zajmujesz w swojej pracy




Marta Weronika Bedełek: Wypracowałam autorską metodę, w której zarówno jest przestrzeń by moi klienci otworzyli swoje serca i sami zauważyli jak wiele mają zasobów, jak również 45 minut poświęcam na dotarcie do podświadomych przekonań i przeprogramowanie ich. Często zmiany jedynie na poziomie świadomym, nic nie dają. Moim założeniem jest, aby klienci po 2- 3 sesjach mieli wszystkie problemy rozwiązane i żyli życiem w zupełnie lepszej perspektywie. I to się udaje. Bardzo mnie cieszą wiadomości wdzięczności za to, że ktoś np. po jednej sesji u mnie pozbył się paraliżującej fobii lub nałogu. To są skuteczne zmiany, do których jestem tylko narzędziem i nie przysługuje sobie za nie zasług. Jeżeli pomagać to skutecznie.




Adam Dobrzyński: A Terapia Skoncentrowana na Rozwiązaniach – to chyba zupełnie oddzielny 

temat ?



Marta Weronika Bedełek: Nie, u mnie się to wszystko łączy w całość. To wszystko jest takim połączeniem działających w moim uznaniu narzędzi. Terapia Skoncentrowana na Rozwiązaniach również jest krótkoterminowa, i chodzi w niej o taką sztukę prowadzenia rozmowy, by ktoś sam znajdował rozwiązania swoich problemów w sobie, zobaczył swoje zasoby oraz swoje mocne strony. Staram się stosować te metody również w codziennych rozmowach, nie tylko w gabinecie.

„ Jeśli coś działa rób tego więcej- a jak nie działa- nie rób tego”, czyż to nie piękne stwierdzenie? Przypomina mi się od razu 7 zasada Huny: „ Skuteczność jest miarą prawdy”.






Adam Dobrzyński: No wlaśnie, na czym polega filozofia Huny, której jesteś wyznawcą?




Marta Weronika Bedełek: Filozofia Huny to proste 7 zasad, które wprowadzają pewien wymiar harmonii do życia. Są to


1.Świat jest tym, czym myślisz, że jest.

2. Nie ma żadnych ograniczeń.

3. Energia podąża za uwagą.

4.Chwila mocy jest teraz.

5. Kochać to dzielić szczęście.

6. Wszelka moc pochodzi z wnętrza.

  1. Skuteczność jest miarą prawdy.



Bardzo inspirują mnie również kahuńskie metody uzdrawiania. Miałam przyjemność wiele nauczyć się od mojej masażystki Ani Możdżyńskiej, niestety nieżyjące już, która uczyła się hawajskiego masażu Lomi Lomi od jednej z ostatnich działających Kahunek. Bardzo jestem za to wdzięczna.










Działanie w przestrzeni fizyki kwantowej naprawdę sprawia, że dzieją się przez moje dłonie rzeczy, o których nie śniło się filozofom”.



Adam Dobrzyński: Mówi się o Tobie Szeptucha z Zielonki. Jak Ty to widzisz. Z jednej strony uzdrowidzielka, zielarka ale z drugiej Szeptanka a nawet wiedźma- tak to kiedyś definiowano...



Marta Weronika Bedełek: Tak, wiedźma czyli ta, co wie. Mam dostęp do wiedzy intuicyjnej. Wiele rzeczy widzę od razu, ufam sobie, pracuję nad zdolnościami zdalnego postrzegania. Przestrzeń i czas przecież nie istnieją. Cały czas się uczę, doskonale swoje metody, szlifuję swoje umiejętności. Słucham intuicji i może dlatego często mówię coś, co się sprawdza lub co uruchamia coś w sercach.

Pomysł nazwania mnie Szetpuchą wymyślił znajomy, producent „Relaksacji dla dzieci”. Stwierdził, że to najlepszy sposób aby poinformować świat o tym, co robię. Działanie w przestrzeni fizyki kwantowej naprawdę sprawia, że dzieją się przez moje dłonie rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Też jestem filozofem i przyznam, że i mi też się to wcześniej nie śniło. Pamiętam gdy zrobiłam takie uzdrawianie komuś za darmo przy innych osobach, później czekała do mnie cała kolejka chcących tego doświadczyć. Od tamtego dnia doszłam do wniosku, że wystarczy przyjmowania za darmo. Wszystko jest wymianą energii. Również aby zmiany zadziały się w życiu, trzeba jakąś energię włożyć od siebie.


„Szeptucha z Zielonki” to taka gra słów. Taki trochę żart pokazujący moją naturę. Szeptuchy są na Podlasiu. To jasnowidzki- starowinki, ja jestem dziewczyną z Zielonki. Poza tym wszystko się zgadza. Nie oglądam telewizji, żyję trochę poza systemowo, czerpię najwięcej radości z prostych rozmów i szczerych uśmiechów. No i potrafię skutecznie oddziaływać na życie, na los innych ludzi. A ludzie często nie chcą sobie pomóc. Zwykle mają jakieś korzyści ze swoich problemów, nawet z chorób, to wszystko jest do rozwiązania na poziomie jedynie podświadomym. Dopóki podświadomość ma jakieś korzyści z problemów, które generuje sobie człowiek, dopóty zmiana nie zajdzie. Inaczej mówiąc, warunkiem skutecznej terapii, jest wewnętrzna potrzeba zmiany.

Szeptucha z Zielonki na płycie szepcze.

Każde słowo, każda myśl to starannie spreparowane zaklęcie.

Nieoczywiste, ale terapeutyczne i oczyszczające.

Mam nadzieję, że łatwo jest się wciągnąć w to, co tak cicho, subtelnie i melodyjnie szepczę…





Adam Dobrzyński: Ten rok wydaje się być kulminacją Twoich autorskich działań. Dostałem od Ciebie dwie książki a także dwie płyty. Zacznijmy może od słowa pisanego czyli „Trajektorii wdzięku życia”. To wyjątkowa pozycja skierowana myślę, głównie do młodzieży...




Marta Weronika Bedełek: Tak, to była kumulacja, Nic mnie nie rozpraszało. Moja codzienność w minionym roku to była wdzięczność za moją córkę, siłownia, bieganie, basen, nagrywanie, pisanie , prowadzenie Gabinetu i praca w firmie szkoleniowej. Ja się doskonale mobilizuję, gdy nic mnie nie rozprasza. Mogę powiedzieć, że ten rok taki był.

Właśnie jestem miło zaskoczona tym, że tych książek sprzedaje się coraz więcej. Ja bardzo lubię młodzież. Bardzo mnie zawsze ciekawi to, co mają do powiedzenia, gdy kształtuje się im myślenie krytyczne. Znam naprawdę wiele bardzo wszechstronnej młodzieży, nie tylko „wpatrzone w telefony zombiaki” jak się ich szufladkuje. Chciałabym, aby te książki były również dla nich. Do tych książek wrzuciłam esencję najważniejszych moim zdaniem prawideł życiowych. Przyznam też, że to co odpaliło we mnie pisanie pierwszej książki to była babcia. Spojrzałam na nią, która ogląda telewizję i pomyślałam sobie – jak mogłabym w prosty a jednocześnie niepouczający sposób podzielić się tym, co wiem, czym żyję, czego uczę się w różnych miejscach, u różnych autorytetów. Prawidła życia bez wplecionej akcji wydały mi się zbyt łatwą formą przekazu. Stąd tam jest wiele mojego sprytu, żeby użyć jako główną bohaterkę moją najukochańszą córeczkę, która poznaje mądrości życiowe trochę tak jak Zofia ze „Świata Zofii” a przy okazji ma pewne przygody i zabawne doświadczenia. Przyznam też, że grafik nie do końca zrozumiał mój koncept okładki, ale może tym bardziej to pokazuje, że nie wszystko musi być doskonałe. W obecnej okładce dostępny jest tylko pierwszy nakład.



Adam Dobrzyński: Opowiedz proszę o założeniach obu książkowych pozycji



Marta Weronika Bedełek: To taki wyraz esencji życiowych prawideł, które są moim zdaniem najważniejsze. Chciałam, by ktoś czytając ciekawe przygody jednocześnie mógł się zatrzymać i zastanowić nad czymś ważnym, być może pochylić się nad czymś nowym, albo po prostu przypomnieć sobie coś, co już wie. Mi osobiście robi się miło na sercu jak sobie to czytam. Odnoszę wrażenie, że autorka mi dobrze życzy. A lubimy ludzi, którzy nam dobrze życzą. Więc czytając to sobie, tak samo jak słuchając moich płyt, myślę sobie: „świat jest dobry i ciekawy”.



Adam Dobrzyński: Swoją pierwszą książkę podzieliłaś na trzy części. Podwodna podróż, Wyprawa do nieba, Spacer po Ziemi – opowiedz proszę co czeka na czytelnika podczas wymienionych podróży.



Marta Weronika Bedełek: Podwodna podróż dzieje się w Oceanie, tam z bohaterką rozmawiają ryby. Wyprawa do Nieba wiąże się z poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie po co jesteśmy na świecie.

Spacer po Ziemi to miejsce gdzie podczas równie ciekawych przygód wplecione są kolejne prawidła tego, jak działa człowiek.

W każdej z tych części odnoszę się do wielu filozoficznych i psychologicznych autorytetów.

Myśli oraz całą historię starałam się przedstawić prosto, w sposób skondensowany, bez „lania wody”. Najwięcej czasu zajęło mi wymyślanie subtelnej fabuły, typu wyrwanie skrzydełka aniołkowi, czy pewne przygodny, które okazały się halucynacją po zupie z grzybów leśnych. Więcej nie zdradzę. To krótkie książki, szybko się je czyta. Ja bardzo lubię takiego filozofa i pisarza Oświecenia, Denisa Diderota, i też chciałam by to było trochę jak „ Kubuś fatalista”, trochę taka filozoficzna powiastka. Wiele radości dało mi pisanie tej książki. O jak wiele! Czasem myślę, ze takie twórcze procesy są przyjemniejsze niż…







(...)to od nas rodziców zależy w dużej mierze to czy dzieci chcą czy nie chcą coś robić” .





Adam Dobrzyński: Ty w ogóle lubisz podróżować, zdaje się z córką. Odkrywacie miejsca mało znane w Polsce i na świecie. Opowiedz o tych podróżach.





Marta Weronika Bedełek: To, co odkryłyśmy i gdzie byłyśmy jest w ogóle niesamowite. Podróże z Solą zaczęłam gdy była jeszcze mała i miała niecały roczek. Nie raz o zmroku jechałam przez środek lasu by dotrzeć do jakiegoś miejsca mocy, przez góry jechałam w gołoledzi i śnieżycy. Wiele razy przełamywałam swój własny lęk. Wszystko po to by odkrywać nieznane i osiągać wcześniej nieosiągalne. Byłyśmy w każdej części Polski, czasem z Pienin jedziemy prosto w Tatry, a potem na Dolny Śląsk do ukochanego wodospadu w Wilczej. Bardzo często odwiedzamy też Podlasie. Czasem jednego dnia jesteśmy i w Grabarce i w Studziennicznej. A gdy jesteśmy nad morzem, to w pełni łączę się z żywiołami, spędzamy całe dnie na plażowych zabawach i pływaniu. Często dziwi mnie, czemu taki „ciepły Bałtyk” a pływam tylko ja i Sola. Hartujemy ciało i ducha w różnych okolicznościach. Byłam z Salomeą też w Meksyku, bardzo lubię ich kulturę. A gdy Sola miała trzy latka objechałyśmy razem całą Albanię, korzystając z publicznego transportu i różnych miejsc bazowych. Kocham podróżować, ufać światu. Po prostu wiem, że cuda tylko czekają na to aż je odkryjemy. Moja córka jest dla mnie świetnym towarzystwem do podróży, a dzięki temu, że jest już wprawiona, to tym bardziej mogę powiedzieć, że to od nas rodziców zależy w dużej mierze to czy dzieci chcą czy nie chcą coś robić.

Zostałam sama już w ciąży. Na początku musiałam nad tym popłakać, żeby później wziąć pełną odpowiedzialność za to, by nadać najpiękniejszy i wymarzony wymiar życiu mojemu i Soli. I tak się dzieje. Z każdym dniem mogę powiedzieć, że doświadczam manifestacji moich marzeń, ponieważ wiem już jak to się robi.




Adam Dobrzyński: Miejsce w Polsce, które zrobiło na Tobie największe wrażenie.






Marta Weronika Bedełek: Mam pewne swoje ukochane miejsce mocy. Jest ono w środku lasu. Telefon nie ma tam zasięgu. Jest tam zarówno krystaliczna woda jak i bardzo stare drzewa. Cisza i odgłosy zwierząt. To miejsce już kiedyś upodobali sobie dawni Słowianie do oczyszczających rytuałów. Jest tam tak bajecznie, mistycznie i wyjątkowo, że za każdym razem gdy tam jestem przenika mnie wielki zachwyt i myślę, że wrażenia są na miarę tych największych. Moim głównym celem podczas podróży są głównie źródełka i woda z nich, która jest dla mnie cenniejsza niż miliony na koncie. Kieruję się również do najwyższych wniesień w różnych okolicach. To niesamowite jak każde województwo w Polsce wygląda zupełnie inaczej, jest inny klimat, inna energia, inna architektura, inna mentalność ludzi. Zwykle wybieram swoje boczne drogi i podróże są trwającą obserwacją świata, a nie docieraniem gdzieś drogami szybkiego ruchu czy autostradami. Daję sobie takie prawo by się nigdzie nie spieszyć, zatrzymywać się, zachwycać. Zwykłe obserwowanie nieba jest trochę tak, jak zmieniający się każdego dnia obraz. Wypatruję też piękne drzewa i czasem jadąc gdzieś po prostu się zatrzymuję by jakieś upodobane drzewo przytulić.




Marta Weronika Bedełek z autorem rozmowy w Polskim Radiu Dzieciom




Adam Dobrzyński: W dzisiejszych czasach młodzież atakowana jest wieloma bodźcami. Niezwykle szybko stykają się z problemami kiedyś zarezerwowanymi dla dorosłych. W ów dorosły świat także szybko wnikają. To powoduje często chaos myśli, chaos postanowień, problem z tożsamością. Jak widzisz możliwość dotarcia do nich, pomocy.





Marta Weronika Bedełek: To prawda. Ja uwielbiam docierać do młodzieży ich językiem. Zawsze mówię, też byłam taka jak Wy, też paliłam papierosy, też chodziłam na wagary i też miałam jakąś pasję. Często zatrzymuję się przy młodzieży, która np. skacze na rowerach u mnie w lesie, i od słowa do słowa, czuje że wnoszę coś w ich życie. Po pierwsze dlatego że zauważam i podziwiam to, co robią i jak wiele nad tym pracowali, po drugie dlatego, że często w trakcie takich zwykłych rozmów, oni sami zaczynają opowiadać o swoich ważnych życiowych historiach, czy też pytać się o moje zdanie na jakiś temat. Wychodzę do nich po prostu jako jedna z nich, tylko z większym wiekiem na karku, większym doświadczeniem i narzędziami terapeutycznymi, o których oni wcale nie muszą wiedzieć. Wychodzę jako ktoś, kogo sama marzyłam spotkać jak byłam w ich wieku i chyba to jest ten klucz. Bycie zauważonym, otwartość, ciekawość, szczerość to wartości na wagę złota, zwłaszcza kiedy się dorasta.


Adam Dobrzyński: Ale problemy młodzieży to jedno a samotnie wychowującej matki, to drugie. A zatem opowiedz proszę o tych najtrudniejszych momentach ze swojego doświadczenia. Co jest zatem wyjątkowym wyzwaniem dla Ciebie w codziennych relacjach matka- córka




Marta Weronika Bedełek: Na dziś mogę powiedzieć z pewnością, że macierzyństwo jest czymś najpiękniejszym, co spotkało mnie w życiu.

Polegając tylko na sobie przywykłam już do tego, że wykonuję kilka prac jednocześnie, że aby zapewnić stabilność, mam kilka źródeł dochodu.

Poczułam, że da się być jednocześnie dobrą gospodynią i mamą jak i kobietą sukcesu. Myślę, że wykształciłam w sobie wiele supermocy, tak by nam niczego nie brakowało. Może też dlatego, że na początku brakowało. Nasze Państwo nie wspiera samodzielnych mam. Mi się nie chciało przechodzić przez te biurokracje, wypełniać wiele papierów tylko po to, by dostawać kilkaset złotych wsparcia miesięcznie. Na początku faktycznie poprosiłam znajomych by przywieźli mi ubranka po ich dzieciach, by pożyczali pieniądze, ale z czasem rozwinęłam skrzydła i ogarnęłam całą sytuację.

Trudne organizacyjnie było też to, że moja mama nie żyje od 11 lat, a przypuszczalnie to ona byłaby tą najbardziej naturalną osobą do pomocy w opiece nad Salomeą.

Na szczęście trudne doświadczenia były dla mnie dodatkowym bodźcem do pracy nad sobą.

Sola bywała ze mną na koncertach, bywała w urzędach, a gdy chciałam pobiegać to po prostu robiłam to z wózkiem. Wszystko jest możliwe gdy się chce. Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam, gdy znalazłam siłownię z salą zabaw, gdzie można było zostawiać dziecko na czas treningu. Właśnie na tej siłowni otworzyłam też swój Gabinet, po to, by moi klienci mogli przychodzić do mnie nie tylko w czasie, gdy Salomea jest w przedszkolu.




Adam Dobrzyński: Co jest dla Ciebie najcenniejsze w owych relacjach ?





Marta Weronika Bedełek: Najcenniejsze jest oczywiście przytulanie, rozmowy, wspólne zabawy. Lubimy razem muzykować. Lubię te momenty gdy czytam jej przed snem, a ona opowiada mi różne swoje sekrety. Moja córka jest bardzo mądra, często mam wrażenie, że mądrzejsza ode mnie. Uczę się od niej beztroski, żartów, spontanicznej twórczości. Bycie mamą to dla mnie najcenniejszy dar na świecie.



Adam Dobrzyński: „Bezkres pustyni i fizyka kwantowa”- to rozdział i zagadnienia otwierające Twoją drugą książkę. Opowiedz proszę o niej



Marta Weronika Bedełek: Ta książka jest inna niż pierwsza książka z tej serii. Gdy ją pisałam byłam natchniona bardzo mocą dwupunktu. Fizyka kwantowa to jest moje ukochane narzędzie pracy, które intuicyjnie rozumiem i czuję. Na tej pustyni idę w podróż z przewodnikiem, komunikujemy się intuicyjnie. Zwroty akcji, które tam mają miejsce pokazują przenośnie prawideł fizyki kwantowej.






Piękniejszą od muzyki jest tylko cisza. Muzyka holistycznie wpływa na nasze ciało, jest czymś niesamowitym”.




Adam Dobrzyński: Muzyka- to Twoja kolejna miłość, pasja, zainteresowanie ?




Marta Weronika Bedełek: Druga po ciszy. Piękniejszą od muzyki jest tylko cisza. Muzyka holistycznie wpływa na nasze ciało, jest czymś niesamowitym. Ponadto na początku był dźwięk (a nie słowo). Wciąż uczę się grać na jakiś instrumentach. I chociaż przyznam że nie jest to dla mnie łatwe, to codziennie mobilizuje się do gry na gitarze, cajonie, bongosach czy po prostu dzwonkach koshi. To, co może zrobić muzyka z duszą i samopoczuciem jest niesamowite. Wspólne muzykowanie też jest czymś pięknym mam w domu wiele instrumentów i często gdy inne dzieci odwiedzają moją Salomeę to bawimy się we wspólne granie.







Adam Dobrzyński: Dostaliśmy do naszych rąk Twoje dwie muzyczne odsłony. Odsłona pierwsza, relaksacyjna, dziecięca. Czyli płyta medytacyjna „Relaksacje dla dzieci”. Jaka była koncepcja tworzenia tego albumu



Marta Weronika Bedełek: Najpierw zauważyłam jak wielki wpływ na moją córkę mają medytacje. Później napisałam te 10 medytacji . Efekty były cudowne. Gdy dałam te płyty aby dzieci słuchały ich podczas leżakowania w przedszkolu, przybiegały do mnie i mówiły „mamo Soli jakie to piękne”. Te medytacje mają pobudzać wyobraźnie, uwalniać emocje, ukoić do snu…. Ta koncepcja pojawiła się sama, tak jak wszystkie te relaksacje mogę powiedzieć, że się same napisały.



Adam Dobrzyński: Co składa się na ów album ?




Marta Weronika Bedełek: Każda z relaksacji, medytacji prowadzonych jest przemyślana w różnych koncepcjach hipnoterapeutycznych i terapeutycznych. Przede wszystkim odnoszą się one do dziecięcej wyobraźni, pozwalają dotknąć tego co w duszy dziecka i sprawić, że w tych małych serduszkach dzieją się piękne rzeczy. Magiczne Literki, Plac Zabaw Pełen Niespodzianek, Stateczki, Kraina Jednorożców, to tylko niektóre tytuły, które mi się napisały. Ta płyta jest jednym z elementów mojego szerokiego projektu dla dzieci, nad którym pracuję jako marka „Umcialumcia”.

Te relaksacje tak samo dobrze wpływają również na dorosłych.



Adam Dobrzyński: Mamy jeszcze rzadki w Polsce przypadek – album ukryty pod nazwą „Sól Wybaczenia”- płyta także z gatunku relaksacyjnych ale i oczyszczających przypadków działania tak słów jak i muzyki. Opowiedz proszę o niej




Marta Weronika Bedełek: Słowa i muzyka to może okazać się najskuteczniejsze lekarstwo dla ludzkich dusz. Każde słowo użyte świadomie ma wielką moc. Tak samo jest przecież też z muzyką. Wyszeptałam na tej płycie nie za dużo i nie za mało, w intencji tego by słuchaczowi było miło, ciepło i zdrowo. Więcej nie powiem, bo chcę by to było odkrywane przez słuchacza, by było niespodzianką, by było za każdym odsłuchem czymś nowym, czymś więcej…



Adam Dobrzyński: Na płycie mamy siedem kompozycji. Jak je pisałaś...





Marta Weronika Bedełek: One tak jak wszystko co pisze, same się napisały. Jedyna rola jaką mam gdy pojawia mi się koncept całości wiersza i piosenki to nie stracić tego momentu, usiąść i napisać.



Adam Dobrzyński: Czy to co powstawało w Twojej głowie, od razu układało się finalnie w obraz muzyczny jaki możemy teraz słuchać?



Marta Weronika Bedełek: To były wizje, które opisywałam szczegółowo producentowi muzycznemu. Wojtuś Madajski mnie wyczuł i zrozumiał, trochę melodii mu zanuciłam, a w reszcie zaufałam. To bardzo ważne aby rezonować na podobnych falach z producentem i mieć do niego pełne zaufanie.




Adam Dobrzyński: Powiedziałaś niedawno „Każdy z nas chce przecież być akceptowany i szanowany, ze swoim światopoglądem i miejscem na Ziemi”. W jednym nagraniu stawiasz się niejako w roli „czarnej owcy”, która chce pogodzić się z rodziną. Na ile jest to autobiograficzny tekst a na ile artystyczna forma wyrazu?




Marta Weronika Bedełek: Wszystko wynika z mojej autobiografii, która od jakiegoś czasu nawet piszę w formie książki.

Ja chcę by inne czarne owoce, outsiderzy, ludzie idący po swoje wartości i po swoje marzenia w życiu odnajdywali w tych utworach coś dla siebie. Każdy z nas ma w sobie taką część siebie, każdy ma różne historie. Wiem, ze każdą dusze dotkną te słowa w inny sposób. Ja zawsze jestem autentyczna, wszystko co piszę przechodzi przecież przez moją percepcję, skądś się bierze. I pewnie by nie powstało gdyby nie miało ku temu podstaw.

W piosence „Let me be” jest np. fragment „ Let me be the beauty in the sky”. Chodziło mi o tę część w nas, która staje się Totalną Świadomością Wszystkiego, Jednym, to takie wyjście ponad ego i bycie wszystkim, co się widzi a nawet więcej. Bardzo lubię robić moim klientom proces Core Transformation, takie totalne połączenie z Absolutną Świadomością i bycie niebem pełnym gwiazd czy też oceanem, to nie tylko metafora, to pewien stan duszy, który pozwala więcej dostrzec zrozumieć i poczuć.



Adam Dobrzyński: W jeszcze innym nagraniu u Twojego boku pojawia się głos Twoje córki, Salomei.




Marta Weronika Bedełek: Tak. To trochę jak filmie „Jasminum”, a trochę jak w moim codziennym życiu. Myślę, że nadało to płycie wyrazu jeszcze bardziej szczerego, autentycznego, prawdziwego. Salomea jest chórkiem w większości piosenek na tej płycie. Gdy powtarza słowa które szepczę, nabierają one głębszy wymiar i pewną nieskazitelność.



Adam Dobrzyński: Jaki cel przyświeca wydaniu „Soli Wybaczenia”?




Marta Weronika Bedełek: To płyta terapeutyczna i bardzo autentyczna. Wydanie jej jest jednym z moich spełnionych marzeń. Lubię dawać ją w prezencie, moim klientom w gabinecie. Chciałbym aby każdy mógł realizować swoje talenty. Talenty mamy po to by dzielić je ze światem. Masz, proszę, moją płytę, posłuchaj, poczuj, zauważ, że skoro ja podczas dwóch etatów, znalazłam czas na przejaw mojej duszy to i Ty na pewno możesz zrobić coś swojego. A to bardzo cieszy, gdy inni stają się zainspirowani i robią coś co sprawia, że te iskierki w oczach błyszczą coraz mocniej. To właśnie jest prawdziwy generator energii dla świata.



Adam Dobrzyński: Czym jest też tytułowa „sól” ?



Marta Weronika Bedełek: Moja córka ma na imię Salomea, i mówię na nią Sola. Pewne beztroskie cechy, prawda, dobro i piękno w dzieciach ma dla mnie wymiar właśnie Soli. Sól jest bardzo ważna, ma w sobie wiele witamin. Sól to coś bardzo ważnego, a to wszystko by podkreślić istotę słowa „wybaczenie”. Sól wybaczenia to taka esencja wybaczenia, esencja prawdy dobra i piękna.




Adam Dobrzyński: Czy planujesz koncertowo przedstawiać swoje dzieła ?




Marta Weronika Bedełek: Oczywiście, jeśli pojawią się takie możliwości z wielką przyjemnością przedstawię moje piosenki na scenie. Czuję, że mam takie sceniczne flow, więc to będzie przyjemność zarówno dla mnie jak i dla odbiorców.





Adam Dobrzyński: Dwie książki i dwie płyty. Co planujesz w niedalekiej przyszłości?




Marta Weronika Bedełek: Jeszcze dużo więcej. Obecnie pracuję nad konceptem płyty z kołysankami dla dzieci oraz nad piosenkami dla dzieci. Piszę również książę dla dzieci i książką dla dorosłych. Po prostu postanowiłam sobie, że takich moich dzieci w formie twórczych wytworów, bardzo wiele wygeneruję, więc nie rozpraszam uwagi i robię swoje.



Adam Dobrzyński: Dziękuję za rozmowę


Marta Weronika Bedełek: To ja dziękuję, to dla mnie wielki zaszczyt, że doczekałam się momentu, gdy ktoś przeprowadza ze mną wywiad. Bardzo się cieszę.


 

Komentarze

Nowsza Starsza