Siostry- zawsze razem, na dobre i na złe

 foto Julia Gos

 

 

 Ewa i Kasia, Kasia i Ewa... zawsze razem. Zawsze śpiewająco ale... nie tylko. Zapraszam do spotkania z nimi. Bez podziału, która mówi co, no może z jednym ważnym wyjątkiem. Dobrej lektury 

 

 

„Bo bliskość bez przestrzeni to duszność. A my oddychamy razem, ale własnym powietrzem”

 

 

Adam Dobrzyński: „Siostry.Sonet.Pop” to Wasza debiutancka płyta. To był rok 2018. Wróćmy do tego momentu, chwil emocji. Opowiedzcie o tym

 

 

Siostry: Ależ to było piękne dla nas. Takie momenty kiedy trzymasz w dłoni coś swojego od A do Z - zawsze wzruszają. Paweł Steczkowski podjął się roli producenta muzycznego i wyszło mu to świetnie. Każdy dźwięk jest tam przemyślany i spójny z całością. Pamiętam, że rodzice do nas zadzwonili by nam pogratulować. Oni są z nami w każdym etapie budowania naszej kariery, słuchają o naszych wzlotach i upadkach i zawsze nas popychają do przodu. Płyta „Siostry. Sonet.Pop” jest melancholijna, tęskniącą , ale też energetyczna, wypełniona dźwiękami południowych rytmów.

 

Adam Dobrzyński: Jak wyglądała praca nad debiutanckim materiałem.

 

Siostry: Godzina 9:00 próba w studio i ciągłe rozmowy, na temat całości, koncepcji, charakteru każdego utworu. Godziny w kanciapie za mikrofonem. Ale pracę to miał nasz Mikołaj, który to wszystko miksował. To jest niezwykły człowiek. Każdą ścieżkę dźwiękową, każdy najmniejszy dźwięk grzechotek słuchał niezliczoną ilość razy. Bardzo dużo nauczyłyśmy się od niego.  Paweł Steczkowski miał w trakcie naszej pracy kilka swoich koncertów więc i my występowałyśmy z nim na scenie- słuchając jak nasza płyta brzmi w innej przestrzeni - miałyśmy tę super możliwość. Ale była też nerwówka, oj tak. Jednak nasze temperamenty są podwójnie silne.

 

Adam Dobrzyński: Od chwili ukazania się płyty minęło siedem lat. Długich siedem lat. Co przez ten czas się wydarzyło.

 

Siostry: Kończyłyśmy studia, nagrywałyśmy potem kolejne single, grałyśmy w reklamach, no i zaczęłyśmy pływać zawodowo na jachtach i statkach. Zdążyłyśmy się kilka razy przeprowadzić. Wiesz, typy vagabondo, ale nie te z włoskiego  “ Sono un vagabondo senza meta” ale te, które wiedzą co chcą, lecz radość czerpią z samej drogi.

 

Adam Dobrzyński: No właśnie ! Wasza druga miłość. Żeglowanie. Jak to się wszystko zaczęło ?

 

Siostry: Klasycznie. Mazury. Małe Kasia i Ewa w kapokach większych od nich samych, siedzące godzinami w wodzie. Lecz gdy raz spróbowałyśmy morza i tego, że ten horyzont się nie kończy - było już po nas. Tak, to nasza druga miłość.

 

Adam Dobrzyński: Pływanie po morzach i oceanach. Wiem, ze wciągnęło Was bez reszty. Dlaczego? Co w tym jest magicznego ?

 

Siostry: Żeglowanie wciąga bez reszty, bo jest jak taniec z żywiołem — raz czule kołysze, innym razem porywa z impetem, zostawiając na skórze sól, a w duszy – wolność. Na wodzie wszystko staje się prostsze i głębsze zarazem. Horyzont nie kończy się tam, gdzie go widać. Bo jacht nie pyta, kim jesteś na lądzie. Na wodzie każdy jest sobą – prawdziwym, wystawionym na próbę. To nie sport. To nie tylko przygoda. To życie — tylko bardziej.

 

Adam Dobrzyński: A różnice miedzy żeglowaniem po morzach i oceanach. Jest ?

 

Siostry: Na oceanie kończą się „wakacje”, zaczyna się prawdziwe żeglowanie. Tam nie ma wygodnych przystanków, jesteś zdany na to, co masz na jachcie – i na siebie. To wyzwanie, które wymaga odwagi, pokory i spokoju. Ale daje coś, czego nie da się kupić: poczucie, że naprawdę żyjesz. Morze to dobra  przygoda. Ocean – przemiana.  Choć wiele przed nami i ciągle się uczymy, obie jesteśmy w tym zgodne, że odnalazłyśmy w życiu to co daje radość. Sam wiesz, jakie to ważne (śmiech- przyp.AD)

 

 

Adam Dobrzyński: Dotarłyście do Skandynawii. Jedna z Was była też w Norwegii. Jak jest z morza oglądać fiordy ?

 

Siostry: Oglądać fiordy z pokładu jachtu to jak wejść do innego wymiaru. Ląd nie przychodzi do ciebie powoli – on nagle wyrasta, monumentalny, surowy i piękny. Wysokie ściany skalne spadają pionowo do wody, jakby ktoś przeciął górę nożem. Woda ciemna, głęboka, cicha. Z morza wszystko wygląda inaczej – bardziej majestatycznie. Czujesz się malutki, ale w dobrym sensie. Pokorny wobec natury, ale jednocześnie szczęśliwy. Norwegia jest piękna, spokojna i przez niezwykłą uprzejmość mieszkańców jakaś bliska. Dobrze się tam czułam (mówi o tym Ewa- przyp.AD). Dobrze było zanurzyć się w spokojne wody, po przepłynięciu wzdłuż i wszerz Morza Północnego, polecam taką trasę, można zacząć w Inverness

 

 

foto Julia Gos

 

Adam Dobrzyński: Pływanie a potem zejście na ląd. Zwiedzanie. Lubicie poznawać nowe miejsca, smakować potrawy, poznawać ludzi ?

 

Siostry: Pływanie i potem zejście na ląd – to jak dwa światy w jednym rejsie. Na wodzie – cisza, przestrzeń, rytm fal. A potem schodzisz na ląd i… bum! Nowe zapachy, kolory, języki, smaki. Inny świat, który czeka, żeby go dotknąć, posmakować, poczuć. Lubisz odkrywać nowe miejsca? Próbować lokalnych potraw, gadać z ludźmi, którzy myślą inaczej niż ty? To właśnie esencja żeglarskiej przygody. Każdy port to inna historia – raz rybacka wioska, raz tętniące życiem miasto. A ty – nie turysta, tylko ktoś, kto naprawdę tam dotarł. Z wiatrem, nie samolotem. To coś więcej niż podróż. To życie w ruchu, pełne niespodzianek, smaków i spotkań, które zostają w głowie na zawsze. Planujemy teraz zabrać rodziców - to nasze marzenie pokazać im to i cieszyć się tym. Unikamy  tylko opowiadań o oddawaniu hołdu Neptunowi i innych atrakcjach.

 

Adam Dobrzyński: Czy liczyłyście ile pokonałyście mil morskich ?

 

Siostry: Nie, nigdy.

 

Adam Dobrzyński: Nerwowe sytuacje na morzu, ekstremalne, trudne. Zdarzały się? Opowiedzcie proszę o tym

 

Siostry: Są zawsze bo to normalne na wodzie. To nas nauczyło radzić sobie w codziennym życiu ze stresem, niepowodzeniami, i strachem. To naprawdę nam pomogło. I choć są to dwa różne światy, człowiek zmienia się i podchodzi do pewnych spraw inaczej. Rok 2016 i sztorm w Grecji był chyba największym doświadczeniem. Pamiętam, jak woda wlała się w jedną chwilę pod pokład, my z Ewą byłyśmy w środku starając się zapanować nad piecykiem, kuchenką, latającymi talerzami, rzeczami i masą sprzętu. Jeden wielki chaos. Tańcząca łódka w każde strony, mało  doświadczony wtedy kapitan, przerażona załoga, pogubione rzeczy… Wtedy powiedziałyśmy, że na morze już nigdy, o nie! Ale gdzie tam, jak emocje opadły, i jakimś cudem dopłynęliśmy do portu (wtedy naprawdę na morzu nie powinno nas być), to na koniec rejsu ochota wróciła. No może w nieco innym składzie i warunkach.

 

Adam Dobrzyński: Obserwuję powoli zmieniający się Wasz wizerunek. Kiedyś występowałyście jako Siostry Goławskie, teraz komunikujecie się w muzycznym świecie jako Siostry. Dlaczego właśnie tak?

 

Siostry: Wiesz, już wcześniej chciałyśmy zmienić nazwę - miało być Double Trouble, EKG ( Ewa i Kasia,  no bo śpiewają od serca)  ale postawiłyśmy na SIOSTRY, nie używamy nazwiska bo jest zbyt podobne do innych Sióstr, które już karierę zakończyły, a byłyśmy z nimi mylone. Są w Polsce śpiewający Bracia ,no to teraz są i SIOSTRY.

 

Adam Dobrzyński: Siostry na dobre i na złe. Od zawsze jak pamiętam, wszędzie jesteście razem. W kwestii wywiadów, rozmów, wspomnień. A jak dbacie o swoją indywidualną przestrzeń, jest taka w ogóle Wam potrzebna?

 

Siostry: Tak jak ten wywiad jest nasz a nie jednej z nas, odpowiemy zgodnie: JEST!

Chociaż jesteśmy nierozłączne, to każda z nas jest trochę inna. Mamy swoje pasje, swoje rytuały – jedna woli ciszę i książkę, druga działa, gada, planuje. To działa trochę jak dwa skrzydła tego samego ptaka – różne, ale lecą razem.

Czasem musimy się „odparować” – i to jest zdrowe. Pójść osobno na spacer, pobyć same ze sobą, nawet się poróżnić, żeby za chwilę wrócić do siebie z nową energią. Bo bliskość bez przestrzeni to duszność. A my oddychamy razem, ale własnym powietrzem.

 

Adam Dobrzyński: A czy istnieje życie poza wspólnym ? Siostry rozstają się ? Mają swoje życie intymne ?

 

Siostry: No pewnie! Każda z nas ma swoją osobowość, emocje, marzenia i... tak, życie intymne też. Choć rzadko o tym mówimy publicznie – bo nie wszystko trzeba wystawiać na scenę.

Czy się rozstajemy? Jasne, czasem trzeba. Dla zdrowia psychicznego, żeby nie oszaleć, gdy druga nuci refren w kółko od trzech dni ten sam. Ale zawsze wracamy. Bo jak już się w duecie śpiewa, to trudno potem gadać solo. Bo siostrzana więź to nie kajdanki – to dom, do którego się wraca.

 

Adam Dobrzyński: Jakie macie plany na tę jesień ?

 

Siostry: Być zdrowe. Po prostu. A jak ktoś ma ochotę pożeglować, to zapraszamy na organizowany przez nas Rejs żaglowcem STS KAPITAN BORCHARDT z Portugalii do Hiszpanii. Tygodniowa trasa, pełna niespodzianek, nowych znajomości, południowego wiatru i tego o czym każdy marzy: spokoju. Śpiewać szant nie zamierzamy (śmiech- przyp.AD) Szczegóły u nas, zapraszamy.

 

Adam Dobrzyński: Dzięki za rozmowę

 

Siostry: Dzięki! Pozdrawiamy czytelników Ale Muzyka.

 


Komentarze

Nowsza Starsza