Cody Jinks wydał w wieku 44 lat, 11 album długogrający. Ma to we krwi !!!

 


Cody Jinks nie musi wydawać kolejnego albumu, by utrwalić swoją spuściznę. To już dawno zostało zrobione. W zeszłym roku wydał nowy album „Change The Game”, będący hołdem dla Lefty'ego Frizzella. Ale jak śpiewa Jinks w tytułowym utworze, wciąż pisze piosenki, nagrywa albumy i zabiera swoją muzykę w trasę, bo ma ją we krwi. Nie zna innej drogi i nie chciałby, żeby było inaczej. Dobry czy zły, kochany czy ignorowany, Cody Jinks urodził się, by to robić. Nie zna innej drogi.


Płyta „Change The Game” z 2024 roku pod wieloma względami oznaczała koniec Cody'ego Jinksa 1.0 i początek drugiego rozdziału w jego karierze. Niedawno trzeźwy, a teraz, jako starszy mąż stanu z siwymi pasmami w charakterystycznej brodzie, z bardziej refleksyjnym nastawieniem, „Change The Game” był momentem, by z czystym umysłem dokonać podsumowania.  „In My Blood” to kontynuacja tego dzieła – druga zwrotka w tym nowym rozdziale uchwyca Cody’ego Jinksa, poruszając znane tematy, a także kilka niezbadanych.


Jego nowy utwór „The Others” to klasyczny Cody Jinks, wychwalający wszystkich outsiderów, dziwaków i niedopasowanych do społeczeństwa, których wspólnym mianownikiem jest ich niezwykłość. Jak Jinks udowodnił w całej swojej karierze, w tej grupie istnieje głębsza więź koleżeńska niż ta, którą można znaleźć u osób konformistycznych. A gdy się ich połączy, tworzą oni całkiem liczną i potężną społeczność.


Chociaż Cody rzadko bywa tak wrażliwy w swoim pisaniu, całkowicie zaskakuje sentymentalizmem i rozdzierającą serce historią o swoim ojcu, którą można znaleźć w utworze „When You Can’t Remember”. Rozważania nad własną śmiertelnością i upływającym czasem to powracający temat tego albumu, od pierwszych zwrotek „Lonely Man” po sentymentalne momenty w „When Time Didn’t Fly”.  Jinks ma zaledwie 44 lata, ale wspominając minione 44 lata, stwierdza, że ​​były to trudne lata i stara się spowolnić nieustannie pędzące tempo Ojca Czasu.


Częstym zdaniem wśród krytyków Cody'ego Jinksa jest to, że nie nagrał dobrego albumu w swojej karierze od czasów "Adobe Sessions". To zawsze niesprawiedliwe porównanie, gdy mierzysz wszystko opus magnum artysty, a w przypadku Cody'ego Jinksa, gdy tym opus jest "Adobe Sessions" . Każdy kolejny album Cody'ego zawiera wysokiej jakości utwory, które są kroniką dojrzewającego artysty i ewoluującej perspektywy na życie. "In My Blood" nie jest wyjątkiem. Baaa, dla mnie jest wyjątkową płytą. 

Ale jest spójność, która nęka niektóre utwory z "In My Blood" , jakbyś słyszał niektóre z tych piosenek wcześniej, tylko w różnych innych wersjach. Choć „The Others” jest niesamowity, można go uznać za kolejną wersję „Hippies and Cowboys”. Chociaż początkowe nuty albumu wybrzmiewają z gitary hawajskiej Austina Tripa w „Better Than The Bottle”, "In My Blood" ma poziom muzycznej jednolitości. To bardziej Outlaw country niż cokolwiek innego, ale nie wyraża żadnego charakterystycznego brzmienia poprzez eksplorację przestrzeni studyjnej poza nagrywaniem Jinksa z jego zespołem objazdowym.

Chociaż szanujesz wytrwałość i trud, które Cody nadal prezentuje, słusznie zastanawiasz się, czy poświęcenie chwili na znalezienie bardziej naturalnej inspiracji, zamiast polegać tak bardzo na ciężkiej pracy w studiu, nie wyszłoby mu na dobre. Ale często przypisujemy to artystom, którzy nie mogliby przestać, nawet gdyby chcieli. Podobnie jak Charley Crockett i inni ciężko pracujący, tak są skonstruowani. Mają to „we krwi”. Więc nie narzekajmy. Mamy bardzo dobrą i równą płytę, bez tak zwanych "zapychaczy". 

Cody Jinks ma również we krwi upartą wytrwałość, by robić rzeczy po swojemu, nie dostosowywać muzyki do oczekiwań nikogo poza sobą i pisać piosenki, które chce pisać, które wyrażają rzeczy, które ciążą mu na sercu, niezależnie od tego, czy przemawiają do szerokiej publiczności, lubieżnej prasy, czy czyjegokolwiek osobistego planu. Podczas gdy inne czołowe nazwiska niezależnego country wciąż prezentują polaryzujące zwroty akcji i dezorientujące zakręty, konsekwencja Cody'ego Jinksa jest niesamowicie pocieszająca.

11 studyjny album Cody'ego Jinksa warto mieć w swojej kolekcji. 



Komentarze

Nowsza Starsza