Praskie wędrówki z nutą nostalgii







Jak ja lubię chodzić po sklepach. Naprawdę. Oczywiście muzycznych choć zdarza mi się zawędrować i w rewiry znacznie dla mnie mniej oczywiste.
Bo niektórzy znajomi o tym wiedzą, inni może się domyślają, że staram się (hehe) dbać o wygląd. Zatem czas przełomu kolejnych lat, hasło – „Wyprzedaż 50 procent” i więcej, zawsze ostatnio działają na mnie jakoś pobudzająco. Do działania, żeby nie było. Może to kwestia starzenia się…?
Jakaś dziewczyna zapytała mnie kiedyś – ile Ty masz par butów, co koncert występujesz w innych. Nie będę tu sobie strzelał w kolano i się publicznie na ten temat „wytłuszczał” ale odpowiem dyplomatycznie. Te wyprzedaże są fajne… dwie pary w tym roku już mi przybyły ale na czas swojej premiery będą musiały poczekać, wszak zima nie odpuszcza. A jeśli nawet – to czas roztopów przed nami, w zapastowanych butach ciężko ulicami Warszawy wędrować zbyt długo.
Taki felieton z tego tekstu wyjdzie więc wrzucając kilka śliwek do jednego garnka poruszę zdecydowanie kilka wątków. Ominę politykę, obiecuję. Z zasady.

Od pewnego czasu udaje mi się realizować niecny plan wędrówek tu i tam, poznawania nowych miejsc, ludzi – generalnie realizuje się w pięknej odskoczni od stolnicy, która od pewnego czasu, jak nigdy przedtem czy to prawdziwym, czy napuszczonym (zawianym) ze wschodu - smogiem, rozkłada społeczeństwo na łopatki. Nie żebym się obawiał, wojaże zacząłem jeszcze przed jego objawieniem ale jakoś teraz lepiej mi ruszyć szlachetne cztery litery. I to nie z powodu festiwalu czy koncertu, ino ot tak sobie. Wychodzi to zatem przy okazji – na zdrowie- choć przecież i tak każdy z nas na coś umrze, więc jakie to wreszcie ma znaczenie.


 Ceska piesnicka
 

Wracając do punktu wyjścia czyli sklepów – nigdy nie wpadłbym fantazyjnie na pomysł by robić sobie zdjęcie przed jego witryną ale skoro są to Czechy, skoro sklep muzyczny, to raz że warto, dwa że po prostu nie wyobrażam sobie inaczej, skoro to zacne miejsce. I nie dlatego, że to właśnie tam zostawiłem sporo kasy, teraz jedząc chleb ze smalcem będę musiał odpokutować swoje praskie wyczyny, tylko z powodu ekscytacji – i wielkiej radochy jaką wciąż sprawia mi odkrywanie muzyki dla siebie samego, Was moi drodzy –czytający te słowa a niebawem i słuchający na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia. W ten oto sposób wytłumaczyłem się ze swojej nieobecności na blogu, zapowiedziałem najbliższe spotkanie w Eterze (z 4 na 5 marca- po północy w mojej „Nocy z Jedynką”) i do tego podzieliłem się jakże ważną sferą mojego życia. Ale to wiadomo.
Podróż po sklepach muzycznych Pragi, odwiedzając liczne antykwariaty wciąż zadawałem i robię to teraz - pytanie- jak to jest, że tam można a w Polsce wszystko się likwiduje. Sklepy ze starymi aparatami fotograficznymi, księgarnie przeplatające się ze świetnie wyposażonym sklepem w zabawki, przybory dla uczniów tych większych i małych, lokalny handel nie bojący się europejskiej eksterminacji i dbałość o tradycję. Czy to takie trudne?





Wchodząc do trzypiętrowego BontonLandu niedaleko Muzeum Narodowego czy w sumie „rzut beretem” do firmowego sklepu wytwórni Supraphon stoi człowiek jak wryty. Nie wiadomo za co najpierw się zabrać, czego dotknąć, obejrzeć, nie mówiąc o słuchaniu – ja zawsze tę opcję pomijam bo sklepy muzyczne nocą nie są czynne.
A potem selekcja tytułów, kasa i… wszystko co wybrałeś na zawsze pozostanie z Tobą. Żona Cię zostawi, dzieci opuszczą, muzyka była, jest i będzie. Niebywale doskonałe uczucie.
Wracając do Bontonlandu… sklep zjawisko – mnogość tytułów niezwykła. Szczerze Wam powiem, pominął stoiska z płytami zagranicznymi, skupiając się na muzyce z Czech… względnie Słowacji. A na samym dole, winyle. Duużo winyli…
Co przywiozłem? Legendarny album Karela Gotta, który wciąż świeci u naszych południowych sąsiadów zasłużone triumfy – bodaj z 1969 roku- świąteczny, „Vánoce ve zlaté Praze” – na winylu ale i klasyczny album z 1977 roku „78”, reedycję z bonusowymi kompozycjami. Do tego nowości rynku – m.in. Klarę, Ocean, Janę Kirschner – podwójny album ale i płytę podsumowującą jej karierę, rewelację ostatnich tygodni zespół Jananas i dwie składankowe pozycje, jedna wciąż przebywająca na szczycie sprzedaży w Czechach  a druga już znajdująca się na 10 miejscu – kompilacje muzyki big bitowej z trenów dawnej Czechosłowacji „Beatline – 1965- 1968” oraz „1967-1969”. Absolutne perełki, doskonały dokument muzycznych dziejów naszych sąsiadów. Pierwotnie wydane na LP i uzupełniających EP-kach po raz pierwszy trafiły na CD!!!




Kult płyty winylowej powrócił na dobre, w Polsce giełd płytowych coraz więcej, samych sprzedających przybywa – w Czechach wszystko po prostu … jest. A antykwariaty zapraszają do korzystania.
Słynny „Bazar” przy Skolskej to absolutna mekka dla smakoszy dobrych dźwięków. Nie tylko z „czarnego krążka”. Zaskakujący stan/ jakość winyli, płyty używane a jakby takie nie były… i do tego świetne ceny. Co ja będę zresztą opowiadał. Pisałem już na gorąco na facebooku. „Helena Vondrackova interpretuje m.in "Nie spoczniemy" Czerwonych Gitar. Piękne kolekcjonerskie wydanie na dwóch winylach. A ktoś pamięta "Laske nebeska"?? "Ach ta laska nebeska" z wspólnie nagranej płyty przez Eve Pilarova i Waldemara Matuszke...rok 1973...” tak było. I będzie bo na szczęście zabrałem ze sobą duużą torbę podróżną (ha).




Idąc ulicą Na Prikopie, spoglądam przypadkiem do bramy a w niej… tuż przy antykwariacie z książkami stoi na gzymsie pudełko a z niego uśmiechają się winyle… uwaga po 10 koron sztuka. Owszem wiele tam szajsu i szmiry, która tylko brudzi palce ale…  warto w tym wszystkim pogrzebać. W zasadzie zawsze można cos wypatrzeć. Udało się i mnie.
A do tego od dobrego miesiąca na rynku muzycznym – płytowy zawrót głowy jakoś szybciej nabrał tempa niż zwykle o tej porze roku. Pain Of Salvation, Blackfield, koncertowy Marillion, moje absolutne odkrycie Myles Sanko, The XX, Rag’n’Bone Man (co za fantastyczny głos), Mike Oldfield a w Polsce Anna Maria Jopek, Janusz Zdunek, Golden Life i od dziś w moich rękach Grażyna Łobaszewska z Ajagore… O reszcie nie wspomnę…





Grammy po raz 59

Gdy nie było mnie w kraju w nocy z niedzieli na poniedziałek w Los Angeles rozdano kolejny raz statuetki Grammy. Spróbuję kiedyś nadrobić i obejrzeć ceremonię z tej pięknej nocy teraz zaś podpierając się doniesieniami prasy króciutko ją podsumuję.
Wśród wyróżnionych znalazł się polski kompozytor Krzysztof Penderecki. Amerykańska nagroda trafiła do niego za płytę "Penderecki conducts Penderecki, vol. 1" wydaną przez Warner Classics w kategorii "muzyka chóralna". Płyta rozpoczyna serię, która ma być prezentacją wielkich dzieł orkiestrowo-chóralnych Pendereckiego.
Adele łącznie otrzymała aż pięć statuetek. Jej utwór „Hello” zdobył tytuł najlepszej piosenki i nagrania roku. Artystka zwyciężyła też w kategorii najlepszy występ solowy w muzyce pop, zaś jej płytę „25” uznano za najlepszy album popowy. Odbierając nagrodę za najlepszy album, Adele stwierdziła, że „prawdopodobnie nie będzie mogła jej przyjąć”, a jej koleżanka Beyoncé zasługuje na nie bardziej. Wspomniana artystka, która miała najwięcej nominacji, ostatecznie zdobyła nagrody w dwóch kategoriach: za najlepszy teledysk („Formation”) oraz za najlepszy album – współczesna muzyka urban („Lemonade”).
Inne ciekawe kategorie to m.in
Najlepszy Nowy Artysta- Chance the Rapper (zwycięstwo także z 2Chainz i Lil Wayne w nagraniu „No Problem” w kategorii Najlepsze Wykonanie Rap)
Najlepszy Tradycyjny album wokalny pop- Willie Nelson „Summertime- Willie Nelson sinus Gershwin”
Najlepsze Metalowe Wykonanie- Megadeth- Dystopia
Najlepsze Wykonanie R&B – Solange – „Cranes In The Sky”
Najlepsze wykonanie country w duecie lub zespole- Pentatonix& Dolly Parton za interpretację „Jolene”
Najlepszy Album Country- Sturgill Simpson „ A Sailor’s Guide to Earth”
Najlepszy Jazzowy Wokalny Album- Gregory Porter “ Take Me To The Alley”
Najlepszy Folkowy Album – Sarah Janosz „ Undercurrent” – Sarah otrzymała też wyróżnienie w kategorii Najlepsze wykonanie w kategorii Americana Roots za „House of Mercy”
Najlepszy Album Reggae oczywiście to wyróżnienie zgarnął Ziggy Marley
Podczas tegorocznej ceremonii uczczono pamięć zmarłego w grudniu brytyjskiego piosenkarza George’a Michaela. Adele wykonała jego utwór „Fastlove”. Oddano również hołd zmarłemu w zeszłym roku brytyjskiemu piosenkarzowi Davidowi Bowiemu. Ostatni album artysty „Blackstar” został uznany za najlepszy album alternatywny, a także za najlepiej nagraną płytę, zaś za najlepszą piosenkę rockową uznano utwór z krążka o tym samym tytule.

Odszedł kolejny z wielkich

Czekając na ceremonię – będąc dokładnie w pociągu dotarła do mnie bardzo smutna wiadomość.  W wieku 76 lat właśnie w Los Angeles zmarł siedmiokrotny zdobywca Grammy Al. Jarreau. O tym fakcie poinformował menedżer artysty. Swoją muzykę, będącą mieszkanką popu, funku, salsy i jazzu, Al Jarreau nazywał "Youmbination" lub "Jarreau-Music".
"Al zasnął na wieki, spokojnie, ok. godz. 5.30 w szpitalu w Los Angeles. Byli przy nim członkowie rodziny i kilkoro bliskich przyjaciół" - poinformował agent muzyka Bob Zievers.     
"Jest wdzięczny za tych 50 lat, podczas których zjeździł świat jako kapłan muzyki, i za wszystkich, którzy z nim to dzielili - jego wiernych fanów, oddanych muzyków i wielu innych, którzy wspierali jego starania" - dodał.     
Na kilka dni przed śmiercią wokalista trafił do szpitala z powodu przemęczenia; za radą lekarzy odwołał wówczas wszystkie występy zaplanowane w ramach najnowszego tournee.  Agencja DPA przypomina, że jeszcze kilka dni temu menedżer Jarreau informował, że muzyk czuje się lepiej, a jego syn przyłapał go na śpiewaniu jednej z pielęgniarek swojego hitu "Moonlighting Theme".     
Uważany za jednego z największych współczesnych wokalistów Al Jarreau (właściwie Alwyn Lopez Jarreau) był znany, uwielbiany i nagradzany nie tylko jako wokalista jazzowy, ale także popowy i R&B. Jest jedynym wokalistą z nagrodą Grammy w tych trzech kategoriach muzycznych. Wydał 16 albumów studyjnych i pięć koncertowych.     
W ubiegłym roku Jarreau dał 50 występów, m.in. w Białym Domu na zaproszenie ówczesnego prezydenta USA, Barracka Obamy. Al Jarreau pozostawił żonę Susan i syna Ryana.

2 Komentarze

  1. Ileż można czekać ...Ale opłacało się .Oglądam i czytam jak zawsze z dużą przyjemnoscia

    OdpowiedzUsuń
  2. Też oglądam i czytam... ale "A potem selekcja tytułów, kasa i… wszystko co wybrałeś na zawsze pozostanie z Tobą. Żona Cię zostawi, dzieci opuszczą, muzyka była, jest i będzie. Niebywale doskonałe uczucie." ...a może to tylko takie złudzenie, wszystko co kupisz zostanie z Tobą, bo to tylko rzeczy, przedmioty bez uczuć. A na tych płytach muzyka, która od stanu zadowolenia i euforii może sprowadzić nas na niziny... smutku i rozpaczy, tęsknoty...tęsknoty za kimś,za uczuciami

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza