Świat na wyciągnięcie dłoni - rozmowa z Beatą Pater







Jak się robi wywiad rzekę to nie jest łatwo potem znaleźć punkt zapalny, początek, wizję całości dla nowej rozmowy. I nie chodzi w tym wszystkim, że nie ma o czym rozmawiać. Chodzi o sens, o ciekawość, o jak najszersze spectrum przedstawienia tematu. A punktem wyjścia wcale nie musi być nowa płyta.

Beata Pater – nie boję się tego stwierdzenia, to absolutnie dla mnie jedna z najważniejszych wokalistek, nie tylko jazzowych. Fascynujący głos, piękne muzyczne dokonania, trafna wizja swojej kariery.

Doskonale rozmawia się nam na wiele tematów, w zasadzie każdego miesiąca dochodzą nowe. W tym wszystkim tylko brak jakiegoś pierwiastka namacalnego kontaktu. Ale oboje nad tym pracujemy i w tym roku musi się wreszcie udać. Piszę o tym, bo te nasze rozmowy, odbywają się zgodnie z duchem czasu, na odległość. Na odległość dziś powstają płyty, można uczestniczyć w koncertach, pisane są książki, omawiane scenariusze wielkich filmowych dzieł, ba - podobno nawet udaje się (tylko wytrwałym) wirtualny seks.

Ale jeśli ma się do czynienia z kobietą wielu kontynentów, której świat i jego epicentrum to jednak druga nasza półkula, nie ma wyjścia, Messanger załatwia wszystko.

I wreszcie udało się. Rozmowy toczone miały być podczas jej wyjazdu do Kraju Kwitnącej Wiśni na początku roku. Potem skutecznie odrywałem ją ze studia nagraniowego, by jednak efekt końcowy otrzymać już po zakończonej sesji. Jeszcze podczas japońskiego tournee, do moich rąk trafił jej ostatni album. No nic tylko rozmawiać.

Zapis fragmentów naszych wirtualnych spotkań, poniżej.



 Kobieta świata- Beata Pater




Adam Dobrzyński: Czy można mieć trzy ojczyzny ?


Beata Pater: Polska, Japonia, Stany Zjednoczone czyli Kalifornia to są moje ojczyzny, miejsca które przynosiły i przynoszą mi radości jak i smutki. Każde z tych miejsc jest dla mnie ważne, w każdym z nich są kolory, smaki, zapachy i ludzie, no właśnie... ludzie. W czasach kiedy wyjechałam do Japonii kraj ten wydawał się bardzo odległy od Polski i tak rzeczywiście było. Zostałam wrzucona na głęboką wodę, okazało się, że jestem naprawdę inna. Zawsze byłam inna, ale w Japonii mojej inności już nie dało się ukryć.
Pomyślałam... zaczynam życie od nowa, ale podstawą jest nauka japońskiego, z drugiej strony była muzyka która nie ma granic. Muzyka w dużym stopniu pomogła mi w całej mojej japońskiej drodze która trwała całe dziesięć lat. To był bardzo owocny muzycznie jak i ekonomicznie czas w Japonii. To była Japonia rozświetlona, żyjąca dwadzieścia cztery godziny na dobę, uśmiechnięta i taka optymistyczna. To wtedy powstała moja pierwsza solowa japońska płyta Session”.


Adam Dobrzyński: To zapewne na Twoich oczach doszło do wielu zmian w Japonii


Beata Pater: Dzisiejsza Japonia jest trochę inna, już mniej rozświetlona i optymistyczna. Czasami nawet mniej japońska, coraz bardziej staje się zachodnia. Młodzi ludzie już nie chcą mieszkać w tradycyjnych domach z tatami (maty na podłogach- dodaje Beata, przyp.AD) czy jeść tradycyjnego śniadania składającego się z ryżu, ryby czy zupy miso. Teraz w mieszkaniach są stoły, krzesła, na śniadanie je się tosta z najbielszego chleba z masłem, popijając astronomiczną ilością kawy a zielona herbata zaczyna iść do lamusa. Małe uliczki wypełnione tradycyjnymi yatai znikają a pojawiają się hiszpańskie tapas czy włoskie knajpki a w środku podaje się wino. Zmieniają się zwyczaje, zmienia się kuchnia to jest już nowe pokolenie. Wracając do smaku, kolorów, ludzi i różnic....powiem o podobieństwach. Nasz polski schabowy to japoński tonkatsu podawany na ryżu z drobno siekaną kapustą i słodkawym sosem sojowym. Pierogi to gyoza podawana z sosem słonym bądź kwaśno - ostrym. Kasza gryczana w innej odsłonie to makaron soba podawany z sosami albo w zupie. Naleśniki w grubej formie to prawie okonomiyaki. Rosół z makaronem to coś w rodzaju ramen. Wszystko jest oparte na smakach umami czyli słony, słodki, kwaśny, gorzki.
W polskiej kuchni jest podobnie, choć oczywiście w japońskiej kuchni znajdziemy glony, bambus, lotus, różnego rodzaju owoce morza czy surowe ryby. Na co dzień jednak będzie to kanapka z szynką, sałatą i majonezem. Popularna jest też sałatka ziemniaczana, a to przecież takie bardzo polskie danie.


 Osechi robi się na Nowy rok czyli oshiogatsu to są jak by zakąski i każda ma znaczenie, coś w rodzaju naszego koszyczka na Wielkanoc




 To są malutkie węgorze - unagi- najczęściej podaje się na ryżu...albo same na startym daykon czyli rzodkiew a do tego trochę soyu sosu i trochę yuzu czyli coś pomiędzy limonką a cytryną, bardzo aromantyczne i pięknie pachnące

 Od lewej żółte to uni czyli sea urchin takie czarne kulki z kolcami które sobie żyją na dnie morza następne to hotate czyli scalop to są te Świętego Jakuba chyba następne awabi / uchowiec? Po angielsku abalone... dalej tuńczyk ale z części brzusznej chu toro następnie kampachi czyli amber - nie wiem jak na Polski przetłumaczyć, może ktoś z czytelników. Następnie ika kalmar i ostatnie na samym froncie tai snapper ... czyli kawałki surowej ryby to sashimi, które je się z dodatkiem sosu sojowego w towarzystwie wasabi czyli coś w rodzaju naszego chrzanu, dookoła ogórki a ta kupka na froncie to wspomniane wasabi i takie ozdoby to glony ale do jedzenia



Adam Dobrzyński: A jak jest z zapachami…?

Beata Pater: Zapachy... myślę, że najczęściej wyczuwalny to zapach dashi, czyli bazy rosołu, chociaż w Japonii używa się zwykle bazy rybnej. Następny zapach to zapach yakitori czyli grillowanego kurczaka, takie małe kawałeczki w różnych postaciach na patyczkach, coś w rodzaju małych szaszłyków. To są chyba te główne dwa zapachy unoszące się w powietrzu.
Kolory, czyli cztery pory roku. Tak jak w Polsce złota polska jesień, w Japonii są piękne czerwono żółte klony. Na wiosnę kwitnące wiśnie, śliwy i jabłonie. Lato jest zielone, słoneczne, tropikalnie wilgotne, lepkie i duszne. Zima występuje raczej w północnych rejonach Japonii na Hokkaido czy północnej części Honshu wtedy jest biała, piękna i zimna.
Ludzie są wszędzie tacy sami czyli różni. Gościnność jaki i inne cechy z których niekoniecznie w Polsce jesteśmy dumni tam też występują. W Japonii nie ma zwyczaju zapraszania do siebie do domu a jeśli już to w wyjątkowych sytuacjach. Oprócz tego Japończycy są bardzo muzykalni. Myślę, że era karaoke zrobiła dużo dobrego tam każdy śpiewa, a jak jeszcze nie zaśpiewał to zaśpiewa (śmiech – przyp AD). Dlatego też publiczność podczas koncertów jest bardzo czujna, uważnie słucha, nagradza oklaskami, a to jest bardzo miłe. Lubię koncertować w Japonii, moja ostatnia tura japońska na przełomie 2016 i tego roku była zimowa, tak naprawdę zimowa, do tego stopnia, że śnieg sypał nawet w Tokyo i Nagoya.
Wydarzenie specjalne, bo nie widzieli śniegu w tym regionie od 30 lat.

Adam Dobrzyński: Jak to jest koncertować w Japonii.

Beata Pater: W Japonii moje trasy koncertowe składają się przeważnie z 10 do 12 koncertów w Tokyo, Yokohama, Chiba, Nagoya, Sendai. Czasami są to duże sceny, a czasami małe kluby z zawsze dobrym nagłośnieniem. Staram się koncertować w Japonii przynajmniej raz w roku. Ostatnia trasa to była również premiera mojej nowej płyty Fire Dance.

Adam Dobrzyński: No właśnie. Twoje najmłodsze muzyczne dziecko. Fantastyczny krążek.

Beata Pater: Jest to płyta składająca się z jedenastu oryginalnych kompozycji w których śpiewam bez słów, ale z bardzo dużą ilością głosów, ciekawych harmonii i interesującego połączenia rytmów. Zapewne każdy będzie dopatrywał się tam różnych stylów, korzeni etnicznych. Jest tam jazz, funk, R&B, dużo kolorów, dynamiki, nostalgii i energii. Płyta w mojej głowie powstała dość dawno i dojrzewała jak wino. Wszystko zaczęło się od fotografii rzeźby w formie kręgu składającego się z 16 elementów umieszczonych na wyschniętej popękanej od słońca ziemi w Parku Narodowym Kalifornii - Joshua Tree. To była moja pierwsza inspiracja, ta nicość, światło, cienie, szorstkość, a zarazem jakaś magia która przyciąga spokojem i ciepłem. I tak malowałam muzykę w rozmowach z moim muzycznym przyjacielem Alexem Dansonem, kompozytorem który przelewał to wszystko na papier. Czasami zaskakiwał mnie swoimi rozwiązaniami, czasami ja coś zmieniałam mówiąc przecież to ja będę śpiewać, nie Tya jak to czasami bywa, nie zawsze mieliśmy te same wizje, choć w końcu powstało z tego jedenaście nowych kompozycji. Nie mam konkretnego ulubionego utworu, wszystkie utwory są ważne, mają swoje miejsce i są pewną całością. Moim założeniem było nie eksponowanie żadnego konkretnego stylu muzycznego czy etnicznego. Chciałam żeby muzyka była spójną opowieścią bądź podróżą bez słów, pełną emocji i inspiracji dla innych do własnego odczuwania i przetwarzania. Mój głos miał pełnić rolę instrumentów z narracją melodii, głosu prowadzącego, który przewija się w czasie całego utworu. Partii wokalnych jest czasami aż szesnaście i nie używam żadnych elektronicznych efektów, harmonizerów itd. Samo nagrywanie było dość interesujące pod względem harmonicznym, śpiewanie w małych sekundach wymagało sporej koncentracji intonacyjnej. Cała płyta jest zmiksowana bez dużej ilości kompresorów i tego dzisiejszego brzmienia z takim infront”, z myślą o wydaniu Fire Dancew formie powracającej na nowo płycie winylowej. Na płycie towarzyszą mi wspaniali amerykańscy muzycy, taka mieszanka kalifornijsko - nowojorska. Sam Newsom na saksofonie sopranowym, którego poznałam w Japonii kiedy grał z zespołem Terence Blanchard. Później Sam przyszedł na mój koncert w New York w Birdland” i tak zaczęła się nasza długa znajomość i współpraca. Na saksofonie tenorowym gra saksofonista Anton Schwartz. Z Antonem poznaliśmy się dosyć dawno na wspólnych koncertach w San Francisco, ale to jest pierwszy raz kiedy Anton towarzyszy mi na płycie. Na saksofonie barytonowym gra Aaron Lington, gdzie jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że Aaron przyleciał do San Francisco z Los Angeles prosto na nagranie płyty z czerwonego dywanu z muchą pod szyją i z Grammy które właśnie otrzymał. Wszyscy byliśmy w studio pod wrażeniem, a ten powiew sukcesu miło unosił się w powietrzu.
Na gitarze basowej jak i kontrabasie grał wszechstronny i utalentowany Aaron Germain, który także brał udział przy nagraniach do płyty "Red”. Z Aaronem też mamy długą historię muzyczną w San Francisco, Oakland i Berkeley. Na elektrycznym pianinie gra dawny znajomy pianista z Sacramento, Scott Collard. Na perkusji Allan Hall który jest perkusistą-weteranem z San Francisco oraz Bryan Rice na instrumentach perkusyjnych, także z Bay Area.

Adam Dobrzyński: W moim odczuciu to najlepsza Twoja płyta…

Beata Pater: Czy to mój najlepszy album? FireDance” dostał cztery gwiazdki i wspaniałą recenzje od uznanego krytyka Boba Protzmana w kultowym amerykańskim magazynie DownBeat. Album otrzymał wysokie notowania i dużo bardzo dobrych recenzji od ważnych krytyków jazzowych i nie tylko … o czym można przeczytać na mojej stronie www.beatapater.com, gdzie można również posłuchać całej płyty.
Fire Dance jest grana nieustannie w najważniejszych stacjach radiowych na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Wiem, że ma również swój czas w stacjach radiowych w Europie jak i w Jedynce Polskiego Radia.
Adam Dobrzyński: W prowadzonej przeze mnie „Nocy z Jedynką”… zgadza się. Kiedy przyjeżdżasz do Polski?

Beata Pater: Mam nadzieję, że uda mi się przyjechać na koncerty do Polski i będę mogła wtedy zaprezentować “Fire Dance. Moja pierwsza polska tura, a mam nadzieję, że nie ostatnia, odbyła się we wrześniu 2015 roku, prezentowałam wtedy moją płytę “Golden Lady”. Myślę, że muszę nabrać sił, żeby zmierzyć się z planowaniem wyzwaniem, którym byłaby kolejna tura w Polsce.
Na razie pracuję nad nową, dziewiątą już płyta solową. Właśnie wróciłam z Cambria w Kalifornii gdzie nagrywane były partie smyczkowe. Zdradzę, że jeden utwór jest napisany przez dawnego polskiego kompozytora!!!

Adam Dobrzyński: Gdzie jest Twoje ukochane miejsce na ziemi? Czy masz takie?

Beata Pater: Gdzie jest moje ukochane miejsce na ziemi? Chyba takiego nie ma, ale powiem coś bardzo kontrowersyjnego - wszędzie jest tak samo. Oczywiście żyje się wygodniej jak świeci słońce i jest błękitne niebo....ale później chce się trochę deszczu, chmur, szarości i chłodu. Nie ma idealnego miejsca, ale ważne jest to, żeby to miejsce było bezpieczne. Mówię o bezpieczeństwie zewnętrznym jak i tym wewnętrznym czyli poczuciu bezpieczeństwa i spokoju, w którym możemy się realizować.


Adam Dobrzyński: To jeszcze porozmawiajmy o Twoim obecnym miejscu… Ameryka. Jaka jest dla Ciebie?

Beata Pater: Mieszkam od dwudziestu lat w Kalifornii. Oczywiście byłam w różnych stanach a nawet sama przejechałem samochodem całe Stany od Florydy do Kalifornii, ale nie ośmieliłabym się powiedzieć, że znam Amerykę i powiedzieć jaka ona jest naprawdę. Sama Kalifornia jest tak różna, od południowej, poprzez środkową aż do północnej.
Byłam w przeróżnych miejscach, nawet w takich których nie ma na zwyczajnej mapie. Przyroda jest tak różna, zachwycająca; winnice, piękne jeziora, Ocean, parki narodowe z ogromnymi drzewami Sequoia, kaniony, palmy, wodospady i kaktusy różnego rodzaju. Tu gdzie mieszkam jest mnóstwo drzew cytrusowych, gdzie w czasie wiosny unosi się w całej dolinie cudowny zapach jaśminu. W sadach rosną palmy daktylowe które mają chyba najsłodsze daktyle jakiekolwiek jadłam, kolibry zaglądają do okien, ptaki śpiewają od czwartej rano i tak przez cały dzień robią sobie popisy operowe. Myślę, że jeszcze muszę dużo zobaczyć, żeby powiedzieć, że znam Kalifornię, ale bez wahania mogę powiedzieć, że jest piękna.


Adam Dobrzyński: Beata Pater w 2017 jaką jest kobietą ?


Beata Pater: Jest człowiekiem świata bez granic.


Adam Dobrzyński: Dzięki serdeczne.

Beata Pater: Dziękuję za rozmowę, pozdrawiam wszystkich serdecznie i wysyłam dużo słońca.


podpisy ze smacznym jedzeniem - foty autorstwa Beaty Pater, moja rozmówczyni 





a poniżej wersja anglojęzyczna

Adam Dobrzyński: Is it possible to have three homelands?

Beata Pater: Poland, Japan and the United States, or California, are my homelands - places that have brought and bring me joy, as well as sadness. All of these places are important to me; in each of them there are colors, tastes, smells and people – that’s it… people. In the time when I departed to Japan, that country seemed very distant from Poland and, indeed, that’s the way it was. I was cast onto deep waters, as it turned out that I’m really different. I was always different, but in Japan my differentness was impossible to conceal.

I thought… I’m starting life anew, but the basis is learning Japanese, and on the other hand there was music, which has no borders. Music helped me, to a large degree, in my entire Japanese journey, which lasted a whole ten years. That was a very rewarding time in Japan – musically, as well as economically. It was a radiant Japan, that lived twenty-four hours a day, and was smiling and optimistic. That was when my first Japanese solo album “Session” came to be.

Adam Dobrzyński: So, undoubtedly, in your eyes a lot of changes have taken place in Japan.

Beata Pater:
Today’s Japan is a little different, now it’s less radiant and optimistic. Sometimes even less Japanese, as it’s becoming more and more Western. Young people don’t want to live in traditional homes with tatamis (floor mats, adds Beata – A.D.) anymore, or eat a traditional breakfast of rice, fish or miso soup. Now dwellings have chairs and tables. Buttered toast made with the whitest bread is eaten for breakfast, washed down with astronomical quantities of coffee. Green tea is beginning to fade away. Little streets filled with traditional yatais are disappearing, and Spanish tapas are showing up, or Italian cafes where wine is served. Customs are changing, the cuisine is changing, and it’s a new generation now.

Getting back to taste, colors, people and differences… I’ll talk about the similarities. Our Polish pork cutlet is the Japanese tonkatsu, served on rice with finely chopped cabbage and sweetish soy sauce. Pierogies are gyoza, served with a salty or spicy-sour sauce. Buckwheat porridge in a different setting is soba macaroni, served with sauces or in soup. A thick form of crepes is nearly okonomiyaki. Chicken broth with noodles is something like ramen. Everything is based on the umami tastes, meaning salty, sweet, sour and bitter. In Polish cuisine it’s similar, although of course in Japanese cuisine we find algae, bamboo, lotus, and various kinds of seafood or raw fish. Day to day, though, it’s a ham sandwich with lettuce and mayonnaise. Potato salad is popular too, and that’s still a very Polish dish.

Osechi is made for the New Year, or oshiogatsu, which are like hors-d’oeuvres, and each one has a meaning – something like our Easter basket.

These are baby sardines – shirasu – they’re usually served over rice… or by themselves on grated daikon, or radish, with a little soy sauce and a bit of yuzu, which is something between lemon and lime – very aromatic, with a beautiful smell.

From the left, the yellow is uni, or sea urchin – these black, spiked balls that live on the bottom of the ocean; next is hotate, or scallops and next I think is awabi, which in English is abalone… Further on is tuna, but from the chūtoro belly section, and next is kampachi, or amberjack – I don’t know how to translate it into Polish, maybe one of the readers can. Next is ika squid and last, in the very front, is tai snapper… pieces of raw fish served like this are sashimi, which is eaten with some soy sauce added, along with wasabi, which is something similar to our horseradish; those are cucumbers around it, and the little pile in front is that wasabi – those decorations are algae, but they’re meant to be eaten.

Adam Dobrzyński: And how is it with smells…?

Beata Pater: Smells… I think the most commonly perceptible smell is that of dashi, or the base for chicken broth, although in Japan a fish base is normally used. The next smell is that of yakitori, or grilled chicken – these little pieces, in various forms, on sticks, like little shish kebabs. Those are probably the two main smells that float through the air.

Colors, or the four seasons of the year. Just like in Poland’s golden autumn, in Japan there are beautiful reddish yellow maples. In the spring there are blooming cherry, plum and apple trees. The summer is green, sunny, tropically humid, sticky and muggy. Winter appears more in the northern regions of Japan, on Hokkaido or in the northern part of Honshu, and then it’s white, beautiful and cold.
People everywhere are the same - in other words, varied. Hospitality - just like other traits, that we aren’t necessarily proud of in Poland – appear there as well. In Japan it isn’t customary to invite people to one’s home and if it’s done, it’s in exceptional circumstances. Other than that, the Japanese are very musical. I think the karaoke era did a lot of good – everyone sings there, and if they haven’t sung yet, then they will sing (smiles – A.D.). That’s also why audiences are very attentive during concerts, listen carefully, applaud, and that’s really nice. I like performing in Japan – my last Japanese tour, at the turn of 2016 and this year, was a winter tour, truly winter, to the point that it was even snowing in Tokyo and Nagoya. That was a special event, because they hadn’t seen snow in that region for 30 years.

Adam Dobrzyński: What’s it like, performing in Japan?

Beata Pater: In Japan my concert tours are usually comprised of 10 to 12 shows in Tokyo, Yokohama, Chiba, Nagoya, and Sendai. Sometimes these are big stages, and sometimes small clubs, always with good sound systems. I try to perform in Japan at least once a year. The last tour was also the premiere of my new album “Fire Dance”.

Adam Dobrzyński:
Precisely – your youngest musical musical child. A fantastic record.

Beata Pater: It’s an album made up of eleven original compositions, in which I sing without words, but with a lot of vocal parts, intricate harmonies and an interesting combination of rhythms. Everyone will surely discern various styles and ethnic roots in it – there’s jazz there, as well as funk, R&B, a lot of colors, dynamics, nostalgia and energy.

The album originated quite a while ago in my mind, and matured like wine. It all started with a photograph of a sculpture in the form of a circle made up of 16 elements, laying on the cracked and sun-dried ground in California’s Joshua Tree National Park. That was my first inspiration – that nothingness, light, shadows, roughness, and at the same time a kind of magic, that attracts with its peace and warmth. And that was the way I depicted the music, in conversations with my musical collaborator Alex Dawson, the composer who transferred it all onto paper. Sometimes he surprised me with his solutions, at times I would change something, saying “but it’s me who’ll be singing this, not you” - and, as is the case sometimes, we didn’t always have the same visions, yet in the end eleven new compositions came about from it.

I don’t have a particular favorite piece – all of them are important, have their place and make up a certain whole. My premise was not emphasizing any particular musical or ethnic style. I wanted the music to be a coherent tale, or journey, without words – full of emotions and inspiration for others, to perceive and process for themselves. My voice was meant to fulfill the role of instruments narrating the melody, the leading voice which appears throughout the entire piece. At times there are as many as sixteen vocal parts, and I didn’t use any electronic effects, harmonizers, etc. The recording itself was pretty interesting harmonically, as singing in minor seconds required a good bit of concentration in terms of intonation. The entire album is mixed without using a lot of compressors, or that “in front” sound of today, with the thought of issuing “Fire Dance” in the newly resurgent form of a vinyl record.

Fantastic American musicians play with me on the album, a kind of California-New York mixture. On soprano sax is Sam Newsom, who I met in Japan when he was playing with Terence Blanchard’s group. Later Sam came to my concert at Birdland, in New York, and that was the beginning of our long-lived acquaintance and cooperation. Tenor sax is played by saxophonist Anton Schwarz. Anton and I got to know each other a pretty long time ago, at concerts we did together in San Francisco, but this is the first time Anton has played with me on a record. On baritone sax is Aaron Lington – and as a point of interest, I can mention that Aaron flew into San Francisco to record the album, directly from Los Angeles and straight off of the red carpet, still wearing his bow tie, and with the Grammy award he’d just received. All of us in the studio were impressed, and there was a pleasant vibe of success in the air.

Bass guitar, as well as upright bass, were played by the versatile and talented Aaron Germain, who also took part in recordings for the album “Red”. Aaron and I also have a long musical history in San Francisco, Oakland and Berkeley. Electric piano is played by Scott Collard, a pianist from Sacramento whom I’ve known for quite a while. On drums is Allan Hall, who is a veteran drummer from San Francisco, along with Bryan Rice – also from the Bay Area - on percussion instruments.

Adam Dobrzyński: As far as I’m concerned, this is your best album...

Beata Pater: Is this my best album? “Fire Dance” got four stars and a great review from the well-known critic Bob Protzman, in the highly repected American magazine Down Beat. The album has received high ratings and a lot of very good reviews from important critics, jazz and not only… which you can read about on my website, www.beatapater.com, where you can also listen to the whole album.

“Fire Dance” is being played constantly by the most important radio stations, throughout the entire US. I know that it’s also getting its time on European radio stations, as well as Polish Radio’s Channel One.

Adam Dobrzyński: That’s right – on my show, “Evenings with Channel One”. When are you coming to Poland?

Beata Pater: I hope that I’ll be able to come to Poland for concerts, and I’ll be able to present “Fire Dance” then. My first Polish tour – and hopefully not my last – was in September of 2015, when I was presenting my album “Golden Lady”. I think I’ll need to gather some energy, in order to deal with planning for the challenge of another Polish tour. Currently, I’m working on a new solo album, my ninth now. I just returned from Cambria, California, where the string parts were recorded – and I’ll reveal that one of the tunes was written by a former Polish composer!!!

Adam Dobrzyński:
Where is your favorite place in the world? Do you have one?

Beata Pater: Where is my favorite place in the world? There probably isn’t one, but I’ll say something very controversial – it’s the same everywhere. Of course, living is more comfortable when the sun is shining and the sky is blue… but after a while, you want a little rain, clouds, greyness and coolness. No place is ideal, but what’s important is for that place to be safe. I’m talking about external safety, as well as the internal sort, meaning a feeling of safety and peace, in which we can realize ourselves.

Adam Dobrzyński: Then let’s talk about your current place, too… America. How is it for you?

Beata Pater: I’ve been living in California for twenty years. Of course, I’ve been in various states, and even crossed the entire USA by car, from Florida to California, but I wouldn’t venture to say that I know America, or what it’s really like. Just California is so varied, from southern, through central, all the way up to northern.
I’ve been to all kinds of places, even ones that don’t appear on a regular map. The nature is so varied, amazing; vineyards, beautiful lakes, the ocean, national parks with giant Sequoia trees, canyons, waterfalls, and various kinds of cactus. Here where I live, there are a lot of citrus trees, and in the spring a wonderful smell of jasmine permeates the entire valley. Date palms grow in the orchards, with probably the sweetest dates I’ve ever eaten, hummingbirds peek into the windows, birds begin to sing at four in the morning, and continue their operatic expositions all day long. I think I still need to see a lot, to be able to say that I know California, but I can say without hesitation that it’s beautiful.

Adam Dobrzyński: What kind of woman is Beata Pater in 2017?

Beata Pater: She’s a person of a world without borders.

Adam Dobrzyński: Many thanks.

Beata Pater: Thanks for the conversation – all my best, and lots of sunlight to everyone.




Komentarze

Nowsza Starsza