Chciałbym przedstawić Państwu niezwykle utalentowaną
artystkę, którą przed laty miałem ogromną przyjemność kilkukrotnie zapowiadać, na
koncertach plenerowych organizowanych przez Regionalną Stację Polskiego Radia,
Radio Dla Ciebie. Od tego momentu trochę minęło. Czy to ważne ile lat? Ważne,
że tamten czas zaklęty został we wspomnieniach Eweliny Babiarz. Dziś obcujemy z
pełni dojrzałą wokalistką, piękną a do tego silną kobietą, niedawno upieczoną świeżą
mamą. A jednak poprzez swój głos, kojącą rany nabywane we współczesnym świecie.
Jeśli jeszcze jej nie znacie, rozmowa powinna
bardzo Was do niej przybliżyć. Bo podobnie jak jej muzyka, eteryczność i kobiecość
zarazem, idą w przypadku Eve Light, w parze.
„Wszystkie moje przeżycia, to jak dziś odbieram muzykę to właśnie jest
twórczość Eve Light”
Adam Dobrzyński: Ewelina Babiarz – Eve Light. Jakie różnice zaszły w Twoim
wizerunku. Pamiętam Cię jednak jako Ewelinę Babiarz.. ten pseudonim to cos
nowego.
Eve
Light: W moim życiu zaszło wiele zmian. Ewelina Babiarz jest na scenie odkąd skończyłam pięć lat. Zrealizowałam wiele projektów, brałam
udział w festiwalach w całym kraju,
zaśpiewałam dziesiątki koncertów. Jednak to wszystko nie było spójne muzycznie.
Jest to moje bardzo cenne doświadczenie i dorobek artystyczny z którego jestem
dumna. Przez szereg lat kształtował mi się obraz tego co i w jaki sposób chcę
przekazać poprzez swoją działalność artystyczną. Kiedy moja wizja się
wyklarowała, chciałam oddzielić to co „za mną” od tego co „teraz”. Wtedy
właśnie zdecydowałam się na Eve Light. Chcę, aby Eve Light była kojarzona z
projektami, które zostały przeze mnie zrealizowane w pełni świadomie muzycznie.
Wszystkie moje przeżycia, to jak dziś odbieram muzykę to właśnie jest twórczość Eve Light.
Adam
Dobrzyński: A Twój udział w programie „Szansa na sukces”. Zwycięstwo piosenką z
repertuaru Pectus. Co dało Tobie takie telewizyjne przetarcie.
Eve Light: Udział w telewizyjnej „Szansie na Sukces” był
bardzo cennym doświadczeniem. Po pierwsze był to mój pierwszy kontakty z telewizją, a co za tym
idzie, miałam okazję zetknąć się z zupełnie inną formą pracy wokalnej niż w
przypadku śpiewania na festiwalu czy koncercie. Po drugie, wygrana odcinka
pozwoliła mi na występ w wielkim finale „Szansy na Sukces” w Sali Kongresowej,
o czym marzyłam od dziecka. Był to niestety ostatni taki koncert w historii
tego programu. Bardzo żałuję, że program zszedł z anteny, ponieważ promował
polskich artystów i polską muzykę.
Adam
Dobrzyński: Wiele koncertów, wiele prób
odnalezienia własnego Ja. Długo czekałaś na swój debiut płytowy…
Eve Light: Mój pierwszy występ na festiwalu
odbyłam, kiedy miałam sześć lat i mogę powiedzieć, że od tego momentu nie
schodziłam z festiwalowej sceny. Jako dziecko i nastolatka byłam uczestniczką
większości konkursów i festiwali wokalnych w Polsce. Równocześnie pobierałam
prywatne lekcje gry na pianinie, uczęszczałam do Szkoły Muzycznej, uczyłam się
śpiewu w Centrum Sztuki Wokalnej. Uczestniczyłam w warsztatach wokalnych,
poznawałam różne techniki u nauczycieli śpiewu. Byłam również związana z
wojskowym ruchem artystycznym, dzięki czemu poznałam na wskroś polski
repertuar. Występowałam na deskach teatru, grając w musicalach i jednocześnie
śpiewałam z trio jazzowym. Zaśpiewałam na płycie z piosenkami Jerzego Andrzeja
Masłowskiego piosenkę „Nie odchodź”. Dołączyłam do międzynarodowego projektu
„SOMAA”, którego efektem była płyta „Miliony gwiazd”, gdzie byłam jednym z
trzech wiodących głosów. Koncertowałam z projektem „Tribute to Tina Turner”.
Nagrałam też po drodze kilka swoich utworów, z którymi wystąpiłam w Studio Koncertowym
Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej. Wszystkie te doświadczenia
doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem dzisiaj - świadomości tego co
chcę robić, w jaki sposób i z kim.
Adam
Dobrzyński: Ten pseudonim artystyczny. Opowiedz o
nim, rozszyfrowując go…
Eve Light: Eve jest skrótem mojego
imienia, moi znajomi często go używają, więc w bardzo naturalny sposób przeniknął
do mojego życia. Określenie Light jest związane z moim głosem i jego jasną
barwą. Sposób śpiewania, który preferuje jest lekki i nieforsujący. Stąd
właśnie Eve Light.
Adam
Dobrzyński: Zanim jednak do naszych rąk trafiła
płyta „WOman” pojawiłaś się na
składance z piosenkami autorstwa Leona Sęka. To warte
odnotowania wydarzenie. I piękna piosenka, którą zaśpiewałaś.
Eve Light: Bardzo lubię piosenkę
„Zaczarowana miłość” . Muzykę napisał do niej Piotr Semczuk, który zresztą jest
producentem mojej płyty „WOman”. Z Panem Leonem znamy się już od wielu lat,
bardzo się cieszę, że zostałam przez niego zaproszona do zaśpiewania tego
właśnie utworu i że album nosi tytuł taki sam, jak zaśpiewana przeze mnie na
płycie „Zaczarowana miłość”.
Adam
Dobrzyński: Płyta z coverami na początek kariery.
Świadomy wybór czy pójście trochę na łatwiznę. Wszak gotowe piosenki tylko się
interpetuje, przeboje wskazują pewne ramy…
Eve Light: Pomysł na projekt w którym
kobieta mierzy się z męskimi autorytetami, chodził mi po głowie już od
dłuższego czasu. Dokładnie wiedziałam co chcę przekazać i z kim ten projekt
chcę zrealizować. Można spierać się o
to, czy zaśpiewanie coverów, które przecież są bardzo charakterystyczne to „pójście
na łatwiznę". Jeżeli chce się nadać im innego, nowego brzmienia to moim
zdaniem jest to wyraz odwagi. Należy
zachować szacunek wobec kompozytorów i pierwotnych wykonań i jednocześnie
przemycić siebie, swoje uczucia i wizję. Nad płytą ze swoim autorskimi już
zaczęłam pracować, dlatego myślę, że płyta z coverami będzie dla niej dobrym
wstępem.
Adam
Dobrzyński: Wybór tych dziesięciu
przebojów, według mnie doskonały.
Sposób w jaki je sobie zaadoptowałaś - rewelacyjny. Pierwiastek siebie
udało Ci się włożyć w każdą z tych pieśni. Ale uwaga – aż dwukrotnie sięgnęłaś po
nagrania Depeche Mode.
Eve Light: Proces doboru repertuaru
trwał bardzo długo, każdy z tych utworów jest dla mnie wyjątkowy. Na płycie
pojawiły się dwa utwory Depeche Mode, ponieważ na takiej muzyce się między
innymi wychowałam. Utwór „Somebody” jest jednym z najpiękniejszych hymnów o
miłości jakie znam. Z kolei „Goodnight lovers” jest utworem, którego słucham i
mam wrażenie, że każda nuta wlewa ciepłe uczucia w moje ciało. Depeche Mode
ponadto jest zespołem, który działa na przestrzeni już dekad, nadal wydają nowe
płyty, wciąż koncertują i nieustannie są w dobrej formie, jednocześnie są
wierni swojemu niepowtarzalnemu stylowi. Imponuje mi to i cenię ich dorobek
artystyczny.
Adam
Dobrzyński: „Hello” Lionela Richie- stworzyłaś wręcz nową formę dla tego jakże
znanego przeboju.
Eve Light: Zależało mi na tym, aby ten
właśnie utwór - bądź co bądź smutny, bardzo wolny, ciągnący się - pokazać w
zupełnie innej odsłonie. Zarówno tekst, jak i kompozycja pozwoliły na to, aby
nadać tej piosence inny charakter. W maju kręcimy teledysk do tego utworu,
którym już niebawem bardzo chętnie się podzielę.
Adam
Dobrzyński: Stevie Wonder, George Michael, piosenka
z filmu „Zabójcza broń”…
Eve Light: Zdecydowana większość utworów
na płycie odnosi się do miłości. Dobór repertuaru jest skupiony wokół tego
jednego uczucia, które znamy wszyscy - kobiety i mężczyźni. Różni nas natomiast
w jego przeżywaniu ekspresja, sposób jaki ją okazujemy. Zależało mi na tym, aby
pokazać swoją ekspresję i swoją interpretację tych utworów. Każdy z nich jest
dla mnie wyjątkowy i każdy znaczy coś zupełnie innego. Pierwszą nagrywaną
piosenką było „More than words”, z kolei „As” Steviego Wondera nagrywałam na
samym końcu, w ostatnich dniach ciąży. Dwa utwory odnoszące się do miłości, ale
w zupełnie inny sposób. Na płycie znalazła się również piosenka „Sunny”
Bobby’ego Hebba, która jest wyrazem ogromnej tęsknoty. Nie wszyscy wiedzą, że
utwór ten, mimo iż jest bardzo pozytywny, został napisany ku pamięci brata
Bobby’ego, który został brutalnie zamordowany. Uczucia, które mi towarzyszyły
podczas tworzenia tej płyty były także bardzo zróżnicowane. Dla każdego z tych
utworów znalazłam przestrzeń w swoim sercu.
Adam
Dobrzyński: Jak wyglądała praca nad tym albumem.
Eve Light: Właściwie wszystko zaczęło
się od wielogodzinnych rozmów z moim producentem - Piotrem Semczukiem i jego
żoną Kasią. Debatowaliśmy o tym jak stworzyć coś zupełnie nowego, co będzie
najlepiej oddawało mnie. Piotr ma ogromny talent, za którym oczywiście stoi
ogromne doświadczenie, do wydobywania
zarówno z głosu, jak i instrumentów tego, co w nich najbardziej wartościowe i
niepowtarzalne. Zdarzały się sytuacje, kiedy powtarzaliśmy fragment utworu tak
długo, dopóki nie pojawiła się ta emocja i to brzmienie, którego szukaliśmy i
które niejednokrotnie zmieniało kształt i wydźwięk całej piosenki. Praca nad
płytą zbiegła się z jednym z najważniejszych wydarzeń w moim życiu. Tydzień po
zakończeniu prac nad płytą zostałam mamą i niesamowicie cieszę się, że mój syn
był ze mną na każdym etapie powstawania płyty.
Nie chciałabym też pominąć warstwy wizualnej, ponieważ do albumu dołączony
został album ze zdjęciami wykonanymi przez Wiktora Franko. Razem z ekipą pracującą nad dwiema sesjami zdjęciowymi, udało nam
się stworzyć magię, o jakiej marzyłam. Okładkę albumu i moją stronę internetową
stworzył z kolei Krystian Dulnik, który doskonale poradził sobie ze wszystkimi
graficznymi wyzwaniami.
Adam
Dobrzyński: Na płycie zagrali fantastyczni muzycy.
Opowiedz proszę o nich.
Eve Light: W realizacji tego ważnego dla mnie przedsięwzięcia pomogli
mi czołowi muzycy jazzowi. Dla mnie Panowie są ikonami polskiej sceny
muzycznej. Wojtek Gogolewski, Adam Lewandowski i Paweł Pańta. Dla wszystkich,
którzy obracają się w muzycznych kręgach, nazwiska te są doskonale znane.
Wojtek Gogolewski zaczął grać gdy miał
zaledwie pięć lat i występował na wszystkich najważniejszych scenach w Polsce i
na świecie. Rewelacyjny pianista, aranżer i kompozytor. Zaskoczył mnie ogromnym
poczuciem humoru i dobrym sercem.
Adam Lewandowski zadebiutował na profesjonalnej
scenie jazzowej w 1977 roku. Współtworzył pierwszą polską stację radiową
grającą muzykę jazzową - Radio Jazz. Stanowi idealne dopełnienie perkusyjne do
mojej płyty. Zawsze na czas, bardzo oddany, stuprocentowy profesjonalista.
Paweł Pańta to czołowy polski
kontrabasista i gitarzysta basowy. Jest laureatem nagrody Grammy 2014 za album
„Night in Calisia”. Jest jedną z najskromniejszych i najmilszych osób jakie znam,
a jego kariera i umiejętności mówią same za siebie.
Adam
Dobrzyński: „WO man” tytuł wiele mówiący...
Eve Light: Na płycie skonfrontowałam dwa
żywioły - męską siłę i kobiecą subtelność. Zawarte na niej utwory to odsłuchane
męskie historie opowiedziane z kobiecą namiętnością. Samo słowo w języku
angielskim jest już połączeniem słowa MAN - mężczyzna oraz WOMAN czyli kobieta.
Chciałam aby już sam tytuł oddawał
naturę płyty.
Adam
Dobrzyński: Jakie plany koncertowe na najbliższy
czas. Gdzie będzie można podziwiać Cię z występami...
czarno białe fotografie pochodzą z sesji fotograficznej związanej z wydaniem płyty Eve Light (są też dostępne w książeczce wydawnictwa) - autor - Wiktor Franko
kolorowe zdjęcie- Aleksandra Bulanowska
Prześlij komentarz