13 listopada odbyła się premiera jubileuszowego albumu gigantów rocka – zawierająca nowe utwory płyta, „Grrr!” podsumowuje ich trwającą pół wieku karierę i zapowiada kolejną światową trasę. Spektakularne koncerty The Rolling Stones są i teraz wyzwaniem dla producentów. Ale nieporównywalnym z zadaniem, jakim okazało się zorganizowanie ich pierwszej wizyty za żelazną kurtyną. W 1967 r., gdy zjawili się w Polsce, biletowy szał ogarnął cały kraj, podczas próby Stonesi zniszczyli sprzęt, a honorarium nie mogli z kraju wywieźć.
Historię koncertu przypomina album książkowy „The Rolling Stones. Zza żelaznej kurtyny” Marcina Sitko. Jego premierze, której patronuje Stołeczna Estrada, towarzyszą spotkania ze świadkami i twórcami słynnego wydarzenia. Stonesi po raz pierwszy zagrali w Polsce w 1967 r. Był to ich debiut za żelazną kurtyną. Wydarzenie na stałe wpisało się w historię polskiej muzyki. Ciepło wspominają je również sami artyści. Album „The Rolling Stones. Zza żelaznej kurtyny” przypomina fakty, mity, wspomnienia i relacje naocznych świadków tego legendarnego koncertu.
Brytyjscy muzycy wystąpili w Sali Kongresowej 13 kwietnia 1967 r. dwukrotnie - o godzinie 17 i 20.30. Przed nimi zagrali Czerwono-Czarni. Organizacją obu występów i dystrybucją biletów zajmowała się Stołeczna Estrada. Sprowadzenie zespołu do Polski i sam koncert były operacją „podwyższonego ryzyka”. Występom Stonesów na całym świecie towarzyszyły wówczas spalone hotele, tłumy szalejących z radości fanów i incydenty z policją. Mick Jagger i spółka przyjeżdżali do Polski nie tylko jako najlepsza rockowa kapela świata, ale jako symbol nieograniczonej wolności. Oficjalna opinia publiczna była ostrożna. Wizycie Stonesów dwuzdaniową notkę poświęcił tylko „Sztandar Młodych”: 12 kwietnia przybył do Warszawy londyński zespół bigbitowy The Rolling Stones. Na lotnisku Okęcie dziewczęta wręczyły członkom zespołu wiązanki kwiatów.
Wiadomość o ich przyjeździe rozprzestrzeniła się błyskawicznie w kraju i innych demoludach. Był to pierwszy koncert grupy w tej części Europy. Bilety nigdy nie trafiły do oficjalnej sprzedaży. Pierwszeństwo zakupu otrzymali dygnitarze oraz zakłady pracy. Wstęp na koncert kosztował kilkaset złotych, czyli około połowę średniego wynagrodzenia. Mimo tych trudności wśród osób, którym udało się dostać do Sali Kongresowej byli m.in. liczni dziennikarze, muzycy i fani. Szacuje się, że na koncert wpuszczono ponad pięć tysięcy osób - dwukrotnie więcej niż stanowiła pojemność sali.
Podczas obu koncertów The Rolling Stones wykonali ten sam, krótki program zawierający przeboje, m.in.: „Paint It Black”, „Lady Jane” czy „Satisfaction”. Ale występ rozpoczął się nieszczęśliwie – Stonesi uszkodzili swój sprzęt muzyczny, ponieważ byli przekonani, że w Polsce obowiązuje napięcie takie jak w USA. Po osobistej prośbie Jaggera Czerwono-Czarni pożyczyli im swoją aparaturę. Gdy Stonesi byli na scenie, przed Salą Kongresową doszło do bitwy fanów z Milicją Obywatelską. Młodzi, którzy nie zdobyli biletu, próbowali dostać się do środka siłą. Według wielu źródeł zamieszki zostały sprowokowane przez odziały MO i ORMO. Bitwy stały się głównym tematem publikacji prasowych: Mocne uderzenie chuliganów - alarmował Sztandar Młodych, a Słowo Powszechne relacjonowało Awantury przed występem The Rolling Stones.
Za oba koncerty zespół zainkasował wynagrodzenie w dolarach i złotówkach, polska część stawki wyniosła równowartość trzech samochodów „FSO Warszawa”. Walizki pełnej pieniędzy Stonesi nie mogli jednak wywieźć z kraju, a o wymianie na obcą walutę nie było mowy. Jak głosi legenda, honorarium zamienili na wagon wódki Polmos, ale nigdy przesyłki nie odebrali, bo podatek nałożony przez angielskich celników kilkukrotnie przekroczył jej wartość.
Album „The Rolling Stones. Zza żelaznej kurtyny” ukazał się także 13 listopada nakładem wydawnictwa C2.
15 listopada w warszawskim Hard Rock Cafe o godz. 18. odbyło się specjalne promocyjne spotkanie. Wzięli w nim udział Marcin Sitko – autor książki, Marcin Jacobson – manager oraz Andrzej Matusiak, dyrektor Stołecznej Estrady.
To spotkanie to także promocja drugiego tytułu, tym razem Marcina Jacobsona The Rolling Stones- Warszawa '67".
Poniżej autorzy- od lewej Marcin Jacobson, Marcin Sitko, Andrzej Matusiak.
Co ważne, był na spotkaniu również Marek Karewicz, autor legendarnych fotografii, wiele osób, które The Rolling Stones fascynują się od lat i zaskakująco liczne grono świadków tamtego wydarzenia, np. pani, która rzucała goździki na scenę pod nogi Jaggera, nawet Ci, którzy obejrzeli oba z występów tego pamiętnego dnia.
Do dziś, nawet po wydaniu obu tytułów książkowych, każdy w swoich wspomnieniach przemycał "ukrytą" prawdę, swoje przemyślenia, obserwacje- czasem niezgodne z historią... ustaloną. Cóż- to był inny czas, dla nas młodych niezrozumiały, czas Gomułki, Żelaznej Kurtyny, czas Przodowników Pracy, i tych, którzy pysznili sie posiadaniem winylowej płyty ukochanego (bądź nie) artysty, co stawiało ich wówczas na pozycji klasowego a nawet szkolnego guru.
Bilet na występ Stonesów- kompletnie niedostępny, u koników sprzedawany był za 2600 złotych. Wiele biletów było podrabianych a czeskim fanom, nie znającym się na rzeczy, wciskali bilet na...Mazowsze... Takich opowieści tego wieczoru padało bez liku. Wiele znajdziecie na kartach wspominanych tytułów.
O tym wszystkim w jutrzejszej audycji na www.klasycyrocka.pl od 20:00
Zapraszam
Zdjęcia z koncertu pokazuje jeden z fanów zespołu, który ów legendarny set widział na żywo, Alek.
a to zdjęcia autorstwa Marka Karewicza-
Historię koncertu przypomina album książkowy „The Rolling Stones. Zza żelaznej kurtyny” Marcina Sitko. Jego premierze, której patronuje Stołeczna Estrada, towarzyszą spotkania ze świadkami i twórcami słynnego wydarzenia. Stonesi po raz pierwszy zagrali w Polsce w 1967 r. Był to ich debiut za żelazną kurtyną. Wydarzenie na stałe wpisało się w historię polskiej muzyki. Ciepło wspominają je również sami artyści. Album „The Rolling Stones. Zza żelaznej kurtyny” przypomina fakty, mity, wspomnienia i relacje naocznych świadków tego legendarnego koncertu.
Brytyjscy muzycy wystąpili w Sali Kongresowej 13 kwietnia 1967 r. dwukrotnie - o godzinie 17 i 20.30. Przed nimi zagrali Czerwono-Czarni. Organizacją obu występów i dystrybucją biletów zajmowała się Stołeczna Estrada. Sprowadzenie zespołu do Polski i sam koncert były operacją „podwyższonego ryzyka”. Występom Stonesów na całym świecie towarzyszyły wówczas spalone hotele, tłumy szalejących z radości fanów i incydenty z policją. Mick Jagger i spółka przyjeżdżali do Polski nie tylko jako najlepsza rockowa kapela świata, ale jako symbol nieograniczonej wolności. Oficjalna opinia publiczna była ostrożna. Wizycie Stonesów dwuzdaniową notkę poświęcił tylko „Sztandar Młodych”: 12 kwietnia przybył do Warszawy londyński zespół bigbitowy The Rolling Stones. Na lotnisku Okęcie dziewczęta wręczyły członkom zespołu wiązanki kwiatów.
Wiadomość o ich przyjeździe rozprzestrzeniła się błyskawicznie w kraju i innych demoludach. Był to pierwszy koncert grupy w tej części Europy. Bilety nigdy nie trafiły do oficjalnej sprzedaży. Pierwszeństwo zakupu otrzymali dygnitarze oraz zakłady pracy. Wstęp na koncert kosztował kilkaset złotych, czyli około połowę średniego wynagrodzenia. Mimo tych trudności wśród osób, którym udało się dostać do Sali Kongresowej byli m.in. liczni dziennikarze, muzycy i fani. Szacuje się, że na koncert wpuszczono ponad pięć tysięcy osób - dwukrotnie więcej niż stanowiła pojemność sali.
Podczas obu koncertów The Rolling Stones wykonali ten sam, krótki program zawierający przeboje, m.in.: „Paint It Black”, „Lady Jane” czy „Satisfaction”. Ale występ rozpoczął się nieszczęśliwie – Stonesi uszkodzili swój sprzęt muzyczny, ponieważ byli przekonani, że w Polsce obowiązuje napięcie takie jak w USA. Po osobistej prośbie Jaggera Czerwono-Czarni pożyczyli im swoją aparaturę. Gdy Stonesi byli na scenie, przed Salą Kongresową doszło do bitwy fanów z Milicją Obywatelską. Młodzi, którzy nie zdobyli biletu, próbowali dostać się do środka siłą. Według wielu źródeł zamieszki zostały sprowokowane przez odziały MO i ORMO. Bitwy stały się głównym tematem publikacji prasowych: Mocne uderzenie chuliganów - alarmował Sztandar Młodych, a Słowo Powszechne relacjonowało Awantury przed występem The Rolling Stones.
Za oba koncerty zespół zainkasował wynagrodzenie w dolarach i złotówkach, polska część stawki wyniosła równowartość trzech samochodów „FSO Warszawa”. Walizki pełnej pieniędzy Stonesi nie mogli jednak wywieźć z kraju, a o wymianie na obcą walutę nie było mowy. Jak głosi legenda, honorarium zamienili na wagon wódki Polmos, ale nigdy przesyłki nie odebrali, bo podatek nałożony przez angielskich celników kilkukrotnie przekroczył jej wartość.
Album „The Rolling Stones. Zza żelaznej kurtyny” ukazał się także 13 listopada nakładem wydawnictwa C2.
15 listopada w warszawskim Hard Rock Cafe o godz. 18. odbyło się specjalne promocyjne spotkanie. Wzięli w nim udział Marcin Sitko – autor książki, Marcin Jacobson – manager oraz Andrzej Matusiak, dyrektor Stołecznej Estrady.
To spotkanie to także promocja drugiego tytułu, tym razem Marcina Jacobsona The Rolling Stones- Warszawa '67".
Poniżej autorzy- od lewej Marcin Jacobson, Marcin Sitko, Andrzej Matusiak.
Co ważne, był na spotkaniu również Marek Karewicz, autor legendarnych fotografii, wiele osób, które The Rolling Stones fascynują się od lat i zaskakująco liczne grono świadków tamtego wydarzenia, np. pani, która rzucała goździki na scenę pod nogi Jaggera, nawet Ci, którzy obejrzeli oba z występów tego pamiętnego dnia.
Do dziś, nawet po wydaniu obu tytułów książkowych, każdy w swoich wspomnieniach przemycał "ukrytą" prawdę, swoje przemyślenia, obserwacje- czasem niezgodne z historią... ustaloną. Cóż- to był inny czas, dla nas młodych niezrozumiały, czas Gomułki, Żelaznej Kurtyny, czas Przodowników Pracy, i tych, którzy pysznili sie posiadaniem winylowej płyty ukochanego (bądź nie) artysty, co stawiało ich wówczas na pozycji klasowego a nawet szkolnego guru.
Bilet na występ Stonesów- kompletnie niedostępny, u koników sprzedawany był za 2600 złotych. Wiele biletów było podrabianych a czeskim fanom, nie znającym się na rzeczy, wciskali bilet na...Mazowsze... Takich opowieści tego wieczoru padało bez liku. Wiele znajdziecie na kartach wspominanych tytułów.
O tym wszystkim w jutrzejszej audycji na www.klasycyrocka.pl od 20:00
Zapraszam
Zdjęcia z koncertu pokazuje jeden z fanów zespołu, który ów legendarny set widział na żywo, Alek.
a to zdjęcia autorstwa Marka Karewicza-
Obawiam się, że autorem "legendarnych" fotografii jest nie Emil, wielki aktor, muzyk i malarz, a znany z tego Marek Karewicz.
OdpowiedzUsuńdzięki za czujność...poprawione
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrześlij komentarz