Fan Kurta Ellinga. Anthony Strong






To było 8 lutego 2014 roku. Ponad dwa lata temu!
Przyjechał na dwa dni. W sobotę spotkał się z kilkoma dziennikarzami, na żywo pojawił się w "Markomanii" marka Niedźwieckiego a zaraz po niej sobie usiedliśmy przy... szklaneczce herbaty. Dzień później w studiu im. Agnieszki Osieckiej dał przepiękny koncert.
Anthony Strong. Niezwykły artysta. Szczery, bezpośredni, pogodny i pięknie opowiadający o swojej karierze...
Tak sobie teraz do tego wywiadu wróciłem i pierwszy raz go publikuję.
Wcześniej drobne fragmenty mogliście usłyszeć na falach eteru Polskiego Radia RDC w mojej autorskiej audycji "Muzyka Czterech Stron Świata"
Zapraszam do lektury

"(...) Jestem wielkim fanem współczesnego piosenkarza jazzowego Kurta Ellinga.


AD: Kiedy zakochałeś się w jazzie oraz grze na fortepianie??

Anthony Strong: Uczyłem się muzyki od najmłodszych lat. Poszedłem do szkoły muzycznej w klasie klarnetu. Zapytano mnie wtedy: „ciągle grasz na pianinie, może chciałbyś się uczyć gry na tym instrumencie?”. Zacząłem się więc uczyć gry na pianinie, a to z kolei dało mi wybór między muzyką klasyczną a jazzem. Jestem leniwy, więc pomyślałem, że jazz będzie łatwiejszy. Zawsze improwizowałem, bawiłem się muzyką i pisałem swoje utwory, więc wybrałem jazz i już podczas pierwszej lekcji połknąłem bakcyla. Pokochałem brzmienie harmonii, od tej pory jestem zakochany w jazzie.

AD: Twoje muzyczne inspiracje, to…
Anthony Strong: Lubię prostą muzykę. Inspiruję się wieloma artystami, a największy wpływ ma na mnie Harry Connick, Jr. zarówno jako pianista, piosenkarz jak i aranżer – szczerze go podziwiam. Na mojej liście są też te sławne nazwiska: Frank Sinatra, Dean Martin, The Rat Pack, fantastyczny piosenkarz Bobby Darin. Lubię też współczesnych wykonawców. Stevie Wonder wywarł na mnie duży wpływ jako piosenkarz i kompozytor. Inspiruję się wieloma artystami z kręgów gospel, jazzu i popu. Tworzy się z tego niezła mieszanka.

AD: Album „Delovely” to było osadzenie standardów w zupełnie nowej stylistyce. Ten muzyczny wątek, będziesz kontynuował?
Anthony Strong: W tej chwili nie mam żadnych konkretnych planów – to był tak naprawdę tylko eksperyment. Pierwsza płyta była dla mnie wyjątkowa, zrobiłem ją w całości sam. Są na niej same oryginalne kompozycje i chyba tylko jeden standard. Nagrywanie jej sprawiało mi ogromną radość, to był projekt, który wyszedł prosto z mojego serca. Nie miałem pojęcia jak go zrobię, nie wiedziałem czy w ogóle się sprzeda i czy przypadkiem nie robię go tylko dla siebie. Pomysł był taki, żeby po prostu stworzyć muzykę, a pomogli mi w tym przyjaciele. To było dawno temu, ale do dziś z przyjemnością słucham tej płyty, chociaż w tej chwili brzmi dla mnie już nieco przestarzale [śmiech – przyp. AD].


AD: Co lepiej Tobie wychodzi; zamawianie tekstów u innych czy pisanie ich samodzielnie?
Anthony Strong: Zdecydowanie pewniej czuję się jako muzyk niż twórca tekstów, dlatego wolę współpracować z tekściarzami. Przede wszystkim znam paru niesamowitych tekściarzy, którzy potrafią zrobić to, czego ja nie umiem. Kiedy już zabieram się za teksty, piszę je bardzo szybko – przebłysk i w pół godziny mam gotowy. Są jednak bardzo proste, nieskomplikowane, dlatego mimo wszystko w tej dziedzinie wolę współpracę.

AD: Czy uważasz, że współcześni odbiorcy muzyki wolą klasykę – oryginalne kompozycje na nowo pokazane czy może tylko nawiązania do stylistyki lat 30 oraz 40 ubiegłego wieku.

Anthony Strong: Myślę, że piosenki, które tworzyli Cole Porter czy Gershwin to klasyki i że nigdy nie wyjdą z mody. Czasem zdarza się, że inna muzyka przez chwilę zyskuje na popularności, ale klasyki są ciągle obecne w świadomości słuchaczy. Tak jak wspomniałeś, fakt, że mogłem tchnąć w te piosenki nowe życie, nadać im nową osobowość i przerobić na swój sposób sprawił mi niezwykłą przyjemność. Klasyka zawsze będzie nam towarzyszyć i niech Bogu będą za to dzięki!

AD: Jesteś bardziej jazzmanem czy artystą sceny pop?
Anthony Strong: Chyba jestem gdzieś pośrodku. Na pewno nie jestem stuprocentowym jazzmanem. Lubię improwizować tak samo jak słuchać współczesnego jazzu. Na koncertach zależy mi, żeby publiczność wróciła do domu po doświadczeniu wspaniałego wieczoru. Dla mnie oznacza to zagranie piosenek, które znają, ale też i tych, których by się nie spodziewali. Ale tak jak mówię – stoję gdzieś pośrodku. Gram trochę jazzu, popu, bluesa, soulu, gospel – staram się wszystko to ze sobą mieszać.

AD: Opowiedz proszę o Twoich konekcjach z Jamie Cullumem.
Anthony Strong: Parokrotnie się spotkaliśmy, mamy też tego samego agenta, obaj też jesteśmy śpiewającymi pianistami, więc przede wszystkim to nas łączy. Jamie jest niewiarygodnie dobrym muzykiem. W tej chwili poszedł bardziej w kierunku popu, podczas gdy ja próbuję zostać wierny swoim jazzowym korzeniom, ale jest świetnym facetem i już nie mogę się doczekać jego kolejnej, nowej płyty.

AD: Opowiedz proszę o kulisach dotyczących powstania Twojego ostatniego dzieła „Stepping Out”.
Anthony Strong: „Stepping Out” to była świetna zabawa – zrobiłem ją w pośpiechu, czego wolałbym uniknąć następnym razem i kolejnej płycie poświęcić więcej czasu. Było to dla mnie spełnienie marzeń, bo pierwszy raz dysponowałem dużym budżetem i miałem ten komfort, żeby móc dobrać sobie muzyków, z którymi chciałem współpracować. Wybrałem więc tych, o których marzyłem od zawsze. Po cichu liczyłem na to, że gdy zacznę się zbliżać do pięćdziesiątki, uda mi się nagrać coś wspólnie z którymś z nich, ale zdarzyło się to wcześniej niż przypuszczałem. Jestem bardzo z tego zadowolony.

AD: Porozmawiajmy teraz o moich ulubionych fragmentach z Twojej płyty. I tak na przykład o piosence „Too Darn Hot”…
Anthony Strong: O, dziękuję! „Too Darn Hot” to moim zdaniem świetny standard, może nie tak dobrze znany jak „Come Fly With Me”, „Fly Me To The Moon” czy „The Way You Look Tonight”. Może nawet nie tyle mniej znany, co rzadziej nagrywany. Pomyślałem, że to będzie świetny tytuł otwierający płytę. Tekst jest bardzo seksowny i gdy tylko go usłyszałem oryginalną wersję, wiedziałem, że to jest piosenka dla mnie. Posiada ogromny potencjał, który pozwolił mi przerobić ją na swój sposób i „wstrzyknąć” jej moją własną osobowość.

AD: „My Foolish Heart”- kolejna perełka…

Anthony Strong: To piosenka, którą zaczęliśmy grać najpierw na koncertach – zwykle dzieje się na odwrót. Parę razy ją zagraliśmy i zauważyłem, że ludzie zaczęli przychodzić do mnie po koncertach i pytać, czy nagram ją na płycie. Tych ludzi było tak wielu, że nie było wyjścia i ten numer musiał trafić na płytę. Jestem wielkim fanem współczesnego piosenkarza jazzowego Kurta Ellinga. On zrobił podobną wersję tej piosenki, więc moja, to swoisty hołd złożony Kurtowi Ellingowi.

AD: A co powiesz o „When I Fall In Love”?

Anthony Strong: To piękna piosenka Nat King Cole’a, który też znajduje się pośród moich muzycznych inspiracji. Zawsze go uwielbiałem i zawsze chciałem zrobić tę piosenkę. Tak jak już mówiłem, jestem muzykiem łączącym jazz z popem, ale zawsze myślałem o nagraniu przepięknej, bogatej w brzmienia ballady jazzowej ze smyczkami. Ta dodatkowo świetnie pasowała do setlisty na płycie. Trzeba też tu wspomnieć o wspaniałej aranżacji smyczków autorstwa mojego przyjaciela Caluma Gourlay’a.

AD: „Learning To Unlove You”…

Anthony Strong: To znów piosenka, którą graliśmy na koncertach, a ludzie dopytywali się gdzie mogą ją kupić. Fantastyczny, ale bardzo smutny tekst mojego przyjaciela Guy’a Mathersa. Uwielbiam grać ją na koncertach. Zabawne, bo fani opowiadają później, że podczas występu większość czasu przytupują do rytmu i klaszczą, ale kiedy dochodzi do tej piosenki, sami przyznają się do łez wzruszenia. To bardzo smutny numer, ale bardzo lubię grać go na żywo. To taki nocny akcent na koniec płyty.

AD: Co ma na Ciebie wpływ, co inspiruje najbardziej.

Anthony Strong: Tak jak już mówiłem, inspiruje mnie wiele różnych rzeczy. Kocham muzykę, którą czuję i która dobrze brzmi, jest ekscytująca. Znów więc wymienię takich artystów jak Stevie Wonder, piosenki Burta Bacharacha. Uwielbiam tych wielkich autorów piosenek: Cole Porter, George Gershwin – jest ich tak wielu, że nie wiem czy czas nam pozwoli wspomnieć ich wszystkich [śmiech – przyp. AD]. Jak na razie Harry Connick Jr. jest jednak moim zdecydowanie największym źródłem inspiracji.

AD: Lada godzinę grasz koncert w Warszawie…

Anthony Strong: Jutro gram pierwszy z kilku koncertów w Polsce, dodatkowo parę audycji radiowych i programów telewizyjnych. Tak, jestem bardzo podekscytowany, to będzie świetna trasa.


koncert w studiu im. Agnieszki Osieckiej 9.02.14

Komentarze

Nowsza Starsza