Maciej
Fortuna – trębacz, kompozytor, aranżer, dwukrotny laureat Jazz
Top 2010 i 2011 w kategorii „Nowa Nadzieja” wg ankiety
czytelników naszego pisma. W lutym 2011 do tych wyróżnień
dołączyła nominacja do Fryderyka 2011 za autorską płytę „Lost
Keys” zespołu Maciej Fortuna Quartet. Tych wyróżnień, nagród,
zdobyczy prasowych można tak wymieniać i wymieniać, ale przy tym
Fortuna w swoich przeróżnych muzycznych konfiguracjach jest
niezwykle konsekwentny. Realizuje siebie jako muzyka. Poszukuje,
odkrywa i … przyciąga. Zapraszam do zapoznania się z jego
muzycznym podejściem do zrozumienia świata. Fortuna muzyką się
toczy...
Spełnienie
w zespole zależy dla mnie wyłącznie od jego składu.
Adam
Dobrzyński: Maciej Fortuna – prawnik z trąbką w ręku. Co zatem
było pierwsze, miłość do muzyki czy do „paragrafów”?
Maciej
Fortuna: Oczywiście do muzyki! W zamierzchłych czasach, kiedy wraz
z bandą kolegów rozbijaliśmy się po lekcjach, moje zachowanie
budziło taką grozę, że babcia zdecydowała o tym, by odgórnie
czymś mnie zająć. Padło na szkołę muzyczną. Zapytała, jaki
instrument jest najbardziej wymagający, na co usłyszała –
trąbka. W ten sposób rozpoczęła się moja przygoda z muzyką. Z
różnych powodów zdarzyło mi się na chwilę od muzyki uciec.
Przez dwa lata w ogóle nie grałem. Zafascynowały mnie – jeśli
tak w ogóle można o nich powiedzieć – te „paragrafy”.
Studia prawnicze pochłonęły mnie tak bardzo, że zanosiło się,
że ukończę je w ciągu trzech lat. Na drugim roku studiów
uczęszczałem już na seminarium magisterskie. Jednak wówczas, po
drugim roku nastąpił przełom. Dałem się namówić na wakacyjny
wyjazd na warsztaty muzyczne. Byłem w Nysie, Pułtusku, w Lesznie.
Choć moja przerwa w graniu była znacząca, energia warsztatów i
panująca tam euforia sprawiły, że ponownie zapaliłem się do
grania. Bardzo dużo zrobiły rozmowy ze Zbigniewem Wegehauptem,
Grzegorzem Nagórskim i Wojciechem Niedzielą. Wszyscy oni
niezależnie od siebie brali mnie na kolejnych warsztatach na bok i
przekonywali, bym nie porzucał muzyki, bo „szkoda takiej trąbki
dla prawa”. Muszę przyznać, że ich słowa sprawiły, że
postanowiłem dać sobie muzyczną drugą szansę. Od powrotu z
warsztatów zacząłem ćwiczyć dziennie tyle, ile wcześniej
praktykowałem w kancelarii adwokackiej, czyli po dziesięć godzin
każdego dnia. Doszedłem do wniosku, że skoro ciężką pracą
osiągnąłem w ciągu dwóch lat takie rezultaty w „paragrafach”,
to nie powinno być inaczej w muzyce. Pracuję tak dużo do dziś.
Myślę że dzięki tym „paragrafom” uświadomiłem sobie
najważniejszą rzecz – znaczenie ciężkiej i świadomej pracy we
własnym rozwoju.
AD:
Twoja muzyczna droga wydaje się być nieustającym pasmem sukcesów.
Liczne wyróżnienia, doskonali muzycy, z którymi współpracujesz,
koncerty na całym świecie i świetnie przyjmowane płyty, tak przez
publiczność jak i krytyków. Co z tego wszystkiego, najbardziej
sprawia Tobie satysfakcję?
Maciej
Fortuna: Satysfakcję odczuwam, kiedy kończę coś. Może to być
ukończenie kompozycji, zagranie koncertu, napisanie wiersza, czy
podjęcie decyzji po przemyśleniu trudnego zadania. Bardzo lubię
wyjazdy z przyjaciółmi na koncerty. Uwielbiam siedzieć w studiu i
tworzyć kolejne płyty. Dużo też ćwiczę. Kontakt z instrumentem
ma dla mnie fundamentalne znaczenie. Na tym tle nie różnię się od
innych dęciaków. W dniu, w którym nie spędzę z trąbką
dostatecznie dużo czasu, jestem po prostu zły, w najlepszym wypadku
rozdrażniony. Dlatego przykładam szczególną uwagę do takiego
planowania czasu, żeby grać pięć - sześć godzin dziennie,
czasem więcej. Jest to szczególnie trudne podczas tras
koncertowych, ale mam swoje sposoby. Ostatnio odkryłem sposób
ćwiczenia na lotniskach, ale to na inną rozmowę (śmiech –
przyp.AD)
AD:
A bardziej spełniasz się w trio, kwartecie czy kwintecie.
Maciej
Fortuna: Bardziej spełniam się z żoną (śmiech - przyp. AD)
Twoje pytanie o spełnienie przywodzi mi na myśl kazus pizzy. Otóż
byliśmy kiedyś z kolegą w restauracji i zamawialiśmy pizzę. Ja
zamówiłem pierwszą lepszą z brzegu, a mój kolega, saksofonista,
cierpliwie przeglądał menu i wreszcie po długim i głębokim
namyśle zdecydował. On otrzymał pyszne danie rekomendowane w tym
lokalu, ja zaś obrzydliwą tłustą pizzę na podwójnym starym
serze, której w końcu nie dojadłem. Kolega widząc to tylko się
uśmiechnął i stwierdził, że z tego samego powodu należy zwracać
uwagę na składy zespołów. Ta sytuacja, jakkolwiek banalna, dobrze
podsumowuje moje dzisiejsze podejście do tematu. Spełnienie w
zespole zależy dla mnie wyłącznie od jego składu.
AD:
Jakie różnice są dla Ciebie w podejściu do każdego z tych
projektów. Na co stawiasz w trio a co najważniejsze jest gdy
komponujesz na kwintet.
Maciej
Fortuna: Dla mnie najistotniejszy w sztuce jest jej przekaz i
komunikatywność. Tworzę obecnie dzieła interdyscyplinarne, w
których łączę różne rodzaje sztuk z muzyką. Pytasz mnie o
priorytety w tworzeniu samej muzyki, a w niej szczegółowo o różnice
w podejściu do kompozycji na trio i kwintet. Mogę jedynie
odpowiedzieć tak samo – najważniejszy jest przekaz. Oczywiście
samo komponowanie na trio różni się od technik stosowanych do
tworzenia na kwintet. No i jeszcze zależy o jakim składzie trio
mówimy. Obecnie bliższe jest mi tworzenie na trio typu: organy,
trąbka z elektroniką, wizualizacje, albo: trąbka, taśma,
urządzenia mobilne. Jednak w kwietniu będzie miała premierę nowa
płyta mojego trio, a w nim prócz klasycznego kontrabasu i perkusji
będę wykorzystywał zdobycze współczesnej elektroniki. Po trochu
będzie to przedstawienie rezultatów badań naukowych mojej
dysertacji, ale i okazja do tego żeby pograć miłe dla ucha
piosenki, które mają w zamierzeniu odkurzyć znaczenie terminu
„JAZZ”.
AD:
„Zośka” to Twoja najnowsza płyta. Szczególna pozycja w Twojej
dyskografii…
Maciej
Fortuna: Okrągła 20-sta płyta wydana pod szyldem mojej wytwórni
Fortuna Music. Płyta nagrana z przyjaciółmi, nagrana
spontanicznie. O tym, że zdecydowałem się na sięgnięcie po
repertuar ludowy, zadecydował przypadek. Podczas trasy koncertowej w
grudniu 2013 roku uległy zniszczeniu kontrabas Erika Unswortha oraz
saksofon Selmer Mark VI Macka Goldsbury. Udało nam się
błyskawicznie zdobyć instrumenty zastępcze, ale ani kontrabas, ani
tym bardziej saksofon nie przypominały brzmieniem i intonacją tych,
na których panowie do tej pory grali. Zastanawiając się nad tym, w
jaki sposób zaradzić tej sytuacji wpadłem na pomysł, by
diametralnie zmienić repertuar. Po krótkiej próbie zagraliśmy
pierwszy koncert, na którym publiczność oszalała i bijąc brawo
na stojąco wymusiła pięć bisów. Grało nam się w tej nowej dla
zespołu konwencji świetnie. Natychmiast padła decyzja o nagraniu
tego materiału.
AD:
Mack Goldsbury, Erik Unsworth i Frank Parker to Twoi amerykańscy
przyjaciele, znamienici muzycy, którzy zamerykanizowali ten
najnowszy materiał…
Maciej
Fortuna: Dla mnie najpiękniejsze jest to, że Amerykanie którzy
nigdy wcześniej nie mieli kontaktu z polską muzyką ludową,
zagrali ją w sposób naturalny, spoili się z nią i poczuli w niej
całkowitą swobodę. Jednocześnie zagrali ją po swojemu i dzięki
temu nadali jej transkontynentalny charakter.
AD:
Frank Parker po raz kolejny znalazł miejsce na Twojej płycie.
Świetnie się rozumiecie, z płyty na płytę stajecie się bardziej
intuicyjni…
Maciej
Fortuna: Frank coraz bardziej groovi! Myślę że te wspólne lata
muzycznej podróży, a nade wszystko ekstremalne przygody, które nas
spotykały, sprawiły że jesteśmy o wiele bardziej intuicyjni niż
kiedykolwiek. Frank naturalnie odnalazł się w muzycznym pejzażu
„ZOŚKI”.
AD:
Pamiętasz – jak się poznaliście?
Maciej
Fortuna: Tak, pamiętam, choć starałem sobie odtworzyć to
spotkanie ze szczegółami i mam z tym pewien problem ( śmiech -
przyp.AD)
AD:
Słowiańska dziewczyna o naszych polskich przymiotach ale sercu
iście zza Oceanu. Ten muzyczny produkt ma międzynarodowy smak. Czy
skosztują go odbiorcy z Ameryki właśnie?
Maciej
Fortuna: Ten album ukazał się w tym roku za sprawą artystów z
Ameryki – dosłownie. Nie chciałem go jeszcze wydawać, wolałem
poczekać na lepszy moment, na czas kiedy opadnie tak wielkie
zafascynowanie polskim folklorem. Podobnych albumów ukazało się
dużo w ostatnim czasie i obawiałem się że ten może przejść
niezauważony. Jednak Mack i Erik nalegali,
bo
wszyscy, którzy wysłuchali w Stanach surowych nagrań „ZOŚKI”,
chcieli mieć ją u siebie w domu. Odpowiadając na pytanie – tak,
ten album szaleje za Oceanem, a ja cieszę się, że jednak go w
styczniu wydałem.
AD:
Tytuły poszczególnych kompozycji są osadzone w staropolskim
rozumieniu gramatyki. Celowy to zabieg?
Maciej
Fortuna: Jak najbardziej. Tworząc płytę starałem się zachować
elementy rdzennie polskie. Krótko po zarejestrowaniu „ZOŚKI”
stworzyłem wspólnie z młodymi artystami z Poznania, studentami
poznańskiej Akademii Muzycznej - Projekt Słowiański. Do tej pory
zagrałem z tym zespołem kilkadziesiąt koncertów. Nie tylko
studiujemy oryginalne księgi Oskara Kolberga, uczymy się tekstów,
śpiewamy pieśni, ale i łączymy muzykę tradycyjną z elektroniką,
jazzem, improwizacją, alternatywą. Dzięki stworzeniu tego zespołu
otworzyłem się na śpiew. Przy okazji poznałem wiele tradycyjnych
zwrotów, których składnia miała wpływ na tytuły moich
kompozycji prezentowanych na „ZOŚCE”.
AD:
Jak wyglądała Wasza praca nad tym albumem…
Maciej
Fortuna: Zaprosiłem Amerykanów do studia nagrań, wręczyłem
każdemu księgę zawierającą nuty polskich utworów ludowych
spisanych przez Oskara Kolberga. Były to m.in. zbiory pieśni
weselnych z Mazowsza, mazurki, utwory z Wielkopolski, Galicji, z
okolic Rzeszowa, spod Lublina i inne. Następnie poprosiłem każdego
o wybranie dwóch utworów z każdej księgi.
Byłem
pod wrażeniem ich wyborów, bo w ogóle nie znając polskiego
folkloru zdecydowali
o
utworach, które są w świecie muzyki ludowej „hitami”.
Postawiłem na ten eksperyment, ponieważ nie mogłem odmówić sobie
stworzenia arcy-naturalnej sytuacji selekcji utworów tego albumu.
Album dopełniłem czterema kompozycjami mojego autorstwa, które są
silnie inspirowane Wielkopolską muzyką ludową.
AD:
Fortuna Music, wydawnictwo płytowe, którym kierujesz i Ty jako jego
główna gwiazda. Dobrze być szefem samego siebie?
Maciej
Fortuna: To złożone pytanie. Przede wszystkim Fortuna Music to
grupa kilku prężnie działających podmiotów, w których akcje
jest zaangażowanych kilkanaście osób. To studio nagrań, w którym
możemy realizować wszelkie, nawet najbardziej szalone pomysły. To
impresariat, który kreuje sytuacje koncertowe. To wreszcie
wydawnictwo płytowe, które nieustannie się rozwija i poszerza
swoją ofertę. Ja zajmuję się kreowaniem idei, czuwam nad jakością
publikowanych nagrań, komponuję, gram na trąbce, a wieczorami gram
w tenisa.
AD:
A jakie Maciej Fortuna ma plany na ten rok? Zdaje się, że „Zośka”
jest tylko przedsmakiem Twoich płytowych tegorocznych planów.
Maciej
Fortuna: To prawda, w tym roku chciałbym złożyć hołd wielkim
polskim muzykom jazzowym. Przede wszystkim w podzięce Jerzemu
Milianowi za skomponowanie dla mnie utworu „Music For Mr Fortuna”,
wydam album pod tym właśnie tytułem. Kompozycja ta (na trio
jazzowe i kwartet smyczkowy- przyp.AD) zostanie wydana wspólnie z
innymi wybranymi przeze mnie kompozycjami Jerzego Miliana. Planujemy
zorganizować wielką premierę tego wydawnictwa, co stanie się
możliwe dzięki wsparciu udzielonemu ze strony Miasta Poznania.
W
tym roku ukaże się również moja książka, wraz z nagraną przed
czterema laty płytą, będącą zapisem przedmiotu przewodu
doktorskiego. Wszystkich fanów stosowania elektronicznych
modyfikatorów dźwięku w grze na trąbce jazzowej zapraszam na
strony Wydawnictwa Akademii Muzycznej w Poznaniu, którego nakładem
ukaże się ta publikacja.
Stowarzyszenie
Jazz Poznań, które współtworzę, wyda w tym roku album „Tribute
to Andrzej Przybielski”, którego nagrania jestem pomysłodawcą i
inicjatorem. Wybitni polscy trębacze jazzowi nagrają wspólnie z
bydgoskimi artystami album dedykowany Przybielskiemu. Premiera jest
zaplanowana na początek listopada, a stanie się możliwa dzięki
wsparciu Miasta Bydgoszczy.
Jeszcze
w kwietniu będzie miała miejsce premiera albumu „JAZZ” mojego
trio. Materiał ten będzie całkowitym odwróceniem kierunku i
stylistyki prezentowanej dotychczas przez zespół.
W
2016 roku ukaże się również album Fortuna Plays Szymborska,
realizowany we współpracy z Fundacją Wisławy Szymborskiej. Po
więcej informacji o tym wydarzeniu zapraszam na stronę
www.fortunaszymborska.com.
AD:
A koncertowo – co planujesz ?
Maciej
Fortuna: Dzieje się dużo. 25 marca w studiu koncertowym Polskiego
Radia im. Witolda Lutosławskiego miała miejsce premiera nowego
materiału mojego tria. 28 kwietnia w Paryżu odbyła się
prapremiera mojego cyklu utworów na trąbkę i organy. Następnie 13
maja w Bolonii odbyła się prapremiera koncertowa cyklu utworów na
taśmę, trąbkę z towarzyszeniem elektroniki i animacji. Kolejna
premiera była 28 czerwca – tam odbyło się wykonanie utworu na 8
trąbek, taśmę i urządzenia mobilne w przestrzeni miejskiej
Poznania. 29 lipca w Katedrze Gnieźnieńskiej odbędzie się
prawykonanie cyklu utworów na trąbkę organy i sekstet jazzowy z
towarzyszeniem wizualizacji. 28 sierpnia w Kórniku koło Poznania, w
miejscu urodzenia Wisławy Szymborskiej wykonam cykl utworów jej
dedykowanych. Jesień to kolejne premiery, ale myślę że wystarczy
tych wyliczanek.
AD:
Powiedziałeś że jazz jest dla Ciebie muzyką miłości. Możesz to
wyjaśnić?
Maciej
Fortuna: Można wyjaśnić to mniej patetycznie — dobrze byłoby,
żebyśmy dzięki tej muzyce, dzięki improwizacji, stawali się
lepszymi ludźmi, lepiej radzili sobie z codziennością, więcej się
kochali i pokonywali własne słabości. Może brzmię na oderwanego
od rzeczywistości, ale to jazz dał mi to wszystko, dzięki czemu
stałem się mentalnie wolny i sprawił, że dotarłem do samego
siebie.
AD:
Powiedziałeś też, że „Muzyka jest dla mnie wszystkim”.
Maciej
Fortuna: Obecnie udoskonaliłbym to stwierdzenie o „sztuka jest
wszechobecna”. Myślę o postrzeganiu świata przez pryzmat piękna,
w jego różnorakich odmianach. Inspirowaniu się wszystkim, co mnie
otacza. Kreowanie idei i koncepcji we wszelkich dziedzinach
aktywności, z którymi mam kontakt.
AD:
Świat bez muzyki byłby…
Maciej
Fortuna: Myślę że wszystko zależy od naszej optyki. Z całą
pewnością byłby jednak inny.
AD:
Dzięki za rozmowę
Prześlij komentarz