Facebook
odsłania co i rusz wydarzenie z przeszłości, że niby z szacunku do nas i tak
dalej. Czasem są to bolesne chwile ( a jednak) a czasem niepowtarzalne.
I tak
równo trzy lata temu 26 października 2013 roku na mojej drodze pierwszy raz na
żywo pojawił się zespół Galahad. Stuart Nicholson, Spencer Luckman, Roy
Keyworth oraz Dean Baker to naprawdę pogodni kolesie, którzy mają bardzo wiele
do powiedzenia, przy tym świetni muzycy, którzy doskonale się bawią w każdej
sytuacji.
Jakoś ta
jesień jest szczególna, pełna wspomnień i inklinacji w kierunku Tomka
Beksińskiego. Kończę wreszcie jego biografię i co i rusz się zatrzymuję,
wspominam, rozmyślam i porównuje a może bardziej przypominam sobie o naszych
podobieństwach. Jakim był dla mnie muzycznym guru, myślę teraz coraz bardziej,
że takim jak dla niego Piotr Kaczkowski. Mam niezwykły honor znać obu, od obu uczyłem
się tego czym do dziś mogę dzielić się ze swoimi słuchaczami, czytelnikami,
znajomymi. Tak zresztą było i jest z Galahad, zespołem, który pokazał mi Beksa
a ja potem zadurzyłem się w ich muzyce bez reszty. Tyle w kwestii wspomnień.
Tak
sobie myślę, że to bardzo ciekawy czas w muzyce.
13 października poinformowano, że Bob
Dylan został laureatem Literackiej
Nagrody Nobla. W uzasadnieniu można przeczytać, że Dylan otrzymał prestiżowe
wyróżnienie za „tworzenie nowych form poetyckiej ekspresji w ramach
wielkiej tradycji amerykańskiej pieśni". Ale pojawiła się pewna drobna acz
niezwykle ważna kwestia. Przez kolejne dni nie udało się skontaktować z laureatem. Amerykański bard unikał
też mediów, a ze swojej oficjalnej strony internetowej usunął informacje
o nagrodzie. Do tej pory w żaden sposób nie odniósł się do informacji
Szwedzkiej Akademii, choć np. wystąpił publicznie podczas festiwalu Desert
Trip. Per Wastberg (jeden z członków Akademii) przyznaje, że nie był tym
zaskoczony, ale dodał, że zachowanie Dylana jest "bezprecedensowe".
"Arogancką i nieuprzejmą" nazwał postawę 75-letniego muzyka, ignorującego próby
Akademii nawiązania kontaktu.
Wciąż też nie
jest wiadome, czy Bob Dylan pojawi się 10 grudnia w Sztokholmie na
oficjalnej ceremonii wręczenia Literackiej Nagrody Nobla. Wastberg
w rozmowie ze szwedzką gazetą "Dagens Nyheter" poinformował, że
nawet bez Dylana uroczystość odbędzie się zgodnie z planem.
Tymczasem
nasz muzyk Darek Malejonek znany choćby z bandu Maleo Reggae Rockers dokonał
rzeczy tyle niezwykłej co niebezpiecznej i przyznam szczerze, zyskał mój jeszcze
większy szacunek a na pewno dozgonne uznanie.
„Syria
jest taką owcą, która jest rozrywana przez stado wilków. Oni sami sobie nie
dadzą rady. Musimy zacząć od modlitwy, ale nie zapominać
o pomocy humanitarnej” – tak mówił niedawno na
antenie TVP Info po tym jak wraz z salezjańskim
wolontariatem misyjnym Młodzi Światu był m.in. w Aleppo właśnie we
wspomnianej Syrii. Dodał potem „Byliśmy tam po to, żeby pokazać
tym ludziom, że nie są sami. Oni czują się sfrustrowani, czują,
że świat się od nich odwrócił. Podzieliłbym Aleppo na dwie strefy: piekło - Aleppo
zachodnie. Tam żyje ponad 300 tys. ludzi w piwnicach, w schronach.
I przedsionek piekła - Aleppo wschodnie, które jest pod kontrolą rządu,
tam jest ok. 1-1,5 mln. ludzi”. Niebywałe, że zdecydował się na ten
gest dobrej woli, narażając swoje życie, całą liczną rodzinę, którą przecież
ma. Nie sądzicie?Tej jesieni jak zwykle udzielam się koncertowo. Dwa muzyczne cykle, które mam przyjemność prowadzić, plus każdy koncert zwieńczony około półgodzinną rozmową z artystami i publicznością, skutecznie ładują mi akumulatory i pozwalają doczekać do kolejnego spotkania ze słuchaczami na antenie radiowej Jedynki. O – mogę w tym miejscu zareklamować, że kolejną „Noc z Jedynką” poprowadzę z piątego na szóstego listopada więc proszę się szykować.
Ale udzielam się też jako słuchacz bo tu też mamy niezły wysyp ciekawych live setów. Na przykład w niedzielę podziwiałem legendę brzmień gotyckich The Mission, których supportowała afrykański zespół The Awakening (RPA), którego wokalista ma podobny głos do Petera Murphy z Bauhaus czy Eldricha z Sisters Of Mercy. Sprawdźcie zresztą sami.
A wczoraj zupełnie spontanicznie postanowiłem zmierzyć się ze skandynawskim folk metalem, który bardzo lubię. 29 listopada 2009 roku pierwszy i ostatni raz widziałem fiński Korpiklaani zaś poprzedzających ich Islandczyków ze Skamlod – po raz pierwszy. I o ile Viking Metal w ich wykonaniu cudnie przeczyścił mi uszy i uzbroił przeciw chandrze zmysły i cały wręcz umysł, Korpiklaani jakoś tym razem kompletnie do mnie nie przemówili. Nie wiem czy to była kwestia lekko zmienionego składu, może mniejszego niż siedem lat temu klubu (Proxima) czyli odbioru a może repertuaru? Folk Metal najwyższej próby ale jakoś to nie zaiskrzyło. Skamlod natomiast, na długo zostanie w mojej pamięci.
I wyobraźcie sobie, że wolałem podziwiać Skandynawów niż Biffy Clyro na warszawskim Torwarze. Ano tak to już ze mną jest.
Trochę z innej beczki. Ale to w pewnym sensie wydarzenie dla mnie związane ze zbliżającym się czasem wspomnień naszych bliskich. Czasem zadumy, wyciszenia, nostalgii. Kwintesencja jesieni. Dzień Zaduszny i Wszystkich Świętych. Ale ja do tego dodaję pierwiastek straszności, bo jak bać się to na dobrym horrorze. W życiu lepiej sobie oszczędzić strachu i cierpienia. Choć podobno strach … to zdrowie.
Pojutrze ze znajomymi wskrzeszam cykl całonocnego oglądania horrorów „Horror Night Party” – to będzie takie moje Halloween. Po raz pierwszy nie u mnie w domu a u nich. Za to repertuar filmowy pozostał na mojej głowie. Prawdziwa reaktywacja, już nie mogę się doczekać. Tym bardziej, że w ubiegłym roku stan ducha i psychiki nie pozwolił na tego typu świętowanie.
A w telewizji wystartował siódmy sezon „The Walking Dead”. „Żywe Trupy” rządzą…
Co w muzycznym menu? Otóż zaraz potem wsiadam w pociąg i pędzę do chorzowskiej Lesniczówki wywoływać bluesowe duchy ze SLĄSKĄ GRUPĄ BLUESOWĄ – Zaduszki bluesowe, hmmm, przyznam nigdy w nich nie uczestniczyłem. Za to dzień później w warszawskiej Harendzie, Jazzowe Zaduszki już od kilku dni kuszą… może więc i tam się spotkamy…
Do miłego posłuchania
Prześlij komentarz