Zimowe słowo nie tylko o ... muzyce

sklep muzyczny w Tallinie okazał się baardzo interesujący...


15.02.18
Strona na facebooku Kylie Minogue przypomniała, że dziś ale równo trzydzieści lat temu na brytyjskiej liście przebojów na samym szczycie zameldowała się piosenka wspomnianej artystki „I Should Be So Lucky” !!! Piosenka pochodziła z jej debiutanckiego albumu zatytułowanego „Kylie” a na rynek muzyczny wypuszczona została 29 grudnia 1987 roku. Na szczyt list przebojów trafiła jeszcze w rodzimej Australii, w Niemczech, Finlandii, Irlandii, Szwajcarii oraz Japonii. W rocznym podsumowaniu sprzedaży singli na Wyspach Brytyjskich uplasowała się na medalowej, 3 lokacie. Taki to był piękny debiut. A w poniedziałek jeszcze na facebooku zamieszczałem zapowiedź nowej płyty Kylie…
"Golden" to będzie pierwszy studyjny album Kylie Minogue od czterech lat i czternasty w jej karierze. Tym razem większość materiału została nagrana w studiu w amerykańskim Nashville. Charakter nowego materiału najlepiej oddaje pierwszy singel z płyty - "Dancing".
"Jest w tym utworze oczywista nuta country, która w połączeniu z elektroniką i samplami wokalu, oddaje to, o czym mowa w nazwie tej piosenki. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale w tym utworze jest głębia" - opowiada 49-letnia wokalistka.
Kylie jest współautorką wszystkich dwunastu piosenek, a całość wokalistka nazwała "terapią". Przypomnę tylko, że w lutym 2017 r. Australijka potwierdziła, że rozstała się z 30-letnim brytyjskim aktorem Joshuą Sasse'em(m.in. seriale "Galavant" i "Apokalista"), z którym była zaręczona od roku. Wcześniej spotykała się z m.in. francuskim aktorem Olivierem Martinezem i hiszpańskim modelem Andrésem Velencoso.

Podróż Minogue do Nashville zaowocowała pracą z najbardziej znanymi autorami tekstów muzyki country. Pierwszy to, urodzony w Wielkiej Brytanii, Steve McEwan (napisał wiele hitów m.in. dla Keitha Urbana, Kenny Chesney oraz Carrie Underwood). Druga osoba to Amy Wagde - kolejna Brytyjka, znana ze współpracy m.in. z Edem Sheeranem.
W większości produkcją zajął się pochodzący z Niemiec, Sky Adams; poza nim przy albumie pracowali również: Jesse Frasure, Eg White, Jon Green, Biff Stannard, Samuel Dixon, Danny Shah oraz Lindsay Rimes.
Płytę zamyka ballada "Music's Too Sad Without You" nagrana razem z wokalistą i kompozytorem Jackiem Savorettim.
Premiera płyty przewidziana jest na 6 kwietnia, czyli zaraz po Wielkanocy i przyznam się szczerze, że nie mogę się już doczekać.

W tym roku postanowiłem sobie zapisywać w kalendarzu zapowiedzi płyt, by jeszcze bardziej podsycać swoje ale i Wasze oczekiwanie na wybrane tytuły.
Oczywiście wiadomo z systematyką jest różnie ale dzięki temu jednym ruchem kartki z kalendarza widać jak pięknie zaczął nam się bieżący rok. Siedemnasta płyta w dorobku progresywnej holenderskiej formacji Kayak (debiutowała w 1972 roku), Leaves Eyes choć tej płyty wciąż jeszcze nie mam, The Shins, duet First Aid Kit, genialne albumy Orphaned Land i duetu  Beth Hart/ Joe Bonamassa to były takie smaki pierwszego miesiąca. Ale już luty przytłacza prawdziwym wysypem niezwykle atrakcyjnych tytułów. Wśród nich znajdziemy oczywiście zestaw przebojów od zespołu Toto z trzema nowymi kompozycjami, zapewne jeden z najlepiej sprzedających się albumów 2018 roku (o  tym za chwilę), wciąż poszukujący Franz Ferdinand, pompatyczny jak zawsze ale mega koncepcyjny Therion, Simple Minds, mega komercyjny i przebojowy soundtrack z ostatniej podobno części Grey’a, koncertowy dwupłytowy krążek od Melody Gardot (wydawało się z jedną z najpiękniejszych okładek roku- pupa Melody… jak marzenie), Rhye (druga od tyłu prezentowana kobieta… a w wersji winylowej…duuużo więcej widać – z gęsią skórką na całym ciele … ha – chyba w tym roku wprowadzę kategorię w podsumowaniu – Okładka Roku, co Wy na to?), cos pominąłem?  Płyt zewsząd bardzo wiele, z Litwy świeżutki Zalvarinis- pokłosie targów Womex od kilku dni w moich dłoniach, musi doczekać się na rozpakowanie i odtworzenie a docelowo prezentację słuchaczom.   IAMX na miesiąc przed warszawskim koncertem… Chris Corner jak mało kto potrafi zbudować niezwykłą atmosferę czy Yannick Bovy – fantastycznie czujący swinga Belg. Młody artysta ma już na swoim koncie nie tylko sukcesy w rodzimej Belgii, ale też w Niemczech, Polsce, Grecji, Ameryce Południowej i Azji, w tym wstępy poprzedzające koncerty takich gwiazd jak Lionel Richie, Tony Benett, Lady Gaga i Amy MacDonald.
Jego trzecia płyta – „Love Swings” to inspiracja legendarnym belgijskim muzykiem jazzowym Willem Tura. „W 2015 roku zostałem poproszony o nagranie piosenki na tribute album dla Wila Tury – najbardziej wpływowego belgijskiego artysty wszechczasów. Wykonałem przepiękny utwór „Toen Nat King Cole van liefde zong” (When Nat King Cole sang about love). Wil osobiście zadzwonił, żeby mi pogratulować, sporo rozmawialiśmy o jego do muzyki, przede wszystkim swingu i jazzu” – wyjaśnia genezę powstania „Love Swings” Yannick Bovy. Poszukiwanie materiału na płytę zabrało artyście ponad rok. Z oszałamiającej ilości amerykańskich standardów, ostatecznie na płytę zostały wybrane m.in. takie niezapomniane utwory jak „Let There Be Love”, „Every Time We Say Goodbye” czy „Nice Work If You Can Get It”. „Jestem niezwykle dumny z ostatecznego efektu, a także wdzięczny za możliwości jakie dostałem. Wielkie podziękowanie należy się przede wszystkim mojemu producentowi Steve’owi Willaertowi za jego wspaniałe pomysły i aranżacje, a także wszystkim znakomitym muzykom” – podsumowuje prace nad „Love Swings” Yannick Bovy.

Do tego muzycznego zestawu należy dorzucić moje muzyczne podróże – nie tylko te z radiowej anteny ale najprawdziwsze… po świecie. Tym bliższym i dalszym. Dzięki nim zasób płyt, znajomość rynków muzycznych wciąż się poszerza, rozszerza, byleby starczyło na wszystko czasu, byleby był też czas antenowy by to wszystko Państwu przedstawić. Ale mam nadzieję, że z tym w 2018 roku problemów nie będzie.
Niemniej niedawno odbyta podróż do Paryża, miasta miłości, muzyki, niekończących się pięknych uliczek, sklepików, butików, kafejek i unoszącego się w niesamowitej aurze ducha artystów – bardzo pobudza. Zmysły, myśli, daje chwilę wytchnienia.


widzą państwo ten napis za mną z prawej strony? Chanson Francoise... to działo się naprawdę


Podobnie było z weekendowym wypadek do Tallina, jako, że na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia w duchu świątecznym, związanym z oczekiwaniem, z bajkowymi ozdobami, milionami lampek, przyozdobionych choinek, pięknych zabytkowych średniowiecznych uliczek, które aż kipiały od turystów a finalnie spotkanie przybyłego dopiero co Świętego Mikołaja, w drodze do Polski (naprawdę, byłem ,widziałem, wręcz się przywitałem) i przetransportowany worek z płytami, w rzeczywistości dopiero zaczyna być rozpakowywany, wszak po zamknięciu muzycznego rynku 6 grudnia, nie było sensu sięgać po nowalijki. Wszystkie te nowe dźwięki wciąż czekają bez nacisku, niespiesznie na swój czas. Jakież to piękne, że tak można, bez presji, bez zbędnego anturażu.   
Wracając do Paryża, mój powrót zbiegł się z rozdaniem nagród Grammy, o których już wiele napisano i powiedziano, sam też nieco odnosiłem się na facebooku ale i na radiowej antenie.
Teraz więc szybko tylko podsumuję. Z opóźnieniem ale już po zapoznaniu się od strony wizualnej z całą przepastną jak zawsze ceremonią rozdania, tym razem po latach przerwy w Nowym Jorku.

tak blisko Helsinek jeszcze nie byłem... tylko dwie godziny tym promem drogą morską... następnym razem...




Bezapelacyjnym triumfatorem tegorocznej gali okazał się Bruno Mars, który zdobył aż sześć statuetek, w tym za Najlepszy Album, Najlepszą Piosenkę i Najlepszy Album R&B. Kendrick Lamar zgarnął pięć nagród, a Ed Sheeran dwie.
Mars, artysta tworzący muzykę z pogranicza R&B i funk, został ponadto nagrodzony m.in. w kategorii nagranie roku (przyznawane wykonawcy i zespołowi produkcyjnemu) za utwór "24K Magic". Mars zwyciężył we wszystkich kategoriach, w których był nominowany.
Nominowany siedmiokrotnie raper Lamar podczas gali w nowojorskiej Madison Square Garden odebrał pięć nagród, jednak w kategoriach uważanych za mniej prestiżowe, w tym dla najlepszego albumu rap, najlepszego utworu rapowego, najlepszego wykonania utworu rapowego i najlepszego teledysku. Lamar na koncie ma już 12 nagród Grammy.
Jednym z największych przegranych wieczoru okazał się Jay-Z, który mimo aż ośmiu nominacji nie wygrał ani razu.
W mediach nie brakuje głosów, że wieczór miał szansę stać się wielkim triumfem dla muzyki rap ze względu na licznych raperów nominowanych w ważnych kategoriach, jednak wybór przyznającej nagrody Recording Academy po raz kolejny okazał się bardziej zachowawczy. Mimo to przyznanie nagrody za najlepszy album płycie R&B to krok naprzód - ocenia agencja AP, przypominając, że dzieło Bruno Marsa to jedna z zaledwie kilku nagrodzonych w tej kategorii płyt R&B.
Wokalista pop Ed Sheeran został nagrodzony za swój album "Divide" oraz utwór "Shape of You", a płytę "Blue & Lonesome" legendarnych The Rolling Stones doceniono w kategorii najlepszy album bluesowy. Chris Stapleton dostał trzy nagrody Grammy za najlepszy album country, najlepszą piosenkę country i najlepsze solowe wykonanie utworu country.
Pośmiertne wyróżnienia przyznano znanej z sagi "Gwiezdne Wojny" aktorce Carrie Fisher, "bardowi z Montrealu" Leonardowi Cohenowi oraz współpracownikowi Bruno Marsa, Tomowi Coyne'owi.
Podczas trzyipółgodzinnej gali nie zabrakło poruszających występów, m.in. Eltona Johna, Pink, Sama Smitha, Lady Gagi i Rihanny, ani politycznych akcentów. Wielu gości nosiło w klapach lub trzymało białe róże na znak poparcia dla akcji #MeToo i ruchu Time's Up, powstałych w proteście przeciw molestowaniu seksualnemu; podtekst polityczny sugerowano też w przypadku wykonanego przez Stinga przeboju sprzed lat, "Englishman in New York", w którym jeden z wersów brzmi: "Jestem obcym w Nowym Jorku".
U2 wystąpili poza ceremonią już w piątek, 26 stycznia i zarejestrowali na żywo utwór „Get Out Of Your Own Way” ze swojego najnowszego albumu „Songs Of Experience”, który miał premierę 1 grudnia 2017. Muzycy wystąpili na barce na rzece Hudson na tle Statui Wolności w Nowym Jorku. Podczas gali Bono i The Edge byli za to gośćmi występu Kendricka Lamara.
Maren Moriss, Eric Church i Brothers Osborne wykonali "Tears in Heaven" Erica Claptona ku czci 58 osób, zabitych w 2017 roku podczas festiwalu muzycznego w Las Vegas przez uzbrojonego mężczyznę. Imiona i nazwiska ofiar wyświetlono na ekranie za występującymi muzykami.
Podczas gali prowadzonej przez Jamesa Cordena skecz odegrała też była kandydatka Partii Demokratycznej na prezydenta USA Hillary Clinton wraz z muzykami takimi jak John Legend, Cher, Snoop Dogg, Cardi B czy DJ Khaled. Podczas skeczu jego uczestnicy czytali na głos fragmenty z książki Michaela Wolffa "Fire and Fury" o rzekomym prawdziwym obliczu obecnego prezydenta USA Donalda Trumpa. Występ spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem publiczności.
Grammy 2018 – wyniki


GRAMMY 2018 kategoria Najlepszy teledysk:

"Up All Night" — Beck
"Makeba" — Jain
"The Story Of O.J." — Jay-Z
"Humble." — Kendrick Lamar
"1-800-273-8255" — Logic Featuring Alessia Cara & Khalid

Nagranie Roku:

“Redbone” — Childish Gambino
“Despacito” — Luis Fonsi & Daddy Yankee Featuring Justin Bieber
“The Story Of O.J.” — Jay-Z
“HUMBLE.” — Kendrick Lamar
“24K Magic” — Bruno Mars


Album Roku:

“Awaken, My Love!” — Childish Gambino
4:44 — Jay-Z
DAMN. — Kendrick Lamar
Melodrama — Lorde
24K Magic — Bruno Mars


Piosenka Roku:
“Despacito” — Luis Fonsi & Daddy Yankee Featuring Justin Bieber
“4:44” — Jay-Z
“Issues” — Julia Michaels
“1-800-273-8255” — Logic Featuring Alessia Cara & Khalid
“That’s What I Like” — Bruno Mars


Najlepszy Debiut:

Alessia Cara
Khalid
Lil Uzi Vert
Julia Michaels
SZA
Najlepszy solowy występ pop:

“Love So Soft” — Kelly Clarkson
“Praying” — Kesha
“Million Reasons” — Lady Gaga
“What About Us” — P!nk
“Shape Of You” — Ed Sheeran


Najlepszy występ pop - duet/zespół:

“Something Just Like This” — The Chainsmokers & Coldplay
“Despacito” — Luis Fonsi & Daddy Yankee Featuring Justin Bieber
“Thunder” — Imagine Dragons
“Feel It Still” — Portugal. The Man
“Stay” — Zedd & Alessia Cara

Najlepszy tradycyjny album popowy:
Nobody But Me (Deluxe Version) — Michael Bublé
Triplicate — Bob Dylan
In Full Swing — Seth MacFarlane
Wonderland — Sarah McLachlan
Tony Bennett Celebrates 90 — (Various Artists) Dae Bennett, Producer


Najlepszy album popowy:

Kaleidoscope EP — Coldplay
Lust For Life — Lana Del Rey
Evolve — Imagine Dragons
Rainbow — Kesha
Joanne — Lady Gaga
÷ (Divide) — Ed Sheeran

Najlepszy występ R&B:

“Get You” — Daniel Caesar Featuring Kali Uchis
“Distraction” — Kehlani
“High” — Ledisi
“That’s What I Like” — Bruno Mars
“The Weekend” — SZA

Najlepszy tradycyjny występ R&B:

“Laugh And Move On” — The Baylor Project
“Redbone” — Childish Gambino
“What I’m Feelin'” — Anthony Hamilton Featuring The Hamiltones|
“All The Way” — Ledisi
“Still” — Mali Music
GRAMMY 2018 kategoria Best Urban Contemporary Album:
Free 6LACK — 6LACK
“Awaken, My Love!” — Childish Gambino
American Teen — Khalid
Ctrl — SZA
Starboy — The Weeknd

GRAMMY 2018 kategoria Best R&B Album:
Freudian — Daniel Caesar
Let Love Rule — Ledisi
24K Magic — Bruno Mars
Gumbo — PJ Morton
Feel The Real –Musiq Soulchild
GRAMMY 2018 kategoria Best Rap Performance:
“Bounce Back” — Big Sean
“Bodak Yellow” — Cardi B
“4:44” — Jay-Z
“HUMBLE.” — Kendrick Lamar
“Bad And Boujee” — Migos Featuring Lil Uzi Vert
GRAMMY 2018 kategoria Best Rap/Sung Performance:
“PRBLMS” — 6LACK
“Crew” — Goldlink Featuring Brent Faiyaz & Shy Glizzy
“Family Feud” — Jay-Z Featuring Beyoncé
“LOYALTY.” — Kendrick Lamar Featuring Rihanna
“Love Galore” — SZA Featuring Travis Scott
GRAMMY 2018 kategoria Best Rap Song:
“Bodak Yellow” - Cardi B
“Chase Me” — Danger Mouse Featuring Run The Jewels & Big Boi
“HUMBLE.” — Kendrick Lamar
“Sassy” — Rapsody
“The Story Of O.J.” — Jay-Z
GRAMMY 2018 kategoria Best Rap Album:
4:44 — Jay-Z
DAMN. — Kendrick Lamar
Culture — Migos
Laila’s Wisdom — Rapsody
Flower Boy — Tyler, The Creator
GRAMMY 2018 kategoria MUSIC FOR VISUAL MEDIA FIELD
Best Compilation Soundtrack For Visual Media:
Baby Driver — (Various Artists)
Guardians Of the Galaxy Vol. 2: Awesome Mix Vol. 2 — (Various Artists)
Hidden Figures: The Album — (Various Artists)
La La Land — (Various Artists)
Moana: The Songs — (Various Artists)
GRAMMY 2018 kategoria Best Jazz Vocal Album:
The Journey — The Baylor Project
A Social Call — Jazzmeia Horn
Bad Ass and Blind — Raul Midón
Porter Plays Porter — Randy Porter Trio With Nancy King
Dreams and Daggers — Cécile McLorin Salvant

GRAMMY 2018 kategoria Best Latin Pop Album:
Lo Único Constante — Alex Cuba
Mis Planes Son Amarte — Juanes
Amar Y Vivir En Vivo Desde La Ciudad De México, 2017 — La Santa Cecilia
Musas (Un Homenaje Al Folclore Latinoamericano En Manos De Los Macorinos) — Natalia Lafourcade
El Dorado — Shakira

GRAMMY 2018 kategoria Best Dance Recording:
"Bambro Koyo Ganda" — Bonobo Featuring Innov Gnawa
"Cola" — Camelphat & Elderbrook
"Andromeda" — Gorillaz Featuring DRAM
"Tonite" — LCD Soundsystem
"Line Of Sight" — Odesza Featuring WYNNE & Mansionair
GRAMMY 2018 kategoria Best Dance/Electronic Album:
Migration — Bonobo
3-D The Catalogue — Kraftwerk
Mura Masa — Mura Masa
A Moment Apart — Odesza
What Now — Sylvan Esso
GRAMMY 2018 kategoria Best Gospel Album:
Crossover: Live From Music City — Travis Greene
Bigger Than Me — Le’Andria
Close — Marvin Sapp
Sunday Song — Anita Wilson
Let Them Fall in Love — CeCe Winans
CeCe Winans otrzymała też statuetkę za piosenkę “Never Have To Be Alone” w kategorii Najlepsze Wykonanie/ piosenka Gospel.
Trzy statuetki zdobył artysta sceny country Chris Stapleton w kategoriach Najlepsze Solo Wykonanie za „Either Way”, Najlepszą Piosenkę Country – „Broken Halos” oraz Najlepszy Album Country „From A Room : Volume 1”.


Wracam teraz do jednej z najważniejszych płyt bieżącego roku, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Mowa o „Man of The Woods” Justine’a Timberleke’a – jego piątej długogrającej płycie, która na rynku pojawiła się 2 lutego.


“Man Of The Woods” to najbardziej ambitny album w karierze Justina Timberlake’a, zarówno pod względem brzmieniowym, jak i tekstowym. Justin połączył dźwięki tradycyjnego amerykańskiego rocka z inspiracjami artystami takimi jak The Neptunes, Timbaland, Chris Stapleton i Alicia Keys. Opowieść zawartą na płycie zainspirowała najbliższa rodzina artysty oraz droga, którą Justin przebył od rodzinnego Memphis do miejsca, w którym jest dzisiaj. Płytę promuje singiel „Filthy”.
Justin Timberlake sprzedał dotychczas ponad 32 miliony albumów i wyprzedał największe sale koncertowe na całym świecie. Zdobył też niezliczoną liczbę nagród i nominacji oraz zyskał status jednej z najbardziej poważanych i wpływowych osób w show-businessie.
Wszystkie trzy solowe albumy artysty (Justified, FutureSex/LoveSounds i The 20/20 Experience) zdobyły szereg certyfikatów sprzedaży. Timberlake pięć razy podbił listę singli Billboard Hot 100, a 17 razy jego utwory znalazły się w pierwszej dziesiątce amerykańskiego zestawienia najpopularniejszych piosenek.
Ja będzie tym razem?
Pisząc te słowa zaglądam na najnowsze notowanie tygodnika „Billboard” z 17 lutego i co widać? Justin od razu debiutuje na samym szczycie listy… co było do przewidzenia.
Maszyna promocyjne sięgnęła zenitu, w sieci funkcjonują aż cztery teledyski a w rozgłośniach tyleż singli promujących owe wydawnictwo.
Proszę sobie wyobrazić, że najstarszy „obrazek” do piosenki „Filthy” sprzed czterech tygodni zobaczyło już 48 milionów fanów na całym świecie, opublikowany zaraz potem „Supplies” 19 milionów . 3 tygodnie temu ukazał się „Say Something” napisany wspólnie i wykonywany z gwiazdą z Nashville, Chrisem Stapletonem, zobaczyło już 51 milionów widzów,  a tytułowy „Man of The Woods”, bardzo pozytywny, bardzo amerykański i do tego przebojowy utwór w wersji video zobaczyło w ciągu dwóch tygodni od premiery 12 milionów !!! Tak to własnie sprawy się przedstawiają.



16.02.18

Cały czas sprawdzam raport tygodnika „Billboard” bo jestem ciekaw ile w pierwszym tygodniu sprzedaży udało się zakupić za Oceanem płyt Timberlake’a ale zamiast tego odkryłem inny interesujący raport- zarobków gwiazd za koncerty styczniowe. Proszę sobie wyobrazić, że Lady Gaga stanęła na fotelu lidera, zarabiając ponad 9 milionów dolarów, za 7 europejskich koncertów. Na 2 znalazł się Billy Joel, który zainkasował 2 miliony 271 tysięcy dolarów za koncert w Amalie Arena (!!!) w Tampa a na 3 Lana Del Rey za dwa koncerty „przytuliła” sumkę 1 miliona 869 tysięcy dolarów. Całkiem nieźle wyszło Paramore- za koncert w Sydney zgarnęli 525 tysięcy dolarów (miejsce 7) i Little Big Town – 338 tysięcy za jeden koncert w Texasie w Frank Erwin Center (10)

Dobrze, wracając do Justina- sprzedał 293 tysiące swojej płyty z czego aż 242 tysiące stanowi ilość egzemplarzy w formacie CD – reszta pochodzi z opcji Download

Właśnie zaczął sypać śnieg, zimowa aura po raz kolejny puka do naszych drzwi. Tak sobie przypomniałem w kontekście niedawno obchodzonych urodzin jak to było przed dobrze ponad trzydziestu latu. Nie dość, że ferie zawsze wypadały w „mój najważniejszy dzień w roku” to w zasadzie zawsze za oknami śniegu było co niemiara. Sanki, bałwan, snieżki, to był „chleb powszedni”. Teraz dzieci muszą trochę bardziej polować na te zimowe atrakcje. Całe szczęście, że gdy w styczniu z córką byliśmy w górach, przynajmniej mogła nauczyć się jazdy na nartach, bez żadnych problemów, dosnieżania stoków, sztucznego białego puchu.
Jak tak sobie patrzę na wirujące w powietrzu płatki śniegu, różne myśli człowieka nachodzą. Forma nostalgii, chyba nie zimowej depresji… raczej przemyślenia.  



Wiele osób pytało mnie jak się czuję- w dniu urodzin czy nawet dzień, dwa po. A cos się zmieniło? Oprócz tej czwóreczki z przodu przed nazwiskiem (hehe) chyba nic. Choć parafrazując słowa filmowego „Czterdziestolatka”, którego pierwszy odcinek przypomniałem sobie w wigilię urodzin „Czuję się świetnie, ale też dziwnie”. Świetnie bo bilans zysków i strat całkiem nie najgorszy, zdrowie jakoś szczęśliwie dopisuje tylko najgorsze jest to gdy czasem doskwiera brak osoby, na którą można liczyć. Ale w myśl starego powiedzenia, najlepiej liczyć na siebie i się nie przejmować. Ile tak można? Pewno aż do śmierci.
A propos śmierci, a może tylko rozmów wokoło, udało mi się zobaczyć niedawno podszyty humorem i barwny slasher  „Ash kontra martwe zło” niejako kontynuację genialnego horroru o podobnym tytule i następujących po sobie „Martwe zło 2”, „Armia ciemności”. Wręcz kultowych.  I z pierwszym sezonem serialu jest już podobnie. Twórcą jest Sam Raimi. Ten sam reżyser, który stworzył wymienione tytuły, plus „Człowieka ciemności” z Liamem Neesonem czy „Wrota do piekieł”. Właśnie jestem tuż przed rozpoczęciem sezonu numer 2 ale wcześniej czeka mnie dokończenie „Templariuszy” i drugiego sezonu „Grimma”.
Nie wiem jak Wy ale od co najmniej trzech lat obserwuję wzrost zainteresowania serialami – bynajmniej nie piszę tu o sobie (ha) - kanały takie jak Cinemax, HBO, Fox, AXN, AMC czy kultowy wręcz Netflix prześcigają się w super produkcjach. Jest w czym wybierać a co ważne, coraz częściej producenci wzmacniają siłę odbioru poszczególnych odcinków wybranych serii, doskonałą muzyką. Prym wiedzie w tym temacie „Glow”, dodatkowo okraszony fantastycznymi powiedzonkami, scenami, sekwencjami. Zachwycił mnie posępny czeski serial kryminalny „Pustkowie”, zmroził niemiecki „Dark”. Ale nie byłoby chyba tego aż tak wiele gdyby nie potężny sukces serii „True Blood”, „Californication” czy „The Walking Dead”. Oczywiście każdy ma swoje ulubione seriale. Ja wymieniam te, które mocno mnie wciągnęły. Były jeszcze „Westworld”, „Park Avenue 666” i tak można wymieniać… Szczęśliwie i tak zarywam noce, więc prócz słuchania muzyki, siedzenie przed monitorem komputera jest bardzo atrakcyjne, nawet o 4 nad ranem – ha.
Dobrze, rozpisałem się na wiele tematów a przecież najważniejsza jest muzyka. Czas więc rozpakować dzisiejszą korespondencję.
I sięgnąć do zaległych winyli. Dzięki „Biedronce” składzik się powiększył o całkiem atrakcyjne tytuły. A te z serii „Back to Black” to już w ogóle szaleństwo. Ostatnia akcja promocyjna niejako zbierająca razem wszystko to, co do tej pory było dostępne w sklepach ale najwidoczniej nie zostało wyprzedane, no chyba, że domówione- za 34.99 pln – nie do przebicia. Tym bardziej niezwykłe gdy ten sam egzemplarz- w sklepie typu Media Markt za 109.99. I jak tu nie kochać marketów, gdzie przy okazji ostatniej mojej próby zakupów, poszedłem do Biedry po winyle a wyszedłem z pomidorami. Bynajmniej nie dlatego, że wszystkie się sprzedały ale… pomyliłem daty rozpoczęcia akcji.



co prawda nie drogą kolejową ale ten weekend znów spędzę, zwiedzając. Zapewne też przywiozę worek nowych płyt... no może bardziej pudełko. Szczegóły niebawem...



Do miłego posłuchania

1 Komentarze

  1. Oczytałam się...bardzo fajnie opisany, taki dziennik-relacja z życia, podróży i muzyki. W sumie ja osobiście nie potrafiłabym funkcjonować bez tych trzech "rzeczy"...no miłość jeszcze jako czwarta, ale ona jest zazwyczaj przyprawą życia, podróży i muzyki...dodaje im smaku :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza