O pralinkach, Wenecji Północy, czeskich Aniołach, nowej płycie Huntera i wielu innych sprawach, które powodują we mnie WOW - efekt, oczywiście
Jakże ciężko jest się zmotywować do tego by usiąść i ... pisać. Kiedyś przychodziło to znacznie prościej, kiedyś chyba lepiej się wysypiałem, byłem żwawszy z rana, kiedyś nie bolał kręgosłup a jak się człowiek schylił na wyprostowanych nogach, to nie tylko palcem dotykał podłogi.
Reety, ja się zestarzałem !!! Ale to absolutnie nie jest narzekanie, to nie jest utyskiwanie czy płacz nad samym sobą. To stwierdzenie pewnych istotnych faktów, które tak naprawdę już się wydarzyły, i co ja na to wszystko mogę poradzić? Zdrowo żyć, odżywiać się, ruszać, może zwolnić? Ha, to wszystko oczywista oczywistość, ale co innego wiedzę dobrze spożytkować a co innego mieć w tyle głowy - dobrze, że nie w poważaniu :) Jakże inaczej człowiek by się zachowywał gdyby ta świadomość była mu obca.
A może to niczyja wina tylko głowa nie ta i weny brak. A i tu dotarliśmy do ważnego punktu tego tekstu. Wszystko w tej sprawie jest jednak jasne. Wszystko w jak najlepszym porządku, właśnie dlatego od 2016 roku tak mozolnie, wytrwale i często na przykład podróżuje (nie, żebym tego wcześniej nie robił ale na pewno nie z taką częstotliwością i zaangażowaniem), nadal "łowię" ciekawe płyty przekraczając niejednokrotnie swój budżet a potem przysłowiowego "pierwszego", tęsknym wzrokiem wypatrując.
Wciąż łapię się na tym, że głodnym filmowych, kinowych a ostatnio znowu serialowych wrażeń, że dobra książka jest na wagę złota - i jak już ją dopadnę, czytam zawzięcie w pociągu, autobusie, samolocie- o i le nie denerwują mnie i rozpraszają turbulencje, czy nawet w swoim ulubionym fotelu. I mam wciąż ochotę... naprawdę. Czyli chyba nie jest źle. Chodzi o to, że bardziej niż kiedykolwiek doskwiera mi czas...a w zasadzie jego pogłębiający się brak. Ale - uwaga- i tu Was zaskoczę, dwa weekendy z rzędu wolne od koncertów, antenowych (radiowych) wrażeń czy pracy jakiejkolwiek od tej, którą sobie sam narzucę - to jest po prostu stan idealny i takiego Wam moi drodzy na wstępie tego felietonu, życzę
Niedawno odwiedziłem przepiękny Amsterdam, "Wenecję Północy" jak zwykło się o nim mówić. Miasto w zasadzie stojące na wodzie, kanałami poprzecinane w każdym prawie kierunku a położone nad pięknie zagospodarowaną, malowniczą rzeką Amstel.
Kiedyś wspomniane kanały oddzielały bogatych od
biedniejszych, a biednych od ubogich oraz stanowiły bardzo ważny środek
transportu zarówno przemysłowego jak i osobistego.
Obecnie statki dostawcze
zostały wyparte przez stateczki wycieczkowe, a same kanały oprócz dostarczania
nam pewnej nutki romantyzmu - szczególnie ładnie wyglądają nocą w Dzielnicy
Czerwonych Latarni - nie tylko ze względu na wypełniające swoim nęcącym pięknem kobiety w swoistych witrynach rozkoszy - służą także za punkty orientacyjne w mieście.
Samych kanałów w Amsterdamie jest 160, a ich łączna długość wynosi 75
kilometrów. Trzy największe to Herengracht, Keizersgracht i
Prinzengracht, które połączone są między sobą wieloma mniejszymi kanalikami i
mostami. Jak wspomniałem na początku, kanały oprócz pełnienia roli
komunikacyjnej oddzielały też od siebie poszczególne części miast, stąd też ich
holenderska nazwa gracht, którą możemy przetłumaczyć jako fosę. Amsterdamskie
kanały oferują nam liczne atrakcje.
Po kanałach pływają małe
stateczki wycieczkowe które w zależności od trasy (są cztery: czerwona,
pomarańczowa niebieska i zielona) zabiorą nas w najciekawsze miejsca takie jak do Rijksmuseum - czyli holenderskiego Narodowego Muzeum ( na zdjęciu poniżej), do domu Anny
Frank, domu Rembrandta czy Muzeum Van
Gogha. Ba nawet da się dopłynąć do browaru Heineken.
Bilet na taki stateczek kosztuje 28 euro od osoby jest ważny
jeden dzień i upoważnia nas do zmiany linii.
Oprócz statków wycieczkowych
po Amsterdamie możemy przepłynąć się też małą łódką, a nawet rowerem wodnym
którego wypożyczenie kosztuje jedynie 8 euro za godzinę.
Jeżeli
mamy dość pływania możemy zejść do jednej z pływającej barek i zjeść na niej
obiad lub po prostu napić się drinka i rozkoszować widokiem tego pięknego
miasta oraz otaczających nas zabytków i atrakcji turystycznych. A propos barek, małych stateczków i łódek - czy ktoś je kiedyś zliczył? Służą one wielu mieszkańcom za ich dom. Całkiem inny to świat a położony bodaj 1200 kilometrów od Warszawy.
I te wszech omijające nas rowery, skutery (uwaga, mają oddzielone swoje pasy w ruchu ulicznym), dwa zapachy, które nam towarzyszą przez cały czas- Harissy- czyli Arabowie którzy po używaniu tej przyprawy, zwyczajnie inaczej pachną i ... trawki. Bo można tę ostatnią bez problemu w Amsterdamie dostać.
Nowe tramwaje - tu ciekawostka- w trzecich drzwiach mają tak zwany Punkt Serwisowy, przy którym siedzi sobie zawsze uśmiechnięty i służący pomocą Konduktor, u którego można zakupić bilet na podróż - polecam jednodniowe karty (9 euro) ale pamiętajmy- dotykamy ją do czytnika wchodząc do pojazdu, opuszczając go - zawsze robimy to kolejny raz. Zawsze tak czynimy gdy mamy bilet okresowy. To ważne. Napisałem pojazdy- bo taki 24 godzinny bilet to jazda do woli metrem, tramwajem i autobusem miejskim. Przy blisko 3 euro za jednorazowy przejazd - już czujecie mój poziom ekscytacji.
Miałem niesamowite szczęście by w ostatni weekend lutego trafić na tak piękną pogodę, czyste niebo, 13 stopni w cieniu i ogólnie - nawet blisko półtoragodzinne opóźnienie mojego porannego lotu, nie zepsuło mi humoru.
Bo w planach był oczywiście sklep muzyczny, wieczorem fantastyczny koncert Gavina Jamesa - Irlandczyka, w zasadzie kompletnie nie znanego w naszym kraju - a szkoda.
Niedaleko Amsterdam Centraal znalazłem naprawdę satysfakcjonujący mnie sklep z płytami. Ale zanim o nim, kilka słów o samym odpowiedniku Dworca Centralnego w Warszawie. W Amsterdamie dworzec ten jest drugą co do wielkości stacją kolejową Holandii (po Utrecht
Centraal).
Codziennie korzysta z niego około 250 tysięcy pasażerów.
Zapewnia bezpośrednie połączenia z wszystkimi większymi miastami
Holandii, lotniskiem Schiphol oraz
niektórymi europejskimi stolicami: Berlinem, Brukselą, Paryżem.
Budynek stacji został zaprojektowany przez Pierre'a Cuypers i A. L. van
Grendta, zaś otwarty został w 1889 roku.
Praktyczne informacje - w zasadzie pod dworcem znajduje się początkowa stacja linii metra: 51, 53 oraz 54. Bilety kupujemy w automatach albo, przed Amsterdam Centraal - w małym holenderskim klasycznym i historycznym domku. Nie sposób go przeoczyć.
Uwielbiam chodzić intuicyjnie, sam, bez mapy, czasem zajrzę do komórki by zbadać GPS ale... mój nos wskazuje mi drogę. I tak po sklepie muzycznym, o którym za chwilę, ulicą Damrak poszedłem do Placu Dam, gdzie stoi Pomnik Pamięci Ofiar II Wojny Światowej. Dam jest centralnym placem Amsterdamu któremu tez miasto
zawdzięcza swoją nazwę. W XIII wieku w tym miejscu zbudowano tamę (hol.: dam) na rzece Amstel, stąd nazwa Amstel+Dam.
Obok niego stoi Nowy Kościół (Nieuwe Kerk)
który taki nowy już nie jest bo liczy sobie 600 lat i już swoje najlepsze czasy
jako kościół ma poza sobą. Z braku wiernych służy jako wspaniała sala
wystawowa. Warto odwiedzić chociażby sklepik z pamiątkami i z niego wejść na
galerie aby zobaczyć piękną gotycką budowlę z góry.
Z tyłu za pałacem polecam
wstąpić do zachwycającego budynku byłej poczty głównej w
której dzisiaj mieści się centrum handlowe Magna Plaza a
obok supermarket Albert Heijn. U nas Albert... to ta sama sieć ale... oczywiście kompletnie inaczej wyposażona.
Polecam też m.in Oude Kerk czyli dosłownie Stary Kościół, który jest najstarszym kościołem w
Amsterdamie. Jest położony trochę w kontrowersyjnym miejscu, gdyż na
terenie Dzielnicy Czerwonych Latarni. Wychodząc z kościoła zobaczymy
np. prostytutki w oknach wystawowych. Oprócz nabożeństw, w kościele
organizowane są także wystawy różnej tematyki. Istnieje też możliwość
porozmawiania z artystami. W kościele znajduje się 2500 grobów, a w nich ok. 10
tysięcy zwłok. Pochowani są tu także słynni Holendrzy np. admirał Jacob van
Heemskerck, Jan Pieterszoon Sweelinck, czy też żona Rembrandta Saskia van
Uylenburgh. Od 1865 r. zaprzestano grzebania zmarłych w Oude Kerk.
A na tyłach kościoła mamy sklep z pysznymi pralinkami Ganache- Chockolate Amsterdam, gorąco polecam... Właścicielka sklepu była bardzo miła i ... jej produkty poniżej. Uwaga- pralinki sprzedawane są na wagę, pięknie i gustownie pakowane. Druga paczuszka- promocyjnie sprzedana za pół ceny pierwszej.
No to wracam do sklepu muzycznego o nazwie Fame, drugiej w kolejności atrakcji zaraz po Amsterdam Centraal. Mieści się on w podziemiach Media Marktu, i jest chyba większy od tego na bodaj drugim piętrze berlińskiego sieciowego sklepu. Winyle...zatrzęsienie...akurat trafiłem na premierę LP Joe Jacksona, ale też winylowej pozycji Chaki Khan oraz bardzo reklamowanego w Holandii obrazu "Bohemian Rhapsody"
na uwagę zasługuje porażająca wielość pozycji nurtu K-POP ... japońska muzyka - co widziałem na własne oczy- w Amsterdamie bardzo dużym zainteresowaniem cieszyła się również u... Hindusów.
W Polsce już chyba nigdy nie doczekam się tak szerokiego wyboru, tak cuudownego i przyjaznego muzycznie miejsca...
nawet ścianka z muzyką - w specjalnej promocyjnej cenie- robiła wrażenie. Tyle płyt Franka Zappy- w Polsce- nigdzie tyle nie znajdziecie...
Nie napiszę Wam, ile tam spędziłem czasu ale... duużo. Choć już nie siedzę w sklepach tyle co przed laty, idę do konkretnych półek, konkretnych szukam artystów a potem...zwiedzam i się rozkoszuję :)
Ciekawi jesteście co "upolowałem"? Słuchajcie audycji w Polskim Radiu Dzieciom, część już miała swoją premierę ale kilka tytułów...czeka na swój premierowy czas. Jakże to dziwnie komfortowa sytuacja gdy przywożąc płytę mam świadomość, że w wielu przypadkach zagram ją tylko ja i premierowo o dowolnym czasie roku. A nawet lat. Ale w sumie to smutne, że w mediach coraz bardziej stawia się na komercję, powtarzalność, kreuje się przeboje, ściągając ze świata, bardziej- dając się uwieść Majorsom. A gdzie miejsce na niezależność, małe wytwórnie, istotnych artystów ale niekoniecznie z mainstreamu?
Cóż.
Wreszcie na CD mam mój ukochany album Kenny'ego Logginsa "Leap Of Faith", wreszcie niezapomniany i trudny do nabycia koncert "Outisde: From the Redwoods"z 1993 roku - na płycie między innymi duet z Michaelem McDonaldem i Shanice- to ta dziewczynka od przeboju "I Love You Smile" z 1991 roku. Uzupełniłem dyskografię Paula Carracka- kupując pięciopłytowy box za całe 9 euro (jak w niebie się czułem, naprawdę)... i zestaw przebojów przeżywającego renesans na świecie bandu Badfinger. Do tego nowości- nie tylko z Holandii a wśród nich - zaskoczenie- nowa pozycja od Edie Brickell and The New Bohemians... to ich pierwszy wspólny krążek od 2006 roku (!!!). No i oczywiście przed koncertowo ostatni materiał od Gavina Jamesa, choć na koncercie płyta tańsza była o 4 euro ale.. nigdy nie masz pewności, że artysta korzystając na przykład z tanich linii lotniczych, przywiezie muzykę na nośnikach...
Powyżej zdjęcie z wypełnionej po brzegi sali Afas Arena, gdzie przed Gavinem pojawiło się trio Saarlos z Dublina czyli Brian McGovern, Craig Gallagher and Andy Kavanagh. Uroczy trzydziestominutowy set bardzo dobrze ugruntował drogę do wyjścia punktualnie na scenę gwieździe wieczoru...
Ach i od razu dodam- w Dzielnicy Czerwonych Latarni - wreszcie spróbowałem... holenderskich frytek ale z sosem chilli... palce lizać... nawet jeśli to jest tylko Twój obiad...
A wczoraj w czeskiej Pradze w Forum Karlin odbyło się uroczyste rozdanie najważniejszych czeskich nagród fonograficznych Ceny Andel 2018 (czyli potocznie zwanej Aniołami)
Z ogromną radością pragnę zakomunikować, że w kategorii Jazzowy Album Roku wygrała płyta "Iluzja" Doroty Barovej, wcześniej znanej z występów w zespole z Brna Tara Fuki czy słowackiego Tugriki.
To wydarzenie bez precedensu- o tym powinny informować wszystkie polskie portale oraz dzienniki radiowe i telewizyjne, bowiem Dorota swój album - debiut solo - nagrała w języku... polskim (!!!). Dorota Blahutova- obecnie Barova, pochodząca z Trzyńca - leżącego niedaleko Cieszyna, występowała też razem z Lenką Dusilovą oraz Anetą Langerovą. Na jej album "Iluzje" aż cztery teksty podarowała jej - dziennikarka Polskiego Radia, jak się okazuje nie tylko mistrzyni polskiej mowy- Teresa Drozda, sama Dorota posiłkowała się również dwoma wierszami Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. W jazzowej kategorii Czeska Płyta Roku- zwyciężyła !!! Serdecznie gratuluję... uwielbiam takie przypadki muzyczne, album od niedzieli leżał w kuferku przygotowany do dzisiejszego (6.03) odtworzenia w moich "Muzycznych podróżach" - od wczorajszego wieczoru nabrał zupełnie innego wymiaru...
Dorota Barova ze statuetką podczas ceremonii Ceny Andel 2018 w Pradze - zdjęcie z profilu artystki na facebooku
Poniżej kompletna lista nominowanych oraz laureatów, wytłuszczone nazwiska - zwycięzcy, pozostałe, nominowani.
- Barbora Poláková ‐ ZE.MĚ
- Lucie ‐
EvoLucie
- Monkey Business ‐ Bad Time For Gentlemen
Utwór Roku
- Kapitán Demo ‐ Zlatíčka
- Lucie ‐ Nejlepší,
kterou znám
- Mandrage - Motýli
Zespół Roku
- Lucie ‐
EvoLucie
- Mandrage ‐ Po půlnoci
- Monkey Business ‐ Bad
Time For Gentlemen
Odkrycie Roku
- Mikolas Josef ‐ Me
Gusta
- The Atavists ‐ LO‐FI Life
- Vesna ‐ Pátá
bohyně
Artysta Solowy
- Kapitán Demo ‐ Mládí
v trapu
- Miro Žbirka ‐ Double
Album
- Thom Artway ‐ All I
Know
Artystka Solowa
- Barbora Poláková ‐ ZE.MĚ
- Never Sol - Chamaleo
- Radůza ‐ Muž s
bílým psem
Videoklip Roku
- Barbora Poláková ‐ 2 ‐ 8 - 5
(reżyseria Jakub Machala, Barbora Poláková)
- Kapitán Demo - Zlatíčka (reżyseria Darina Burianová)
- Monika Načeva ‐
Technický já (reżyseria Petr Marek)
Alternatywny i Elektroniczny Album Roku
- Floex & Tom Hodge ‐ A Portrait Of John Doe
- Manon Meurt ‐
MMXVIII
- Povodí Ohře ‐ Povodí
Ohře
Folkowy Album Roku
- AG Flek ‐
Podnohama Zem
- Nevermore & Kosmonaut ‐ Bleděmodré
město
- Žamboši ‐ Louvre
Jazzowy Album Roku
- Concept Art Orchestra ‐ Vánoce
dospělých
- Dorota Barová ‐ Iluzja
- Karel Růžička ‐ Grace
& Gratitude
Album Klasyczny Roku
- Česká filharmonie ‐ B.
Martinů ‐ What Men Live By, Symfonie č. 1, H 289
- Epoque Quartet ‐ Epoque Quartet Plays Jan
Kučera
- Martinů Voices ‐ B.
Martinů ‐ Madrigaly
Płyta Rap Roku
- James Cole ‐
Stanley Kuffenheim
- Maniak ‐ Husky
- Ty nikdy ‐ Akta X
Album Rockowy Roku
- Pilot Season ‐ A Deep
Dive
- Povodí Ohře ‐ Povodí
Ohře
- The Atavists ‐ LO‐FI Life
Jest baśniowo - realnie, melodyjnie ale ... znów po tak zwanej "bandzie"
Hunter to polski zespół wykonujący muzykę z
pogranicza rocka i metalu, z wplecionymi elementami muzyki klasycznej i
filmowej. W ciągu trzydziestu trzech lat istnienia zyskał status legendy, wydał
siedem płyt studyjnych oraz cztery albumy koncertowe. Zespół kieruje ostrze
swoich dźwięków i słów przeciw wojnie, przemocy, nietolerancji, głupocie,
faszyzmowi, nazizmowi i innym „izmom”. Wydawnictwa Huntera zdobywały szerokie
uznanie w branży muzycznej (wielokrotnie nominacje do Fryderyków) oraz
publiczności (Złoty Bączek, liczne wyróżnienia w plebiscytach pism muzycznych),
a albumy "Królestwo" i "Imperium" zyskały statusy
złotych płyt. Wizytówką Huntera jest niepowtarzalny klimat, wieloznaczność,
metafory, przedziwne dźwięki i gry słowne, niespotykane instrumenty, czy bogate
scenografie i ilustrujący muzykę i słowa show podczas koncertów.
W najbliższy piątek – uwaga w Dzień Kobiet – 8 marca - ujrzy
światło dzienne ósmy album zatytułowany „Arachne”.
Na płycie “Arachne” – jak mówią sami muzycy - „zabierzemy Was w surrealistyczną podróż do
pewnego sekretnego miejsca i poprowadzimy w najgłębsze jego zakamarki. Miejsca
zawieszonego pomiędzy niebem a piekłem, będącego jednak odbiciem
rzeczywistości, w której żyjemy. Fascynującego i przerażającego zarazem,
ponieważ znajdziecie tam miłość i nienawiść, krzyk i szepty, dobro i zło.
Utkanego z dźwięków i słów, metaforycznych postaci i reminiscencji. Bytów
realnych i wielowymiarowych. Zabawnych i strasznych. Postaci anielskich i
prawdziwych potworów. Do miejsca nadziei i bezlitosnego jej braku. Gdzie sen
przeplata się z jawą a strach niezmiennie wyciąga ku nam swoje szpony. Zawsze
gotowy. Zawsze blisko. Zabierzemy Was w podróż w głąb siebie…”
Tytułowy "Arachne" nie jest pierwszym
utworem z repertuaru Huntera, który nawiązuje do kościoła katolickiego. Mimo
to, pod teledyskiem pojawiły się głosy, w których komentujący porównują Draka
do Nergala. Widzom chodzi tu o jedną ze scen, w których wokalista wciela się w
ukrzyżowanego Jezusa, zupełnie jak lider Behemoth w klipie do
"God=Dog". Teledysk przedstawia
historię księdza pedofila, który niczym pająk tka sieć, w które łapie niewinne
dzieci dzieci. Mocna sprawa- będą protesty? Ale całość – wyjątkowo … na
czasie
Ja jednak chciałbym też wspomnieć o singlu numer dwa, „Figlarz
Bugi”, który został zainspirowany, z przymrużeniem oka, komiksem Janusza
Christy - „Kajko i Kokosz w krainie Borostworów”. Jest także w pewnym sensie
studium osobowości ludzkiej, a także luźno nawiązuje do nas samych… ponieważ
życie ma wiele kolorów, a pomiędzy czernią i bielą istnieją także odcienie
szarości.
Zespół dodaje „Wszystkie znaki na Ziemi i Niebie wskazują, że nasze nowe wydawnictwo będzie się różniło w kilku względach od tego co do tej pory nagraliśmy. Z jednej strony będzie to synteza tego, co można usłyszeć na poprzednich płytach, czyli moc i melodyka z nami pozostaje, ale tym razem z dużo większym naciskiem na skuteczność w kontekście przekazu koncertowego. A z drugiej ukłonem do tego na czym się wychowywaliśmy. Sięgniemy bowiem tym razem także do klimatu klasyki metalu. Spleciemy to ze sobą i stworzymy dum-dum. Tekstowo będzie jak zawsze. Kij w mrowisko. Mocno. Z podwójnym i potrójnym dnem. Ale tym razem dla odmiany, oddechu i dystansu w nieco innej scenografii, symbolice i metaforach”.
Drak i Jelonek
mieli odwiedzić mnie dziś w studiu Polskiego Radia Dzieciom. Na dwa dni przed
premierą płyty. Ale stali się jurorami w Polsatowym hicie „All Together Now- Śpiewajmy Razem”- producent na dziś wyznaczył nagranie dwóch odcinków show… więc
czy zjawią się na 23;00 czy po północy czy przed pierwszą…a może wcale? Któż to
wie…
Na razie, płytę dostarczył mi kierowca
taksówki, czyli na pewno muzyka z tego albumu dziś w nocy popłynie z radiowego
eteru. Pisząc te słowa, zasłuchuje się w tych naprawdę wgniatających w podłogę,
dźwiękach. Dziesięć kompozycji, mocne riffy wwiercające się w głowę, szaleńcze
sola Jelonka, bardzo dobrze wyeksponowana perkusja za sprawą panów Brzozowskiego
i Letkiewicza robią perfekcyjną robotę. To bardzo ważna tegoroczna pozycja płytowa, już
jutro Hunter rusza w trasę koncertową po naszym kraju raju, dając szesnaście koncertów w dwadzieścia pięć dni, Brawo !!!
No i chyba, to by było na tyle
Do miłego posłuchania
06.03.19
godzina ukończenia tekstu- 20;00
Prześlij komentarz