Płytowy zawrót głowy

 

 


 

Płytowy zawrót głowy



Ależ się dzieje

Uwielbiam ten stan... stan gdy nie nadążam z układaniem płyt po ich uprzednim rozpakowaniu. Ba...czasem kilka godzin i ta przyjemność musi poczekać. A kiedy słuchać? No właśnie...

A kiedy o tym pisać a kiedy listę przebojów ułożyć? W głowie tyle myśli, że nawet nie ma kiedy tego wszystko przelać (wylać) na komputerowy, wirtualny papier. Dobrze, że audycje same się układają a muzyka ze swoich poszczególnych piosenek wypełnia radiowy eter w swojej studwudziestominutowej antenowej strukturze... A ja tylko moderuję, snując swoje opowieści, oceny, wprowadzając słuchaczy w odpowiedni stan przyjęcia tych muzycznych perełek. A ich od wielu tygodni nie brakuje...

Ale dzisiaj mimo takiego natłoku zdarzeń, rozpakowaniu trzech pokaźnych kopert od artystów i ich wydawców, w momencie gdy przygotowuję się do przeprowadzenia jutro dziewięciu wywiadów, jest... przyszła mocna i „tłusta” myśl zwana weną, trzeba zakasać rękawy i przelać te myśli rozsadzające głowę...

Ale po kolei...


Jak to dziewięć wywiadów? Ano właśnie tak. Pandemia rządzi dalej, a życie toczy się swoimi prawami. Trzeba dopomóc w realizacji swoich założeń. Czasem... jak to od marca stosuję, trzeba i czternaście godzin spędzić w studiu a czasem i umówić do swojego ogrodu artystów, ponagrywać te nasze rozmowy, przemyślenia, które jakże pięknie uzupełnią a może i zbudują kolejne audycje na antenie Polskiego Radia Dzieciom. Uporządkować, scalić i obudować muzyką, która jak już pojawia się ważne gości słowo, musi odpowiednio je ubogacić.


Jutro po raz szósty spotkam się z fantastycznymi ludźmi, artystami, którzy swoją miłość do piosenki potrafią wyartykułować w znamienity sposób. Po pierwsze mnie zachwycając, po wtóre, zakładam, że wspólnie zdołamy zafascynować później liczne gremium słuchaczy. Bo oni będą opowiadać o swojej twórczości, ja jedynie dopomogę udostępniając im czas antenowy.

Tak się złożyło, że wakacje za nami ale seria nagrań trwa, przedłużona o tak liczne rozmowy w czwartek a już wiem, że kontynuować ten Plenerowy wątek Studia Polskiego Radia Dzieciom będę także w przyszłym tygodniu...po raz siódmy ale czy ostatni?


Wypatrujcie doniesień na moim profilu na facebooku, na blogu, oczywiście przysłuchując się kolejnym audycjom. Myślę, że zdecydowanie warto.


Teraz tak luźno o kilku niezwykle ciekawych pozycjach płytowych, które napotkacie w moich audycjach czy z owych płyt, muzyka podbijać będzie nie tylko moją listę przebojów.


Wielką niespodziankę sprawiła mi Taylor Swift, która opublikowała swój zdecydowanie najlepszy w karierze album zatytułowany „Folklore”- płytę, którą stworzyła podczas kwarantanny w jakiej wszyscy znaleźliśmy się od 11 marca do w zasadzie początku czerwca. Gdy ważniejszym było siedzenie w domu i dbanie o zdrowie niż śmiganie po świecie, spotykanie na ulicy czy w barze ze znajomymi, ważniejsza była ochrona siebie i swoich najbliższych. Szkoda, że o tym część z nas tak szybko zapomniała. Ale o tym w ps. do tego tekstu

Dlaczego najlepsza płyta Taylor? Bo w swojej naturze, przebojowym i wprawnym komponowaniu kolejnych hitów, Swift powróciła do muzyki, z której się wywodzi, od której zaczynała... od country. Lecz w oprawie lekko alternatywnej a na pewno folkowej. Jak już album dostałem, na wiele tygodni stał się najważniejszy. Ale to są inne czasy, to nie są lata dziewięćdziesiąte gdy można było celebrować kasetę magnetofonową co najmniej dwa tygodnie dzielące moje wizyty na Uniwersytecie Warszawskim a po wykładach zaraz w piątek gdy zawsze odwiedzałem Empik łowiąc co ciekawsze perełki. A propos tej sieci, która bardziej wypaczyła i wyniszczyła polski rynek muzyczny niż pomogła w jego ewolucji, wiecie, że kultowy sklep na Ścianie Wschodniej przy Marszałkowskiej już nie istnieje? Chyba ze dwa miesiące. Gdy to odkryłem podczas jednego z moich po pracowych spacerów w środku wakacji, przeżyłem niezłe zaskoczenie jeśli nie powinienem napisać „szok”. W ten sposób, jakże błahy i trywialny, skończyła się pewna epoka, jeśli Wiecie co mam na myśli.

Wracając do Taylor Swift- album „Folklore” już po raz szósty na prowadzeniu za Ocanem wg zestawienia top 200 tygodnika Billboard. Dodam... a nie mówiłem?


Pandemia trochę niektórym przeszkadza w tworzeniu a innym pomaga. A jeszcze inni sami nie wiedzą czy dobrze, że jest czy też nie jak trio Haim, które najpierw przesunęło premierę swojej płyty „Women In Music pt. III” a potem przyśpieszyło wydanie, zapewne obawiając się konkurencji i wakacyjnego natłoku płyt. A tak się stało . Zameldowały się takie tuzy ze swoimi doskonałymi krążkami jak Alanis Morissette z LP „Such Pretty Forks In The Road”, Kiesza z albumem „Crave” jakże pięknie wracając do klubowych brzmień przełomu lat 80 oraz 90 ubiegłego wieku. Jak zawsze z wielkimi oczekiwaniami i szczęśliwie nie zawiodłem się- przebierałem nóżkami w oczekiwaniu na albumy od duetu Yello, Erasure, od Glass Animals ale i Toni Braxton. Zupełnie po cichutku do starych hitów w zupełnie nowej oprawie powróciła Gloria Estefan, jej „Conga” jako „Samba”, „Mi Tierra”, „Here We Are”, czy „Get On Your Feet”, nie zapominając o przytulaku „Don't Wanna Lose You” to majstersztyk kompozycyjny i brzmieniowy, w wersji na 2020 rok również choć słychać wiek artystki. Ostatnio gdy słuchałem tego albumu w drodze do Czech, na trasie Ostrava- Koprivnica, odrywał od ziemi. A może dlatego w jakich okolicznościach go słuchałem... hmmm

„Good Luck, Seeker” czyli kolejne muzyczne słowo Mike'a Scotta i jego The Waterboys również nie rozczarowuje i jeśli ktoś z malkontentów znów będzie narzekał i kręcił nosem, że w muzyce nic ciekawego się nie dzieje, piszę mu w tym momencie- przetrzyj oczy, przeczyść uszy albo zwyczajnie zajmij się czymś innym.


Na polskim rynku w naszym kraju- raju też perełek nie brakuje. A do tego i zaskoczeń. Jednym z nich jest Projekt Mania z tytułem „Wiosna”, na którego czele stoi Anna Dobrzycka oraz Mateusz Walczak. „Mali odkrywcy”, „Plaster” czy „Teraz też jest” to najlepsze fragmenty płyty i dowód na to, że zespół Plastic w pewnych aspektach muzycznego anturażu ma godnych konkurentów.


Punkt drugi to niewątpliwie tajemnicza Gośka, od której otrzymałem podwójny singiel „Remont w głowie/ Wieczorna”. Dobry wstęp do indie folkowego świata... choć jeszcze potrzebuję więcej jej materiału do zgłębienia.


Monika Borzym i jej „stare piosenki” to bardzo intymna podróż po aktualnym świecie Moniki, która zbudowała muzyczny most- istne połączenie między jej światem osobistym, radościami życia jako matki, jako dziewczyny z okładki Playboya ale i jednej z najlepszych jazzowych wokalistek w naszym kraju. Jakże jej ten most świetnie został zbudowany.


Ygor Przebindowski za chwilę zadebiutuje jako literat, w dniu swojego książkowego debiutu przypominając o swojej unikalnej wizji „powidoków”- tym razem w oparach północy. Ten swoisty soundtrack do nieistniejącego filmu żyje swoim własnym życiem w mojej głowie od ładnych paru tygodni.


Rogi Clush czyli Igor Szulc, mistrz i kuglarz muzycznych przestrzeni, który w swoim świecie powywracał wszystko to w co wierzyliście by wykreować ten, którego współistnienie zaakceptujecie na płycie „Even Gods” to subtelna acz znacząca zapowiedź nieuchronnej jesieni, która powoli coraz mocniej akcentuje swoje zbliżanie. Odniesienia? Analogie? Na pewno nie David Bowie- w ogóle zdziwiło mnie to porównanie, na pewno zaś John Grant, Dead Can Dance, Anthony and The Johnson a może cały rynek „wynalazków” z Islandii?


The Rookles wykonali za sprawą „Draw The Line” zwrotu o co najmniej 90 stopni a na pewno udanie wskoczyli w bieżący rok po pięciu latach płytowej ciszy. To wciąż jest rock ale pulsuje jazzem, funkiem, zgrabnie wpisuje się w szeroko pojęty rock utwierdzając mnie w przekonaniu, że polskie zespoły niech śpiewają w języku polskim. No chyba, że jest to Hubert Gawroński - jemu wolno w obu...


W tym zestawie powinienem szerzej opisać nowe dzieła Anny Jurksztowicz, Karoliny Cichej, Ani Gadt- Stępniewskiej czy Sławka Pakosa, który zebrał w całość, napisał, wyprodukował a nawet wydał Gość / Inność ale... o tym więcej w moich audycjach niebawem będziecie mogli posłuchać. Jak i „tribute to Alibabki” - płytę, która w kategorii „hołdów” nie znajdzie w tym roku w naszym kraju równej sobie.

Teraz wracam do nowości od krakowskiego Lynx Music, bo dostaje nieczęsto ale jeśli już, to opasłą paczkę... i dzisiaj znowu noc będzie z głowy...




ps. A tak poza tym to cieszę się, że prócz muzyki mam i swoje podróże i gotowanie, że wciąż mi się wszystko to chce robić. Mimo przeciwności losu, mimo czasem nieprzychylnych ludzi, którzy dupę potrafią nie jeden raz obgadać a ich prywatne traumy, maluczkość i niepogodzenie ze swoimi słabościami generują w przeróżny sposób w przestrzeni nie tylko internetowej. Obserwuję to starając zachować odpowiedni dystans ale czasem i ja muszę coś skomentować, pokazać gdzie miejsce w szeregu, ich pseudowiedza i znajomość pewnych faktów znajduje odniesienie.

To bardzo ciekawe z antropologicznego i czysto ludzkiego punktu widzenia. Ciekawe acz smutne...

Myślę sobie tak...niektórzy ludzie czują mniej więcej tak, jeśli można w imię własnego komfortu narazić kogoś innego i jeszcze być z tego dumnym, to nagle ten inny musi nagle się z nami liczyć.
Ci sami ludzie nie mają nic przeciwko jeździe setką w zabudowanym, dmuchaniu innym dymem z fajek w twarz, prowadzeniem po kielichu albo miganiu się od szczepień. Za to mają wielki problem z każdym, kto zwróci im uwagę - znaczy, zamachnie się na ich święte prawo do bycia głupim. Albo po prostu próbuje żyć inaczej. Tak to jest.

Mieliśmy ruch antyszczepionkowców teraz chyba gdzieś w sferze pseudocelebrytów albo celebrytów na miarę polskich potrzeb, utworzył się ruch antymaseczkowców. Albo tych, którzy uważają, że lockdown, Covid- 19 to jedna wielka ściema bo nie położył Polaków jeszcze ów wirus jak dżuma. Myślę sobie zatem tak, że gdyby ogłosić oficjalnie zakaz „srania ludziom w gacie” zaraz utworzyłaby się frakcja tych, którzy robiliby z tego wielkie WOW i obnosili się tym osiągnięciem na lewo i prawo a na pewno na swoim profilu na facebooku.

Nie za bardzo tej przekory i życia na odwertkę rozumiem ale widać część z nas jest w życiu za mało zrealizowana i dopieszczana i w ten lub podobnie idiotyczny sposób akcentuje swój byt na tej ziemi...tej właśnie tej...



Adam Dobrzyński

09.09.20

 

Komentarze

Nowsza Starsza