W sobotę 19 lutego odszedł Witold Paszt- głowna postać zespołu VOX

 

 


 

 

 Zasiadając do śniadania w sobotę w Ostravie, w ulubionej Pizzerii Opatija dotarła do mnie ta niezwykle smutna informacja.

"Wczoraj późnym wieczorem, dzień po rocznicy śmierci swojej Ukochanej Żony, odszedł nasz Tata, Witold Paszt. Wspaniały, najlepszy człowiek, najukochańszy dziadek, Artysta w pełnym znaczeniu tego słowa.
Kiedy już wydawało się, że jest przemocny i niezniszczalny, bo pokonał swój trzeci COVID, nagle los się odwrócił i przyszły niespodziewane komplikacje, które znacznie przyspieszyły jego wytęsknione spotkanie z naszą Mamą. Bardzo się do Niej spieszył.
Tata odszedł spokojnie w domu, w otoczeniu córek, wnucząt, zięciów, najukochańszych zwierząt. Wierzymy, że zawsze będzie z nami poprzez swoją muzykę i dobro, którym obdzielał każdego potrzebującego.
Jesteśmy zrozpaczeni. Nasze serca są złamane.
Dziękujemy za wspaniałą opiekę Wojewódzkiemu Szpitalowi im. Jana Pawła II w Zamościu, Naszym Przyjaciołom i Fanom Taty za wsparcie i ciepłe słowa płynące do Niego w ostatnich dniach.
Szczegóły dotyczące pożegnania Taty zostaną podane w późniejszym terminie.
Przedstawicieli mediów prosimy o uszanowanie czasu naszej żałoby.
Natalia i Aleksandra Paszt z rodzinami"
 
 
 
 

Witold Stefan Paszt urodził się 1 września 1953 r. w Zamościu.


Czarne włosy i ciemną karnację odziedziczył po ojcu. Z rodzicami mieszkali skromnie, bez telewizora. Słuchali za to radia, zwłaszcza audycji „Wędrówki muzyczne po kraju”. Mama uczyła go śpiewać i tańczyć, i szybko spostrzegła zdolności artystyczne syna. Miał 6 lat, gdy postanowiła go posłać do szkoły muzycznej. A tam przyjmowano siedmiolatki, ale dla uzdolnionego, 6-letniego Witka, zrobiono wyjątek. Dobrze się zapowiadał, z rytmiki i słuchu miał ocenę celującą. W szkole grał na skrzypcach i być może osiągnąłby mistrzostwo Zbigniewa Wodeckiego, gdyby nie paskudna nauczycielka od skrzypiec, która biła go smyczkiem po palcach. Przez nią rzucił ten instrument i poświęcił się grze na gitarze. Rodzina, również ta dalsza, też była uzdolniona muzycznie, a kuzyn Jerzy Słota również został muzykiem. W Zamościu Paszt skończył średnią szkołę muzyczną. Podjął studia na Wydziale Wychowania Muzycznego UMCS w Lublinie, ale nie mógł dogadać się z nauczycielem fortepianu i na pierwszym roku zrezygnował. Na uczelnię nie wrócił. „I dobrze – mówił po latach – bo nie zmarnowałem czasu”.


Najpierw pracował w Zamościu z kapelą podwórkową. Któregoś dnia przyjechał tam kuzyn z Tarnowa, Jurek Słota. Ocenił, że nieźle grają i mają dobry sprzęt. Zaproponował współpracę. Następnie zaczął pracę w Czarnym Kocie, w stołecznym hotelu Victoria i w innych ekskluzywnych, jak na tamte czasy nocnych klubach. Tam odbywały się rewie muzyczne z orkiestrą dla zagranicznych gości. Po jakimś czasie dyrektor hotelu zwolnił wszystkich, zostawiając tylko jego. Miał stworzyć grupę wokalną, towarzyszącą solistom. I tak w 1977 r. założył grupę Victoria Singers. W skład zespołu wchodzili też: Grzegorz Markowski i Andrzej Kozioł. Rok później powstał zespół Vox, do którego zaprosił też kuzyna, Jerzego Słotę. Pierwszy koncert zagrali po półtora roku prób! Tak zaczęła się wielka kariera artysty, która trwała ponad 40 lat. W tzw. międzyczasie skład zespołu się zmieniał. Odszedł Kozioł i Słota, doszedł Dariusz Tokarzewski, a współpraca zaowocowała setkami koncertów. Śpiewali piosenki w stylu swing, gospel, jazz i pop. Koncertowali w Polsce i zagranicą, w czasach, kiedy wyjazdy nie były tak oczywiste, jak obecnie. Z zespołem byli w: Holandii, Szwecji i Stanach Zjednoczonych oraz na Kubie. „Kiedy budzę się po prostu dziarski chwat a za oknem znów po prostu smutny świat zazwyczaj wtedy w myślach się wybieram na piękną wyspę, istną dzicz” – piosenką „Bananowy song” wyśpiewali sobie nagrodę publiczności na Festiwalu Interwizji w Sopocie w 1980 r.

Nagrali setki piosenek, wydali kilka albumów: „Vox” (1979), „Monte Carlo Is Great” (1981), „Sing, sing, sing” (1986), „Vox 2” (1989), „Największe przeboje” (1993), „The Best of Vox” (1994), „Cudowna podróż” (1996) i „Moda i miłość” (1998). W 2001 r. Paszt wydał pierwszy popowo-rockowy album studyjny, zatytułowany „Jak słońce”.


Doświadczenia estradowe nie były jedynymi w dorobku wokalisty. W 2005 r. wziął udział w pierwszej edycji „Tańca z gwiazdami” i w parze z Anną Głogowską zajęli drugie miejsce. Paszt gościł również na małym i dużym ekranie, często grając samego siebie. Tak było w serialu „Klinika samotnych serc” (2005) oraz w filmie „Planeta singli 2” (2018). Oryginalna uroda doskonale pasowała do roli Króla Cyganów w telewizyjnym filmie „Wesele w kurnej chacie” (2016). Rok później zagrał Gézę Kalocsaya w filmie „Gwiazdy” (2017).



Ograniczeniem większych zarobków były tzw. weryfikacje ministerialne, w których określano stawkę za koncert. Oni mieli kategorię „S” – co oznaczało tysiąc złotych za koncert do podziału między 4 muzyków. Grali dużo, bo Paszt miał już rodzinę… Po koncertach raczej nie balangowali, musieli oszczędzać gardła na następny dzień. Nie było zarywania nocy i upijania się. Kiedy nie jeździł w trasy, lubił wypady na dyskoteki, ale z przyjemnością wracał do domu, gdzie czekała żona i córka, a 10 lat później – dwie córki. W artystycznym świecie stanowił chlubny wyjątek, spędzając życie u boku jednej kobiety. Rodzina była dla niego najważniejsza. Z przyszłą żoną znali się od pierwszej klasy szkoły średniej… Poznali się przypadkiem na obozie wędrownym w Kotlinie Kłodzkiej. Nie rozglądał się za dziewczynami, ale jedna z nich, o imieniu Marta skręciła nogę. Pomógł jej i szybko zostali parą. Na sześć lat. A potem wzięli ślub i byli małżeństwem 43 lata. Z żoną tworzyli udany związek. Ona zawsze go wspierała, ale zajęła się domem i wychowaniem dzieci. Chwaliła go, komplementowała. „Z ręką na sercu przysięgam, że pokłóciliśmy się dwa razy w życiu. I to nie mocno! Praktycznie nie podnosiliśmy na siebie głosu. Jak były jakieś konflikty to szybko znikały. Wystarczyła spokojna rozmowa. Każdemu życzyłbym, by przeżył z drugą osobą 50 lat w takiej ogromnej atmosferze szacunku i miłości” – mówił w wywiadzie. Na scenie mógł się wyszaleć, a w domu wyciszyć. Doczekali się dwójki dzieci – córek Natalii i Aleksandry, dziś już dorosłych. Jedna mieszka niedaleko w Zamościu, a druga w Warszawie, często je odwiedzał.


Cieszył się obecnością dwuletniej wnuczki Nadii (ur. 2020), która jest córeczką Natalii i kilkunastoletniego wnuka Maćka, który jest synem Oli. Spotykali się w piątki. Z wnukiem grał w piłkę i oglądał telewizję. Czasem majsterkowali w garażu przy motocyklach. Gdy w lutym 2018 zmarła żona Marta Paszt, przeżywał trudne chwile. Mówił, że to najgorsza rzecz jaka go w życiu spotkała. Ciągle z nią rozmawiał, czuł jej obecność. Mimo wielu tak polskich, jak i zagranicznych wojaży, chętnie wracał do swojego dawnego miejsca zamieszkania w Zamościu. Miała tam skromny domek po rodzicach. W Warszawie zaś – mieszkanie. Najpierw wynajmował je w dzielnicy Chomiczówka, później sprowadził żonę z małą córką Olą do Warszawy.

Mieszkali na Żoliborzu, ale w stanie wojennym było im trudno. Wtedy postanowili, że żona wróci z dzieckiem do Zamościa, bo on i tak często wyjeżdżał. Wrócili. Po latach kupił własne mieszkanie w stolicy, ale gdy chciał się wyciszyć, jechał do domu w Zamościu. Miał tam istny zwierzyniec: koty, psy, ryby. „Do naszej rodziny należą berneńczyk Elwis, 45 kilo czystej miłości. Jest także kotka Samba rasy maine coon, podobnie jak kocurek Oli, Leon. Do tej gromadki dojeżdża często z Warszawy rudzielec Natalii – Pan Dżinks. Kiedyś nie przywiązywałem do tego większej wagi, ale dziś nie wyobrażam sobie domu bez zwierząt. Imiona mają także ryby w moim stawie” – mówił dla Super Ekspresu. Lubił gotować. Rosół, pieczoną gęś i polskie dania. Miał też duszę ogrodnika. We własnym ogródku uprawiał warzywa. Miał tam nawet małą szklarenkę, a w niej ekologiczne warzywa i owoce. Wokół domu rosły drzewa owocowe, w ogrodzie rośliny ozdobne, a w stawie lilie i ryby. Wielką pasją piosenkarza były motocykle – dwa Harleye, w tym jeden policyjny, który jeździł w kompanii paradnej George’a Busha. Zachował poczucie humoru, a ich stolik na koncertach zawsze był chętnie odwiedzany przez innych artystów, bo było tam wesoło.


Z końcem 2020 roku dopadła go choroba – koronawirus. Bardzo schudł i był przemęczony, długo zmagał się z powikłaniami. Doszedł do siebie i pełnił rolę trenera w drugiej i trzeciej edycji programu „The Voice Senior” (2021-2022). Niestety w finale 3. edycji programu odbywającym się 5 lutego 2022 nie mógł być obecny w studiu podczas ogłoszenia wyników. Okazało się, że ciężko choruje. Po ciężkiej chorobie, dnia 18 lutego 2022 roku odszedł do wieczności. Miał 68 lat.



19 lutego o jego śmierci poinformowała na stronie internetowej artysty rodzina: „Wczoraj późnym wieczorem, dzień po rocznicy śmierci swojej Ukochanej Żony, odszedł nasz Tata, Witold Paszt. Wspaniały, najlepszy człowiek, najukochańszy dziadek, Artysta w pełnym znaczeniu tego słowa. Kiedy już wydawało się, że jest przemocny i niezniszczalny, bo pokonał swój trzeci COVID, nagle los się odwrócił i przyszły niespodziewane komplikacje, które znacznie przyspieszyły jego wytęsknione spotkanie z naszą Mamą. Bardzo się do Niej spieszył. Tata odszedł spokojnie w domu, w otoczeniu córek, wnucząt, zięciów, najukochańszych zwierząt. Wierzymy, że zawsze będzie z nami poprzez swoją muzykę i dobro, którym obdzielał każdego potrzebującego. Jesteśmy zrozpaczeni. Nasze serca są złamane.”

Witold Stefan Paszt urodził się 1 września 1953 r. w Zamościu. Czarne włosy i ciemną karnację odziedziczył po ojcu. Z rodzicami mieszkali skromnie, bez telewizora. Słuchali za to radia, zwłaszcza audycji „Wędrówki muzyczne po kraju”. Mama uczyła go śpiewać i tańczyć, i szybko spostrzegła zdolności artystyczne syna. Miał 6 lat, gdy postanowiła go posłać do szkoły muzycznej. A tam przyjmowano siedmiolatki, ale dla uzdolnionego, 6-letniego Witka, zrobiono wyjątek. Dobrze się zapowiadał, z rytmiki i słuchu miał ocenę celującą. W szkole grał na skrzypcach i być może osiągnąłby mistrzostwo Zbigniewa Wodeckiego, gdyby nie paskudna nauczycielka od skrzypiec, która biła go smyczkiem po palcach. Przez nią rzucił ten instrument i poświęcił się grze na gitarze. Rodzina, również ta dalsza, też była uzdolniona muzycznie, a kuzyn Jerzy Słota również został muzykiem. W Zamościu Paszt skończył średnią szkołę muzyczną. Podjął studia na Wydziale Wychowania Muzycznego UMCS w Lublinie, ale nie mógł dogadać się z nauczycielem fortepianu i na pierwszym roku zrezygnował. Na uczelnię nie wrócił. „I dobrze – mówił po latach – bo nie zmarnowałem czasu”.

Źródło: https://zyciorysy.info/witold-paszt/ | Zyciorysy.info

1 Komentarze

  1. Rzadko, który dziennikarz zamieszcza kompletne informacje odnośnie przeróżnych wykonawców,którzy postanowili czymś nowym zachwycić swoich fanów... Naprawdę dość często wchodzę tutaj i powiem szczerze, iż jestem zadowolony z takiego sposobu prowadzenia bloga. Można być " zielonym" odnośnie nowości w muzyce ale po przeczytaniu informacji na poruszany temat, czytający jest w pewnym stopniu usatysfakcjonowany z wiedzy jaką posiadł. Docenia również ten ogrom pracy włożony w wyszukanie i póżniejsze....uporządkowanie wiadomości pana Redaktora. Dziękuję za obszerne i kompletne " opowiedzenie" historii życia oraz dokonań zawodowych nieżyjącego już artysty w osobie Witolda Paszta...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza