foto Sławek Wilczyński
„Granie muzyki gdy ma się dorosłe życie nie jest proste. Praca czy rodzina jest na pierwszym miejscu. Muzyka to hobby”.
Adam Dobrzyński: Prorock, nowa muzyczna siła na polskiej scenie rockowej. Tak sobie myślę. Ale do miejsca , w którym jesteście prowadziła długa droga. Ile trwająca, trzynaście lat. Jak to się wszystko zaczęło…
Jacek Tomczak: Zaczęło się od marzenia. Uzależniony od muzyki heavy metalowej lat osiemdziesiątych, słuchając na okrągło Metalliki, Iron Maiden, polskiego TSA i innych wielkich tamtego czasu chciałem też grać. Zwłaszcza gdy szalałem w poznańskiej Arenie na koncertach Accept, Kata i innych kapel metalowych, które grały przy okazji imprezy jaką była RockArena. Ale kupienie gitary wtedy graniczyło z cudem i to nie tylko dlatego, że kosztowało to duże pieniądze ale też dlatego, że po prostu sprzętu nie było w sklepach. Dzisiejszym dzieciakom to się zapewne w głowach nie mieści i nie są w stanie sobie tego wyobrazić nawet. Dziś wystarczy odpalić neta albo pojechać do któregokolwiek salonu muzycznego w Poznaniu - a jest ich kilka - i ma się sprzęt o jakim ja nawet nie mogłem wtedy marzyć. W każdym razie to pragnienie by grać, ukryte gdzieś na dnie mojej duszy, czekało kilkadziesiąt lat i nagle „słowo stało się ciałem”. Pierwsza gitara, pierwszy piec, pierwsze nieudolne próby grania z kolegą. Potem tak się poukładało, że kupiłem dom z bardzo dużym garażem. I jak się możecie domyślać, nigdy w tym garażu nie parkował żaden samochód. Za to powstała salka, gdzie zaczęły się pierwsze próby. To szaleństwo pięciu dorosłych facetów, którzy powrócili mentalnie do świata swojej młodości zakończyło się całkiem udanym koncertem w 2010 roku. Nie było jeszcze nazwy. Zagraliśmy pięć utworów dla naszych gości. To był pierwszy i ostatni zarazem koncert tego składu. Ale te kilka chwil na scenie sprawiły że poczułem pewność. Tego chcę i tego potrzebuję. Skład się rozsypał ale zacząłem szukać nowych ludzi i po dwóch latach, szesnastego listopada 2012 roku zespół Prorock po raz pierwszy zagrał swój materiał. Pełen klub, oczywiście znajomych ale była energia, była radość, duża trema ale też pełen sukces.
Po debiutanckim koncercie poszliśmy za ciosem i nagraliśmy Epkę. Trzy utwory, trzy różne kompozycje, które już wtedy w jakiś sposób określiły nasz kierunek i styl, w którym do dzisiaj w pewnym sensie istniejemy.
2013 rok zaczął się bardzo udanym koncertem na naszym pierwszym WOŚPie. Mieliśmy potem kilka lat dosyć aktywnego koncertowania. Tak naprawdę granie muzyki na żywo ma sens istnienia tego zespołu. Zawsze do tego dążyłem i wiem, że bez koncertów ta zabawa już dawno by się dla mnie zakończyła.
Granie muzyki gdy ma się dorosłe życie nie jest proste. Praca czy rodzina jest na pierwszym miejscu. Muzyka to hobby. Jedni traktują je bardzo poważnie, dla innych nie jest to priorytetem. Codzienne życie to powód dla którego przez zespół przewinęło się bardzo wielu ludzi. Zmieniali się perkusiści, gitarzyści, wokalistki. W zasadzie jestem jedyną osobą w tym zespole, która jest tu od zawsze.
Ludzie przychodzili i odchodzili. Czasami sami, bo życie nie dawało im swobody bycia i grania. Czasami sam musiałem im podziękować bo mieli odmienną wizję tego co robimy i raczej zamiast radości tworzenia była udręka. Mieliśmy taki trochę smutny okres, w czasie którego nagrywaliśmy pierwszą płytę, „Głodne miasto”. Pewnie dlatego po jej wydaniu z zespołu odszedł basista Kuba i Asia, wokalistka. Nawet nie udało nam się zagrać debiutanckiego koncertu w składzie który tworzył płytę. Taki koncert zagraliśmy kilka miesięcy później już z nową wokalistką i Tomaszem, naszym basistą, który wtedy do nas dołączył i jest cały czas. Ten skład jednak też długo się nie utrzymał. Mieliśmy potem ponad dwa lata zawieszenia. Szukaliśmy nowych muzyków, szukaliśmy nowej wokalistki, próbowaliśmy tworzyć nowy materiał ale robienie tego w niepełnym składzie ma duże ograniczenia. Przyznaję, że miałem już chwile załamania i myślałem by to wszystko rzucić a gitarę wystawić na sprzedaż. Jednak udało nam się przetrwać ten trudny okres i gdy powstał już solidny, zgrany, obecny skład, wszystko nagle ruszyło z dużym impetem i w zasadzie nie zwalniamy do dzisiaj.
foto Artur Ochocki
„(…) tworzenie muzyki daje radość istnienia”.
Adam Dobrzyński: Macie na swoim koncie Epkę i dwie płyty długogrające... opowiedzcie o nich.
Jacek Tomczak: Epka to w zasadzie była spontaniczna decyzja, którą podjęliśmy po pierwszym naszym koncercie w listopadzie 2013 roku. Zaczęliśmy ją nagrywać miesiąc po koncercie. Trzy utwory, kompozycje Jarka Barłoga, współzałożyciela zespołu, który nie wziął udziału w nagraniach bo nasze drogi się rozeszły jeszcze przed debiutem scenicznym. Ale muzyka została i była przez nas grana jeszcze długo. Trzy utwory o różnej stylistyce, taki przekrój tego co wtedy zespół tworzył. Do jednego z tych utworów pt. „Sny” powstał teledysk. Warto w tym miejscu wspomnieć jednego z „Prorocków”, Wojtka Kozaka. Wojtka nie ma niestety już wśród nas, ale zostało jego granie, jego dźwięki, które właśnie na tej Epce zostały zarejestrowane. Wojtek zawsze był naszym dobrym duchem, brał udział w próbach, czasami nawet wychodził z nami na scenę. Doradzał gdy nasze muzyczne pomysły odlatywały gdzieś „w kosmos”. Był po prostu siódmym Prorockiem.
Wracając do meritum, nagrywanie tej Epki to było niesamowite doświadczenie. Po raz pierwszy w życiu byłem w studiu, nagrywałem kolejne tracki i robiłem dokładnie to, co dotychczas mogłem tylko oglądać na teledyskach czy filmach dokumentalnych opowiadających historię moich ulubionych zespołów. Było to swojego rodzaju spełnienie kolejnych marzeń i narastająca pewność, że granie, tworzenie muzyki daje radość istnienia.
Na kolejne wydawnictwo przyszło wszystkim poczekać ponad trzy lata. Po zmianach personalnych i z nowym spojrzeniem na komponowane utwory, dzięki dołączeniu do zespołu gitarzysty Mariusza Henschke, nagraliśmy pierwszą, pełną płytę „Głodne miasto”. Powstawała w trudnym, dosyć smutnym dla nas okresie, co słuchać przede wszystkim w tekstach, których autorką w większości była Asia Malicka. Utwory powstawały na przestrzeni kilku lat, jednak po ich nagraniu i ułożeniu w przemyślanej kolejności, powstała w pewnym sensie płyta koncepcyjna. A dla podkreślenia tej opowieści, wprowadziliśmy pomiędzy utworami sample, które mają słuchacza przeprowadzić przez tę opowieść.
Podobny zabieg, w pełni świadomy, zrobiliśmy na naszym drugim albumie. Jego nagranie to znowu przerwa kilku lat. Powstał po ponad dwuletniej stagnacji, która wynikała po pierwsze z powodu odejścia kilku osób z zespołu a po drugie zbiegło się to z pandemią. Gdy utrwalił się w końcu skład, który gra do dzisiaj, dosyć szybko powstał materiał, będący zupełnie odmiennym od pierwszej płyty ale zachowujący nasz styl. Płyta została nagrana w Karlin Studio u Pawła Karlińskiego, który pracował z nami już przy nagraniu pierwszego albumu. I tutaj znowu udało nam się stworzyć pewną kompozycyjną całość. O szczegółach tego wydawnictwa najlepiej opowie Lena, bo to w zasadzie charakter jej tekstów określa najlepiej klimat tej płyty.
„Naszym celem było skłonienie słuchaczy do pewnej zadumy i refleksji. Wywołanie sprzeciwu wobec społecznego zniewolenia i wszechobecnego konformizmu”.
Adam Dobrzyński: Album „Na bezdechu” to Wasza ostatnia płyta, wydana bagatela dwa lata temu. Opowiedzcie o jej koncepcji.
Lena: Utwory znajdujące się na płycie są uzewnętrznieniem nas samych, naszego codziennego życia i otaczającej nas rzeczywistości. Ciągły pęd do jakiegoś celu, życie według schematów pozbawiających nas radości, zakładanie „masek” po to by być lepiej postrzeganym i akceptowanym, polityka i manipulacje. Do tego dołóżmy jeszcze permanentny brak czasu i mamy koncepcję albumu „Na bezdechu”. Zresztą sam tytuł płyty jest dość wymowny.
Tak właśnie żyjemy – ludzie XXI wieku. Wartości takie jak rodzina, przyjaźń, miłość poszły w zapomnienie, a przynajmniej leżą na znacznie niższej półce niż kariera, pozycja zawodowa, społeczna czy dobra materialne. Ciągły wyścig z czasem, spełnianie oczekiwań innych, odgrywanie ról sprawiają, że zapominamy o tym co ważne, przestajemy słyszeć i widzieć samych siebie – tych prawdziwych - nie z profili na facebooku.
Co gorsza przestajemy zauważać tych, którzy są dla nas ważni i nas kochają. Naszym celem było skłonienie słuchaczy do pewnej zadumy i refleksji. Wywołanie sprzeciwu wobec społecznego zniewolenia i wszechobecnego konformizmu. Pamiętajmy, że kurtyna na scenie życia potrafi spaść w nieoczekiwanym momencie. Warto o tym pomyśleć.
Adam Dobrzyński: W rockowej formacji z reguły dochodzi do częstych zmian składu, czasem ulega zmianie stylistyka, koncepcja tworzenia muzyki. I tego nie uniknęliście w swojej twórczości. Opowiedzcie proszę o tym
Damian Mendlikowski: Przez lata w naszym zespole przewinęło się kilkanaście osób i sporo z nich pozostawiło po sobie jakiś ślad w postaci motywu przewodniego, całej piosenki lub piosenek, czy też tekstów.
Założyciele Prorocka czyli gitarzyści Jacek i Jarek początkowo tworzyli utwory raczej długie, rozbudowane, nawiązujące do muzyki progresywnej, na której sami się wychowali. Nie sposób wymienić wpływu wszystkich dotychczasowych członków zespołu na nasz styl, ale pewnie każdy zostawił po sobie jakiś własny muzyczny pierwiastek. Np. gitarzysta Mariusz, który uczestniczył m.in. w nagraniu naszej poprzedniej płyty zatytułowanej "Głodne miasto", wykonywał mocne, głośne i brawurowe solówki z akcentami bluesowymi, których nie powstydziłby się sam Gary Moore. Ówczesna wokalistka Asia specjalizowała się w łagodnych i tajemniczych balladach. W tworzeniu utworów o spokojniejszej stylistyce wspierał nas także Wojtek, który przez pewien czas był naszym gitarzystą, a potem muzycznym doradcą zespołu. W niektórych kompozycjach sprzed około dekady, np. w piosence "Ostatni akt" słychać też wpływ post-rocka przemyconego przez Jakuba, czyli naszego basistę z tamtego okresu.
W historii naszego zespołu mieliśmy też trzech perkusistów, z których każdy wprowadzał swoje zmiany w warstwie rytmicznej i chyba nasz obecny pałkarz Tomasz ma najbardziej agresywny styl z tej trójki muzyków, co niewątpliwie w ostatnim czasie popchnęło nas trochę w kierunku hard rocka.
I na tym etapie należy wymienić jego imiennika i obecnego basistę Prorocka, który szuka przeróżnych inspiracji w muzyce, a nie obcy jest mu nawet funk, którego szczyptę możemy odnaleźć na nowej płycie np. w jego własnej kompozycji pt. "Uczucioodporny".
Z kolei gitarzysta Paweł, którego utwory znajdują się na najnowszej płycie "Na bezdechu" z jednej strony jest fanem metalowych riffów i nietypowych przebiegów akordów, ale w jego muzycznych pomysłach odnajdziemy nawet trochę jego prywatnej fascynacji muzyką folkową.
W muzyce zespołu Prorock występują też instrumenty klawiszowe, w których z jednej strony eksperymentujemy z brzmieniami elektronicznymi (np. w utworze "Tik tak" na naszej najnowszej płycie przez moment usłyszycie fragment dubstepu), a z drugiej wykorzystujemy klasyczny fortepian, sekcję smyczkową oraz brzmienia orkiestrowe inspirowane metalem symfonicznym.
Przy tworzeniu naszych piosenek równie istotna jak muzyka jest warstwa tekstowa. Pierwsze piosenki Prorocka były okraszone tekstami gitarzysty Jacka, w kolejnych odsłonach zespołu sporo tekstów napisały kolejne wokalistki. Na naszym nowym krążku aż pięć z ośmiu utworów posiada teksty autorstwa naszej wokalistki Leny, przez co w warstwie lirycznej wyraźnie dostrzeżemy kobiecą perspektywę na problemy życia codziennego takie jak pośpiech, nieustanny brak czasu, czy np. monotonia życia w związku z drugą osobą.
Chociaż każdy z nas ma trochę inny muzyczny gust to staramy się każdą piosenkę "ubrać" w elementy charakterystyczne dla zespołu jako całości. Zwykle proces twórczy zaczyna się od motywu zagranego przez jednego z instrumentalistów i jeśli pomysł spodoba się pozostałym, to każdy z nas próbuje dodać do niego coś od siebie.
foto Artur Ochocki
Adam Dobrzyński: Macie na swoim koncie wiele koncertów. Które i gdzie wspominacie wyjątkowo
Damian Mendlikowski: Każdy koncert jest inny i chyba nie było takiego, który wspominalibyśmy źle. Natomiast największe pozytywne emocje towarzyszą nam wtedy gdy słuchacze wchodzą w interakcję z zespołem. Gdy widzimy, że publiczność tańczy w rytm naszych utworów lub śpiewa razem z Leną refren piosenki, to zdecydowanie czujemy jedność i symbiozę z naszymi odbiorcami. Dlatego na pewno szczególnie ciepło wspominamy nasze koncerty z poznańską publicznością zagrane w Klubie "U Bazyla", "Pod Minogą" czy też w "Nowe Amore". Miło wspominamy również festiwale takie jak „Yach Music Festival” w Nożynie czy „Nature Rock Fest” w Jastrzębsku Starym, gdzie z jednej strony mieliśmy okazję zaprezentować się przed publicznością, która nas jeszcze nie znała, a przy okazji posłuchać innych zespołów i zyskać nowych muzycznych przyjaciół w postaci pozostałych wykonawców. Niewątpliwie sporym przeżyciem była dla nas również wspólna trasa koncertowa z zespołem Meteroids, z którym objechaliśmy sporo klubów muzycznych w wielu miastach.
Na naszym koncie mamy też sporo koncertów charytatywnych. W zasadzie od początku swojego istnienia zespół Prorock występuje m.in. podczas finałów WOŚP i za każdym razem staramy się grać w innym miejscu żeby kolejny finał był szczególny i niepowtarzalny. Ale skoro padło pytanie o wyjątkowe wspomnienia koncertowe to jako ciekawostkę warto przypomnieć bardzo nietypowy koncert dla sztabu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy W Tarnowie Podgórnym w 2021 roku, w czasie lockdownu spowodowanego pandemią koronawirusa. Ze względu na wprowadzone obostrzenia organizatorzy nie mogli zaprosić publiczności do zamkniętej hali, zatem podjęli decyzję o przeprowadzeniu transmisji internetowej koncertów zaproszonych wykonawców, przy czym trzeba wspomnieć, że tę transmisję przygotowano ze sporym rozmachem godnym profesjonalnej telewizji. Byliśmy rejestrowani przez szereg kamer, nad całością czuwali realizatorzy obrazu i dźwięku i pewnie czulibyśmy się jak wielkie gwiazdy muzyki, gdyby nie fakt, że przed nami nie było ani jednego żywego słuchacza, tylko sama ekipa techniczna. Bardzo dziwne to uczucie grać koncert i nie słyszeć absolutnie żadnej reakcji ze strony odbiorców. Dlatego cieszymy się, że czas lockdownu przeszedł do historii i że znowu możemy mieć kontakt z publicznością.
Adam Dobrzyński: Na swojej drodze zetknęliście się z innymi zespołami, artystami. Które z tych spotkań uważacie za najprzyjemniejsze, najbardziej inspirujące.
Tomasz Dóhol Duszczak: Rzeczywiście jeżdżąc z naszą muzyką po kraju, grając koncerty czy chcesz czy nie chcesz spotykasz na swojej drodze takich samych wariatów jak Ty, tak samo pozytywnie zakręconych i ześwirowanych na punkcie muzyki.
Poznaliśmy wielu ludzi, z różnych zespołów i miast, jednak najbardziej do gustu przypadli nam chłopaki z Meteroids.
Spokojnie i z ręką na piersi mogę powiedzieć, że zostaliśmy przyjaciółmi nie tylko na scenie ale i poza nią.
Gramy wspólnie dużo koncertów, a ponieważ w życiu różnie bywa i czasami obowiązki zawodowe i rodzinne, a czasami kłopoty ze zdrowiem nie pozwalają niektórym z nas na zagranie to chłopaki pomagają nam wskakując za nieobecnego – tak naprawdę to jest nas sześcioro tylko na papierze – w rzeczywistości Prorocków jest więcej (hehehe – przyp.AD)
Moim marzeniem związanym z innymi zespołami jest zagrać koncert u boku jednego z mainstreamowych bandów, może ktoś z nich o nas usłyszy i zechce nas w charakterze supportu. Dobrze czasami pomarzyć, za to nie karzą, (hehehehe – przyp.AD)
Adam Dobrzyński: Zespół Prorock to dzisiaj sześcioosobowa formacja. Pięciu chłopa i urocza wokalistka. Proszę opowiedzcie o sobie, kto co i jak... i dlaczego
Tomasz Dóhol Duszczak: Najtrudniej zawsze mówić o sobie i nie wszyscy to lubią, ale co mi tam, najwyżej dostanę od reszty „między grzywkę a kołnierzyk”.
Rzeczywiście jest nas dość dużo, bo aż sześć osób, a co za tym idzie sześć osobowości, sześć różnych charakterów także czasami „robi się ciepło”
Zakładając autentyczność stwierdzenia, że gdzie dwóch Polaków tam trzy zdania wyobraźcie sobie co się potrafi odwalać podczas komponowania. Tak całkiem na serio, jak sama definicja wskazuje, jesteśmy zespołem czyli coś nas łączy, mamy tę część wspólną, która ogranicza nasze „ja” i sprawia, że pomimo odmiennych charakterów i różnic zdań my się dogadujemy i nie cierpi przy tym żadna istota żywa.
Co do naszego prywatnego życia, kim jesteśmy??? Normalni zwykli ludzie, mężowie, żona, ojcowie, matka. Pracujemy bo z muzykowania raczej nie związalibyśmy końca z końcem.
Jesteśmy swojego rodzaju rodziną, którą połączyła wspólna pasja.
Prywatnie kto jest kim niech zostanie naszą tajemnicą. Cenimy sobie naszą prywatność.
Mamy niewątpliwy zaszczyt i przyjemność mieć w swoim składzie – jak sam zauważyłeś – uroczą wokalistkę. Bardzo się z tego cieszymy i szanujemy ją za to, że z nami wytrzymuje. Niejednokrotnie stanowi swoisty bufor, który pozwala na bardziej realne spojrzenie na to co robimy i wnosi bardzo dużo innego, takiego kobiecego spojrzenia i dużo spokoju.
Adam Dobrzyński: Rozmawiamy u schyłku 2023 roku. Gdybyście podsumowali ostatnie dwanaście miesięcy. To jakie to były miesiące dla Was?
Tomasz Dóhol Duszczak: Rozpatrując to kategoriami, czy był dobry czy zły uważam, że raczej skłaniałbym się w stronę tej pierwszej opcji. Szału jakoś nie było ale należy się cieszyć z tego co się ma, a nie „po polsku” narzekać. Na pewno zagraliśmy mniej koncertów niż w 2022 roku, ale nie o ilość tu chodzi, tylko o jakość.
Nie chcę się tu rozwodzić nad poszczególnymi występami potraktujmy je jako jedną całość.
A tak na poważnie mówiąc, staramy się aby każdy kolejny rok był lepszy od poprzedniego, wyciągamy wnioski z wydarzeń, które miały miejsce, uczymy się również na błędach, bo takowe też zdarza nam się popełniać.
Wszyscy jesteśmy bogatsi o nowe doświadczenia a nasza świadomość muzyczna czy jak kto woli dojrzałość jest większa.
No i dojrzała w nas myśl albo raczej zamiar nagrania kolejnej płyty i tego będziemy się bardzo mocno trzymać.
Adam Dobrzyński: Musimy też porozmawiać o Waszych planach związanych z kolejnym rokiem. Tym bardziej, że na 2025 wychodzi na to, że szykuje się Wasz jubileusz 15lecia…
Paweł Kulpa: Nowy Rok standardowo rozpoczynamy koncertem z okazji WOŚP, jest to dla nas stały element w kalendarzu, dający mocnego i pozytywnego kopa na wiele miesięcy. Kolejnym stałym punktem w naszym kalendarzu do tej pory był odbywający się na początku wakacji Nature Rock Fest. Ten kameralny festiwal odbywa się wśród urokliwych okoliczności przyrody pod Nowym Tomyślem w Wielkopolsce. Przyjacielscy i pozytywnie zakręceni organizatorzy zapraszają nas do siebie od kilku lat i dla Prorock-a wydarzenie to stało się przystankiem na doładowanie baterii i okazją na wspólny wakacyjnych „chill”.
W międzyczasie planujemy zaszyć się w naszej rockowej dziupli, rozwinąć już istniejący oraz opracować nowy materiał, który będzie zalążkiem naszej trzeciej płyty. Z kolei nostalgiczna jesień to nasz ulubiony okres na granie koncertów w pubach i mniejszych klubach muzycznych. Szykujemy na ten czas trasę koncertową. Bez koncertów nas nie ma, są wręcz sensem istnienia, bezpośredni kontakt z publicznością daje moc pozytywnej energii i witaminowego „boosta” w krwioobieg. Energię tę spożytkujemy zimą kolejnego roku dopinając resztę materiału na naszą trzecią już płytę, planujemy wydać ją w roku naszego 15 jubileuszu.
foto Artur Ochocki
Adam Dobrzyński: Prorock- od kuchni. Czym zajmujecie się prywatnie, bo jak wiemy, muzyka w naszym kraju to w większości przypadków hobby, świetne antidotum dla szarej rzeczywistości.
Tomek Grzywa: Owszem i z tego co się orientuję u nas w zespole jest podobnie. Każdy z nas pracuje, a muzyka jest odskocznią od życia codziennego. Są oczywiście plusy związane z tym że nie zajmujemy się nią na co dzień. Muzyka to nasza pasja, hobby, robimy to dobrowolnie i z wewnętrznej potrzeby, więc nikt nie przychodzi na próbę bo musi. Dla pieniędzy również tego nie robimy bo czasami okazuje się, że trzeba „dołożyć do interesu”. Znudzenie również nam praktycznie nie grozi ponieważ można się bardzo stęsknić za graniem, szczególnie jeżeli ostatnio było go jak na lekarstwo. Minusem tego faktu jest jednak to, że mamy mniej czasu na samo granie. Praca, rodzina, dzieci, powodują niejednokrotnie kolizję terminów z koncertami czy choćby po prostu ogólne zmęczenie. Osobiście oprócz pracy i gitary basowej uwielbiam taniec swingowy. Temat również muzyczny, więc daleko nie odchodzę od mojej puli zainteresowań. Można powiedzieć, że tak naprawdę nie różnimy się niczym od innych ludzi. Nie żywimy się dźwiękami więc jajecznicę rano trzeba sobie zrobić, chociaż teraz o tym myśląc zastanawiam się jakby smakował e-moll z rana (śmiech- przyp.AD).
Ponoć można w tej branży wyżyć na niektórych ciekawych specyfikach chociaż sam tego nie doświadczyłem. Reasumując, tak jak wspomniałem wcześniej są plusy i minusy tego, że muzyka to nie jest nasza główna praca. Mimo wszystko staramy się robić to co kochamy i polecam to wszystkim aby robili tak podobnie w swoim życiu.
Adam Dobrzyński: Kiedy odbywa się proces twórczy u Was- jak to wygląda- jak przygotowujecie nowe piosenki.
Paweł Kulpa; Proces tworzenia nowych kawałków jest w Prorock różnorodny. Czasami wpada do dziupli jeden czy drugi, zagra jakiś fragment, który przypadkiem wpadł mu do głowy w jakichś czasem zwykłych a czasem zupełnie magicznych okolicznościach przyrody i od razu wiemy, że mamy „TO”.
Czasami jednak praca jest trudna i żmudna. Zdarza się, że męczymy riffy i schematy, co do których nie jesteśmy przekonani. W takich nierozstrzygniętych przypadkach bywa, że odkładane są one do szuflady i sięgamy po nie po jakimś czasie, a czasami idą w zapomnienie. Czasami materiał musi dojrzeć do odpowiedniej chwili, a czasami to my musimy dojrzeć do niego. Na naszej ostatniej płycie są przykłady jednych i drugich. Dwie skrajności to na przykład „Demagog”, który powstał wręcz „rzutem na taśmę”, w końcowej fazie tworzenia płyty. Został opracowany w ekspresowym tempie, dosłownie na jednej próbie. Z drugiego końca mamy „Tik Tak”, który przeleżał w szufladzie przez wiele, wiele lat zanim dołączyłem do składu i go zaprezentowałem, a Lena napisała do tego piękną lirykę.
Wspólny mianownik przy tworzeniu nowego materiału jest u nas zazwyczaj jeden, poszczególni członkowie zespołu doświadczają gdzieś w swoich oazach spokoju olśnienia muzycznego, którego efekty przynoszą następnie na próbę i zarażają tymi nutami pozostałych. Następnie, reszta ekipy dodaje do tych pomysłów swoje odczucia, swoje nuty i przemyślenia przelane w tekst, i tak w efekcie powstają nasze rock-poetyckie utwory.
Adam Dobrzyński: Kto ma decydujące zdanie w Prorocku, czy może pełna demokracja, głosowania, ugody
Lena: Generalnie jest demokracja. Przynajmniej w sprawach muzyki. Tworząc, próbujemy połączyć wszystkie nasze „muzyczne ciągoty”, tak aby każdy czuł cząstkę siebie w naszych kompozycjach. Każdy ma prawo wypowiedzieć swoje zdanie, zaproponować swoją wizję utworu, co oczywiście jest dogłębnie przedyskutowane przez całą grupę. Wielokrotnie zdarzało się, że dany pomysł – zdaniem jego autora doskonały – miał ostatecznie zupełnie inny kształt, bo pozostali członkowie postanowili go jednak skomplikować. Ale właśnie na tym polega praca zespołowa. Tworzenie tekstów, jest od jakiegoś czasu moją domeną, i nikt w to mi się raczej nie wtrąca.
Ale czy oznacza to jednak, że nikt inny z grupy nie może ich pisać?
Oczywiście, że może. Jacek też czasem pisze. Jednak głównie robię to ja, bo najlepiej śpiewa się własne teksty. Jeżeli chodzi o sprawy organizacyjne to już trochę inna bajka. Jest nas sześcioro, każdy z nas pracuje i ma rodzinę. Tu już musi być ktoś kto to ogarnie i zarządzi co trzeba. Taką rolę w naszym zespole pełni nasz perkusista Tomek. Trochę rogata dusza i zarazem człowiek od zadań wszelakich, dla którego wszystko jest możliwe do zrobienia. W tych kwestiach to raczej skłaniamy się ku dyktaturze (nie mylić z zamordyzmem) i dobrze nam z tym.
Adam Dobrzyński: Co w Was zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat. Czyli zestawienie marzeń, planów w kontekście realiów polskiego runku muzycznego. Na plus czy rozczarowanie.
Tomek Grzywa: Niestety w większej mierze rozczarowanie, głównie ze względu na frekwencję na koncertach. Od czasów niesławnej pandemii wydaje nam się, że coraz mniej ludzi chodzi na takie wydarzenia, szczególnie jeżeli chodzi o mało znane zespoły, co przekłada się tez na motywację i morale. Czasami można się z tego pośmiać i pożartować, że to koncert /próba ale jeżeli dzieje się tak notoryczne to podcina trochę skrzydła. Ostatecznie chcemy grać dla ludzi i to ich energia, zabawa na występie jest motorem napędowym dla muzyka. Samo granie oczywiście przenosi pewną satysfakcję ale nie oszukujmy się, koncerty są o niebo lepsze kiedy masz przed sobą bawiącą się publikę a nie pustą salę z pracownikami lokalu, w którym gramy i członkami innego zespołu. Na plus zdecydowanie można zaliczyć listy radiowe na których zazwyczaj jesteśmy dosyć wysoko. Jest to oczywiście pewien sukces, który mamy nadzieję przełożymy kiedyś na większą liczbę słuchaczy na żywo. Oczywiście mimo wszystkich tych przeciwności, nadal kochamy to co robimy. Myślę, że do kompletnej rezygnacji jest daleko. Planujemy dalej się rozwijać, mamy już w planach nową płytę, nad którą już pracujemy. Co jak co, ale jeżeli chodzi o samo produkowanie muzyki to czysta przyjemność. Mam nadzieję, że rok 2024 będzie przychylniejszy dla wszystkich zespołów, ludzie powrócą do koncertów na żywo, a nam będzie dane zagrać na większych festiwalach. No i wydamy nową płytę. Ostatecznie muzyka to nasza pasja i miłość, z której nie zrezygnujemy.
Adam Dobrzyński: Prorock na rok 2024- jakie macie oczekiwania, co Wy jako muzycy wieścicie, jakie to będą miesiące dla nas Polaków, dla Was, muzyków
Tomasz Dóhol Duszczak: Dobre pytanie i najprościej byłoby powiedzieć, że każdy ma inne.
Patrząc z naszego zespołowego punktu widzenia to na pewno priorytetem będzie wydanie kolejnego albumu i co się z tym wiąże promowanie nowego materiału, czyli chcemy nakręcić kilka klipów, zagrać kilka koncertów i dzielić się naszą muzyką z wszystkimi, którzy będą chcieli ją emitować.
Moje takie prywatne „dóholowe” marzenie chciałoby aby na koncerty mniej znanych zespołów zaczęli chodzić ludzie, w ogóle żeby znowu zaczęli wychodzić do innych na to tak zwane miasto.
Co do drugiego marzenia – i myślę, że zgodzi się ze mną wiele osób którzy to usłyszą czy przeczytają – chciałbym aby więcej muzyki granej przez takie zespoły jak my zagościło na antenach nazwijmy to topowych ogólnopolskich rozgłośni radiowych.
Nie czarujmy się, że czasami człowiekowi aż się czka jak kolejny raz słyszy – nie mam nic do tych artystów, bo są świetni – Jolki, Ewki czy inne Baśki. Kurde!!! Mamy tyle dobrych zespołów, które grają naprawdę świetną muzykę, ale żaden z ich wysokości redaktorów naczelnych czy dyrektorów muzycznych nie spojrzy na nie łaskawym okiem – dlaczego????
Z tym pytaniem Was pozostawię, a może znacie jakiegoś „gromowładnego” radiowca to zapytajcie w moim imieniu bo bardzo mnie to nurtuje.
Co do drugiej części pytania to kolejne miesiące będą coraz lepsze bo nie ma innej opcji !!!
Cóż może być fajniejszego niż twórcza praca, jak ja to mówię „rzeźbienie nowych numerów” a potem nagrywanie tego w studiu. No i koncerty – czyli to co tygryski lubią najbardziej.
A co do nas jako obywateli naszego pięknego kraju to każdy z nas ma nadzieję na to, że w końcu będzie normalnie, a mowa nienawiści i wyimaginowani wrogowie odejdą na zawsze tam, skąd nie ma powrotu. Po prostu ma być fajnie, przyjemnie i lepiej.
I tak zakończę, a Wy szanowni Państwo sobie sami to poukładacie po swojemu.
Adam Dobrzyński: Dzięki za rozmowę.
Prześlij komentarz