Renesans winyli - rozmowa z Tomkiem "Panem Winylem" Olszewskim współwłaścicielem sklepu Winylowo.com oraz wydawcą

                                                foto Ania Olszewska






„słuchanie winyli, to jest dobre siebie traktowanie (…)”


Adam Dobrzyński: Tomku, podobno Twoim mottem jest sentencja „człowiek jest istotą w pełni analogową”. Możesz to rozwinąć i uzasadnić?


Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Sprawa jest prosta, mamy serce a nie procesor. Kod zero jeden, jeden zero, zero zero itd.  To kod maszyn a nie ludzi. Człowiek, to istota z mięsa, z kości, żywa, czująca, dająca i odbierająca inne istoty. Ich uczucia, myśli, gesty, miny, słowa. Nie jesteśmy maszynami, dla nas najważniejsze są relacje, każdy chce być kochanym i chce kochać, w swojej istocie, człowiek to bardzo łagodne i dobre zwierzę. Czasami to nie działa, bo komuś w życiu się wydarzyło jakieś złe doświadczenie, ale przeważnie, wolimy być traktowani dobrze, a nie źle. Myślę, że słuchanie winyli, to jest dobre siebie traktowanie, bo w sumie to dźwięk, którym wypełniamy sobie czas i przestrzeń. Ma to ogromne znaczenie, to jest czas naszego życia, życia analogowego przecież. Ponoć, sam tego nie doświadczyłem, ale przy dłuższym słuchaniu płyt cyfrowych, ludzi zaczyna męczyć brak naturalnego szumu. W rzeczywistości nic nie jest bezszumowe, obraz ma perspektywę powietrzną, co powoduje, że kolory, te które znajdują się dalej, tracą wartość, najnowsze tv ogłupiacze mają tak nierealne kolory, tak nierealne wyświetlanie, że można się załamać gdy przestaje się gapić w ekran, rzeczywistość nie ma tyle uroku. Wolimy zatem „lampić się” w pudło. Lubię teoryjki spiskowe, dzięki nim każdy może się mądrować i mieć swoje poglądy. Każda teoria spiskowa to jest fajna zabawa, bo i tak nikt nie wie jaka jest prawda, zatem, każda prawda jest uzasadniona. Moim zdaniem ci, którzy wprowadzili cyfryzację wszystkiego, chcą doprowadzić do tego, że ludzie będą zniesmaczeni otaczająca ich rzeczywistością, na tyle, że nie będą chcieli odrywać oczu od ekranu i uszu od głośnika. Takie wszystko będzie czyste, takie nieskazitelne. A ludzie tacy nie są. Trzeba się napracować, żeby „humanowi” zrąbać te naturalne skłonności do bycia naturalnym, w świecie pełnym szumów i szarości w oddali. Wczoraj mój przyjaciel powiedział mi o jakiś badaniach przeprowadzonych na małych dzieciach, że smartfony bardzo źle wpływają na ich rozwój. Dotykowe ekrany powodują, że dzieci w rzeczywistości oczekują tego, że po ich skinieniu palcem nastąpi jakaś reakcja, np. podczas oglądania tradycyjnej fotografii, były rozczarowane, że nie można jej przesunąć czy edytować za pomocą dotknięcia. Cyfryzacja, gadżetowość, czystość, to są takie gałgańskie demony, które nas odrealniają. Powrót winyla, to powrót do wartości ludzi a nie maszyn.


Adam Dobrzyński: Płyty winylowe przeżywają prawdziwy renesans. Zanim o tym, chciałbym, żebyś opowiedział o sobie, jak zaczęła się Twoja miłość do muzyki w ogóle.

Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Ja mam naturę zbieracza. Kocham muzykę. Kocham muzykę ale jako ideę, a nie konkretnie jakąś muzykę. Ogólnie nie lubię muzyki. Jest niewiele muzyki, której słucham. Można powiedzieć, że Pan Winyl jest Panem Winylem, bo kocham płyty winylowe, muzyka na nich zawarta jest mniej istotna. Ale nie zawsze tak było.
Kiedyś nie wyobrażałem sobie życia bez muzyki, tak jak teraz nie wyobrażam sobie życia bez winyli. Muzyki zacząłem słuchać bardzo wcześnie, bo miałem starsze siostry, gdy ja się pojawiłem na świecie, to w kolekcji moich sióstr były takie kapele jak Black Sabbath czy Pink Floyd, zatem dorastałem w otoczeniu takiej muzyki. Rodzice lubili bardziej rozrywkową. Pamiętam, że w szkole podstawowej nie wiele słuchałem świadomie. Do siódmej czy ósmej klasy, gdy nie mogłem znieść Iry, którą katował mnie mój przyjaciel ze szkolnej ławy.
Po podstawówce poszedłem do szkoły zawodowej. To była przygoda, tam poznałem proletariacki punk, w technikum pozawodowym grunge, na studiach jakieś mieszanki wszystkiego. W chwili gdy wyjechałem do UK, zacząłem zbierać winyle, za swoje pieniądze, świadomie, z rozmachem i okazało się, że muzyka na winylach wcale nie jest taka ważna jak same płyty. Szybko znudziły mi się Krimzony czy Flojdy, zacząłem szukać ciekawych okładek, dziwnych wydań, niszowych egzemplarzy. Muzyka popularna szybko mi się znudziła. Może to wynikać z tego, że w czasie bardzo krótkim zmuszony byłem przesłuchać tysiące płyt. W chwili obecnej buszuje po necie szukając wszystkiego, co jest zagrane na dziwnych instrumentach, instrumentach ludowych, jakiś samoróbkach jednostrunowych gitarach z Ghany, zrobionych z kanistra po benzynie. Interesuje mnie muzyka prymitywna, pokręcona elektronika w połączeniu z żywymi instrumentami, wszystko co poprzez swoją dziwność ma szansę mieć pięciu, może dziesięciu słuchaczy na świecie. Chciałbym w przyszłości wydawać takie dziwactwa w takich nakładach 10-20 sztuk, tak dla siebie i kilku popaprańców.
Muzyka, nie musi być doskonała, może być brudna, kaleka, niekompletna, najważniejsze, żeby była szczera i wypływała z głębi analogowego serducha.
Kocham muzykę jako zjawisko, jako jedno z duchowych mediów wyrażania siebie, jako szansę do przekazywania tych duchowych treści, które nie dadzą się ubrać w żadne inne szatki, czy to obrazu czy to słowa, gestu czy miny. Kocham dźwięki, potrafię długie minuty grać jeden i ten sam dźwięk na gitarze i rozkoszować się jego brzmieniem. Słuchanie płyt znudziło mi się dawno, szczególnie takich, które znam na wylot. Codziennie na ziemi powstaje nieskończona ilość dźwięków, których warto posłuchać, że szkoda mi czasu do wracania do płyt Flojdów.

Adam Dobrzyński: A winyl swoje miejsce w Twym sercu znalazł kiedy?


Tomasz „Pan Wimyl” Olszewski: Po części na to pytanie odpowiedziałem powyżej, dodam tylko, że winyl zajął miejsce w moim sercu na tyle poważnie, że nie uznaję żadnego innego nośnika. Ani kaseta, ani CD nie dają tego co daje płyta winylowa. Winyl to najwcześniejszy sensowny nośnik dla muzyki, jest dla niej naturalny. Inne cylindry, blaszane perforowane talerze czy taśmy, to było zupełnie nie to. Płyta winylowa - bo szelakowa też nie, choć ma swój urok, to jest magiczny dysk, który zanim znajdzie się w naszych rękach przebywa dłuuugą podróż. Efekt w postaci krążka na talerzu gramofonu, to wynik wielu złożonych procesów, relacji ludzi z ludźmi, ludzi z instrumentami, z maszynami... Ale nie odpowiedziałem na pytanie: od dziecka byłem zafascynowany tymi krążkami. Z początku, puszczałem je z bratem w łąki. Braliśmy płyty sióstr pod ich nieobecność i sru... która dalej poleci. Później gdy ogarnęliśmy, że jest na nich muzyka, puszczaliśmy już na gramofonie... od wczesnej podstawówki, tak myślę.


Adam Dobrzyński: Co w płytach winylowych jest najbardziej ekscytujące.


Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Winyl sam w sobie jest dla mnie obrazem piękna tego co ludzkie. W jego tworzeniu i w jego odbieraniu biorą udział wszystkie zmysły ludzkie, dodatkowo odnoszę wrażenie, że ludzie jakoś więcej wkładają serca w muzykę, gdy ma być wydana na winylu.





„Winyl jest czarujący, jest miły, jest dobry, jego dźwięk, to efekt kontaktu fizycznego igły z rowkiem w płycie, dźwięk z winyla to dziecko zrodzone z tego czułego dotyku”



Adam Dobrzyński: Od lat toczy się dyskusja o wyższości cyfrowego zapisu nad płytą winylową i odwrotnie. To jak to jest według Ciebie?

Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Ludzie mnie nazywają Panem Winylem, mówią nawet, że w żyłach mam płynny winyl, i że jem jajecznicę z winyli na śniadanie... Nie wyobrażam sobie być Panem CD :D :D :D…
A tak serio, dźwięk CD nigdy mnie nie jarał. Jarałem się, gdy weszły CD na rynek, jako gnojek z ulicy Przecznicy z małej miejscowości pod niemiecką granicą, gdzie nie wypadało być nie na bieżąco z nowościami, w szczególności, gdy co drugi kolega z jumy przywoził jakieś boomboxy, to się człek fascynował, ale to wynikało z biedy i chęci zaimponowania innym raczej niż z faktycznej wyższości dźwięku CD nad winylem.
Winyl jest czarujący, jest miły, jest dobry, jego dźwięk, to efekt kontaktu fizycznego igły z rowkiem w płycie, dźwięk z winyla to dziecko zrodzone z tego czułego dotyku. Można tak powiedzieć o CD?

Adam Dobrzyński: Jesteś założycielem i współwłaścicielem sklepu Winylowo.com. To już poważny biznes, niekończące się zajęcie. Opowiedz proszę o początkach tej Twojej bądź co bądź miłości.

Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Winylowo to moje „bejbi”. To moje pierwsze dzieciątko, którego początki są wzruszające... przynajmniej dla mnie.
Winylowo powstało w wyniku rozczarowania pensją dyrektora fabryki, w której pracowałem. Okazało się, że taki dyro zarabia 250 tysięcy rocznie, to ja sobie pomyślałem: Łeeeee... to facet śpi w biurze, życia poza pracą nie ma i zarabia tyle w rok, że może sobie tylko kupić dwu pokojową chatę? Średniawka - pomyślałem. Nie bardzo mi się to podoba. W dodatku, po wizycie w banku, dowiedziałem się, że zarabiam śmieszne pieniądze i że przy takich zarobkach dom będę mógł kupić za pięć lat, jak odłożę na pierwszą wpłatę, a potem będę spłacał kredyt trzydzieści lat, porachowałem to wszystko i się wnerwiłem. Zadałem sobie pytanie, jak to zrobić, żeby było trochę lepiej. Będąc u fryzjera mojej ówczesnej żony, owy fryzjer powiedział mi, - „skoro umiesz tak zapierniczać, że wióry lecą, to czemu nie chcesz zapierniczać dla siebie, tylko dla innych”? Dobre pytanie. Odpowiedziałem na nie dość szybko, bo pół roku później już wysyłałem płyty ze swojej kolekcji sprzedane na jednym ze znanych portali. Poświęciłem swoją kolekcję z niemałym bólem. Ale opłacało się. Kto nie ryzykuje ten spędza życie w fabryce z mokrymi nogami w temperaturze 8 stopni Celsjusza. A kto ryzykuje, ten się dobrze bawi.
Zacząłem od sprzedaży swojej kolekcji jakieś 300-400 płyt, do dziś przewinęło się przez nasz sklep ponad 100 000 płyt!

Adam Dobrzyński: Skąd wynajdujesz płyty do swojego sklepu?


Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Zewsząd, jest ich mnóstwo w Europie, mam trochę kontaktów z czasów mieszkania w UK, ale ciągle szukamy nowych. Często ludzie przynoszą do sklepu, czasami jeździmy na giełdy gdzie się wymieniamy z innymi sklepami. Naprawdę różnie.

Adam Dobrzyński: Największy rarytas winylowy w Twoich zbiorach?


Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: W tej chwili „Dark Side OF The Moon” Flojdów w super stanie z plakatem w pierwszym tłoczeniu na Solid Blue Triangle label Harvestera. Z pierwszymi matrycami, plakatem, ale bez naklejek, myślę, że wart około 2000 zł.

Adam Dobrzyński: Ile najwięcej wydałeś na płytę?

Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Nie kupuję drogich płyt, do swojej kolekcji kupiłem chyba najdroższą za około 30 dolarów, 4 Non Blondes ich jedyny album.





Podsumowując, nasi klienci to ludzi pasji, ale nie tylko muzycznej, w ogóle pasji życia. To ludzie, którzy lubią życie, są kreatywni, nie marudzą, nie gadają dużo, ale robią. Lubię naszych klientów właśnie za to.






obok Pana Winyla po kolei Tomek Wally Łagutko i Arek Zagaj Zagajewski
foto Ania Olszewska


Adam Dobrzyński: Twoi klienci nie są przypadkowi. To pasjonaci. Coś szczególnego ich charakteryzuje?



Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Pasja, dobrze zgadłeś. To ich charakteryzuje. Jakiś portal uplasował nasz sklep na ósmym miejscu najlepszych sklepów w Polsce, podając w opisie, że jesteśmy sklepem dla „nerdów”. Cokolwiek to znaczy (śmiech – przyp. AD)  Wydaje mi się, że klienci Winylowo, to ludzie o dużej świadomości muzycznej, tacy, którzy nie boją się kopać w kategoriach folk czy muzyka świata. Ludzie ciekawi nowej - starej muzyki. Tacy, którzy już znają Pink Floyd czy Led Zeppelin na wylot, ale lubią grzebać, szukać, eksperymentować, to tacy klienci – pasjonaci, którzy o cenę płyty w sumie nie pytają. Mamy bardzo szeroki asortyment i można u nas znaleźć Stonesów czy Depeche Mode. Myślę jednak, że moja pasja do dziwnej muzyki, ma dość spory wpływ na to co się znajduje w naszym sklepie, bo są oprócz takich klasycznych nurtów jak prog rock, pop rock, soul, funk, takie mniej popularne, jak dark ambient, dron, muzyka eksperymentalna, free jazz, dziwne psycho folki z całej ziemi. I to jest to czego nasi klienci oczekują. Mało kto pyta u nas o Adele czy Daft Pank ale i takie płyty miewamy. Podsumowując, nasi klienci to ludzi pasji, ale nie tylko muzycznej, w ogóle pasji życia. To ludzie, którzy lubią życie, są kreatywni, nie marudzą, nie gadają dużo, ale robią. Lubię naszych klientów właśnie za to.


Adam Dobrzyński: Czy obserwujesz różnicę między rynkiem winylowym teraz a wtedy, gdy zaczynałeś?

Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Różnica jest znaczna, powstało sporo sklepów stacjonarnych, online też. Giełd jest bez liku, w filmach, w mediach w ogóle, właściwie gdy jest mowa o muzyce, to i o winylach. Sporo ludzi mnie pyta teraz o sprzęt do odsłuchu, jeszcze dwa lata temu takie pytania były rzadkością. Sytuacja się rozwija z roku na rok, popularność a co za tym idzie sprzedaż, rośnie. Co mnie ogromnie cieszy, mając na uwadze, że właśnie rozkręcamy się z naszym wydawnictwem Winylowo Records


Adam Dobrzyński: No właśnie. Jesteś też wydawcą. I tu warto byś opowiedział o swoich muzycznych dzieciach.

Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: W tej chwili mamy trzy wydawnictwa - kilkanaście kolejnych już zaplanowanych do wydania na ten rok czeka. Pierwszym wydawnictwem było wydanie „Hellady” zespołu Rebeka na dwóch białych winylach. Przypadek zupełny. Znamy się z Iwoną z Zielonej Góry jeszcze gdy była w szkole średniej. Po usłyszeniu „Hellady” na CD zadzwoniłem do niej, mieszkałem już w UK, że chętnie po koleżeńsku zrobię im winyla. Dogadaliśmy się z ich macierzystą wytwórnią Brennnesel Records i tak pół roku później „Hellada” wylądowała na białym wosku. Pamiętam, że gdy kurier przywiózł paletę z wytłoczonymi płytami to się popłakałem z radości. Serio, lubię jak się spełniają marzenia. Potem przez jakiś czas nic nie robiłem, aż do powrotu do Polski, dogadaliśmy się z Bruno Schulzem na wydanie ich piątego albumu „Imperium”, póki co na CD. Planujemy winyla w niedalekiej przyszłości.
No i na końcu Cool Kids Of Death. Nasza perła w koronie!!! Oj to się nacierpieliśmy z tą płytą,


Adam Dobrzyński: Jak długo trwało przygotowanie projektu wydania na winylu nagrań zespołu, który już nie istnieje. CKOD zakończyli swoją krótką karierę. Projekt jest niebanalnie wydany, składa się z dwóch LP oraz dodatku w postaci singla

Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Oj to była historia, która zaczęła się w pierwszej połowie ubiegłego roku. Ktoś mnie skontaktował z Krzyśkiem Ostrowskim, zadzwoniłem, ucieszył się z propozycji, zdobyłem licencję na ten album i ruszyliśmy z przygotowaniami, potem się trochę „posrało”, wróciłem do Polski, musiałem przerwać produkcję w UK, jedno zamieszanie za drugim, w końcu zerwałem z nimi współpracę, na całe szczęście na takim etapie, że mogłem przenieść produkcję gdzieś indziej, w tym czasie dostałem cynę, że się otwiera w kraju pierwsza tłocznia po trzydziestu latach. Dogadaliśmy się z GM Records i tak urodził się debiutancki CKOD na winylu. Bardzo nam zależało na wypasionym wydawnictwie, żeby było wszystko na maksa i myślę, że nam się udało. Nie szczędziliśmy kasy, sił, czasu na to, żeby zrobić ten kultowy album tak jak na to zasługuje.  Bo, obojętnie co kto sądzi o tej płycie czy o CKOD, to jest to w pytę ważny album dla historii rocka w Polsce.


Adam Dobrzyński: Płyta rozeszła się już w całym nakładzie czy jeszcze coś można u Ciebie nabyć? Podobno były na nią zapisy...

Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Zapisy były i prawie cały nakład rozszedł się w pre orderze, w tej chwili mamy jeszcze trochę na stanie, ale codziennie znikają kolejne egzemplarze.

 Adam Dobrzyński: Album jest ręcznie numerowany...

Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Tak, pierwsze 300 sztuk ponumerowaliśmy ręcznie z Tommim i Zagajem w siedzibie GM w Wawce,  resztę numerowali ludzie z tłoczni.

 Adam Dobrzyński: Co masz w planach wydawniczych na ten rok?

Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Póki co nie mogę zdradzić, zapraszam na fanpage Winylowo Records na facebooku, niebawem się dowiecie.


 Adam Dobrzyński: Rynek muzyczny winylowy – jak przewidujesz potoczy się jego drugie życie? Bo sprzedaż winyli rośnie, rynek wtórny – płyt używanych także się umacnia.


Tomasz „Pan Winyl” Olszewski: Krótko powiem, myślę, że następne dwie dekady to dekady płyty winylowej.

 Adam Dobrzyński: Dzięki za rozmowę


 Tomasz „Pan Winyl” Olszewski : I ja dziękuję – pozdrawiam czytelników „Ale Muzyka”!!!



                                                                foto Ania Olszewska
                                         

5 Komentarze

  1. Dziękuję za rozmowę, naprawdę miło było powspominać )

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy5/05/2020

    Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza