Karolina Andrzejewska - niezwykle udany powrót Batalion d'Amour

Karolina Andrzejewska- kobieta wulkan ale i działająca na zmysły piękność. Foto Piotr Jantos.


Czy można mieć emocjonalny stosunek do artysty – będąc dziennikarzem? A dlaczego nie? Marek Niedźwiecki publicznie wyznał miłość Beverley Craven, ja chyba tego w stosunku do żadnej artysyki jeszcze nie zrobiłem ale, że co poniektóre kocham za ich kreacje, głos etc. wcale tego nie kryje. Ani na antenie radiowej ani też na scenie, gdy zapowiadam je na koncertach. A i one same, mam nadzieję czują to, spodziewają się lub w związku z zyczliwym podejściem i traktowaniem zwyczajnie we właściwy sposób to odbierają. Z Karoliną znamy się wiele lat. W wywiadzie przekonacie się dokładnie ile. To szmat czasu i choć nasze prywatne drogi jakoś gdzieś w tej naszej czasoprzestrzeni toczyły się równolegle czasem się przecinając, znajdowały się zawsze przystanki by pogadać, spotkać się a ostatnio zaangażować się przy szerszej współpracy. Tak to w życiu bywa. A już niebawem w moim cyklu koncertowym „Premiera w Oku” będę miał przyjemność nie tylko Karolinę zapowiadać ale potem z całym zespołem porozmawiać o tym i o owym.
Zrobiliśmy sobie do tego stosowną przymiarkę. Zapraszam do lektury.


Emocjonalny ekshibicjonizm noszę w sobie od lat (…)”

    Adam Dobrzyński: Będzie trochę cyfr. Z matematyki zawsze byłem słaby ale… Trzeba kilka faktów usystematyzować. Jesteś w zespole od piętnastu lat. Co przez ten czas wydarzyło się najpiękniejszego w Twoim życiu?
Karolina Andrzejewska: Wiele się wydarzyło, długo by tu wymieniać (śmiech – przyp.AD). W kontekście nowej płyty przeżyłam mnóstwo pięknych chwil, w ciągu ostatnich trzech lat poznałam fantastycznych, pełnych życzliwości i pasji ludzi, którzy mocno nas wsparli podczas prac nad „Fenixem”. Przy tej okazji chciałabym im jeszcze raz serdecznie podziękować za cały wkład i owocną współpracę. Takie sytuacje inspirują, dają siłę do działania, uczą elastyczności.
    AD: Licząc Wasz nowy album – wydałaś z Batalion d’Amour jedynie dwie płyty. Zacznijmy więc od wspomnień. Ten poprzedni album wydany jedenaście lat temu, moment gdy się poznaliśmy. To była ważna i dobra na polskim rynku pozycja. Opowiedz o niej…
Karolina Andrzejewska: Na wstępie chciałabym w imieniu całego zespołu podziękować za te ciepłe słowa. Nasze spotkanie do dziś wspominam bardzo miło . Był to naprawdę ciekawy wywiad, część zorganizowanego press tour, a dla mnie - ogromne przeżycie. „Niya” była faktycznie wysoko ocenioną pozycją, co, nie ukrywam, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Była to moja pierwsza płyta z Batalion d’Amour i choć bardzo mocno się w nią zaangażowałam, napisałam większość tekstów, skomponowałam linie melodyczne, pracowałam nad okładką płyty, nie brałam udziału w całym procesie produkcji tak czynnie, jak w przypadku płyty „Fenix”. Byłam nieświadoma niektórych mechanizmów, które mogą wydawać się w tej branży kluczowe. Dziś wiem, że bardzo intensywna współpraca z realizatorem i muzykami oraz konsekwencja to baza, od której należy wyjść. Bo nie tylko ważne jest to, co nam w duszy gra, ale również i to jak poczęstujemy słuchacza naszą muzyką. To się chyba nazywa dojrzałość. Materiał na płycie „Niya” powstawał na przestrzeni kilku lat. Dołączyłam do zespołu w 2000 roku, w 2001 rozpoczęliśmy przymiarkę do nowych utworów. Wtedy powstał „Ranny Anioł”, „Niya” i „Melodia Mgieł”, utwory, które do dziś grane są przez nas na koncertach. Był to okres burzy emocjonalnej, pierwszych miłości i poważnych rozterek. To wszystko zamknięte zostało w tym właśnie albumie w 2005 roku, kiedy to „Niya” ujrzała światło dzienne, otrzymując 4 gwiazdki w „Teraz Rock”, co dodało skrzydeł, szczególnie, ze od zawsze marzyłam, aby grać, tworzyć i śpiewać dla ludzi. Emocjonalny ekshibicjonizm noszę w sobie od lat, stąd ta naturalna potrzeba dzielenia się z ludźmi muzyką.
    AD: Potem jednak cos zadziało się że … płyty długi czas nie było. Dlaczego?
Karolina Andrzejewska: Zaczęliśmy pracę nad nowym materiałem niedługo po wydaniu „Niya”, wtedy to powstawały pierwsze pomysły. Zbieg różnych okoliczności i jak to w życiu bywa, technicznych przeszkód, złożyły się na to, że brakowało tak zwanej „iskry” do działania. Uważam jednak, że nic nie dzieje się bez przyczyny, jestem niesamowicie wdzięczna losowi za ostatnie intensywne trzy lata, za twórcze dni i noce w studiu i poza nim, emocjonujące spotkania że świetnymi artystami, gośćmi na płycie. Miłe jest to, że ludzie, pomimo długiego czekania na nasz nowy album, uważają, że było warto, bardzo mocno to doceniamy.
    AD: Ale oprócz nazwijmy koncertowych zrywów jak choćby Castle Party, koncertowo tez zastygaliście. Co dokładnie działo się w zespole, ze składem etc.
Karolina Andrzejewska: To prawda, koncertowaliśmy od czasu do czasu, nie dając zapomnieć o sobie słuchaczom. Tak naprawdę w zespole nie panował nastrój „stagnacji”, na co mogłaby wskazywać nasza nieaktywność w kwestii nowego wydawnictwa, skład również się nie zmienił, nie było również ku temu żadnych przesłanek. Myślę, że każdy z nas poszukiwał w tym czasie szeroko pojętej stabilizacji życiowej, nowych pomysłów muzycznych, dodam, że przecież przez ostatnie trzy lata byliśmy bardzo aktywni w sieci, dzieląc się z fanami naszymi poczynaniami w kontekście nowego albumu, tak więc nie można do końca mówić o 11 latach przerwy.
    AD: Po jedenastu latach wracacie do gry zupełnie nowym materiałem ,z zupełnie innym podejściem do gry, muzyki, show businessu. Ale co ciekawe nie startujecie z pozycji debiutanta a wręcz z - pewnego rodzaju „gwiazdy” ale z zamierzchłych czasów.

Karolina Andrzejewska: W zasadzie częściowo jest to nasz debiut, ale międzynarodowy, gdyż pierwszy raz nasza płyta jest dystrybuowana na świat i promowana w Europie, a to wszystko za sprawą niemieckiej wytwórni płytowej Echozone. Polskim dystrybutorem stał się natomiast Sonic Records, jesteśmy naprawdę wdzięczni obu firmom za zaufanie. Bardzo nas to cieszy, gdyż spotykamy się z ciepłym odbiorem i dobrymi recenzjami, zarówno zagranicznymi, jak i polskimi. Mamy nadzieję, że liczni fani rocka sięgną po naszą płytę, gdyż tym razem jest ona dedykowana szerszemu odbiorcy i myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie. Każdy utwór opowiada odrębną historię, nie brakuje też ballad, ścierają się na tej płycie różne emocje.
Zespół zawsze zaliczał się do grupy najbardziej rozpoznawalnych zespołów w swoim gatunku, jednak, jak śpiewam w utworze „Zawróceni”, który znalazł się na nowej płycie, „Na niebie miliony gwiazd, dlaczego marzenia wykute w nich mam, sięgnąłeś, teraz spadasz co noc”, trzeba mieć marzenia, podążać za nimi, ale to ciężka praca, która wymaga pokory, konsekwencji, siły i wiary, nie można się jednak w tej podróży zatracić, nie ma w niej miejsca na zamykanie się na ludzi, pozerstwo. Wierzę głęboko, że taka postawa niesie ze sobą budującą siłę, kreatywność, rodzi wiele ciekawych sytuacji. Uczymy się całe życie, a ktoś kiedyś powiedział, że należy otaczać się ludźmi mądrzejszymi od siebie, i myślę, że miał rację, tylko w ten sposób można nauczyć się elastyczności i wyjść poza pewien schemat, który często ogranicza.
    AD: Co w Tobie jako wokalistce, muzyku, kobiecie zmieniło się na przestrzeni ostatnich lat?
Karolina Andrzejewska: Myślę, że mogłabym napisać o tym książkę (śmiech – przyp.AD). A w dużym skrócie mówiąc – zmieniło się bardzo wiele, co zresztą jest naturalnym procesem w życiu człowieka. Te 11 lat było jak podróż, co zresztą znalazło swoje odzwierciedlenie na płycie. Powrót do Krakowa, szukanie swojego miejsca na ziemi, nowe znajomości, wiele nowych miejsc… A w tym wszystkim poszukiwanie nowych inspiracji muzycznych. Przez cały ten czas intensywnie myślałam o materiale, który chciałabym zrealizować z Batalionem, angażowałam się jednak w wiele innych projektów muzycznych i aktorskich. Ukończyłam w tym czasie Szkołę Wokalno-Aktorską w Krakowie, drugi kierunek studiów poza anglistyką, pracowałam jako nauczycielka tańca i choreografii, miałam epizod w Klubie 38 Pod Jaszczurami, co było bardzo emocjonującym przeżyciem, dużo mnie nauczyło. Jestem cały czas tą samą dziewczyną, bogatszą jednak o zarówno muzyczne, jak i życiowe doświadczenia, nadal walczę o swoje marzenia, a z dnia na dzień jestem coraz silniejsza. Głęboka wiara w to, co robisz i konsekwencja w działaniu jest kluczem do samorealizacji.



Klub Studencki Kwadrat, Kraków 10.11.16


Nadal mam w sobie duszę dziecka, i z naturalną radością oddaję się swojej pasji, dążąc do spełnienia mojego marzenia. Wykształciłam w sobie umiejętności organizacyjne, bardziej poukładałam w sobie emocje, które mi w tej drodze towarzyszą”.



    AD: A z Ciebie jako kobiety z debiutu, czego już w Tobie nie ma?

Karolina Andrzejewska: Nadal mam w sobie duszę dziecka, i z naturalną radością oddaję się swojej pasji, dążąc do spełnienia mojego marzenia. Wykształciłam w sobie umiejętności organizacyjne, bardziej poukładałam w sobie emocje, które mi w tej drodze towarzyszą. Nie wyzbyłam się spontaniczności, na tym etapie życia nazwałabym ją „szaleństwem z dozą rozsądku”. Dojrzałość to atut – to ona pozwala głębiej zanurzyć się w rzeczywistość i przenieść emocje na komponowane utwory, a dusza dziecka otwiera nowe możliwości, gdyż bardzo często to my sami stawiamy sobie bariery.

    AD: Jak powstawał materiał na nową płytę? Jak wyglądała praca nad muzyką, tekstami.
Karolina Andrzejewska: Koncepcja albumu kształtowała się w ciągu ostatnich dwóch lat, kiedy to zintensyfikowaliśmy prace nad płytą. Niektóre pomysły muzyczne powstały już wcześniej, inne rodziły się na bieżąco w studio nagrań. Spędziłam wiele godzin w studio wraz z Adamem Drzewieckim, aby ostateczny charakter utworów odzwierciedlał nasze inspiracje muzyczne. Tam też realizowałam nagrania ścieżek wokalnych. Stałam się kierownikiem produkcji, przynosiłam do studia różne pomysły, aby wzbogacić utwory. Na płycie znalazły się wszystkie kompozycje, które przygotowywane były z myślą o nowym krążku. Z reguły zalążki utworów powstawały na próbach. Wspólnie z Robertem wnieśliśmy wiele pomysłów muzycznych; ja byłam odpowiedzialna za linie melodyczne i teksty. Każdy z członków grupy współtworzył materiał, i gdy tylko czuliśmy, że zmierzamy w dobrym kierunku, wzbogacaliśmy swoje partie, finalizując utwór. W międzyczasie powstawały też w mojej głowie zarysy tekstów, które w późniejszej fazie ubrałam w całość. Nie sposób też nie wspomnieć o roli Łukasza Migdalskiego, który zmiksował większość utworów, a także wraz z Mirkiem Wdowczykiem zmasterował całość płyty. Pojawiają się również miksy Łukasza Pilcha, któremu również serdecznie dziękujemy za wkład, pomysły i współpracę w zakresie aranży. Wyrazy wdzięczności kierujemy również w stronę Jarka Huńki, z którym zrealizowaliśmy nagrania większości partii instrumentalnych.
    AD: Album „Fenix” ukazuje się na całym świecie. Jak do tego doszło?

Karolina Andrzejewska: Postanowiliśmy wysłać nasz materiał do Echozone, a bodźcem do podjęcia bardziej globalnych działań było magiczne spotkanie z człowiekiem ze światowej branży muzycznej, który zmotywował mnie do takiej próby. Ku naszemu zaskoczeniu materiał spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem ze strony firmy. Bardzo się wzruszyliśmy, gdy czytaliśmy tą opinię, otworzyła ona nowy rozdział w historii naszego zespołu. W ramach współpracy wytwórnia zaproponowała nam dystrybucję na całym świecie, m.in. w USA, Japonii i w krajach europejskich. Bardzo nas to ucieszyło, gdyż jeszcze mocniej poczuliśmy nasz powrót na rynek z nowym wydawnictwem.
    AD: A czemu Wasz wybór padł na wytwórnię Echozone.

Karolina Andrzejewska: Pomysł narodził się z bardzo prostej idei - a czemu by nie spróbować za granicą? To jest właśnie jeden z przykładów wychodzenia poza schematy, gdyż wydawać by się mogło, że zespół, który od tylu lat działa na polskim gruncie i tworzy w większości utwory śpiewane w języku polskim powinien skoncentrować się wyłącznie na naszym kraju. Okazało się, że w naszym przypadku piosenki w zaśpiewane w języku polskim zostały odebrane jako atut, element wyróżniający pośród innych wydanych na świecie płyt, swego rodzaju egzotyka. Tym sposobem zaznaczyliśmy swoją obecność na rynku muzycznym na świecie, jednocześnie robiąc ukłon w stronę polskich fanów naszej muzyki.

    AD: W Polsce materiał dystrybuuje wyłączny przedstawiciel Adele, The Last Shadow Puppets, Warpaint , Jacka White’a czy Radiohead. To ciekawe towarzystwo.

Karolina Andrzejewska: Zgadza się, czujemy się zaszczyceni będąc w katalogu z tak wybitnymi artystami. Sonic Records bardzo nas wspiera w dystrybucji i promocji naszego nowego albumu, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni. 
 
    AD: Na płycie mamy wielu gości, dwa interesujące duety. Opowiedz proszę o nich.

Karolina Andrzejewska: Na płycie „Fenix” pojawia się wielu znakomitych muzyków, wokalistów, producentów i kompozytorów. Już w trakcie realizacji nagrań kojarzyłam w głowie poszczególne kompozycje z wybranymi artystami, a fakt, że przyjęli moje zaproszenie, przede wszystkim bardzo ucieszył cały zespół, pozwolił mi zrealizować koncepcję albumu i jeszcze bardziej zmotywował nas do dalszej pracy. Utwór „Moje Remedium” wzbogacił niezwykle charyzmatyczny Tomek Grochola z zespołu Agressiva 69, który swoim niskim, unikalnym głosem sprawił, że finalna wersja kompozycji odzwierciedliła mój pomysł na tą piosenkę. Już we wstępnej fazie pracy nad nią, byłam przekonana, że to właśnie Tomek powinien ją zaśpiewać. Utwór „The Lost Diary” zaśpiewałam wraz z niepowtarzalnym Johnem Porterem przy akompaniamencie Łukasza Belcyra, znanego z wielu znakomitych projektów gitarzysty. Był to dla mnie ogromny zaszczyt, szczególnie, że moje zaproszenie zostało przyjęte zaraz po wysłaniu utworu, który zresztą został przez Johna bardzo milo odebrany. Takie sytuacje uskrzydlają!

    AD: John Porter w studiu, jak się z nim pracuje?

Karolina Andrzejewska: Było to niesamowite artystyczne przeżycie! To był dla mnie wielki zaszczyt, że kompozycja, którą współtworzyłam, została zaśpiewana przez tak charyzmatycznego i zasłużonego artystę. Miło było usłyszeć w studio tak piękną interpretację mojego tekstu. Bardzo sobie cenię to doświadczenie i często z uśmiechem na ustach je wspominam.

    AD: Jakie masz oczekiwania od tej płyty?

Karolina Andrzejewska: Przede wszystkim chciałabym, żeby „Fenix” dotarł do jak najszerszego grona odbiorców, gdyż muzyka na tej płycie ma charakter uniwersalny, co zresztą licznie potwierdzają posiadacze albumu. Przeplata się tu artrock z synthrockiem i elementami gotyckimi, a całość jest zgodnie postrzegana jako jak najbardziej rockowa. Wierzę mocno, że „Fenix” będzie kolejnym krokiem do realizacji naszych muzycznych planów, tym bardziej, że płyta została ciepło przyjęta przez ludzi i bardzo pozytywnie oceniona przez media. Bardzo wysoka ocena w Teraz Rock, 4.5/5 gwiazdek bardzo nas wzruszyła. Marzy mi się, aby środowisko muzyczne w pełni doceniło nasz wkład w ten album.

    AD: Promocji albumu towarzyszy piękne video do singla „Charlotte”. W dobie braku telewizji muzycznej z prawdziwego zdarzenia jaki jest sens produkcji takiego „obrazka”?

Karolina Andrzejewska: Bardzo dziękuję! Postanowiliśmy stworzyć teledysk z fabułą w tle, gdyż taki przekaz wizualny mógł w pełni odzwierciedlić to, co chcieliśmy wyrazić poprzez muzykę. To prawda, że telewizja muzyczna traci na znaczeniu, jakkolwiek uważam, że obraz towarzyszący muzyce uwydatnia emocje i pozwala na konfrontację wyobraźni słuchacza z naszą wizją. Scenariusz do klipu „Charlotte” narodził się w mojej głowie rok temu, niedługo przed jego realizacją, a inspiracją stało się dla mnie kilka historii, które przelałam na papier. W stworzeniu teledysku wspierał nas zespół wspaniałych, pełnych pasji ludzi: Izabela Sokół, Marcin Lewandowski, gospodarze Dworu Sieraków, współpracowali z nami również: Zbigniew Fulara, Żaneta Pawlak, jak i nasi znajomi aktorzy. Panowała wyjątkowa i profesjonalna atmosfera. Takie sytuacje uczą i motywują do dalszej pracy. To wszystko zebrał w całość Paweł Penarski – niesamowity reżyser, producent, kompozytor, DJ i aranżer. Wszystkim z całego serca dziękujemy!


AD: Jakie masz plany koncertowe na przyszły rok?

Karolina Andrzejewska: W przyszłym roku będziemy oczywiście kontynuować naszą trasę „Fenix Tour”, promującą nowy album. Do tej pory zagraliśmy we Wrocławiu, a także mieliśmy zaszczyt wystąpić w Krakowie przed legendą goth’n’rolla – The 69 Eyes z Finlandii. Planujemy odwiedzić większe miasta Polski, a także zagrać przez publicznością poza granicami naszego kraju. Potwierdziliśmy już udział na czeskim festiwalu Kamenité Čas Rock Fest w czerwcu przyszłego roku oraz powrót na Castle Party w lipcu. Osobiście wezmę też udział we wspaniałej akcji charytatywnej „Temu Misiu” w lutym jako gość zespołu Agressiva 69, a w której wraz z Batalionem mieliśmy zaszczyt uczestniczyć w tym roku w sierpniu podczas drugiej edycji – gościliśmy wtedy w naszych szeregach Anję Orthodox. Wspominam ten duet z wielkim sentymentem!


AD: Ale w tym roku 4 grudnia czyli już za dwa dni (!!!) zagracie w Warszawie. To będzie szczególny wieczór z gośćmi. Opowiedz proszę o szczegółach.

Karolina Andrzejewska: Bardzo się cieszymy, że będziemy mogli wystąpić przez warszawską publicznością już za kilka dni! Zdecydowanie będzie to magiczny wieczór, gdyż razem z nami wystąpi nasz zaprzyjaźniony zespół Lorien z Warszawy, oraz gość specjalny – Adam Wolski z legendarnej grupy Golden Life. Zapraszamy serdecznie wszystkich do Sali Widowiskowej Ośrodka Kultury Ochoty!

AD: Dzięki za rozmowę i widzimy się na warszawskim koncercie.



Komentarze

Nowsza Starsza