Charyzmatyczny,
perfekcjonista obdarzony niebanalnym głosem. Komponuje, pisze
teksty, reżyseruje swoje teledyski, świetnie się ubiera. Myles
Sanko
Poznaliśmy
się w tym roku, przez... Facebook. I Bardzo szybko Myles podesłał
mi swoją muzykę. W styczniu zadebiutowała na antenie Polskiego
Radia w Programie Pierwszym w mojej audycji „Noc z Jedynką”.
Właściwie do dziś pojawia się w każdej, razem ze słuchaczami
przesłuchaliśmy już w całości jego najnowszy krążek „Just
Beeing Me”.
21
kwietnia pojawił się pierwszy raz i jedyny jak na razie w naszym
kraju na festiwalu „Bluestracje” w Chorzowie. Tuż przed
koncertem miałem ogromny honor spotkać się z nim i jako jedyny
polski dziennikarz zrobić z nim wywiad. Choć to była taka...
przyjacielska rozmowa, wymiana zdań, opinii. Zapis spotkania
poniżej.
„Akceptując
to kim byłem, próbując zrozumieć to kim jestem i to gdzie chce
iść jako muzyk, zdecydowałem się na tworzenie Jazzu w tym
albumie”.
Adam
Dobrzyński: Co sprawiło, że zostałeś muzykiem?
Myles
Sanko: Tak naprawdę nie wiem. Co sprawiło, że zostałem muzykiem?
To trudne pytanie. Pamiętam ten dzień, kiedy poszedłem do szkoły.
Musiałem mieć wtedy około trzynaście, czternaście lat. Jeden z moich kolegów przyniósł
walkmana, starego walkmana ze słuchawkami. Pamiętam, że odtwarzał
piosenki na zajęciach. Nie mogę sobie przypomnieć jaka to była
muzyka. Pamiętam, że kiedy skończyliśmy zajęcia tego dnia, idąc
do domu, pomyślałem: Chcę robić to co robią Ci ludzie - muzykę.
Od tamtej chwili, stałem się bardziej zaangażowany w nią. I tak
po nitce do kłębka.. Zawsze miałem poczucie, że mogę robić to
co robią Ci artyści. Kiedy to zrobiłem, ludzie zaczęli słuchać
mojej muzyki, mówić, że jest całkiem niezła - to dawało mi
motywację. Czerpałem z tego przyjemność i miałem wrażenie, że
muzyka daje mi o wiele więcej niż wszytko inne. I to właśnie
dlatego dzisiaj jestem muzykiem.. tak mi się wydaje.
Adam
Dobrzyński: Jak wyglądało Twoje dzieciństwo?
Myles
Sanko: Było bardzo chaotyczne. Urodziłem się w Ghanie, mój ojciec
był żeglarzem, często się przemieszczał, a co za tym idzie ja
również przeprowadzałem się tam i z powrotem w różne miejsca w
zachodniej Afryce. Chodziłem do szkoły przez 6 miesięcy w jednym
miejscu, przez kolejne 6 w innym. Trudno było o przyjaciół.
Wychowanie które przeszedłem było zdecydowanie trudne. Dało mi
jednak solidne podstawy i pozwala docenić życie, które mam
dzisiaj.
Adam
Dobrzyński: Co najbardziej utkwiło Ci w pamięci?
Myles
Sanko: Z okresu dorastania? Wow, zadajesz głębokie pytania. Jest
bardzo wiele rzeczy o których pamiętam. Jeśli miałbym wybrać
jedno, związane z muzyką, to chyba musiałbym powiedzieć o tym, że
w Afryce wszytko ma swój rytm. W pobliżu jednego z domów w którym
mieszkaliśmy, był stolarz. Pamiętam, że pomimo tego, że byłem
wtedy bardzo młody, prawdopodobnie miałem sześć - siedem lat,
czyli w wieku, kiedy muzyka nie ma dla człowieka jeszcze takiego
znaczenia, słuchałem uderzeń tego stolarza. Nie były to
przypadkowe uderzenia. Oczywiście robił hałas, ale robił ten
hałas w pewnym rytmie. Pomyślałem, że było to bardzo
interesujące. Zauważyłem to nie tylko u niego. Takie samo poczucie
miałem, kiedy musieliśmy skorzystać z pomocy elektryka, żeby
ozdobić dom światełkami. Jego zadaniem było zrobienie dziur w
ścianie. W tamtych czasach wiertarki nie były tak dostępne jak
teraz, więc musiał robić to tradycyjnie używając dłuta. Kiedy
wydłutowywał, robił to w określonym rytmie. Kiedy szło się na
plażę, byli tam rybacy, którzy zanurzali długą sieć w Oceanie,
a kiedy ją wyciągali, śpiewali wspólnie pieśń, która miała im
pomóc robić to w tym samym czasie. Zatem, jeżeli powinienem
opowiedzieć o czymś związanym z muzyką, to właśnie to
wspomnienie jest mi bliskie i powinienem się tym podzielić. Wydaje
mi się to interesujące.
Adam
Dobrzyński: Co odpowiadasz ludziom, którzy nazywają Cię
brytyjskim Gregory Porterem?
Myles
Porter: Brytyjskim Gregory Porterem? Nie, nie jestem Brytyjskim
Gregory Porterem. Nie jestem żadnym Gregory Porterem. Nawet w
najmniejszym stopniu. Ludzie lubią kojarzyć nas ze sobą ponieważ
odbyłem trasę z Gregorym pod koniec 2014 roku. Są pewne elementy,
które nas łączą np. Ci sami fani, ale ja jestem Mylsem Sanko a on
Gregory Porterem. I to wszystko.
Adam
Dobrzyński: Poznałeś go osobiście. Jak powiedziałeś byłeś
jego supportem podczas koncertów. Opowiedz nam o nich.
Myles
Sanko: To było interesujące. Gregory'emu spodobał się mój album
„Forever Dreaming”, dlatego zaprosił mnie do występów podczas
jego trasy po Niemczech, ale pod jednym warunkiem. Powiedział: „Nie
z wielkim zespołem, tylko Ty i pianino”. Taka była moja sytuacja.
Dla mnie ten warunek był kompletnie w porządku. To oczywiste, że
wolałbym mieć mój pełen zespół na scenie, ponieważ jest on
dość energetyczny i napędzający. Zagranie supportu tylko i
wyłącznie z pianinem i wokalem było ciekawym wyzwaniem. Dzięki
temu utwory nabrały zupełnie nowego kształtu. Całość była
świetnym doświadczeniem. Jestem fanem Gregory'ego Portera, a on
jest fanem mojej muzyki. Bardzo doceniam to co robi. Oręduję
Jazzowi i Soulowi, napełniając młodych muzyków, takich jak ja
wiarą w to, że istnieje większa grupa odbiorców, którzy
doceniają te gatunki.
Adam
Dobrzyński: „Forever Dreaming”, Twoja poprzednia płyta, jest
oficjalnym debiutanckim albumem. Porozmawiajmy o nim.
Myles
Sanko: O czym chciałbyś porozmawiać w kontekście tego albumu?
Adam
Dobrzyński: O muzyce
Myles
Sanko: „Forever Dreaming” był moim oficjalnym albumem
debiutanckim. Moim oficjalnym LP. To był album z gatunku Motown z
elementami Jazzu. W okresie w którym nagrywałem ten album,
słuchałam bardzo dużo muzyki z wytwórni Motown. Tworząc,
chciałem w pewien sposób odtworzyć ten dźwięk, niekoniecznie sam
styl Motown, ale na pewno ten dźwięk i technikę nagraniową. To
gdzie są ustawione mikrofony, kiedy nagrywać perkusję, nagrywanie
na taśmę. To właśnie zrobiłem z „Forever Dreaming”.
Adam
Dobrzyński: Funk, Soul, Jazz to muzyka, którą wykonujesz. Co
wpływa na to jaką muzykę tworzysz?
Myles
Sanko: Jest mnóstwo rzeczy które na to wpływają. Zaczynałem od
Hip-hop’u. Był on moją pierwszą miłością. Nauczyłem się
rapować, freestylować. Wtedy nauczyłem się też produkować
własny rodzaj Hip-hop’u. Potem zamiast rapowania tego co
napisałem, zacząłem to śpiewać. Miałem poczucie, że śpiewając
mogę włożyć w to więcej emocji. Hip-hop jest naturalnym
następstwem. Blues, Jazz, Soul, Funk, Hip-hop to jest to samo,
wszystkie wywodzą się z tego samego miejsca. Musiało minąć kilka
dekad, żeby przenieść muzykę na te kolejne etapy. Wczesny
Hip-hop, którego ja słuchałem, zawierał w sobie elementy Jazzu,
Soulu, Bluesa i wielu innych. Muzycznie zostałem zainspirowany
przede wszystkim przez Hip- hop i to poprzez Hip-hop odkryłem wielu
muzyków jazzowych i soulowych, którzy pomogli mi stworzyć mój
własny styl.
Adam
Dobrzyński: Inspirowali Cię Marvin Gaye, Otis Redding, Al Green.
Dlaczego akurat oni?
Myles
Sanko: Dlaczego akurat oni? Otis Redding jest bardzo dynamiczny na
scenie. To właśnie w nim kocham. Kiedy pierwszy raz usłyszałem
muzykę Otis’a pomyślałem: Wow, jak to możliwe, że jedna osoba
może połączyć w sobie tak subtelny wokal, emanując jednocześnie
taką energią. To właśnie najbardziej podobało mi się w jego
wokalu. To samo dotyczy Marvin’a Gaye. To jak ewoluował od
wczesnych etapów swojej kariery, do tego Marvin’a, którego znamy,
aż po sam koniec. Uwielbiam to jak się zmieniał. Uwielbiam
elegancję jaką cechowała się jego muzyka, uwielbiam głębie,
którą miała. To są właśnie te rzeczy które lubię w Marvinie
Gaye. Al Green. To co lubię w jego muzyce to…tak jak we wszystkich
wymienionych wcześniej artystach, to ich zachowanie sceniczne.
Oczywiście kontekst liryczny również, ale przede wszystkim ich
występy. Wszystko to, co można zaobserwować i czego można się od
nich nauczyć. W Al’u Greenie uwielbiam to jak głębokie emocje
budziła w nim muzyka i jak bardzo on ją czuł. Kiedy był na scenie
oczywiście śpiewał dla ludzi, ale jednocześnie śpiewał też dla
siebie. To bardzo mi się podoba.
Nie
rozmawiajmy nawet o Jamesie Brownie. Miałem obsesje na jego punkcie,
kiedy byłem młody. Na punkcie tego jak zachowywał się na scenie,
jak się ruszał, jak tańczył, jak tworzył kompletnie nowe funkowe
dźwięki. Tych muzyków jest o wielu, wielu więcej. To tylko
niektórzy z nich.
Adam
Dobrzyński: Piszesz piosenki, jesteś kompozytorem i reżyserem
swoich teledysków. Czy czujesz się niezależny?
Myles
Sanko: Oczywiście. Jestem niezależnym artystą. Wydaje mi się, że
powoli to co robię nabiera rozmachu, ale wciąż jestem niezależnym
artystą. Jest wokół mnie grupa ludzi, która mnie wspiera
zawodowo, ale jestem dumny z tego, że jestem artystą niezależnym.
Adam
Dobrzyński: „Just being me”. Twój najnowszy ostatni album.
Porozmawiajmy o nim.
Myles
Sanko: „Just being me”. Moja ostatnia propozycja i chyba
najbardziej osobisty album, jeśli chodzi o to co chciałbym
powiedzieć i przekazać. Akceptując to kim byłem, próbując
zrozumieć to kim jestem i to gdzie chce iść jako muzyk,
zdecydowałem się na tworzenie Jazzu w tym albumie. „Just being
me” to Jazz z elementami Soulu, a także próba wplecenia także
czegoś z moich początków, czyli odrobiny Hip-hop’u, Groove i
innych. Ta płyta to moja akceptacja samego siebie, tego kim jestem i
wiara w to, że mogę robić to co robię. A także radość z tego
wszystkiego.
Adam
Dobrzyński: Jak wyglądała praca nad nią?
Myles
Sanko: Praca nad nią była bardzo ekscytująca i interesująca. Tak
jak nad innymi moimi płytami. Praca nad albumem to niełatwa rzecz,
ale bardzo ekscytująca. Podczas pracy na tym LP zacząłem
eksperymentować ze strunami głosowymi, różnymi dźwiękami,
próbując uchwycić atmosferę. Chciałem stworzyć album o wiele
bardziej dramatyczny niż poprzednie. Jest on zapewne mniej
energiczny, niż te z moich początków to jest „Born in Black &
White”, ale wierzę w to, że każdy znajdzie w nim coś dla
siebie. Praca nad nim to była wielka przyjemność.
Adam
Dobrzyński: Twoja ulubiona piosenka to...?
Myles
Sanko: Moja ulubiona piosenka... to ciągle się zmienia. W tym
momencie jest to „This ain’t living”. Jest coś pięknego w tym
utworze. Podróż w jaką zabiera, treść jaką za sobą niesie.
Jest wiele utworów na tym krążku z silnym przekazem; politycznym,
o miłości i nadziei, ale w tym momencie „This ain’t living”
jest moim ulubionym. Jutro może to być jakiś inny utwór.
Adam
Dobrzyński: Dzisiaj moim ulubionym utworem jest „Promises”.
Myles
Sanko: „Promises” to najbardziej polityczny utwór w albumie, ale
możesz go odbierać na wiele różnych sposobów. Są to złamane
obietnice. Niektórzy ludzie obiecują Ci coś i nie dotrzymują
obietnicy. Ten utwór jest skierowany do ludzi, których my stawiamy
u władzy w naszym społeczeństwie. Prosimy ich, by nas prowadzili,
a kończy się na tym, że zamiast prowadzić, mówią nam co mamy
robić. Robią zasłonę dymną, obiecując wiele rzeczy a potem
uciekają nie będąc odpowiedzialnymi za swoje czyny. O tym właśnie
jest ten utwór. To mogłaby być miłość czy cokolwiek innego.
Jednak to co mnie zainspirowało do napisania tego utworu to aspekt
polityczny.
Adam
Dobrzyński: Twój nowy teledysk jest bardzo interesujący. O czym
opowiada?
Myles
Sanko: Nowy teledysk jest do piosenki „This ain’t living”. Ten
teledysk to mój sposób na to, aby zmusić ludzi do myślenia. Jest
to historia niewidomej pary, która próbuje poradzić sobie w życiu,
będąc jednocześnie stale narażonymi na szykanowanie. To jest
pewnego rodzaju obraz dzisiejszej Ameryki i tego co się dzieje.
Strzelaniny i dyskryminacja skierowana przeciwko Afroamerykanom. To
piosenka o tym, że pora się obudzić i zmienić naszą perspektywę.
To jedyny sposób, żeby cokolwiek zmienić. Nie potrzebujemy broni,
nie musimy podejmować fizycznych działań. Jedyne co musimy zrobić
to zmienić nasz sposób myślenia i naszą perspektywę. O tym
właśnie jest ten kawałek. Chcę, aby ludzie pomyśleli o
perspektywie. Jakkolwiek będą odbierali ten teledysk. Można
opowiedzieć tę historię na wiele różnych sposobów. Ja chcę
tylko opowiedzieć historię dwójki zakochanych ludzi, którzy tracą
grunt pod nogami w społeczeństwie w którym żyją. To może
zdarzyć się każdemu. Nawet z dnia na dzień. Dzisiaj jesteś
tutaj, a jutro możesz już być na ulicy, próbując znaleźć
sposób na powrót do społeczeństwa. Dodatkowo, bycie niewidomym
jest ogromna przeszkodą. Jesteś mniejszością, będącą na
celowniku państwa. To jest niekończący się ciąg zdarzeń.
Chciałem, aby ludzie zaczęli się odrobinę zastanawiać.
Tłumaczenie:
Kasia Sobieszczańska
Prześlij komentarz