Komeda Nieznany wedłud Piotra Schmidta

 

 

Piotr Schmidt,  foto - Jarek Wierzbicki




To była sobota 18 września 2021 roku.

Piotr Schmidt podczas V edycji Love Polish Jazz Festival zaprezentował – po raz pierwszy w historii – nieznane kompozycje Krzysztofa Komedy z projektu Meine Süsse Europäische Heimat – czyli „Moja słodka europejska ojczyzna”.


Pierwotnie Komeda nagrał repertuar płyty w Baden- Baden w październiku 1967 roku.

Materiał ukazał się, gdy Komeda był już w Hollywood, gdzie pracował nad muzyką do „Dziecka Rosemary” Romana Polańskiego. Z listów między nim a producentem albumu Joachimem-Ernst Berendtem jasno wynikało, że nagrano więcej utworów niż ostatecznie ukazało się na albumie. W jednym z listów Komeda poprosił nawet Berendta o zamianę kilku utworów. Berendt odmówił, argumentując, że niektóre wiersze lepiej pokazują europejski charakter albumu niż inne. I to było wszystko, co pozostało z dodatkowych utworów…


Wtedy Komeda oceniał muzyczny zestaw jako najwybitniejsze dzieło jakie udało mu się stworzyć.

Teraz, po ponad pół wieku, publiczność zgromadzona w Tomaszowie Mazowieckim mogła podziwiać drugą, nieznaną, część legendarnego projektu Krzysztofa Komedy.

Składa się na nią między innymi sześć oryginalnych odrzutów z sesji czyli unikatów odtworzonych z rękopisów odnalezionych w zbiorach archiwalnych Biblioteki Narodowej w Warszawie. To wydarzenie absolutnie bez precedensu- rzecz obowiązkowa nie tylko dla fanów Komedy, Piotra Schmidta ale przede wszystkim odbiorców jazzu w całej Europie.


Mamy bowiem do czynienia z kompozycjami stworzonymi do wierszy czy poematów, a nawet prozy Zbigniewa Herberta, Adama Ważyka czy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Zresztą „Jonasz” czy „The Classic” to jedne z najważniejszych według mnie kompozycji, w tym „odnalezionym” zestawie. „Jan Cherubin” utwór rysujący wiersz Mieczysława Jastruna o takim samym tytule, zawiera w sobie niezwykły ładunek emocjonalny, cudnie uchwycony przez Schmidta a po latach przekazany dalej przez muzyków obecnych na scenie. Gitarowym solo słusznie popisuje się w obrębie tej kompozycji David Dorużka. A reszta muzyków zaświadcza o najwyższym zaangażowaniu, umiejętnościach i zgraniu niniejszego kolektywu.


Piotr Schmidt to trębacz jazzowy, a zarazem kompozytor, aranżer o wyjątkowej smykałce do reinterpretowania, muzyk z bardzo otwartą głową pełną niezwykłych pomysłów, dźwiękowy erudyta a zarazem bardzo pokornie odnoszący się do muzycznej tradycji polskiej i światowej muzyki jazzowej.

Podczas niezapomnianego wieczoru w ramach Love Polish Jazz Festival wspólnie ze swoim sextetem po raz pierwszy pokazali odnalezione kompozycje, dorzucając od siebie kilka znamienitych cudeniek, na czele z trzema autorskimi kompozycjami Piotra „Unwanted Truth”, urzekający pięknem „Never Give Up, Sometimes Let Go” oraz wieńczący całość - niezwykle rozimprowizowana klamra spinającą ponad półtoragodzinny set w całość z tytułem „This Isn't Real”.


Piotrowi Schmidtowi na scenie towarzyszyli Kęstutis Vaiginis (saksofony), David Dorużka (gitara), Paweł Tomaszewski (fortepian), Michał Barański (kontrabas) i Sebastian Kuchczyński (perkusja). Niezwykłą przyjemność prócz najwyższej próby waloru artystycznego jaki daje nam wykonywana przez muzyków każda z kompozycji, sprawia fakt niezwykłego scenicznego porozumienia jakiego jesteśmy szczęśliwymi obserwatorami. Piszę obserwatorami bo za sprawą Jazz TV cały koncert można wciąż podziwiać w przestrzeni owej stacji.


A na koniec piorunująca wiadomość. Muzycy w marcu wchodzą do studia by zarejestrować ów materiał, który docelowo trafi na dwa nośniki płytowe - album kompaktowy i niezwykle pożądany dziś produkt - jakim jest nośnik winylowy, na którego premierę już dzisiaj nie mogę się doczekać.

To doskonały prezent, a zarazem swoisty hołd Piotra Schmidta złożony Mistrzowi, Krzysztofowi Komedzie, niejako z okazji 90 rocznicy jego ubiegłorocznych urodzin. A w myśl utartego sformowania i szerokiego spojrzenia Freddiego Mercury'ego „The Show Must Go On'”– przynajmniej przez kolejne dwa lata, niech właśnie tak będzie, a wierzę osobiście, że znacznie dłużej.


Absolutnie polecam sam koncert teraz, a na efekty pracy w studiu, podobnie jak Państwo, czekam już od teraz.




Adam Dobrzyński


 

 

Piotr Schmidt Sextet - foto Jarek Wierzbicki

 

Komentarze

Nowsza Starsza