Nawet już nie pamiętam kiedy się poznaliśmy.
Czy to były Katowice czy Bolków. Mega Club czy Castle Party. Ale czy dziś to takie ważne?
Znam ich wiele lat i z wielką radością 13 grudnia ubiegłego roku dowiedziałem się, że w 2015 roku wracają jako Nun Electro. Magda i Olaf, od zawsze nierozłączni, od zawsze razem i stawiający czoła wielu przeciwnościom losu. I od kilku lat Warszawiacy. Czy to pomoże w przyspieszeniu kariery?
Pomoże impet z jakim to w ostatnich miesiącach robią.
Koncerty przed De/Vision i Dioramą, opublikowanie EPki "Thunder" (25 maja odbyła się oficjalna premiera tego wydawnictwa - w wersji koncertowej na Fetish FacTory a w radiu w moim "Rockowisku" na www.rocktime.pl już 19 maja !!!) tylko napawają optymizmem.
Czego można się po nich spodziewać?
Zdecydowanie wszystkiego, bo są NIEOBLICZALNI.
Poznajcie ich bliżej, zapraszam do lektury naszej niedawnej rozmowy...
Adam Dobrzyński: Zespól Nun czy Nun Electro, a może Killer Star, jak to z Wami jest?
Magda: Jesteśmy wszystkim po trochu. NUN to pierwsza nasz elektroniczna odsłona powstała w końcówce lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Był to nasz początek, zarówno jako duetu elektronicznego jak i dla naszej szerszej działalności na rynku Polskim i światowym. Z czasem okazało się jednak, że nie tylko twórczo ale również jako performerzy potrzebujemy trochę więcej przestrzeni. Graliśmy nie tylko koncerty ale również sety DJskie i live acty. Różnica pojawiła się również na polu artystycznym – zaczęła nam być ciasno na scenie synth/electro, zaczęliśmy rozszerzać działalność o muzykę typowo klubową bazująca na inspirującym nas w tamtych czasach electro clashu ale również dotykającą house”u czy acidu. W tamtych czasach aby zaznaczyć różnice live Acy i sety DJskie były promowane pod szyldem NUN Electro a typowe estradowe koncerty graliśmy jako NUN. W między czasie jednak okazało się, że mamy również ogromną potrzebę wyżycia się w energii nie tylko dotykającej romantycznego aspektu lat 80 takiego jak Gary Numan czy Human League. Drzemały w nas ogromne pokłady kreacji inspirowane Nine Inch Nails czy the Prodigy. Tak narodził się Killer Star – zespół o mocniejszej brzmieniowo i stylistycznie karmie. Dajemy tutaj upust swoim cięższym fantazjom co jednak i tak przenika do innych warstw działalności tak jak Trent Reznor zaczął w końcu produkować Gary”ego Numana tak i NUN i Killer Star znajdują się na wspólnej osi choć może po dwóch różnych jej biegunach. Dzisiejszy kształt zespołu NUN Electro to potrzeba podkreślenia faktu, że dołączyli do nas nowi muzycy dodając nowego kształtu naszemu brzmieniu. Uznaliśmy to za fakt na tyle istotny, że zasłużył na inną nazwę niż NUN ale jednocześnie nie chcieliśmy całkowicie odcinać się od przeszłości. Zatem modyfikacja której wcześniej używaliśmy dla live aktów tym razem zyskała nowe życie tworząc potencjał twórczy dla czwórki osób a nie już tylko duetu. Nie zmienia to faktu że wszystkie te cztery twory są w zasadzie jednym i tym samym i jak dusza, drzewo i kamień stanowią jedynie inny aspekt tego samego przejawu kreatywności. Eteryczny NUN wypełnia dusze, NUN Electro jest drzewem, które z niego wyrasta i materializuje wszystkie niezwerbalizowane wcześniej dążenia, a Killer Star, jak kamień uziemia i przypomina o grawitacji. Taka trójca w naszym mniemaniu świetnie się uzupełnia i kojąc - wpływa na całość oczyszczając i inspirując w zależności od potrzeb.
Adam Dobrzyński: Magda, opowiedz proszę o genezie powstania zespołu. To już trochę lat minęło.
Magda: Nasze początki są tak archaiczne, że już mało kto je pamięta – włączając w to nas samych. Co prawda nasze korzenie muzyczne to zespół rockowy w typowym składzie perkusja, gitara bas i wokal ale jednak los chciał żebyśmy zaistnieli w mniej komfortowej i oczywistej formie. Pod koniec lat 90-tych skład gitarowy przestał trzymać się w ryzach, zaczęliśmy iść każdy swoją drogą. Wtedy to waśnie pomimo wcześniejszych obaw, że niestety nie będziemy w stanie kontynuować działalności - okazało się, że wyszła nam naprzeciw zupełnie nieoczekiwana broń, która jest dziś w orężu już chyba każdego poważnie funkcjonującego muzyka – technologia. To co kiedyś mogło być osiągane tylko w studiach obsługiwanych przez profesjonalistów nagle zaczęło być w zasięgu ręki każdego, dzięki popularyzacji w Polsce PCtów a później również Maców… korzystając z tego, zakupiliśmy adekwatne narzędzia i zaczęliśmy pracować nad muzyką w zaciszu własnego studia, sami. Tak powstał nasz kawałek na składankę „Football EP”, na której pojawiliśmy się obok Futra, Cool Kids Of Death i Ścianki, w ten sam sposób nagraliśmy wstępny zarys do utworu „OR” na druga płytę Andrzeja Smolika, którą wspierałam wokalnie. Kolejnym krokiem był album. Sami wgraliśmy wszystkie ścieżki w program i oczywiście z nieocenioną pomocą Tadeusza Kaliciaka zgraliśmy cały materiał włączając w to wokale – we własnym małym mieszkaniu. Publikacją materiału również zarządzał duch technologii – dzięki internetowi szybko zyskaliśmy uznanie na MySpace i ruszyliśmy na pierwszy koncert do …Berlina. Tak narodził się NUN – chaos z którego powstaje porządek…
Adam Dobrzyński: Scena Independent, wtedy gdy zaczynaliście i dziś, jakie zaszły różnice?
Olaf: Nie czujemy się częścią takiej sceny jeżeli ona w ogóle istnieje w naszym kraju, jest raczej podzielona na mniejsze podsceny od alternatywy gitarowej przez alternatywę elektroniczną po alternatywę pop - wszystko w bardzo swojskim (polskim ) kolorycie , a scena synth pop czy electro ( nie posiadająca swojskiego kolorytu ) to jakieś 5 % całej sceny alternatywnej w Polsce. My obijaliśmy się po różnych scenach z klubową czy nawet czasami ogólną włącznie. Gdy zaczynaliśmy było mniej zespołów, później zrobiło się bardzo dużo, a gdy zaprzestaliśmy działalności wszystko ucichło , teraz jakby wszystko się od nowa budzi trochę inne nazwy, ale i te same wracają.
Adam Dobrzyński: To nie jest łatwy nurt do zdobycia w Polsce. A jednak Gary Numan i jego koledzy po fachu jak New Order, IAMX, Depeche Mode, Camouflage zdeterminowały Waszą twórczość. Dlaczego?
Olaf: Cars - Garego Numana zobaczyłem jako jeden z pierwszych clipów w videotece jako bardzo małe dziecko -zostało do dziś (śmiech- przyp. AD). Depeche Mode od zawsze towarzyszyło czy to w telewizji czy w radiu, coś co łączyło w sobie ładną muzykę pop i nowatorskie brzmienie – eksperyment muzyczny i to było to, do tego fascynacja Kraftwerkiem i Davidem Bowie czy całą sceną New Romantic i New Wave, a następnie nowymi brzmieniami w latach dziewięćdziesiątych w takich projektach jak Orbital czy Underworld , a następnie na fali electro clash fascynacja czystym electro. Scena synth pop jest dla nas kwestią przypadku a nie świadomego wyboru. Po prostu jako jedyna zaakceptowała naszą muzykę w pełni.
Adam Dobrzyński: Rok 2006 to wydanie Waszego debiutanckiego albumu "Sunlight". Opowiedzcie o nim, o powstawaniu tej płyty, pracy nad nią...
Olaf: Płyta powstała w 100% w domowym studiu jeszcze na Dolnym Śląsku. Nie mieliśmy wtedy, aż tak bogatego instrumentarium jak teraz ale, co śmieszniejsze spowodowało to, że staraliśmy się bardzo osiągnąć to na czym nam zależało przy pomocy dostępnych środków, więc bardzo mocno włączyliśmy kreatywność i zabawy z brzmieniami trwały w nieskończoność. Choć oczywiście wtedy nie byliśmy zadowoleni w pełni, to teraz z perspektywy czasu oceniamy poziom brzmieniowy bardzo wysoko – mając oczywiście na uwadze dostępne wówczas środki oraz moment w historii muzyki, w którym płyta powstawała. W końcowej fazie pomógł nam Peter Rainman z Francuskiej formacji People Theatre, który dopieścił ostateczny mix na tyle, żeby wydobyć to co było w nim najważniejsze. Później mastering zrobiony w Szwecji postawił kropkę na i. Trwało to wszystko dość długo ale z perspektywy czasu uważam, że było warto.
Adam Dobrzyński: W Waszej biografii jest sporo lat ciszy. Dlaczego tak się stało, ze odpuściliście?
Magda: Cztery lata w okresie 2011 – 2014 to kres w którym nie graliśmy koncertów, setów ani w żaden sposób nie udzielaliśmy się publicznie. Złożyło się na to wiele czynników - z jednej strony kryzys, który wtedy uderzył w każdą właściwie dziedzinę życia spowodował również to, że nie było już takich środków na tak zwaną kulturę, a co za tym idzie mniej komercyjne formacje takie jak nasza stanęły przed wyborem – całkowitego skomercjalizowania swojej działalności lub przeczekania w ustronnym miejscu aż burza przeminie. Wybraliśmy drugą opcję i cieszę się z tego ogromnie. Nie twierdzę, ze komercja jest czymś złym – wręcz przeciwnie, uważam, ze artyści niepotrzebnie bronią się przed materialnym aspektem swojej działalności traktując go często z wstydliwa obojętnością. Żyjemy w materii, w niej się poruszamy i nie można jej wykluczyć z żadnej dziedziny aktywności – nawet z tak eterycznej i ulotnej jaką jest sztuka. Jednak wszystko ma swoje zdrowe granice i właśnie tych granic nie chcąc przekroczyć zdecydowaliśmy się na mały odpoczynek. Był oto okres ciszy artystycznej – ale jedynie na zewnątrz. Przez cały ten czas powstawały nowe utwory – między innymi „Thunder”, który aktualnie wyszedł na EPce i święci triumfy na przykład na Reverb Nation. Był to okres bardzo płodny oraz swobodny pod względem twórczym, eksperymentowaliśmy mocno z takimi utworami jak na przykład „Obok Nas” czy „Lucky Shot” , a jednocześnie pozwalaliśmy sobie na zabawy coverowe nie tylko takich ulubieńców jak New Order czy Eurythmics lecz również na przykład rodzimych idoli z dzieciństwa – Aya-RL.
Adam Dobrzyński: Rok 2015 to swoisty i najprawdziwszy w świecie Wasz comeback jako Nun a potem Nun Electro. Co spowodowało ze muzyka znowu stała się dla Was najważniejsza?
Olaf: Muzyka zawsze była i będzie dla nas ważna – tacy się urodziliśmy. Comeback to raczej efekt nagromadzenia się dużej ilości materiału zarówno NUN, NUN Electro jak i Killer Star. Dodatkowo powiało znów możliwościami z których nie sposób było nie skorzystać więc takie koncerty jak support De/Vision czy Dioramy uznaliśmy za dobry wstęp do powrotu na scenę w pełnej aktywnej formie. Okazało się również, że jest więcej osób, które chętnie będą z nami współpracować, nie tylko artystycznie – Mario Bong czy Sosna, którzy dołączyli do składu pomogli nam dodać ten ważny element muzyczny, który zawsze widzieliśmy jako kolejny krok w ewolucji naszej formacji – ale również taktycznie – mamy teraz większe wsparcie od strony managerskiej co jest dla nas ogromną pomocą bo naprawdę bardzo trudno być jednocześnie artystą i biznesmenem.
Adam Dobrzyński: Olaf, Ty zwykle odpowiedzialny jesteś za oprawę graficzną, logo zespołu. Opowiedz o tym najnowszym, o koncepcji.
Olaf: Tak jak prace nad muzyką tak również i ten aspekt naszej działalności jest w pewnym sensie w ciągłej fazie kreacji. Aktualne logo oraz projekt okładki EPki „Thunder” jest składową pomysłu mojego i Magdaleny – gdzie chcieliśmy wyrazić nasz ewidentny szacunek dla naszego guru Davida Bowie ale również poprzez graficzny środek wyrazu podkreślić połączenie ze sceną reprezentowaną choćby przez Throbbing Gristle. Oczywiście wszystko to w celu zaakcentowania tytułowego utwory EPki o nazwie „Thunder” – więc błyskawica to połączenie tych wszystkich komponentów w jednym. Pracowaliśmy nad tymi pomysłami najpierw z Michelem Pe, a później dopieszczaliśmy to we własnym gronie gdzie kształtu ostatecznego okładka i logo nabrały dzięki Mario Bongowi. Ostateczny projekt okładki płyty jest jednak nadal w realizacji i pomimo tego, na pewno będzie nawiązywać do obecnej szaty graficznej to jednak powinien również troszkę zaskoczyć wszystkich, którzy sądzą, że już widzieli wszystko.
Adam Dobrzyński: Zanim o nowym singlu to jeszcze o dwóch tegorocznych bardzo ważnych występach, U boku De/Vision i Dioramy. Opowiedzcie proszę...
Magda: Oba koncerty bardzo znaczące, support przed De/Vision to pierwszy publiczny występ od ostatniego koncertu z Apoptygmą Berzerk w 2010 roku i to po raz pierwszy w czteroosobowym składzie, bardzo dobre przyjęcie przez publikę i właśnie tego potrzebowaliśmy, aby wrócić do działalności , a Diorama to już tylko kontynuacja pierwszego sukcesu live.
Adam Dobrzyński: I jeszcze Fetish Factory, czyli klasyczny gig w Waszym wykonaniu, zamknięta impreza, mała i do tego konkretna publiczność, duszny mały klub...to Was najbardziej kreci?
Magda: Nas kręci muzyka. Nie ma znaczenia czy to tworzenie w studiu czy koncert, choć są to dwie zupełnie różne sprawy. Wielkość koncertu czy publiczność to również nie to co stanowi dla nas jakikolwiek temat. Graliśmy koncerty dla kilku tysięcy osób jak również jeden pamiętny – dla pięciu – ( pozdrawiamy fanów z Otwocka – śmiech, przyp.AD ). Każdy z tych koncertów jest inny i niepowtarzalny i nigdy nie porównujemy ich ze sobą. Natomiast najbardziej oczywiście lubimy te koncerty, na których atmosfera jest na tyle luźna, że możemy w pełni dać się ponieść muzyce. Co do imprezy Fetish Factory była bardzo pechowa - okradziono naszego klawiszowca na ok 8 000 złotych, bardzo zła organizacja, zero bezpieczeństwa na backstage, cudem ocalały nasze pozostałe sprzęty, koncert sam w sobie był udany jeżeli w tych okolicznościach można tak to nazwać.
Adam Dobrzyński: Singiel "Thunder" - pierwsza muzyczna odsłona Nun Electro 2015. Co to jest za nagranie i co składa się na całą płytkę, o której w sumie powinniśmy mówić EPka...
Olaf: EPka składa się z trzech wersji utworu „Thunder”, który jest future popową piosenką z dość eksperymentalnym podkładem zagranym od tyłu, jest to kompozycja stylistycznie nawiązująca do pierwszej płyty „Sunlight”, kolejne utwory to „Alchemia” – pierwsza autorska kompozycja po polsku i „Everywhere I Go” jej anglojęzyczny odpowiednik – oba utrzymane w ciężkim electro - progresywnym stylu oraz „You Boy” najlżejszy wręcz housowy z gitarą a”la New Order zagraną przez muzyka o pseudonimie Stigma, pochodzącego z Argentyny.
Adam Dobrzyński: Swoista ciekawostka, pierwszy utwór w wersji polskojęzycznej wymaga większego opisu...
Magda: Tak, jest to wynik naszego swobodnego wyżej wspomnianego eksperymentowania – wcześniej wszystkie utwory były w języku angielskim. Polski pojawił się jako tak zwany efekt uboczny i okazało się, że zdał egzamin. Pojawiło się więcej takich utworów – nie tylko cover „Naszej Ściany” ale również nasze autorskie kompozycje takie jak „Obok Nas”, „Jedno Wiem, Ja to Mam”… Jest nam z tym dobrze i spodobało nam się na tyle, że na pewno polskojęzyczne kompozycje pojawią się również na krążku długogrającym.
Adam Dobrzyński: Co składa się dziś na Wasze muzyczne inspiracje.
Olaf: Dokładnie to samo co wcześniej czyli nowy Bowie, Numan wraz z jego najnowszą płytą, NIN także z najnowszą płytą, najświeższe wydawnictwo Gus Gus - trochę muzyki tanecznej – klubowej, jak i najnowsze trendy jak New Disco , Nu Rave czy Acid zagrany na nowo np. na nowej płycie The Prodigy. Niestety jest teraz mniej inspiracji w muzyce niż w okresie kiedy zaczynaliśmy, dlatego poszukiwania są coraz trudniejsze.
Adam Dobrzyński: Jakie plany na dalszą część roku?
Magda: Koncerty oraz dopieszczenie płyty tak aby wydawnictwo mogło ujrzeć światło dzienne na jesieni tego roku. Planujemy jeszcze po drodze single tak aby podgrzać atmosferę i jednocześnie przygotować naszych fanów na to, co pojawi się na krążku.
Adam Dobrzyński: Kiedy płyta długogrająca?
Magda: Dokładnej daty jeszcze nie ustaliliśmy ale wstępny zarys to październik 2015. Chcemy żeby każdy z naszych fanów mógł kupić płytę NUN Electro na Gwiazdkę komuś kogo lubi (śmiech- przyp. AD). Płyta jest już praktycznie gotowa jednak szlify nadal trwają, chcemy żeby była dopieszczona pod każdym względem ponieważ dbałość o szczegóły jest dla nas bardzo istotna. Uchylając rąbka tajemnicy – dla osób które są zaznajomione z twórczością NUN płyta powinna być zaskoczeniem. Nie wyjawimy jeszcze jakim, ale szykujemy dla wszystkich fanów małą niespodziankę stylistyczną.
Adam Dobrzyński: Dzięki za rozmowę
wywiad można również przeczytać pod tym linkiem na Polish Culture Magazine...
http://opinia.co.uk/index.php?option=com_content&view=article&id=883%3Awywiad-z-zespoem-nun-electro&catid=39%3Awywiady-opinii&Itemid=155
Czy to były Katowice czy Bolków. Mega Club czy Castle Party. Ale czy dziś to takie ważne?
Znam ich wiele lat i z wielką radością 13 grudnia ubiegłego roku dowiedziałem się, że w 2015 roku wracają jako Nun Electro. Magda i Olaf, od zawsze nierozłączni, od zawsze razem i stawiający czoła wielu przeciwnościom losu. I od kilku lat Warszawiacy. Czy to pomoże w przyspieszeniu kariery?
Pomoże impet z jakim to w ostatnich miesiącach robią.
Koncerty przed De/Vision i Dioramą, opublikowanie EPki "Thunder" (25 maja odbyła się oficjalna premiera tego wydawnictwa - w wersji koncertowej na Fetish FacTory a w radiu w moim "Rockowisku" na www.rocktime.pl już 19 maja !!!) tylko napawają optymizmem.
Czego można się po nich spodziewać?
Zdecydowanie wszystkiego, bo są NIEOBLICZALNI.
Poznajcie ich bliżej, zapraszam do lektury naszej niedawnej rozmowy...
„Eteryczny NUN wypełnia dusze, NUN Electro jest drzewem, które z niego wyrasta i materializuje wszystkie niezwerbalizowane wcześniej dążenia, a Killer Star, jak kamień uziemia i przypomina o grawitacji”
Adam Dobrzyński: Zespól Nun czy Nun Electro, a może Killer Star, jak to z Wami jest?
Magda: Jesteśmy wszystkim po trochu. NUN to pierwsza nasz elektroniczna odsłona powstała w końcówce lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Był to nasz początek, zarówno jako duetu elektronicznego jak i dla naszej szerszej działalności na rynku Polskim i światowym. Z czasem okazało się jednak, że nie tylko twórczo ale również jako performerzy potrzebujemy trochę więcej przestrzeni. Graliśmy nie tylko koncerty ale również sety DJskie i live acty. Różnica pojawiła się również na polu artystycznym – zaczęła nam być ciasno na scenie synth/electro, zaczęliśmy rozszerzać działalność o muzykę typowo klubową bazująca na inspirującym nas w tamtych czasach electro clashu ale również dotykającą house”u czy acidu. W tamtych czasach aby zaznaczyć różnice live Acy i sety DJskie były promowane pod szyldem NUN Electro a typowe estradowe koncerty graliśmy jako NUN. W między czasie jednak okazało się, że mamy również ogromną potrzebę wyżycia się w energii nie tylko dotykającej romantycznego aspektu lat 80 takiego jak Gary Numan czy Human League. Drzemały w nas ogromne pokłady kreacji inspirowane Nine Inch Nails czy the Prodigy. Tak narodził się Killer Star – zespół o mocniejszej brzmieniowo i stylistycznie karmie. Dajemy tutaj upust swoim cięższym fantazjom co jednak i tak przenika do innych warstw działalności tak jak Trent Reznor zaczął w końcu produkować Gary”ego Numana tak i NUN i Killer Star znajdują się na wspólnej osi choć może po dwóch różnych jej biegunach. Dzisiejszy kształt zespołu NUN Electro to potrzeba podkreślenia faktu, że dołączyli do nas nowi muzycy dodając nowego kształtu naszemu brzmieniu. Uznaliśmy to za fakt na tyle istotny, że zasłużył na inną nazwę niż NUN ale jednocześnie nie chcieliśmy całkowicie odcinać się od przeszłości. Zatem modyfikacja której wcześniej używaliśmy dla live aktów tym razem zyskała nowe życie tworząc potencjał twórczy dla czwórki osób a nie już tylko duetu. Nie zmienia to faktu że wszystkie te cztery twory są w zasadzie jednym i tym samym i jak dusza, drzewo i kamień stanowią jedynie inny aspekt tego samego przejawu kreatywności. Eteryczny NUN wypełnia dusze, NUN Electro jest drzewem, które z niego wyrasta i materializuje wszystkie niezwerbalizowane wcześniej dążenia, a Killer Star, jak kamień uziemia i przypomina o grawitacji. Taka trójca w naszym mniemaniu świetnie się uzupełnia i kojąc - wpływa na całość oczyszczając i inspirując w zależności od potrzeb.
Adam Dobrzyński: Magda, opowiedz proszę o genezie powstania zespołu. To już trochę lat minęło.
Magda: Nasze początki są tak archaiczne, że już mało kto je pamięta – włączając w to nas samych. Co prawda nasze korzenie muzyczne to zespół rockowy w typowym składzie perkusja, gitara bas i wokal ale jednak los chciał żebyśmy zaistnieli w mniej komfortowej i oczywistej formie. Pod koniec lat 90-tych skład gitarowy przestał trzymać się w ryzach, zaczęliśmy iść każdy swoją drogą. Wtedy to waśnie pomimo wcześniejszych obaw, że niestety nie będziemy w stanie kontynuować działalności - okazało się, że wyszła nam naprzeciw zupełnie nieoczekiwana broń, która jest dziś w orężu już chyba każdego poważnie funkcjonującego muzyka – technologia. To co kiedyś mogło być osiągane tylko w studiach obsługiwanych przez profesjonalistów nagle zaczęło być w zasięgu ręki każdego, dzięki popularyzacji w Polsce PCtów a później również Maców… korzystając z tego, zakupiliśmy adekwatne narzędzia i zaczęliśmy pracować nad muzyką w zaciszu własnego studia, sami. Tak powstał nasz kawałek na składankę „Football EP”, na której pojawiliśmy się obok Futra, Cool Kids Of Death i Ścianki, w ten sam sposób nagraliśmy wstępny zarys do utworu „OR” na druga płytę Andrzeja Smolika, którą wspierałam wokalnie. Kolejnym krokiem był album. Sami wgraliśmy wszystkie ścieżki w program i oczywiście z nieocenioną pomocą Tadeusza Kaliciaka zgraliśmy cały materiał włączając w to wokale – we własnym małym mieszkaniu. Publikacją materiału również zarządzał duch technologii – dzięki internetowi szybko zyskaliśmy uznanie na MySpace i ruszyliśmy na pierwszy koncert do …Berlina. Tak narodził się NUN – chaos z którego powstaje porządek…
Adam Dobrzyński: Scena Independent, wtedy gdy zaczynaliście i dziś, jakie zaszły różnice?
Olaf: Nie czujemy się częścią takiej sceny jeżeli ona w ogóle istnieje w naszym kraju, jest raczej podzielona na mniejsze podsceny od alternatywy gitarowej przez alternatywę elektroniczną po alternatywę pop - wszystko w bardzo swojskim (polskim ) kolorycie , a scena synth pop czy electro ( nie posiadająca swojskiego kolorytu ) to jakieś 5 % całej sceny alternatywnej w Polsce. My obijaliśmy się po różnych scenach z klubową czy nawet czasami ogólną włącznie. Gdy zaczynaliśmy było mniej zespołów, później zrobiło się bardzo dużo, a gdy zaprzestaliśmy działalności wszystko ucichło , teraz jakby wszystko się od nowa budzi trochę inne nazwy, ale i te same wracają.
Adam Dobrzyński: To nie jest łatwy nurt do zdobycia w Polsce. A jednak Gary Numan i jego koledzy po fachu jak New Order, IAMX, Depeche Mode, Camouflage zdeterminowały Waszą twórczość. Dlaczego?
Olaf: Cars - Garego Numana zobaczyłem jako jeden z pierwszych clipów w videotece jako bardzo małe dziecko -zostało do dziś (śmiech- przyp. AD). Depeche Mode od zawsze towarzyszyło czy to w telewizji czy w radiu, coś co łączyło w sobie ładną muzykę pop i nowatorskie brzmienie – eksperyment muzyczny i to było to, do tego fascynacja Kraftwerkiem i Davidem Bowie czy całą sceną New Romantic i New Wave, a następnie nowymi brzmieniami w latach dziewięćdziesiątych w takich projektach jak Orbital czy Underworld , a następnie na fali electro clash fascynacja czystym electro. Scena synth pop jest dla nas kwestią przypadku a nie świadomego wyboru. Po prostu jako jedyna zaakceptowała naszą muzykę w pełni.
Adam Dobrzyński: Rok 2006 to wydanie Waszego debiutanckiego albumu "Sunlight". Opowiedzcie o nim, o powstawaniu tej płyty, pracy nad nią...
Olaf: Płyta powstała w 100% w domowym studiu jeszcze na Dolnym Śląsku. Nie mieliśmy wtedy, aż tak bogatego instrumentarium jak teraz ale, co śmieszniejsze spowodowało to, że staraliśmy się bardzo osiągnąć to na czym nam zależało przy pomocy dostępnych środków, więc bardzo mocno włączyliśmy kreatywność i zabawy z brzmieniami trwały w nieskończoność. Choć oczywiście wtedy nie byliśmy zadowoleni w pełni, to teraz z perspektywy czasu oceniamy poziom brzmieniowy bardzo wysoko – mając oczywiście na uwadze dostępne wówczas środki oraz moment w historii muzyki, w którym płyta powstawała. W końcowej fazie pomógł nam Peter Rainman z Francuskiej formacji People Theatre, który dopieścił ostateczny mix na tyle, żeby wydobyć to co było w nim najważniejsze. Później mastering zrobiony w Szwecji postawił kropkę na i. Trwało to wszystko dość długo ale z perspektywy czasu uważam, że było warto.
Adam Dobrzyński: W Waszej biografii jest sporo lat ciszy. Dlaczego tak się stało, ze odpuściliście?
Magda: Cztery lata w okresie 2011 – 2014 to kres w którym nie graliśmy koncertów, setów ani w żaden sposób nie udzielaliśmy się publicznie. Złożyło się na to wiele czynników - z jednej strony kryzys, który wtedy uderzył w każdą właściwie dziedzinę życia spowodował również to, że nie było już takich środków na tak zwaną kulturę, a co za tym idzie mniej komercyjne formacje takie jak nasza stanęły przed wyborem – całkowitego skomercjalizowania swojej działalności lub przeczekania w ustronnym miejscu aż burza przeminie. Wybraliśmy drugą opcję i cieszę się z tego ogromnie. Nie twierdzę, ze komercja jest czymś złym – wręcz przeciwnie, uważam, ze artyści niepotrzebnie bronią się przed materialnym aspektem swojej działalności traktując go często z wstydliwa obojętnością. Żyjemy w materii, w niej się poruszamy i nie można jej wykluczyć z żadnej dziedziny aktywności – nawet z tak eterycznej i ulotnej jaką jest sztuka. Jednak wszystko ma swoje zdrowe granice i właśnie tych granic nie chcąc przekroczyć zdecydowaliśmy się na mały odpoczynek. Był oto okres ciszy artystycznej – ale jedynie na zewnątrz. Przez cały ten czas powstawały nowe utwory – między innymi „Thunder”, który aktualnie wyszedł na EPce i święci triumfy na przykład na Reverb Nation. Był to okres bardzo płodny oraz swobodny pod względem twórczym, eksperymentowaliśmy mocno z takimi utworami jak na przykład „Obok Nas” czy „Lucky Shot” , a jednocześnie pozwalaliśmy sobie na zabawy coverowe nie tylko takich ulubieńców jak New Order czy Eurythmics lecz również na przykład rodzimych idoli z dzieciństwa – Aya-RL.
Adam Dobrzyński: Rok 2015 to swoisty i najprawdziwszy w świecie Wasz comeback jako Nun a potem Nun Electro. Co spowodowało ze muzyka znowu stała się dla Was najważniejsza?
Olaf: Muzyka zawsze była i będzie dla nas ważna – tacy się urodziliśmy. Comeback to raczej efekt nagromadzenia się dużej ilości materiału zarówno NUN, NUN Electro jak i Killer Star. Dodatkowo powiało znów możliwościami z których nie sposób było nie skorzystać więc takie koncerty jak support De/Vision czy Dioramy uznaliśmy za dobry wstęp do powrotu na scenę w pełnej aktywnej formie. Okazało się również, że jest więcej osób, które chętnie będą z nami współpracować, nie tylko artystycznie – Mario Bong czy Sosna, którzy dołączyli do składu pomogli nam dodać ten ważny element muzyczny, który zawsze widzieliśmy jako kolejny krok w ewolucji naszej formacji – ale również taktycznie – mamy teraz większe wsparcie od strony managerskiej co jest dla nas ogromną pomocą bo naprawdę bardzo trudno być jednocześnie artystą i biznesmenem.
Adam Dobrzyński: Olaf, Ty zwykle odpowiedzialny jesteś za oprawę graficzną, logo zespołu. Opowiedz o tym najnowszym, o koncepcji.
Olaf: Tak jak prace nad muzyką tak również i ten aspekt naszej działalności jest w pewnym sensie w ciągłej fazie kreacji. Aktualne logo oraz projekt okładki EPki „Thunder” jest składową pomysłu mojego i Magdaleny – gdzie chcieliśmy wyrazić nasz ewidentny szacunek dla naszego guru Davida Bowie ale również poprzez graficzny środek wyrazu podkreślić połączenie ze sceną reprezentowaną choćby przez Throbbing Gristle. Oczywiście wszystko to w celu zaakcentowania tytułowego utwory EPki o nazwie „Thunder” – więc błyskawica to połączenie tych wszystkich komponentów w jednym. Pracowaliśmy nad tymi pomysłami najpierw z Michelem Pe, a później dopieszczaliśmy to we własnym gronie gdzie kształtu ostatecznego okładka i logo nabrały dzięki Mario Bongowi. Ostateczny projekt okładki płyty jest jednak nadal w realizacji i pomimo tego, na pewno będzie nawiązywać do obecnej szaty graficznej to jednak powinien również troszkę zaskoczyć wszystkich, którzy sądzą, że już widzieli wszystko.
Adam Dobrzyński: Zanim o nowym singlu to jeszcze o dwóch tegorocznych bardzo ważnych występach, U boku De/Vision i Dioramy. Opowiedzcie proszę...
Magda: Oba koncerty bardzo znaczące, support przed De/Vision to pierwszy publiczny występ od ostatniego koncertu z Apoptygmą Berzerk w 2010 roku i to po raz pierwszy w czteroosobowym składzie, bardzo dobre przyjęcie przez publikę i właśnie tego potrzebowaliśmy, aby wrócić do działalności , a Diorama to już tylko kontynuacja pierwszego sukcesu live.
Adam Dobrzyński: I jeszcze Fetish Factory, czyli klasyczny gig w Waszym wykonaniu, zamknięta impreza, mała i do tego konkretna publiczność, duszny mały klub...to Was najbardziej kreci?
Magda: Nas kręci muzyka. Nie ma znaczenia czy to tworzenie w studiu czy koncert, choć są to dwie zupełnie różne sprawy. Wielkość koncertu czy publiczność to również nie to co stanowi dla nas jakikolwiek temat. Graliśmy koncerty dla kilku tysięcy osób jak również jeden pamiętny – dla pięciu – ( pozdrawiamy fanów z Otwocka – śmiech, przyp.AD ). Każdy z tych koncertów jest inny i niepowtarzalny i nigdy nie porównujemy ich ze sobą. Natomiast najbardziej oczywiście lubimy te koncerty, na których atmosfera jest na tyle luźna, że możemy w pełni dać się ponieść muzyce. Co do imprezy Fetish Factory była bardzo pechowa - okradziono naszego klawiszowca na ok 8 000 złotych, bardzo zła organizacja, zero bezpieczeństwa na backstage, cudem ocalały nasze pozostałe sprzęty, koncert sam w sobie był udany jeżeli w tych okolicznościach można tak to nazwać.
Adam Dobrzyński: Singiel "Thunder" - pierwsza muzyczna odsłona Nun Electro 2015. Co to jest za nagranie i co składa się na całą płytkę, o której w sumie powinniśmy mówić EPka...
Olaf: EPka składa się z trzech wersji utworu „Thunder”, który jest future popową piosenką z dość eksperymentalnym podkładem zagranym od tyłu, jest to kompozycja stylistycznie nawiązująca do pierwszej płyty „Sunlight”, kolejne utwory to „Alchemia” – pierwsza autorska kompozycja po polsku i „Everywhere I Go” jej anglojęzyczny odpowiednik – oba utrzymane w ciężkim electro - progresywnym stylu oraz „You Boy” najlżejszy wręcz housowy z gitarą a”la New Order zagraną przez muzyka o pseudonimie Stigma, pochodzącego z Argentyny.
Adam Dobrzyński: Swoista ciekawostka, pierwszy utwór w wersji polskojęzycznej wymaga większego opisu...
Magda: Tak, jest to wynik naszego swobodnego wyżej wspomnianego eksperymentowania – wcześniej wszystkie utwory były w języku angielskim. Polski pojawił się jako tak zwany efekt uboczny i okazało się, że zdał egzamin. Pojawiło się więcej takich utworów – nie tylko cover „Naszej Ściany” ale również nasze autorskie kompozycje takie jak „Obok Nas”, „Jedno Wiem, Ja to Mam”… Jest nam z tym dobrze i spodobało nam się na tyle, że na pewno polskojęzyczne kompozycje pojawią się również na krążku długogrającym.
Adam Dobrzyński: Co składa się dziś na Wasze muzyczne inspiracje.
Olaf: Dokładnie to samo co wcześniej czyli nowy Bowie, Numan wraz z jego najnowszą płytą, NIN także z najnowszą płytą, najświeższe wydawnictwo Gus Gus - trochę muzyki tanecznej – klubowej, jak i najnowsze trendy jak New Disco , Nu Rave czy Acid zagrany na nowo np. na nowej płycie The Prodigy. Niestety jest teraz mniej inspiracji w muzyce niż w okresie kiedy zaczynaliśmy, dlatego poszukiwania są coraz trudniejsze.
Adam Dobrzyński: Jakie plany na dalszą część roku?
Magda: Koncerty oraz dopieszczenie płyty tak aby wydawnictwo mogło ujrzeć światło dzienne na jesieni tego roku. Planujemy jeszcze po drodze single tak aby podgrzać atmosferę i jednocześnie przygotować naszych fanów na to, co pojawi się na krążku.
Adam Dobrzyński: Kiedy płyta długogrająca?
Magda: Dokładnej daty jeszcze nie ustaliliśmy ale wstępny zarys to październik 2015. Chcemy żeby każdy z naszych fanów mógł kupić płytę NUN Electro na Gwiazdkę komuś kogo lubi (śmiech- przyp. AD). Płyta jest już praktycznie gotowa jednak szlify nadal trwają, chcemy żeby była dopieszczona pod każdym względem ponieważ dbałość o szczegóły jest dla nas bardzo istotna. Uchylając rąbka tajemnicy – dla osób które są zaznajomione z twórczością NUN płyta powinna być zaskoczeniem. Nie wyjawimy jeszcze jakim, ale szykujemy dla wszystkich fanów małą niespodziankę stylistyczną.
Adam Dobrzyński: Dzięki za rozmowę
wywiad można również przeczytać pod tym linkiem na Polish Culture Magazine...
http://opinia.co.uk/index.php?option=com_content&view=article&id=883%3Awywiad-z-zespoem-nun-electro&catid=39%3Awywiady-opinii&Itemid=155
Why so little music and so many logos?
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=zBkApfllzTc
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Alchemię, jest po Polsku a i tak fajnie brzmi, cała EPka jest świetna - słucham cały czas! Dobra robota!
OdpowiedzUsuńPrześlij komentarz