Heart & Soul
(2.47 Records/ Warner
Music)
Heart & Soul podobno miał być polskim Joy Division. Plotka. Oni zwyczajnie zafascynowani ich twórczością, chcieli oddać im hołd. I w pełni to się im udało. Jak
dobrze, że Heart & Soul to nowy muzyczny byt a nie cover band.
Byt, który z albumu na album zyskuje, zaskakując i na nowo
definiując swoją muzykę!
I jak tu recenzować płytę, za którą
stoi cała plejada osobowości muzycznych z naszego kraju raju, które
po pierwsze- w większości znam osobiście, po drugie, cenię ich
twórczość a po trzecie to jest jedna z dwóch (druga to album z
innje muzycznej bajki – Joasi Kondrat) na polskim rynku, które w
pierwszym półroczu wyczekiwałem z największymi wypiekami na
twarzy?
No wlaśnie, jak.
Heart & Soul składa się ze
znanych muzyków młodego i starszego pokolenia, którzy trzy lata
temu nagrali płytę, oddającą w porywający sposób hołd
twórczości Joy Division. Ci, których zachwyciły klasyki
manchesterskiej legendy w wykonaniu Bodka Pezdy i Sławka Leniarta
oraz ich gości, żałowali że to jednorazowe przedsięwzięcie. A
jednak główny według mnie operator muzycznej maszyny pod nazwą
Heart & Soul – Bodek Pezda to człowiek ze wszechmiar
nieobliczalny, kreator a do tego muzyk z serii –
kompletnych!
„Missing Link” to płyta będąca sumą indywidualności, które ją stworzyły. O Bodku i Sławku wiadomo, że grali w Agressivie 69, to oznacza, że byli prekursorami industrialnego rocka w Polsce i stosowania samplingu w produkcji muzyki. Ze spuścizny post-punka korzysta także Patti Yang, która wykorzystuje mrok tkwiący w tych brzmieniach do tworzenia autorskiej wersji trip-hopu oraz Bela Komoszyńska, która śpiewając w Sorry Boys w tej nowej muzycznej przestrzeni wciela się jak gdyby w legendarną Siouxsie Sioux. Nutę ciepłej psychodelii wnosi do tego towarzystwa Łukasz Lach – charakterystyczny głos alternatywnego L.Stadt.
I tak jak podaje dystrybutor tytułu – kompozycja „Lisbon” uwodzi tęskną partią gitary i rozmarzonym głosem Łukasza Lacha. Zgadza się, i to jak.
„Missing Link” to płyta będąca sumą indywidualności, które ją stworzyły. O Bodku i Sławku wiadomo, że grali w Agressivie 69, to oznacza, że byli prekursorami industrialnego rocka w Polsce i stosowania samplingu w produkcji muzyki. Ze spuścizny post-punka korzysta także Patti Yang, która wykorzystuje mrok tkwiący w tych brzmieniach do tworzenia autorskiej wersji trip-hopu oraz Bela Komoszyńska, która śpiewając w Sorry Boys w tej nowej muzycznej przestrzeni wciela się jak gdyby w legendarną Siouxsie Sioux. Nutę ciepłej psychodelii wnosi do tego towarzystwa Łukasz Lach – charakterystyczny głos alternatywnego L.Stadt.
I tak jak podaje dystrybutor tytułu – kompozycja „Lisbon” uwodzi tęskną partią gitary i rozmarzonym głosem Łukasza Lacha. Zgadza się, i to jak.
W „Clear Your Mind” taneczny rytm
electro wnosi pastelową elektronikę – a wokalista L. Stadt
zaskakuje eterycznym falsetem – ten utwor absolutnie mnie oszałamia
– a to sam początek płyty. „Paris (Alexander)” z Belą
Komoszyńską przy mikrofonie mógłby z powodzeniem znaleźć się
na którejś z płyt Cocteau Twins. Hania Malarowska z grupy Hanimal
nadaje „Sun & Gun” zwiewną lekkość, a że potrafi się
odnaleźć również wśród chrzęszczących bitów – świadczy
zaśpiewany po polsku „Świst”. Justyna Kabała ozdabia swym
głosem mrocznej divy w stylu Marleny Dietrich rozmyty „Ravioli A
La Russe”. „Porcelain” zaskakuje z kolei połamanym rytmem i
przestrzenną gitarą, między którymi idealnie odnajduje swoje
miejsce łagodny wokal Beli Komoszyńskiej. Na koniec „Wounded
Healer” – i aż ciarki chodzą po plecach, kiedy z gęstego mroku
wyłania się hipnotyczny śpiew Pati Yang.
Jak z płyt wytwórni 4AD, płyt
Bauhaus, solowych dokonań Petera Murphy'ego czy triphopowego Massive
Attack. Nawet coś z solowych płyt Tricky'ego wyłapiemy w tej
kompozycji!!!
To takie rockowo-alternatywne granie
wsparte elektroniką od Joy Division począwszy, przez Depeche Mode,
MG, Camouflage czy na De/Vision skończywszy. Jest w tym też muzyka
rodem z nieistniejącego filmu, soundtrockowe inklinacje są obecne w
każdej z ośmiu kompozycji, na czele z „Sun& Gun” - musicie
sprawdzić to sami! I do tego zimnofalowe pozostałości, bez których
H&S nie byłby tym zespołem jakim jest obecnie.
Heart& Soul w nowej oprawie muzycznej i w fantastycznym zestawie muzyków to istny band marzeń i już teraz zastanawiam się czy jakakolwiek trasa koncertowa a nie sporadyczne gigi są w ich wykonaniu możliwe?
Heart& Soul w nowej oprawie muzycznej i w fantastycznym zestawie muzyków to istny band marzeń i już teraz zastanawiam się czy jakakolwiek trasa koncertowa a nie sporadyczne gigi są w ich wykonaniu możliwe?
Ale wiecie co? Jest w moich rękach
przepiękna płyta „Missing Link” - jedna z najważniejszych
tegorocznych produkcji w naszym kraju, co do tego nie mam
najmniejszych wątpliwości. Jeśli więc chcecie współuczestniczyć
w dorobku jednego z najciekawszych współczesnych projektów
muzycznych, musicie ten album czym prędzej nabyć na własność.
Polecam
Prześlij komentarz