W ponad trzydziestoletniej karierze przez zespół The Waterboys przewinęło się dobrze ponad trzydziestu muzyków. The Waterboys w zasadzie nigdy nie odnieśli wielkiego sukcesu komercyjnego, ale udało im się nie raz wprawić w zachwyt recenzentów muzycznych. Ich utwory często odnoszą się do literatury i posiadają głęboką duchową wymowę.
Obok ich muzyki nie można przejść obojętnie. Mike Scott - lider tej formacji ma wyjątkowy dar do pisania niezwykłych piosenek.
W najbliższy poniedziałek - 6 czerwca będziemy mogli pierwszy raz w Polsce w warszawskim klubie Progresja zmierzyć się z absolutnie wyjątkową formacją.
Moment to doskonały bo w ubiegłym roku powrócili świetną płytą "Modern Blues". Jest to ich jedenasty studyjny krążek.
Na czele grupy, grającej folk-rocka z wpływami muzyki celtyckiej, stoi człowiek odpowiedzialny za teksty i muzykę - Mike Scott, szaleniec bądź geniusz, zależnie od punktu widzenia.
Michael Scott urodził się 14 grudnia 1958 roku w Edynburgu, w Szkocji. Gdy miał 10 lat, zdarzyło się coś, co miało na niego wielki wpływ, przysparzając mu cierpienia i wywołując uczucie gniewu - jego ojciec Allan Scott zostawił rodzinę i odszedł. Było to na tyle silne przeżycie, że do dziś artysta mówi o Edynburgu jako o miejscu przypominającym mu o emocjonalnym bólu związanym z tym wydarzeniem.
Mike dorastał w miejscowości Ayr, do której przeniósł się z rodziną w dwa lata po odejściu ojca. Tam właśnie odkrył swoją miłość do muzyki. Po usłyszeniu kompozycji "Last Night In Soho" z repertuaru pop-rockowej brytyjskiej formacji Dave Dee, Dozy, Bicky, Mick & Tich, postanowił oddać się sztuce i złapał za gitarę. Po roku nauki gry na tym instrumencie założył z kolegą pierwszą kapelę o nazwie Karma. Inspirowali się wtedy Davidem Bowiem, The Beatles i Bobem Dylanem.
Studiując anglistykę i filozofię uwrażliwił się na poezję m.in. Williama Blake'a i Williama Butlera Yeatsa, co znalazło odzwierciedlenie w wielu późniejszych tekstach utworów The Waterboys. Po roku studiowania przeniósł się do Londynu, gdzie zafascynował się punkiem. Pod wpływem tej muzyki powołał do życia fanzin "Jungleland" i zaczął udzielać się w kilku lokalnych kapelach punkowych. Jego najpoważniejszym zespołem był Another Pretty Face, który - według niego - łączył w sobie muzykę Bruce'a Springsteena z The Clash. Grupie nie udało się odnieść sukcesu i po kilku wydanych singlach, które przeszły bez echa, postanowili zawiesić działalność.
W 1981 roku Mike założył kolejny zespół - The Waterboys. Nazwę zaczerpnął z piosenki "The Kids" Lou Reeda, poza tym odzwierciedlała ona jego fascynację metaforyką związaną z morzem, która obecna jest w dokonaniach The Waterboys. Po zebraniu muzyków rozpoczęły się pierwsze próby, a zaraz potem nagrania studyjne. W marcu 1983 ukazał się singel "A Girl Called Johnny" stworzony w hołdzie Patti Smith. W lipcu premierę miała debiutancka płyta "The Waterboys". Na jej okładce pojawiła się fotografia twarzy Mike'a Scotta. Od samego początku było wiadomo, kto przewodzi grupie. Artysta w późniejszych wywiadach przyznał, że nie ma różnicy pomiędzy jego pracą solo, a nagrywaniem pod szyldem The Waterboys, bo w obu przypadkach są to jego utwory i jego pomysły zrealizowane jedynie z różnymi muzykami.
Przy pracy nad kolejnym albumem "A Pagan Place" Scott zaprosił do współpracy klawiszowca i trębacza, co wpłynęło na uzyskanie bogatszego brzmienia, bardziej odpowiadającego zamysłowi dramatycznej i duchowej aury, która miała spowijać muzykę zespołu. Oba krążki The Waterboys mimo, iż miały dobrą prasę, nie odniosły wielkiego sukcesu i z pewnością nie byłoby o tym zespole w ogóle mowy, gdyby nie kolejny materiał, który zapisał nazwę tej grupy złotymi literami na kartach historii rocka.
Wydany w 1985 roku longplay "This Is The Sea" jest uważany za szczytowy punkt muzycznej kariery The Waterboys. Mike Scott przyznał później, że właśnie na tym albumie spełnił swoje muzyczne ambicje. Niektórzy krytycy uznali dzieło za "epickie", a nawet "genialne". Płyta sprzedała się lepiej niż oba poprzednie krążki razem wzięte. Singel "The Whole Of The Moon" stał się pierwszym wielkim hitem grupy. W ramach jego promocji zespół został zaproszony do udziału w popularnym programie telewizyjnym "Top Of The Pops". To mógł być kolejny ważny punkt w ich karierze, ale Mike odmówił udziału The Waterboys w programie, ze względu na fakt, iż podczas show zespół mógł wykonywać utwory jedynie z playbacku. Specjaliści od marketingu próbowali załagodzić sprawę, Mike jednak pozostał wierny swoim ideałom i do występu nie doszło. Zabronił również swojej wytwórni wydania singla w formacie 12-calowej płyty winylowej, czy kasety, choć te działania pomogłyby w promocji zespołu. Jego zachowanie doprowadzało do frustracji wytwórnię płytową, a także kolegów z formacji. Zaczęły się pierwsze roszady w składzie, którym, jak się miało okazać, nigdy nie było końca.
Mike Scott przeniósł się z zespołem do Irlandii, gdzie rozpoczął współpracę z lokalnymi instrumentalistami, chcąc wzbogacić muzykę The Waterboys tradycyjnym folkowym brzmieniem. W takim duchu powstał wydany w 1988 roku zestaw "Fisherman's Blues", który wzbudził mieszane uczucia fanów i krytyków, właśnie ze względu na obrany przez grupę kierunek artystyczny. Mimo to, wielu dziennikarzy uznało longplay za "majstersztyk", a status najlepiej sprzedającej się płyty w dyskografii The Waterboys był najlepszym dowodem uznania dla nowego brzmienia również wśród fanów.
Zapoczątkowany na "Fisherman's Blues" styl muzyczny zespół kontynuował na kolejnych krążkach, choć wydany w 1993 roku "Dream Harder" (nagrany z muzykami sesyjnymi) odzwierciedlał fascynację Mike'a muzyką hardrockową. Po wydaniu tej płyty artysta miał problem ze znalezieniem muzyków na trasę koncertową The Waterboys. Sfrustrowany zawiesił działalność zespołu i rozpoczął karierę solową. Wydał kilka płyt pod swoim nazwiskiem, po czym wrócił do nazwy The Waterboys, wydając w 2000 roku album "A Rock In The Weary Land", na którym zdradzał inspirację Radiohead czy Beckiem, co wprawiło w szok fanów grupy. Pod tą nazwą działa do dziś, koncertując i nagrywając albumy z różnymi muzykami.
Do fanów The Waterboys można zaliczyć m.in. Bono i The Edge'a z U2, Sinéad O'Connor i lidera grupy Feeder. Według Mike'a Scotta jego grupa dała początek muzycznemu stylowi "The Big Music" - połączeniu celtyckiej tradycji z rockiem, okraszonym pasjonującymi, poetyckimi tekstami. The Waterboys wywarli wpływ na takie zespoły jak Simple Minds, The Alarm i World Party (w którym udziela się jeden z wielu byłych członków zespołu).
W bodaj 2000 roku , dokonałem karkołomnego podsumowania 200 najważniejszych płyt lat 90-tych/ ubiegłego wieku. Na zaszczytnym 47 miejscu znajdziecie u mnie ich krążek z 1993 roku "Dream Harder".
Prześlij komentarz